Hipokryta
- Hisoka! Zauważyłem coś! - Gon jak zawsze emanował radością i dziecięcą energią.
Musiałem pilnować swojego szaleńca, żeby trzymał od niego łapska daleko, jak narazie. Znam jego skłonności i upodobania, ale choć ma chętkę na owoca, poczeka aż ten dojrzeje.
Nie przeszkadza mi to chyba. Jestem najaważniejszą i najstarszą z zabawek. Może mieć nowe, ale szybko mu się nudzą. A ja jestem na zawsze i wiem to.
- Gon... co zauważyłeś? - uśmiechnął się Morrow.
Wzrok Killui bacznie śledził Gona i Hisokę, Leorio też był na baczności, zaś Kurapika wyglądał jakby w każdym momencie mógł się na nas rzucić. Szkoda byłoby zabijać tak ciekawego przeciwnika, ale nie miałbym oporów.
- wczoraj miałeś długie, ostre paznokcie, a dzisiaj masz krótkie, spiłowane. - zauważył bystrzacha. Refleks muchy w smole.
- zgadza się, Gon! - Hisoka uśmiechał się nieco zbyt lubieżnie, wiec posłałem mu niewidzialny Nen, który kopnął go w dupę.
- Dlaczego je skróciłeś, Hisoka? - ah, dzieci są takie ciekawskie. I tym mocniej irytujące.
Wiedziałem, że nie powie prawdziwego powodu, przynajmniej taką miałem nadzieję, bo nie chcę żeby wszyscy wiedzieli co robię w nocy z tym klaunem.
Znaczy, nie żeby mnie to obchodziło, ale lepiej żeby taki Killua nie wiedział, że jego starszy brat pozwala zrobić sobie palcówkę.
Lepiej nie.
- zajmowałem się czymś bardzo delikatnym i musiałem być ostrożny, żeby nie podrapać i nie poniszczyć takiego skarbu. - wytłumaczył magik.
Pieprzony klaun. Od kiedy mój tyłek w jego oczach jest delikatny? Zwykle nie traktuje mnie delikatnie, przeciwnie, nie ma oporów by mnie poranić.
Delilatny skarb?
Ja mu pokażę, co za hipokryta. Jeśli to jego zdaniem jest "delikatnie"... to już nie mogę się doczekać, żeby dowiedzieć się jak jest mocno.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top