10.


Od przeprowadzki Molly na Baker Street minęły już trzy tygodnie, podczas których dziewczyna podejmowała trzy próby wyprowadzki. Za każdym razem na drodze stawała jej pani Hudson, która zapewniała ją, że lepszego miejsca nie znajdzie i, że Sherlockowi będzie smutno gdy się wyprowadzi. Oczywiście jej chęć szybkiej wyprowadzki była spowodowana w głównej mierze Holmesem, który działał jej na nerwy i nie było dnia bez kłótni lub zwykłych docinek z jego strony.

Dziś był dzień kiedy to brunetka po raz czwarty próbowała wyprowadzić się z mieszkania. Jej kłótnie z Holmesem nie pojawiały się w ostatnich dniach tak często, jednak chciała w końcu znaleźć coś dla siebie. Przez ostatnie tygodnie kontaktowała się również z Caroline, z którą podpisała umowę. Postanowiła wykupić pałacyk nie mówiąc o tym nikomu. Problemem było to, że było ją stać jedynie w połowie na jego zakup. Pieniądze z mieszkania, które odebrał jej Mycroft nie wystarczyły by na spłatę całego zakupu, toteż kobiety uznały, że brunetka może płacić blondynce w ratach i wprowadzi się tam dopiero gdy zapłaci pełną kwotę.

Molly stała przed lustrem z walizką w ręku. Westchnęła spokojnie próbując przekonać samą siebie, że to co robi jest słuszne i że tym razem nikt jej nie przeszkodzi w wyprowadzce. W głębi duszy czuła, że przywiązała się do Baker Street. Przywiązała się tez w pewnym sensie do Holmesa, który jednego dnia był denerwujący, a drugiego znośny i momentami miły, aż za bardzo jak na niego przystało. Od pierwszej wspólnej sprawy zaczęli rozwiązywać ich razem coraz więcej. Oczywiście nie obyło się bez kłótni dotyczących postrzegania danej sprawy. Często sprzeczki wynikały z faktu, że brunetka zatajała ważne informacje i poszlaki dla samej siebie, co irytowało mężczyznę bardziej niż zwykle.

Schodziła po schodach z walizką zastanawiając się czy pożegnać się z Holmesem. Nie wiedziała jak on ją postrzega patrząc na jego zmienne zachowanie, ale cała ta wyprowadzka trochę ją przygnębiła. Weszła do salonu i gdy chciała już coś powiedzieć on stojąc do niej tyłem i patrząc za okno powiedział spokojnie:

- Nie żegnaj się bo za chwile i tak wrócisz.

- Nie wrócę. – powiedziała lekko uśmiechając się.

- Wrócisz. Zawsze wracasz. – nie wiadomo skąd, nagle pojawił się naprzeciwko niej z cwanym uśmieszkiem.

- Mogę o coś zapytać? Odpowiesz mi zgodnie z prawdą na to pytanie? – na te słowa jedynie mrugnął w geście zgody. – Czy to twoja sprawka, że pani Hudson nie pozwala mi opuścić Baker Street?

- Niby taka mądra, a taka głupia. – Zaśmiał się gorzko. – Nie mam po co zatrzymywać cię tutaj. – na te słowa brunetka posmutniała. Wiedziała, że Holmes jest specyficzny, ale myślała, że przez ostatnie dni w jakiś sposób przyzwyczaił się do niej. Kiwnęła głową na znak, że zrozumiała i ruszyła na dół rzucając jeszcze ciche „cześć".

Walizka stała w korytarzu, a brunetka weszła do kuchni, gdzie pani Hudson tańczyła do piosenek w radiu. Brunetka chrząknęła znacząco przez co szklanka z jakąś masą wyleciała z rąk gosposi w powietrze. Molly zwinnym ruchem złapała naczynie, jednak jego zawartość w całości wylądowała na jej włosach twarzy i dekolcie.

- Och Molly... - nie-gosposia zasłoniła twarz widząc zamknięte oczy i otwarte usta pani detektyw, która stała nieruchomo ze szklanką w dłoni. Z góry jeszcze dało się usłyszeć rozbawienie Holmesa, który pofatygował się i przyszedł na dół zobaczyć w jakim stanie jest brunetka. – co cię tu sprowadza? – Martha podeszła do niej i odebrała swoją własność, którą od razu napełniła naczynie tą samą substancją, kompletnie nie zwracając uwagi na ubrudzoną brunetkę.

- Chciałam pani powiedzieć, że się wyprowadzam. – powiedziała starając się oczyścić twarz ze słodkiej lepkiej masy, którą okazał się być lukier.

- Pani Hudson więcej cukru, mniej cytryny. – powiedział Sherlock, który przed chwilą przejechał palcem po twarzy brunetki i oblizał go. Ciemnooka zraziła go wzrokiem, a po chwili poczuła kolejne uderzenie lepkiej cieczy na twarzy.

- Pani Hudson!!! – krzyknęła wyrzucając ręce w powietrze.

- Nigdzie nie idziesz. Zostajesz tu. – Powiedziała z powagą starsza pani trzymając nad dziewczyną przechyloną szklankę.

- Nie musiała mnie pani znowu oblewać lukrem!

- Teraz przynajmniej wiesz, że jesteś tu mile widziana i nie wypuszczę cię stąd tak łatwo, prawda Sherlock?

- On akurat ma mnie gdzieś. – parsknęła brunetka i przejechała dłońmi po swojej twarzy zgarniając tym samym nadmiar cieczy. Uśmiechnęła się zwycięsko i zbliżyła się do mężczyzny. Znał to spojrzenie. Wiedział, że ona wie, że on widzi w nim coś innego i nie potrafi się od niego uwolnić. Gdy stała przed nim na tyle blisko, że ich klatki stykały się ze sobą, podniosła dłonie na wysokość jego twarzy i jedną dłonią przejechała po jego policzku, zahaczając o jego włosy, a drugą przejechała po jego torsie.

Brunet zamknął oczy ze złości w momencie, gdy słodka substancja dotknęła jego twarzy i ubrań. Wciągnął głośno powietrze i po chwili wysyczał: - Nie cierpię cię Lopez. – wtedy otworzył oczy i oblizał usta, na których znalazły się resztki lukru. Przed nim stała usatysfakcjonowana dziewczyna z lekko przegryzioną wargą i delikatnym uśmiechem na twarzy. obserwowała każdy ruch jaki pojawił się na jego twarzy. Sięgnął szybkim ruchem miskę, która stała za nim i wysypał jej zawartość na głowę Molly.

- Sherlock!!! – krzyknęły kobiety. Mąka wysypana na panią detektyw unosiła się w powietrzu tworząc białą chmurkę. Po chwili w kuchni rozległo się liczne kichanie dziewczyny, z której zaczęły spadać spore ilości mąki. Dziewczyna nie miała zamiaru być mu dłużna i widząc jego rozbawienie sięgnęła po butelkę ze stołu. Jej zawartość od razu wylądowała na głowie bruneta, a następnie spłynęła po jego twarzy, szyi i koszuli, która przylgnęła do jego klatki. Brunetka przez chwilę skanowała jego sylwetkę i gdy zobaczyła, że ten już nie ma zamkniętych oczu i przygląda jej się bacznie, zarumieniła się delikatnie.

- Molly! – krzyknęła pani Hudson, która automatycznie zabrała wszystkie artykuły spożywcze z ich zasięgu. Dziewczyna posłała mu uroczy uśmiech i odkręciła się na pięcie.

- Może mi pani wierzyć, że jednak zagoszczę tu na dłużej. – W głębi duszy dziewczyna ucieszyła się z takiego zwrotu akcji i poczuła ulgę po podjęciu tej decyzji. Może to właśnie tu jest jej miejsce? Może to właśnie ona ma użerać się z kimś tak denerwującym jak Holmes? Tego nie wiedziała, ale wiedziała, że cieszy się z podjętej decyzji i współczuje Johnowi kilku lat spędzonych z tym człowiekiem, jednocześnie zdając sobie sprawę z tego, że właśnie skazała samą siebie na to samo.

Po długim prysznicu i pozbywaniu się ciasta z włosów, brunetka weszła do swojej sypialni. Na łóżku przygotowała sobie wcześniej ubrania, które miała zamiar na siebie włożyć. Zdjęła z siebie ręcznik i włożyła bieliznę. Spojrzała w lustro i westchnęła z rezygnacją widząc swoje odbicie. Szybko włożyła szlafrok, by jak najszybciej nie widzieć odkrytego ciała i ruszyła do szafki z kosmetykami. Włożyła buty stojące obok i pomalowała się.

Jej ostatnie 3 tygodnie polegały na rozwiązywaniu spraw z Holmesem, spotkaniach z Molly i Gregiem oraz zamykaniu się w pokoju w celu posłuchania muzyki i zapisania kilku słów w notatniku. Dziś jednak postanowiła udać się do teatru, do którego swoją drogą zaprosił ją Greg. Do wyjścia zostały jej trzy godziny, więc nie musiała spieszyć się ze wszystkim, a ubrania włoży przed wyjściem, by ich nie pobrudzić i pognieść.

Postawiła dziś na mocniejszy makijaż. Podkreśliła swoje ciemne oczy, na policzkach pojawił się delikatny rozświetlacz, a usta podkreśliła dość ciemną brązową pomadką. Na koniec użyła swoich ulubionych perfum. Włosy wcześniej poddała standardowej pielęgnacji i wysuszyła je suszarką z dyfuzorem, wcześniej nakładając na nie żel, który sprawiał, że po wysuszeniu jej włosy układały się w piękne spiralki. Spojrzała ponownie w lustro i widząc ślicznie ułożone włosy, które po wysuszeniu nie potrzebowały większego układania, uśmiechnęła się delikatnie.

Dziewczyna zawsze starała się być najlepszą wersją samej siebie, jednak była surowa dla swojej osoby. Rzadko kiedy mogła śmiało stwierdzić, że wygląda dobrze i czuje się kobieco. Jej ubiór, który na co dzień składał się z eleganckich spodni i koszul czy tez zwiewnych bluzek, nie pomagał jej w tym. Zdecydowanie najbardziej przychylna była do swojej twarzy, jednak pomimo licznych diet, ćwiczeń i starań, nigdy nie była zadowolona ze swojej sylwetki. Dziś jednak musiała przełamać się. Wyjęła z szafy czerwoną sukienkę do połowy ud z lekkim rozcięciem na prawym udzie. Sukienka była na długi rękaw z odkrytymi ramionami i idealnie przylegała do ciała dziewczyny.

- Greg nie włożę tej sukienki. – dziewczyna rzuciła się na łózko ze zdenerwowaniem.

- Czemu? – w słuchawce dało się usłyszeć lekkie rozbawienie policjanta.

- Nie mam figury do obcisłych sukienek. – westchnęła.

- To po co ją kupiłaś? – zapytał jakby nieobecny.

- Bo była na promocji i ładnie wyglądała na manekinie. – Lestrade wybuchnął śmiechem.

- Kobiety...

- Nie śmiej się. Nie mam nic innego, a nie pójdę w tym co noszę na co dzień.

- Czemu? Przecież codziennie wyglądasz elegancko i profesjonalnie.

- Ale chce dziś poczuć się bardzo elegancko i chce poczuć, że idę gdzieś z przyjacielem, a nie jestem w pracy czy coś. – warknęła spoglądając na śliczną sukienkę.

- A właśnie zapomniałem ci powiedzieć, że będzie z nami jeszcze kilka osób. Nie przeszkadza ci to?

- Z policji?

- Nie.

- To dobrze. W takim razie mi to nie przeszkadza. – spojrzała na swoje odbicie w lustrze i westchnęła. – Idę szukać czegoś innego. – i rozłączyła się.

Włączyła sobie znaną jej melodię i zaczęła śpiewać. W tym czasie Holmes siedział u siebie w pokoju i rozmawiał z Johnem.

- Moriarty ostatnio dawał o sobie znać? – lekarz zapytał z lekkim niepokojem, jednak słysząc zaprzeczenie od detektywa uspokoił się. – Molly u siebie?

- Mhm. – powiedział zirytowany.

- Co się stało?

- Nic. – powiedział oschle i podszedł do swojej czaszki, którą przytulił.

- Holmes...

- Watson...- Sherlock wiedział do czego zmierza doktor, jednak nie miał ochoty po raz kolejny tłumaczyć mu, że wszystko jest dobrze, nawet gdy nie było.

- Sherlock, widzę, że coś się dzieje. – powiedział po chwili biorąc córkę na ręce. Dziewczynka klasnęła w dłonie i wyciągnęła rączki do przedmiotu, który trzymał Holmes.

- Nie dostaniesz tego. – powiedział ostro Sherlock patrząc na Rosie. Dziewczynka miała już niecały rok, toteż rozumiała dosyć dużo, tym bardziej, że Holmes od początku uczył ją tego co sam umie. Maluch słysząc odmowę ze strony detektywa, rzuciła w niego gryzakiem i zrobiła obrażoną minę.

- Rosi, skarbie nie wolno tak. – dziewczynka na te słowa przewróciła oczami. – Ona spędza za dużo czasu z tobą. – powiedział Watson patrząc na przyjaciela z wyrzutem.

- No co?! – detektyw również nie krył oburzenia. – Nie umie mówić to musi jakoś pokazywać co jej nie pasuje.

- Cześć John. – delikatna sprzeczkę przerwała brunetka, która przywitała się z mężczyzną krótkim przytuleniem. Spojrzała na jego córeczkę, którą miała okazję poznać 2 tygodnie temu. Dziewczynka od razu zaśmiała się na jej widok i wyciągnęła w jej kierunku rączki.

- Hej. Ładnie wyglądasz. – powiedział analizując ją od góry do dołu.

- Dzięki. – dziewczyna lekko zawstydzona wzięła malucha na ręce. – wezmę ją na górę. – powiedziała i po skinięciu głową Johna ruszyły na górę. Przez cały ten czas Holmes lustrował ją wzrokiem, jednak dziewczyna w przeciwieństwie do Watsona nie zwracała na to uwagi. Przyzwyczaiła się już do ciągłego wpatrywania się w nią.

- Gapisz się na nią jakby coś zrobiła. – stwierdził John i upił łyk swojej kawy.

- Zdaje ci się. – John wiedząc, że brunet i tak nic mu nie powie, zmienił całkowicie temat i starał się nie poruszać spraw związanych ze współlokatorką Holmesa.

Piętro wyżej od dobrych kilkunastu minut Molly spędzała czas z małą Rosie, która zapatrzona w nią klaskała w rączki, gdy tylko brunetka zaczynała grać na gitarze. Z czasem zaczęła się z nią bawić, jednak nie miała zabawek dla dzieci to też zbudowała olbrzymi domek z poduszek i koców. Wyjęła z szafki swoje ulubione herbatniczki, które najprawdopodobniej zasmakowały maluchowi, który zajadał się nimi z uśmiechem.

- Baja. – dziewczynka pisnęła po chwili krótko. Molly nie znała się na dzieciach toteż zszokowana spojrzała na dziecko ze zdziwieniem.

- To ty mówisz? – zapytała a w odpowiedzi otrzymała jedynie uśmiech dziecka. Przez dłuższą chwilę brunetka zastanawiała się czym może być „baja" i z pogardą pokiwała głową.

- Rosie, nie mam książeczek. – dziewczyna spojrzała na malutką, która zrobiła podkówkę. – ale zaraz coś wymyślimy. Ciemnooka położyła się na puszystej poduszce i zaczęła opowiadać wymyśloną historię przy okazji starając się nie wymyślić czegoś strasznego dla malucha. Po chwili poczuła jak dziewczynka kładzie się na jej brzuchu i przytula ją delikatnie małymi rączkami. Dziewczyna objęła ją ramieniem by nie spadła i kontynuowała opowiadanie.

- Molly! – krzyknął John wołając dziewczynę. – Schodźcie! – jednak nikt nie pojawił się na schodach. Mężczyzna ruszył na górę mając w głowie najczarniejsze scenariusze. Widząc jego zachowanie Holmes ruszył za nim i gdy weszli do pokoju brunetki zobaczyli stertę poduszek i koców ułożonych w prowizoryczny namiot. Odsunął delikatnie koc i zobaczył śpiącą kobietę z dziewczynką na niej. Wziął delikatnie Rosie i wtedy Molly obudziła się z lekkim zdezorientowaniem.

- Spokojnie, wszystko dobrze. – szepnął nie chcąc obudzić dziewczynki.

- Która godzina? – zapytała szybko sprawdzając szybko w lustrze czy nie rozmazała się i czy jej włosy nie uległy roztrzepaniu.

- 17:30. – odpowiedział lekarz. Wstała szybko i ruszyła na dół. Zaraz za nią ruszył Holmes oraz John z Rosie na rękach. Z salonu dobiegały szmery, dlatego dziewczyna skierowała się najpierw tam.

- O pani Hudson. Dobrze, że pani jest. Miałyśmy iść dzisiaj na zakupy, ale chyba nie dam rady. Jestem umówiona – brunetka powiedziała z zakłopotaniem poprawiając sznurek od szlafroka.

- Spokojnie Molly. Byłam w sklepie godzinę temu. Potrzebowałam mąki i mleka do ciasta jak najszybciej. – powiedziała rozbawiona i zniknęła za drzwiami, jednak po chwili wróciła. – Idziesz z Holmesem na randkę? – posłała jej znaczące, rozbawione spojrzenie.

- Nic z tych rzeczy. – powiedziała zniesmaczona brunetka i skierowała się do swojego pokoju żegnając się wcześniej z Johnem i śpiącą Rose.

Zostało jej pół godziny do wyjścia, a znając Grega i tak przyjedzie przed czasem. Tak jak przewidziała tak też było. Zanim zdążyła włożyć sukienkę, policjant znalazł się już w salonie. Słysząc go Molly włożyła z wielkim bólem sukienkę i spojrzała w lustro. Skrzywiła się nieco, jednak nie miała już czasu na wojnę z samą sobą. Wzięła również szpilki w tym samym kolorze oraz płaszcz, który po wielu staraniach był czysty i nie widniał na nim nawet gram mąki. Do ręki wzięła jeszcze czarną kopertówkę i wyszła z pokoju.

Schodząc powoli po schodach usłyszała jeszcze rozmowę detektywa z policjantem:

- Widzę, że dziś postawiłeś na nieco inny ubiór. – głos Lestrade'a rozniósł się po piętrze.

- Skoro idę do teatru, wypadało by ubrać się elegancko. – odpowiedział mu Sherlock.

- Na co dzień chodzisz tak ubrany. – roześmiał się krótko po czym dodał. – już dziś zdążyłem to usłyszeć. - Brunetka pojawiła się w drzwiach bez słowa. Spojrzała na Grega, który stał do niej tyłem i Holmesa, który nieudolnie starał się zawiązać krawat. Przez chwilę chciała rzucić uszczypliwym tekstem w stronę policjanta, który zaprosił na jej nieszczęście detektywa, jednak nie chciała psuć sobie wieczoru.

- Lepiej wyglądasz bez krawata. – odezwała się zwracając na siebie uwagę mężczyzn. Greg spojrzał na nią z szeroko otwartymi oczami i od razu do niej podszedł witając się z nią przytulasem. Szepnął jej jeszcze do ucha:

- Teraz się zastanawiam czy jednak nie wolę kobiet. – na te słowa dziewczyna zachichotała i spojrzała na Holmesa, który patrzył na nią i wciąż męczył się z krawatem.

- Patrząc na mnie nie zawiążesz go  tym bardziej, że nie umiesz tego robić. – spojrzała na niego z uśmiechem. Przez dłuższą chwilę patrzyła mu w oczy i dopiero wtedy dostrzegła, że mężczyzna patrzy na nią jakby inaczej? W jego spojrzeniu nie było ani grama pogardy, rozbawienia czy też zdenerwowania osobą Molly.

- Muszę zadzwonić na chwilę do pracy, zaraz wracam. – powiedział Greg i zszedł na dół.

- Pomóc? – zapytała niepewnie. Brunet początkowo nie odpowiedział na to pytanie, jednak po chwili podał dziewczynie długi materiał. Ta odebrała go od niego podchodząc bliżej i zarzuciła na jego szyję pasek materiału. Czuła na sobie palące spojrzenie mężczyzny, jednak starała się nie zwracać na to uwagi, co w tym momencie było ciężkim zadaniem. Gdy skończyła poprawiła jeszcze kołnierzyk od koszuli i spojrzała na niego. Jej spojrzenie skrzyżowało się ze spojrzeniem Holmesa, który stał oparty o biurko.

- Skończone. – powiedziała cicho. Wciąż patrzyła na mężczyznę, który nie miał zamiaru odrywać wzroku od jej oczu, które dziś, przez makijaż, wydawały się być jeszcze bardziej ciemne i tajemnicze. Brunetka wyjątkowo czuła się nieswojo i starała się jakoś przerwać niezręczną ciszę, jednak sama nie mogła oderwać wzroku od oczu bruneta. – Mówiłam, że bez krawata wyglądasz lepiej. – wydusiła z siebie po chwili. Brunet szybkim ruchem zdjął materiał z szyi i poprawił loczki na głowie. Dziewczyna odsunęła się od niego delikatnie, jednak on odepchnął się od biurka i przez wyprostowanie się stał w takiej samej odległości od dziewczyny, co przed chwilą.

- Ładnie wyglądasz. – powiedział po chwili, na co dziewczyna wciągnęła głośno powietrze, przygryzła usta i opuściła twarz starając się zakryć włosami rumieńce na policzkach.

- Dziękuję. – powiedziała cicho.

- Co? – spojrzał na nią z niezrozumieniem. Wtedy do dziewczyny dotarło co tak naprawdę się stało i zaśmiała się widząc jego zakłopotanie. Włożyła płaszcz i wychodząc dodała:

- Powiedziałeś to na głos. – i już jej nie było.

Na dole spotkała panią Hudson, która poruszyła zabawnie brwiami.

- Wie pani, że to nie tak jak pani myśli, prawda? – zapytała. Wtedy też obok niej pojawił się Holmes w nowym garniturze, wypsikany swoimi perfumami i idealnie ułożonymi włosami, co oczywiście nie umknęło uwadze starszej pani.

- Ależ oczywiście. Bawcie się dobrze. – powiedziała sarkastycznie i poszła do swojego pokoju z telewizorem.

- Sherlock, jedziesz z nami? – zapytał go Greg. Brunetka ruszyła do samochodu policjanta. Obok niej pojawiła się Molly, która przywitała się z nią. Spojrzała na Holmesa i cicho westchnęła co nie umknęło uwadze brunetki. Gdy kobiety siedziały już w samochodzie, Greg dołączył do nich w pośpiechu, a zaraz za nim pojawił się Sherlock. Greg prowadził samochód nucąc piosenkę z radia, tuż obok niego siedziała Lopez, a na tyle siedziała pozostała dwójka.

- Na co tak w ogóle jedziemy? – brunetka spojrzała na policjanta.

- Zobaczysz. – powiedział krótko i włączył głośniej muzykę.

Na miejscu było mnóstwo ludzi, którzy gromadzili się przed teatrem w grupkach. Po zaparkowaniu samochodu, co nie należało do najprostszych czynności, udali się do teatru. Musieli jednak przejść spory kawałek zanim dostali się do środka. W budynku Greg odebrał od kobiet kurtki i płaszcze i ruszył do szatni z Holmesem.

- Nie gap się tak na nią, bo to widać. – powiedział rozbawiony Greg.

- Co wy macie z tym gapieniem się...- westchnął.

- Ciągle się na nią patrzysz.

- Greg? – obok nich pojawiły się dwie kobiety.

- Hm?

- Zaprosiłam jeszcze dwie osoby. – spojrzała na niego z cwanym uśmieszkiem. – mówiłeś, że masz więcej biletów, więc szkoda, żeby się zmarnowały.

- Kogo zaprosiłaś? – Greg spojrzał na nią z ciekawością i uśmiechem.

- Cześć wszystkim. – Za grupką znajomych pojawiło się dwóch mężczyzn. Hooper słysząc ten głos posłała piorunujące spojrzenie brunetce, Holmes wywrócił oczami z dezaprobatą, a Greg pociągnął za ramie brunetkę, tak by nikt ich nie słyszał.

- Co to ma znaczyć? – spojrzał na nią.

- Nic. – powiedziała krótko.

- Jak to nic? Rozumiem dyrektora szpitala, w którym pracuje Molly, ale co tu do cholery robi Mycroft?

- Zaprosiłam go. Twierdzi, że lubi teatry. – wzruszyła ramionami i ruszyła do reszty znajomych. Odwróciła się jeszcze na chwilę do policjanta i dodała: Nie przejmuj się, siedzi obok ciebie. – i posłała mu zwycięski uśmiech.

Spektakl zaczął się około 19. Okazało się, że Greg wybrał musical połączony z historią miłosną. Molly siedziała pomiędzy Holmesem, a Gregiem. Ten siedział pomiędzy nią, a Mycroftem, a Hooper siedziała obok swojego szefa i Mycrofta. Brunetka co chwila słyszała szepty między Hooper, a jej szefem, natomiast Mycroft i Lestrade siedzieli odsunięci od siebie jak najdalej, przez co Greg prawie leżał na dziewczynie. Gdy połowa musicalu dobiegła końca dziewczyna wstała i poszła po coś do picia.

- Wciąż nie powiedziałaś mi o sobie. – na krzesełku przy minibarze pojawił się Holmes.

- Ty też miałeś być dla mnie miły i ci nie wyszło. – prychnęła patrząc w swoją szklankę.

- Jak długo mam być miły? – spytał po chwili. Z niecierpliwością czekał na odpowiedź.

- Od dziś przez tydzień. – stwierdziła z uśmiechem widząc, że zależy mu na poznaniu prawdy o niej. Usłyszała jeszcze westchnięcie. – Przypominam o codziennych obiadach. – uśmiechnęła się.

- Zbankrutuje. – zaśmiał się i zamówił dla siebie wodę z cytryną oraz sok gruszkowy. Podał go brunetce i upił łyk cieczy. Panowała między nimi cisza, która w żadnym aspekcie nie była niezręczna. Gdy skończyli pić napoje wrócili na swoje miejsca. Zaraz po nich wróciła patolog z dyrektorem szpitala i Lestrade, który posyłał dziewczynie oburzone spojrzenia.

- Przepraszam, zostawiła to pani na blacie. – przed brunetką znalazł się młody chłopak, który obsługiwał bar.

- Jakim cudem zapamiętałeś ją, skoro obsługiwałeś kilka tysięcy osób. – Holmes prychnął i patrzył podejrzliwie na niego. Brunetka posłała mu karcące spojrzenie i wstała by odebrać swój telefon.

- Ciężko nie zapamiętać kogoś tak pięknego. – spojrzał na nią maślanymi oczkami.

- Dziękuję. – brunetka uśmiechnęła się delikatnie i widząc nieśmiały uśmiech chłopaka dodała po chwili. – Chyba pana dziewczyna tu idzie. – kiwnęła głową na blondynkę podążającą za mężczyzną.

- To ja już pójdę. – powiedział i skierował się w stronę blondynki, która posłała jeszcze brunetce rażące spojrzenie i zniknęła za rogiem.

- Chyba wpadłaś mu w oko. – zaśmiała się Hooper.

- Szkoda tylko, że zajęty. – zaśmiała się brunetka w odpowiedzi.

- Przecież on miał z 17 lat. – dodał rozbawiony Greg.

- Może gustuje w starszych. – powiedział Holmes z oschłą miną.

- Nie tylko on. – brunetka zaśmiała się i spojrzała na Lestrada, który zarumienił się nieznacznie. Wróciła na swoje miejsce i włożyła telefon do kopertówki. Ostatnia część musicalu rozpoczęła się po zgaszeniu świateł. Z minuty na minutę brunetka wczuwała się coraz bardziej. Gdy przedstawienie dobiegło końca Holmes usłyszał ciche pociąganie nosem i spojrzał na dziewczynę obok. Na jej twarzy widniał słaby uśmiech, a w oczach odbijały się łzy. Uśmiechnął się po nosem i podał jej chusteczkę. Ta widząc to uśmiechnęła się delikatnie i otarła nią łzy tak by nie rozmazać makijażu.

- Muszę iść. – powiedział jeden aktor na scenie do swojej ukochanej, która przytulała go najmocniej jak mogła.

- Nie zostawiaj mnie. – wyszeptała w jego ramie.

- Muszę odejść, byś była bezpieczna. – powiedział i pogładził ją po włosach. Za nimi stał żołnierz z bronią wycelowaną w mężczyznę.

- W takim razie jadę z tobą. – powiedziała, a po chwili w sali rozległ się strzał. Para kochanków z przerażeniem spojrzała w kierunku upadającego żpłnierza, który został postrzelony. Na scenie pojawił się kolejny aktor grający zakochanego po uszy w dziewczynie księcia.

Dziewczyna oglądała całe przedstawienie z zapartym tchem w piersiach. Co chwila nuciła piosenki, które śpiewali aktorzy. Holmes co chwila patrzył na nią i dopiero dziś dostrzegł jak wrażliwa i delikatna jest jego współlokatorka.

Dziewczyna była wrażliwa, jednak nie okazywała tego na co dzień. Dopiero dziś ukazała się z innej strony widząc historię dwójki ludzi zakochanych w sobie. Chciała tego samego. Chciała by ktoś w końcu ją pokochał tak jak postaci na scenie darzyły się wzajemnym, bezgranicznym i szczerym uczuciem.

Sherlock widząc łzę spływającą po policzku brunetki bił się w myślach co ma zrobić. Z jednej strony nigdy nie reagował na taki widok, a z drugiej coś nie dawało mu spokoju i nie pozwalało mu bezczynnie siedzieć. Na ostatnie 20 minut przed końcem widząc dłoń dziewczyny opartą na poręczy, chwycił ją delikatnie i ścisnął ją delikatnie. Brunetka prawie krzyknęła z zaskoczenia, czując dłoń mężczyzny na swojej. Spojrzała zszokowana na mężczyznę, jednak ten patrzył na scenę z pokerową miną.

Coś w głowie mówiło jej by wyrwała dłoń z uścisku, jednak przyjemne ciepło jakie czuła w sobie nie pozwalało jej na to. Uścisnęła dłoń mężczyzny dając mu tym samym znak, że nie przeszkadza jej to co zrobił i wróciła do oglądania spektaklu.

Na samym końcu, gdy światła zostały włączone, brunet szybko puścił dłoń dziewczyny i położył ją gdzieś obok. Molly wiedziała czym było to spowodowane i pomimo nikłego smutku jaki poczuła, nie miała mu tego za złe. Rozumiała, że prawdopodobnie to wiele dla niego nie znaczyło i nie chciał, żeby później ich znajomi mieli tematy do plotek.

Holmes zauważył cień smutku na twarzy dziewczyny i chciał jej coś powiedzieć, jednak ta zmieniła wyraz twarzy na uśmiechnięty i kontynuując rozmowę z Hooper poprawiała swój płaszcz. Mężczyzna odetchnął z ulgą i skarcił się w duchu za to co zrobił. Nie powinien był trzymać ręki dziewczyny, bo przecież nic poza pracą nie łączyło go z brunetką.

Po wyjściu z teatru wszyscy udali się do restauracji. Zajęli jeden ze stolików i zaczęli wybierać dania z Menu.

- Mogę przyjąć zamówienie? – do stolika podeszła kelnerka. Pomimo kilku osób przy stoliku patrzyła jedynie na Holmesa, który najwidoczniej to zauważył bo prychnął coś pod nosem.

- Ja po proszę makaron z krewetkami. – powiedziała Hooper.

- Dla mnie to samo. – powiedział jej szef i uśmiechnął się do niej.

- Ja poproszę kaczkę zapiekaną na gorącym talerzu. – odparł Lestrade.

- Dla mnie spaghetti bolognese. – powiedział Mycroft i oddał Menu. Kelnerka patrzyła wyczekująco na Holmesa, który po kilku minutach przeglądania karty dań odparł krótko.

- Wodę poproszę. – na te słowa brunetka zaśmiała się i gdy chciała powiedzieć co ona zamawia, kelnerka odwróciła się na pięcie i odeszła. Holmes widząc to uśmiechnął się do Molly i podniósł rękę pokazując kelnerce by ponownie przyszła. Tym razem przyszła w mocniejszym makijażu, na co każdy przy stoliku zaśmiał się cicho pod nosem. Dopiero gdy Holmes powiedział pierwsze zdanie, każdy zamilkł z wyjątkiem Lopez, która zakrztusiła się własną śliną słysząc jego słowa.

- Kochanie, a ty co zamawiasz? – mina wszystkich obecnych była nie do opisania. Molly gdy tylko uspokoiła się odparła oschle:

- To samo co ten pan. – pokazała głową na starszego Holmesa i oddała dziewczynie spis z daniami.

- W takim razie poprosimy dwa zestawy sztućców do tego dania. – Holmes uśmiechnął się nie patrząc na kelnerkę, a Molly zamieniła się w czerwonego pomidora.

- Wy... Em... Jakby... - zaczął Lestrade. – razem? – Na te słowa brunetka zraziła go wzrokiem i pokręciła przecząco głową, gdy widziała, że kelnerka już nie patrzy.

- Mój braciszek postanowił utrzeć nosa kelnerce. – zaśmiał się Mycroft. Holmes siedział cicho patrząc wciąż na Molly, która siedziała przed nim. Po kilkunastu minutach kelnerka przyniosła część dań, które od razu rozstawiła na stole. Swoje zamówienia otrzymała pani patolog, policjant, oraz Holmes. Jego zamówienie jednak wylądowało „przez przypadek" na jego marynarce i spodniach.

- Ojej, przepraszam! – pisnęła kelnerka próbując wytrzeć jego spodnie i marynarkę. Holmes kipiał ze złości i posyłał co chwila spojrzenia rozbawionej brunetce. Doskonale wiedziała, że mężczyzna hamuje wybuch gniewu ze względu na jej obecność i złożoną wcześniej obietnicę. Mycroft posłał jej błagające spojrzenie. Najwidoczniej nie tylko on miał dość całej tej sytuacji, gdyż do niego dołączyli się pozostali, czując spojrzenia pozostałych gości na sobie. Brunetka westchnęła i widząc detektywa odpędzającego kelnerkę od swoich spodni, wkroczyła do akcji. Wstała i delikatnie przepchnęła kelnerkę. Chwyciła dłoń Holmesa i splotła ich palce ze sobą.

Sherlock spojrzał zszokowany na ich dłonie. Poczuł coś czego nie czuł już od dawna. W środku poczuł ciepło, które przyjemnie rozeszło się po jego ciele, na karku poczuł przyjemny dreszcz. Szybko skarcił się za to i spojrzał na ciemnooką dziewczynę.

- Skarbie, chodź pomogę ci z tym. – spojrzała mu głęboko w oczy. Brunet po chwili zapatrzenia się wstał posłusznie, uśmiechnął się do niej zalotnie i ruszył za dziewczyną. Brunetka całą drogę do łazienki, miała przed oczami widok Sherlocka, który zmienił się we flirciarza. Gdy weszli do łazienki Molly oparła się o ścianę naprzeciwko umywalki, a detektyw oparł się o blat. Stali naprzeciwko siebie i po chwili oboje wybuchnęli śmiechem.

- Miałaś mi z tym pomóc, SKARBIE. – podkreślił ostatnie słowo przez co dziewczyna skarciła go wzrokiem.

- Dobrze, KOCHANIE. – również zaśmiała się i podeszła do niego. Zdjęła z wieszaka suszarkę do włosów i rozwinęła kabel.

- Chyba często kogoś tu oblewają, skoro mają suszarkę do włosów w łazience. – zaśmiał się brunet i spojrzał na dziewczynę. Ta włączyła urządzenie i nakierowała nawiew na nogawkę mężczyzny. Uważnie przyglądała się znikającej plamie. Czuła wzrok bruneta na sobie, przez co nie miała odwagi podnieść głowy i spojrzeć na niego. Miała mętlik w głowie. Nie rozumiała jego zachowania. Nie chciała go zrozumieć. Chciała wymazać wszystko z pamięci i nie musieć rozwodzić się nad tym co się wydarzyło. Na samą myśl o wydarzeniu z teatru poczuła dziwne łaskotanie w żołądku przez co spanikowała. Mężczyzna syknął z bólu, a ona spojrzała na niego z przerażeniem i pytającym spojrzeniem.

- Gorące. – powiedział wskazując na suszarkę.

- Gotowe. – dziewczyna wyrwała się z zamyślenia i odłożyła przedmiot na miejsce. Odwróciła się do luster i poprawiła swoje włosy po czym ruszyła do wyjścia.

- Dziękuję. – usłyszała za sobą i uśmiechnęła się, wiedząc, że Holmes widział to w lustrze.

- Nie ma za co.

Gdy oboje wrócili na miejsce dziewczyna nie wytrzymała widząc co zastała. Wszyscy patrzyli na nią z przestraszonymi minami spoglądając to na nią to na jej płaszcz. Dziewczyna widząc brudny materiał od razu ruszyła do kasy.

- Gdzie jest kelnerka, która obsługiwała stolik przy oknie.

- W kuchni, coś się stało? – zapytał uprzejmy barman. Dziewczyna bez słowa skierowała się do kuchni. – Tam nie wolno! – zdążyła jeszcze usłyszeć za sobą i weszła dalej.

- Co pani tu robi? – zapytała dumnie "zdziwiona" kelnerka. W odpowiedzi otrzymała jedynie widok wyciągniętej broni. Jej przerażenie w oczach rozbawiło brunetkę. Pokazała jej, że ma wyjść z kuchni na środek sali.

Gdy znalazły się na samym środku, Molly wzięła zza baru szklaną butelkę i otworzyła ją. Wróciła do zdezorientowanej kelnerki i pokazała jej, żeby usiadła przy wolnym stoliku. Brunetka podeszła do niej i wylała na jej głowę ciecz z butelki. Blond włosy zmieniły kolor na różowo- czerwony, jej biała koszula stała się różowa, a na czerwonej spódniczce pojawiły się olbrzymie plamy. W drzwiach pojawił się dobrze zbudowany, umięśniony mężczyzna w garniturze i ciemnych okularach.

- Co tu się dzieje? – zapytał podchodząc do dwóch kobiet. Molly patrzyła na niego z dziwnym wyrazem twarzy, za to kelnerka podskoczyła z krzesełka i podbiegła do niego.

- Niech szef zobaczy co ona mi zrobiła! Panie Adams niech pan wezwie policję.

- George? – zapytała ze zdziwieniem Lopez. Mężczyzna słysząc znajomy głos uśmiechnął się.

- Molly! – podniósł ją i obrócił się z nią. – Jak ja cię dawno nie widziałem.

- Dobrych parę lat. – zaśmiała się dziewczyna.

- Jesteś jeszcze piękniejsza niż kiedyś. – dziewczyna po raz kolejny zarumieniła się dziś i spojrzała na swoje buty.

- Co tu się działo?

- Oblała.... – zaczęła brunetka, jednak obok niej pojawił się Sherlock.

- Ta pani oblała mnie, a później pobrudziła płaszcz mojej dziewczynie. – na te słowa dziewczyna wstrzymała powietrze.

- Jak mam rozumieć nie zostałaś jej dłużna? – zaśmiał się wskazując na kelnerkę. – nic się nie zmieniłaś. A ty. – zwrócił się do dziewczyny. – Jesteś zwolniona.

- Ale jak to? – zapytała oburzona, po czym tupnęła noga i wyszła z restauracji.

- Na koszt firmy funduję wam kolację. Jak będziecie mieli ochotę na romantyczny wypad to zapraszam. – powiedział z uśmiechem.

- Ja będę się zbierać. - stwierdziła brunetka i pożegnała się z wszystkimi. Dla niej na dziś działo się za dużo. Nie wiedziała na czym ma skupić myśli. Szła spokojnie przed siebie trzymając w ręku reklamówkę z brudnym płaszczem w środku.

- Gdzie się wybierasz ślicznotko... - usłyszała przed sobą obleśny głos, a zaraz po tym poczuła czyjąś dłoń na ramieniu. Spojrzała przed siebie i dostrzegła napakowanego mężczyznę, który ewidentnie był pod wpływem alkoholu. Popchnął ją na mur budynku, uderzył ją w brzuch i wyrwał z dłoni torebkę. Podszedł do dziewczyny, która próbowała dostrzec coś po silnym uderzeniu się w głowę o ścianę. Zobaczyła zbliżającą się postać w jej kierunku i gdy myślała, że już ją dotknie usłyszała stękniecie. Jej wzrok wrócił do normy i zobaczyła Holmesa, który właśnie powalił mężczyznę na ziemię i chciał przyłożyć mu po raz kolejny.

- Sherlock! On... - powiedziała i podeszła do niego trzymając się za brzuch.

- Co on? Uratowałem cię! – krzyknął na nią. – Może mi powiesz, że tego chciałaś!? Hm?! – powiedział i spojrzał na nią wyczekująco.

- Chciałam powiedzieć, żebyś uważał, bo on ma nóż. – powiedziała ze łzami w oczach i sięgnęła po przedmiot, który wystawał z kieszeni napastnika, który zwijał się na ziemi. Rzuciła nóż na bok, wzięła torebkę z płaszczem i otulając się rękami z zimna, ruszyła przed siebie. Nie rozumiała, czemu Holmes tak zareagował. Czemu pomyślał, że mogła tego chcieć. Uratował ją przed obleśnym człowiekiem, który prawdopodobnie chciał ją zgwałcić, a później ją poniżył.

Szła przed siebie trzęsąc się i co chwila pociągając nosem. W pewnej chwili poczuła ciepły materiał, który otulił jej zmarznięte ramiona. Poczuła charakterystyczny zapach perfum i odwróciła się do tyłu. Przed nią stał Holmes w samym garniturze i patrzył na nią z ponurą miną. Dziewczyna zdjęła z ramion płaszcz mężczyzny i oddała mu go bez słowa po czym skierowała się we wcześniejszym kierunku.

- Przepraszam. – usłyszała za plecami. Zatrzymała się na chwilę. Prychnęła pod nosem, bo przecież Holmes nie przeprasza. Ruszyła dalej, jednak Sherlock dogonił ją i ponownie nałożył na jej ramiona swój płaszcz. – zmarzniesz.

- Dzięki. – powiedziała krótko ocierając łzy z policzków i otuliła się materiałem. Gdy dotarli do mieszkania dziewczyna oddała płaszcz detektywowi i skierowała się do swojego pokoju, wzięła prysznic i zeszła do salonu, by zrobić sobie herbatę.

Usiadła przed kominkiem i wzięła do ręki przyniesioną wcześniej gitarę.

- Umiesz grać na skrzypcach? – usłyszała za sobą i pokręciła przecząco głową. Holmes usiadł na fotelu obok i złożył dłonie w piramidkę. Dziewczyna okryła się kocem, który leżał na fotelu i upiła łyk herbaty. Nie miała ochoty z nikim rozmawiać. Siedziała spokojnie i starała się przestać wspominać wydarzenia z ostatnich dni, ale nie mogła. Wciąż miała natłok myśli po dzisiejszym dniu. 

Mam w planach zrobić świąteczny maraton, podczas którego codziennie wstawiłabym po jednym rozdziale od poniedziałku(20.12)do piątku(24.12). Jeśli macie ochotę, to dajcie znać. Pytam, ponieważ chcę wiedzieć, czy będziecie mieli czas i siłę na czytanie przed świętami, tym bardziej, że rozdziały nie należą do najkrótszych. Napiszcie mi co uważacie na ten temat. Do następnego rozdziału!

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top