Trup

Ta misja naprawdę nie należała do trudnych. Zwykłe wybicie partyzantów w lesie a pieniądze się zgadzały. Hisoka jeszcze nie był pewny na co je wyda, ale może na ubrania.
Albo zabawki.
Albo własny sterowiec.

Ta misja naprawdę nie była trudna a on ufał Illumiemu, wszak dorównywał mu umiejętnościami a może i nawet odrobineczkę przewyższał? Niewiadomo... ciekawe kto wygrałby w ich walce na śmierć i życie.
Czasem o tym myślał, ale jak narazie Illumi fajny był żywy.

Więc, gdy Hisoka zobaczył blade ciało na ziemi, zaśmiał się myśląc, że to ktoś bardzo podobny do jego ukochanego.
Ale wystarczyła sekudna, by zrozumiał że osoba leżąca w bezruchu ma te same włosy, które lubił przeczesywać i szarpać, te samo ubranie, w które dziś ubrał Illu i nawet tę samą wielkość stóp.
Zakrwawiona, martwa twarz też wskazywała na niego.
- Illu? - uklęknął obok mężczyzny, przekręcając jego twarz z błota do góry. Ta sama. - Lu? - dlaczego nie żył?
Dlaczego to budziło jakieś dziwne uczucie? Niedowierzania, smutku, jakiegoś dziwnego...szału?
Tak, złość. Chęć wyrwania wszystkich kończyn draniowi, który zdołał zabić Illumiego. Musiał być silny albo mądry, pewnie to drugie. Na pewno zabił go podstępem, bo skąd tu osoba silniejsza od Lu? Zoldyck był jednym z lepszych zabójców, jedyne osoby zdolne go zabić, nie interesowały się takimi celami. Dotknął nosa trupa. Był na niego wściekły.
Aura Hisoki była gęsta, naprawdę był zły. Obiecali coś sobie.
Mieli zabić się nawzajem lub nigdy nie dać się nikomu zabić i żyć razem w nieskończoność.
A Illumi tak po prostu dałby się zabić?
Co za dureń!

- ah, mój słodki, ah mój słodki - jęczał Hisoka, ocierając łzy.
Morrow przytulił ciało i uderzył je jednocześnie w twarz. - jak mogłeś umrzeć?!

- możesz skończyć już ten cyrk? - Illumi wyszedł zza drzew, otrzepując się z liści - zaraz tu będą. - pokręcił głową na głupotę klauna.

- no wiem, ale to jest takie zabawne widzieć ciebie martwego! - zachichotał Morrow, oblizując usta trupa z krwii. - zobacz jaką masz twarz! W ogóle nie różni się od twojej żywej.

- wiem, bo zajęło mi dużo czasu, żeby odpowiednio wbić igły. I lepiej nic nie zepsuj, bo...

- bo ty zepsujesz mnie?

- Hisoka, naprawdę mogę ciebie zabić, więc może mnie nie denerwuj? - zaproponował Zoldyck.
Klaun wreszcie wstał od pułapki-ciała i znalazł się w sekundę przy swojej ofierze. Ręce raz dwa skleił mu bungee gum, by móc bezkarnie pocałować te niezadowolone usta.

- a co jak będą leżały dwa twoje ciała? - przejechał ostrym pazurem po szyi wybranka, lecz na nim nie zrobiło to kompletnie żadnego wrażenia.
- to misja się nie uda i nie kupimy sobie sterowca. - przypomniał Illumi.

- ah, więc zaplanowaliśmy w końcu sterowiec, tak?

- i kotka. - cień uroczego błysku pojawił się w oczach Zoldycka.
Wytężył słuch - idą. Wracaj na pozycje i się ogarnij. - sam zniknął wśród drzew.

Hisoka raz jeszcze spojrzał na ciało. Wiedział, że nie jest prawdziwe, jednak emocje w nim były jak najbardziej prawdziwe.
Nie wybaczyłby komuś, kto zabiłby Lu. Nawet jemu i sobie.

Witajcie, pojebki!
Jestem pewna, że Hisoka zauważyłby różnicę, ale i tak zgrywał głupa, bo to klaun.

Jakieś życzenia do shotów?

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top