Rodzina
Killua uśmiechnął się z pobłażaniem, gdy stanęli nad ciałem Illumiego.
Leorio był przerażony, Kurapika też patrzył na niego z troską. Gon nienawidził chyba brata swojego przyjaciela, ale to jednak jego rodzina...
- odgryzł sobie język i udusił się nim. - stwierdził Leorio, po krótkim badaniu trupa. Illumi już za życia wyglądał, niczym żywy trup, tak przerażający i mroczny. Martwy sprawiał jeszcze gorsze wrażenie.
- niezła sztuczka. Prawie mnie nabrał - zaśmiał się młody Zoldyck i założył ręce za głowę.
Tylko Hisoka trzymał się z tyłu. Wyobrażał sobie zatopienie zimnego noża, w ciepłym, wbrew pozorom, sercu Illumiego. Najstarsze dziecko Zoldycków, od Hisoki różniło się chyba głównie lojalnością. Illumi był lojalny wobec swojej rodziny.
Torturowany, aby nie wyjawić tajemnic Zoldycków, gdy już zrozumiał, że nie ma szans, odgryzł sobie język, gdyby ból zmusił go do mówienia.
- śmieszne. Dobra, szukamy go dalej. Pewnie zaraz nas wystraszy. Idziemy - pociągnął ich Killua.
Niech tak sądzi. Może będzie łatwiej, kiedyś zrozumie.
Zrozumie, coś, czego Killua nie rozumiał i nie cenił. Illumi na swój przedziwny sposób kochał rodzinę. A zwłaszcza młodszego brata.
Więc, gdy chodzi o jego bezpieczeństwo, zrobi wszystko.
I zrobił.
- to ja miałem ciebie zabić. - westchnął Morrow, zamykając mu te przerażające ślepia. Jeszcze bardziej przypominały teraz oczy zdechłej ryby.
Złożył pocałunek na zakrowionych ustach i odszedł, jak i Zoldyck odszedł. Tym razem na zawsze.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top