1.
Dzisiejszy dzień miał być inny niż każdy poprzedni. Miał przynieść coś innego. Miał być początkiem czegoś nowego.
Ciemnooka brunetka wstała dziś wyjątkowo wcześnie. Skorzystała z łazienki i pomalowała się. Jej makijaż jak co dzień składał się jedynie z zakrycia niewielkich cieni pod oczami, pomalowania długich, gęstych rzęs oraz ust, które bez kosmetyków były piękne i dodawały dziewczynie uroku. Dziś postawiła na czerwoną pomadkę, która idealnie pasowała do całokształtu. Przebrała się w białą koszulę, czarne, eleganckie, idealnie dopasowane spodnie i czerwone szpilki.
Spakowała niepotrzebne jej już rzeczy do walizki, a podręczne rzeczy, takie jak telefon, pomadka czy portfel z dokumentami, do kieszeni swojej czarnej kurtki. Rozejrzała się po raz ostatni po mieszkaniu, aby upewnić się, że nic tam nie zostało i idealnie o 8:30 opuściła dotychczasowe miejsce zamieszkania. Na dole, pod blokiem czekała na nią taksówka oraz mężczyzna, któremu postanowiła wynająć mieszkanie. Mogła je sprzedać, ale wiedziała, że nie potrzebuje tak wielkiej gotówki, a sprzedać je może w każdej chwili.
Oddała klucze do mieszkania, oczywiście wcześniej dorabiając w tajemnicy dla siebie dodatkowe. Zamieniła kilka słów z żonatym 30latkiem, który jak się domyśliła wynajmuje jej mieszkanie dla swojej kochanki. Nie miała zamiaru wnikać w szczegóły tym bardziej, że swoimi spostrzeżeniami nie chciała wystraszyć osoby, z którą już podpisała umowę. Nie miała czasu szukać kolejnych chętnych. Ważne, żeby sąsiedzi się na niego nie skarżyli. Kątem oka widziała, że taksówkarz bacznie przygląda jej się z zaciekawieniem. Wsiadła do taksówki po zapakowaniu bagaży i obojętnie patrzyła przed siebie. Spojrzała w okno i patrzyła na budynki i ludzi, którzy byli w porannym pośpiechu.
- Ma pan do mnie pytanie. – powiedziała obojętnie wciąż patrząc za okno.
- Czemu patrzyła pani z pogardą na kogoś komu sprzedaje pani mieszkanie? – widziała, że przyglądał jej się w lusterku co jakiś czas.
- Nie toleruje zdrady. – odpowiedziała krótko. Nie lubiła tłumaczyć innym oczywistych spraw.
- Zdradził panią i teraz wynajmuje mu pani mieszkanie? – dociekał mężczyzna. Na to pytanie ciemnowłosa wybuchła niepochamowanym śmiechem. Oczywiście nie miała na celu zawstydzenia kierowcy, jednak po raz pierwszy od dawna zadał jej tak głupie i niedorzeczne dla niej pytanie.
Czemu ludzie nie widzą tak oczywistych rzeczy, które ich otaczają…
Spojrzała z rozbawieniem na taksówkarza. Nie lubiła pokazywać swoich umiejętności. Nie lubiła tłumaczyć. Tłumaczyć czegoś co było oczywiste.
- Przepraszam, ale było to dość… zabawne. – dziewczyna uspokoiła się i ponownie przybrała obojętny wyraz twarzy. – ten mężczyzna ma żonę, którą zdradza.
- Skąd pani to wie? – mężczyzna był w szoku co nie uległo uwadze pasażerki.
- Na serdecznym palcu miał odcisk po obrączce, którą zdejmował gdy tylko nie było w pobliżu żony. Skoro ją zdejmował to musiał mieć w tym cel, nie uważa pan, że to nie jest normalne? Dodatkowo często puchną mu palce więc nie mógłby zdjąć jej przed chwilą, bo by nie zeszła. Po pierwszym spotkaniu z nim,w celu obejrzenia mieszkania, przed wejściem na 3 piętro zdjął obrączkę. Wiec puchną one od sporego wysiłku. Stąd też po wejściu na górę od razu napuchły mu palce. Tak więc skoro dziś przed przyjściem do mnie miał już ją zdjętą, dodatkowo cienie pod oczami zdradziły nie przespaną noc, wychodzi na to, że noc spędził w pracy. A raczej taki był pretekst, który usłyszała jego żona. Spotkał się dziś z kochanką, po czym od razu przyjechał tu. Dodatkowo miał ślady szminki na kołnierzu koszuli, a z domu raczej biznesman nie wyszedłby w brudnej i pogniecionej. Mam wymieniać dalej? – dziewczyna spojrzała ironicznie na mężczyznę, który z szoku o mały włos nie spowodował wypadku. – Radzę uważać na drogę. – dodała po czy zagłębiła się w swój świat przy muzyce.
- Niesamowite – zdążyła jeszcze usłyszeć ciche bełkotanie taksówkarza pod nosem.
***
- Może pan tu na mnie poczekać 15 minut? – kobieta schowała do płaszcza słuchawki i telefon.
- Oczywiście. – posłał jej drobny uśmiech i zaparkował kawałek dalej zaraz po tym jak ciemnooka wyszła z pojazdu. Od razu ruszyła do szkolnego budynku by odebrać dokumenty ukończenia szkoły.
- Dzień dobry. – w sekretariacie zobaczyła starszą kobietę, która znała tę szkołę jak własną kieszeń. – w czym mogę pomóc, skarbie?
- Przyszłam odebrać dokumenty i pożegnać się. – odpowiedziała lekko zasmucona brunetka, która wbrew opinii innych bardzo lubiła ludzi, a w szczególności tę staruszkę.
- Nie smuć się. Dla każdego przychodzi czas, kiedy to musi wybrać drogę, którą pójdzie dalej. Ty chyba już ją wybrałaś, prawda? - dziewczyna spojrzała na kobietę i pokiwała twierdząco głową. Prawda była inna. Nie wiedziała co ze sobą zrobi. Jedyne co wiedziała to to, że wyjeżdża daleko stąd i chce móc zacząć wszystko sama.
- Powodzenia Panno Lopez.
Odebrała dokumenty, pożegnała się z osobami, które wiele jej pomogły i wróciła do taksówki.
- Na lotnisko proszę. – usiadła wygodnie na siedzeniu i odetchnęła głęboko. Miała w głowie mętlik. Ona po prostu szukała swojego miejsca na tym nudnym świecie, który od początku samodzielnego życia jej nie rozumiał.
Na lotnisku nie było za dużego ruchu. Po przejściu wszystkich procedur usiadła wygodnie w fotelu, wyjęła słuchawki, odpaliła swoje ulubione kawałki i zamknęła się wraz ze swoimi przemyśleniami. Wiedziała, że czeka ją długa podróż, więc pozwoliła sobie na dłuższą chwilę przemyśleń i po części marzeń, których nienawidziła i zarazem uwielbiała je. Wiedziała, że raczej nigdy się nie spełnią, ale czuła się wtedy jak mała dziewczynka, która nigdy nie miała dzieciństwa. Po części nią była, ale nigdy nie dopuszczała do siebie wiadomości, że jest sama wśród kilku miliardów ludzi.
Lot przebiegł spokojnie. Dziewczyna pogrążona w swoich myślach nawet nie zwróciła uwagi, od kiedy jest w nowym kraju. Odetchnęła z ulgą i po odebraniu walizki ruszyła taksówką do centrum Londynu.
Wiedziała jedno. Pierwsze co musi zrobić to znaleźć miejsce do przenocowania, a następnie pracę. Pracę z adrenaliną, której nie mogło zabraknąć w jej życiu. Przechodząc koło jednego ze sklepów zauważyła podejrzaną grupkę umięśnionych mężczyzn, którzy od 5 minut natarczywie patrzyli na czarne auto, przy którym stali ochroniarze. Mężczyźni stali po drugiej stronie ulicy dlatego też dziewczyna usiadła przy jednym ze stolików i bacznie obserwowała sytuację. Z samochodu po chwili wysiadł mężczyzna. Ubrany w wysokiej jakości garnitur z laską przy nodze i poważną miną.
Kobieta od razu wstała widząc nagłe poruszenie wśród osób, które obserwowała. Już na początku zobaczyła, że 3 z nich ma broń, a mężczyzna, który wysiadł z samochodu od początku był ich celem. Od razu rozpoznała, że musiał to być ktoś z rządu. Zaraz po wyjściu z samochodu pojawili się przy nim ów ochroniarze. Jednym spojrzeniem rozszyfrowała zgraje podejrzanych osób oraz ich plan działania. Przecież co innego mogło wymyśleć kilku nastolatków bawiących się w gang. Handlarze narkotyków. Mieszkali blisko siebie albo nawet i razem, a każdych ich krok był przewidywalny. Potrzebowali pieniędzy, patrząc na ich ubranie i zaniedbane twarze.
Brunetka podeszła bliżej ochroniarzy, co od razu zwróciło uwagę chronionego mężczyzny. Miała wrażenie jakby skądś go znała… Uśmiechnęła się pod nosem, gdy przypomniała sobie kim jest tajemniczy mężczyzna. Mycroft Holmes we własnej osobie.
Nagle grupka tajemniczych osób rozeszła się po czym trójka uzbrojonych mężczyzn wyciągnęła broń w kierunku pana Holmesa. Zanim jego ochroniarze zdążyli jakkolwiek zareagować na ulicy już nikogo nie było oprócz nich. Wszyscy uciekli ze strachu. Wszyscy oprócz niej. Od razu zwróciło to uwagę Mycrofta jednak nie miał on aktualnie czasu na analizowanie tajemniczej kobiety. Stal nieruchomo i czekał na jakiś ruch ze strony osób odpowiedzialnych za napad nie wiedząc kim są i czego chcą. W tym czasie dziewczyna już dawno zdążyła wyjąć broń zza paska ochroniarzy i wycelować do napastników. Strzeliła do dwóch z nich tak, aby trafić w ich broń, a nie w samych napastników. Od razu ochroniarze wraz z Holmesem schowali się za samochodem. Dziewczyna uczyniła to samo tylko po to by mieć chwile dla siebie. Nie była samolubna. Ale nie lubiła się spieszyć, jeśli nie spieszymy jej się nigdzie. A takie sytuacje nie były dla niej czymś nowym. Mycroft posłał jej jedynie spojrzenie mówiące „kim ty do cholery jesteś?”, a ona praktycznie od razu wstała i energicznym krokiem wskoczyła na samochód tak, żeby mieć widok na każdego. W oddali można było usłyszeć radiowozy policyjne, które prawdopodobnie będą na miejscu za jakieś 5-7 minut.
W ostatniej chwili postrzeliła ostatniego uzbrojonego bandytę, który zdążył strzelić w jej kierunku.
Wszyscy pochowali się za czym tylko mogli. Tak samo uczyniła grupka osób odpowiedzialnych za całe zamieszanie. Schowali się za koszami… mało ambitnie patrząc na to, że odbijali się w szybie sklepu, który był za nimi. Dodatkowo kosze były ułożone jeden obok drugiego, tuż obok ściany, wiec jedynym wyjściem stamtąd było wyjście po prawej stronie gdzie nie było ani koszy ani ściany, lub przeskoczenie dużych pojemników na śmieci.
Ludzie są głupi…
Nogą popchnęła jeszcze metalowy kosz na kółkach tak by zastawił jedyną drogę ucieczki. Zeskoczyła na drogę podeszła do Mycrofta, który był osłaniany przez ochroniarzy.
- Radziłabym sobie znaleźć lepiej wyszkolonych ochroniarzy. Z dobrym refleksem i głową na karku. – dziewczyna spokojnie patrzyła na 3 mężczyzn, którzy otrzepywali się z piachu. W tym czasie przyjechała policja, która zajęła się napastnikami.
Ciemnooka wystawiła na palcach wskazujących broń, która należała do dobrze zbudowanych pracowników brytyjskiego rządu.
- Pani również pojedzie z nami. – usłyszała za sobą damski głos po czym poczuła kajdanki na nadgarstkach.
- Mycroft! Nic ci nie jest? – przybiegł jeden z policjantów od razu gdy tylko zobaczył znajomego mężczyznę.
- Jak widać jestem cały – odpowiedział niby obojętnie, jednak 25latka widziała, że ta cała akcja była dla niego dziwna i wciąż jego uwaga była skupiona na niej, a nie na całej sytuacji.
- To są jakieś żarty. – po czasie odezwała się dziewczyna chcąc zwrócić na siebie uwagę policjantów.
- Żarty to będziesz miała za kratami. – odpowiedziała surowo kobieta, która ją skuła. Dopiero teraz dziewczyna zaczęła odczuwać silny ból w prawym ramieniu. Spojrzała od razu w to miejsce aby sprawdzić przyczynę bólu. Trafił ją. Była ranna. Krwawiła. Nie mocno, bo kula lekko ją otarła, jednak spowodowała olbrzymi ból i zniszczenie kurtki oraz koszuli. Poruszyła ramieniem przez co poczuła rozrywający jej rękę ból. Jej grymas na twarzy od razu został zauważony przez jednego z policjantów, którzy od razu zajęli się nią, tak aby mogła chociaż bezpiecznie pojechać do szpitala. Nie przejmowała się jakoś specjalnie raną, którą od razu uznała za mało poważną. Tylko na taką wyglądała.
- Żarty to będzie pani miała, jak żona tego tu o pana się dowie, że to pani jest powodem rozpadu ich małżeństwa. – odgryzła się brunetka z uśmiechem pod nosem pokazując na mężczyznę, który właśnie do nich dołączył. – dodatkowo przed aresztowaniem mnie nawet nie wypełniła pani wszystkich procedur. Nie podała stopnia zawodowego, imienia, nazwiska ani powodu aresztowania. – warknęła dodatkowo patrząc policjantce prosto w oczy z wysoko uniesioną głową. – ale proszę się nie przejmować pani Sierżant. Wiem o pani więcej niż może się pani domyślać. Panno Donovan.
Kobieta patrzyła na dziewczynę zakutą w kajdanki i starała się poukładać wszystko w głowie. Skąd wiedziała o jej romansie ze znajomym z pracy? Skąd cokolwiek mogła o niej wiedzieć skoro po akcencie można było poznać, że nie jest Brytyjką.
- Ma pani tyle pytań w głowie, prawda? Powiem szczerze, że męskie perfumy do pani nie pasują. Albo po prostu te należące do pana Andersona. – brunetka dolewała oliwy do ognia nie bojąc się konsekwencji. Traktowała wszystko jak niekończąca się przygodę z nieznanym jej zakończeniem. Przygodę z adrenaliną, cudownymi momentami, czasami nawet romantycznymi. Lubiła ryzykować, a jeszcze bardziej lubiła wpędzać ludzi w zakłopotanie i dawać im pstryczki w nos. Trzymała się jednak zasady, że jej zachowanie jest takie jedynie w kierunku osób, których nie darzyła sympatią.
- Skąd? – odezwał się cicho Anderson.
- Raczej w pracy się nie obściskujecie. Dodatkowo wątpię, żeby pańska żona miała czarne, kręcone włosy taki jak ten o tu. – wyciągnęła obie, zakute ręce w kierunku koszuli policjanta po czym wyciągnęła zza guzika dokładnie taki sam włos jak opisała przed chwilą. – dodatkowo raczej gdyby pani sierżant została aresztowana raczej musiałaby pożegnać się z pracą, a jej odciski na nadgarstkach jednoznacznie świadczą o tym, że miała założone kajdanki. – dziewczyna parsknęła ironicznie pod nosem i pokręciła głową z rozbawieniem.
- Kolejna psychopatka. – fuknęła kobieta i odeszła wrogo patrząc na każdego.
- Lestrade rozkuj ją, uratowała mi życie. Pojedziemy do mnie i wszystko ustalimy. – odezwał się Mycroft i ruszył w kierunku drzwi do samochodu. Czarnowłosa bez słowa ruszyła w kierunku swojej walizki z zamiarem udania się do restauracji. – Pani pojedzie ze mną, dobrze?
Lekko zaskoczona spojrzała na Holmesa. Z bloga Johna Watsona wyczytała, że żaden z braci Holmes nie potrafi być uprzejmy, a tu proszę bardzo jaka niespodzianka. Z obojętnym wyrazem twarzy wsiadła do samochodu dając wcześniej ochroniarzowi walizkę. Całą drogę czuła na sobie wzrok Holmesa jednak starała się nie zwracać na to większej uwagi i przyglądała się Londynowi, który stał się nagle pochmurny.
- Ta rana nie wygląda dobrze. – nagle mężczyzna postanowił przerwać przyjemną cisze na co dziewczyna westchnęła.
- Spokojnie. To nic takiego. Znam się na tym.
- Nie wątpię, pani doktor. – dziewczyna wiedziała, że Mycroft z czasem będzie wiedział o niej wszystko. Uśmiechnęła się pod nosem i nic nie odpowiedziała na wypowiedź swojego towarzysza.
- Jest pani doprawy intrygująca.
- Nie powiedział mi pan nic nowego.
- A jaka pewna siebie. – dziewczyna zaśmiała się ironicznie. – Proszę mi mówić po imieniu. Mycroft...
- Tak wiem. Mycroft Holmes. – dziewczyna przerwała mu natychmiast licząc na koniec rozmowy. Nie była rozmowna w towarzystwie kogoś kogo nie zna, a już na pewno w towarzystwie kogoś kto śledzi każdy jej ruch by wydedukować o niej jak najwięcej informacji. Patrzyła tępo na rozmówce, który patrzył jej prosto w oczy. Po dłuższym czasie walki na spojrzenia dodała krótko. – Molly. Molly Lopez.
Wiedziała, iż podając mu swoje dane pozwala mu na szybsze dotarcie do informacji o niej. Zdawała sobie jednak sprawę z tego, że prędzej czy później i tak by je zdobył patrząc na jego zainteresowanie jej osobą.
Gdy dojechali do miejsca docelowego Mycroft zaprowadził nowo poznaną osobę do swojego gabinetu gdzie od razu zajęto się jej raną. Dziewczyna czuła się osaczona i traktowana jak przedmiot, który nie miał prawa nawet zadecydować o samej sobie. Proszę usiąść tu. Proszę zrobić to. Proszę zrobić tamto. Nie lubiła być podwładną.
- Ostatnio w Londynie pojawia się co raz więcej przestępców i zagadek, z którymi nie radzi sobie policja. Jak się domyślam wiesz, że częścią z nich zajmuje się mój brat. – dziewczyna kiwnęła głową i gdy skończono opatrywać jej rękę usiadła wygodnie w fotelu, naprzeciwko Mycrofta. – ostatnio niestety tych zagadek pojawia się co raz więcej, a nie możemy czekać, aż Sherlock skończy jedną, by zacząć drugą. Takie sprawy nie mogą czekać. – mężczyzna wciąż uważnie się jej przyglądał, a ona lekko lekceważąco patrzyła wszędzie gdzie miała ochotę.
- Do rzeczy. – ponagliła go lekko znudzona.
- Oboje wiemy, że i tak dowiem się o tobie wszystkiego i tak, wiec możesz przyspieszyć ten proces i powiedzieć mi trochę o sobie.
- A co chcesz wiedzieć? – w tym momencie przyszła jakaś kobieta. Nie było trudno zgadnąć, że była to jakaś sekretarka. Postawiła na stole herbatę dla szefa i kawę dla gościa. Cały ten czas oboje siedzieli cicho. Kobieta nie wiedziała po co tu jest. Ma pracować z Sherlockiem? Nie miała nawet najmniejszego zamiaru się z nim spotykać, a co dopiero pracować. Był jej konkurencją.
- Czym się zajmujesz? Co cię tu sprowadza? Jedyne co wiem to to, że jesteś lekarzem i że jesteś z Hiszpanii.
- pierwsze spostrzeżenie prawdziwe, natomiast drugie… Panie Holmes starzeje się pan chyba. W Hiszpanii byłam półtora roku. Chciałam zostać policjantką ale mi się odechciało. Wcześniej studiowałam medycynę w Niemczech, a zanim ruszyłam na studia mieszkałam w Polsce. Jestem polką. Po części. Ojciec był Hiszpanem, ale nie chce o tym rozmawiać. Odkąd skończyłam 18 lat rozwiązuje zagadki. Coś jeszcze?
- Imponujące. – powiedział sarkastycznie na co dziewczyna prychnęła. - Przejdę do sedna. Chciałbym pani zaoferować pracę. Sherlock sam nie rozwiąże wszystkich spraw, a pani jest na podobnym poziomie dedukcji co on o ile się nie mylę, prawda?
- Nie wiem czy na takim samym, ale cos tam umiem.
- Skąd ta skromność? – spojrzał na nią wyczekująco jednak ona postanowiła, że nie będzie odpowiadać na to pytanie. Zupełnie jakby go nie usłyszała. - Otrzymałabyś swoją broń. Oczywiście pozwolenie załatwię ci jeszcze dziś. Dodatkowo pomimo, że nie będziesz pracowała jako policjantka masz moje pozwolenie na przeszukiwanie akt spraw. Otrzymasz wypłatę, a dziś na konto przeleję ci pieniądze za złapanie tamtych łotrów.
- Nie przyjmuje pieniędzy za coś takiego. – oznajmiła ostro.
- I tak zrobię co będę chciał. Powinno wystarczyć na zakup mieszkania. Podpisz tu i tu. – położył przed nią umowę i pióro.
- Co jeśli nie podpiszę? – spojrzała na niego z podniesioną brwią.
- Podpiszesz. Kochasz to co robisz. Nie odmówisz takiej szansie. Potrzebujesz adrenaliny i przygód.– spojrzał na nią zwycięsko i zaczął pić swój napój.
- Czemu mam dostęp do akt policyjnych? Twój brat nie ma takiego pozwolenia. – spojrzała na niego z podniesioną głową.
- Uznajmy, że chce go lekko zirytować.
- Oboje wiemy, że nawet jeśli podpisze umowę nie będę korzystała z pomocy policji. On tez tego nie robi. Wiec choćbyś chciał to raczej marny plan. – dziewczyna zdawała sobie sprawę z tego, że Sherlock nie potrzebował pomocy policji. Również ona sama nigdy nie korzystała z takich „przywilejów”. Często szukali przestępcy w całkowicie innym kierunku mając podane dowody na tacy. Nie lubiła przebywać wśród policjantów, którzy uważali, że sami są w stanie wszystko rozwiązać.
- W takim razie zrobisz jak uważasz.
***
Jeszcze tego samego dnia kobieta wprowadziła się do 3 pokojowego mieszkania. W mieszkaniu znajdowały się już meble. Były białe jednak widać było ich starość i piękno jakie zachowały po tylu latach. Molly od razu zabrała się za remont mieszkania. Zakupiła kilka narzędzi potrzebnych w każdym domu oraz trochę jedzenia. W szafkach pojawiły się jej jedyne rzeczy, czyli ubrania i kosmetyki, które poukładała perfekcyjnie w nowoczesnej łazience, w szklanej szafce. Jej plany na razie były tylko na chwilę, ponieważ wiedziała, że czeka ją jeszcze malowanie i wiele innych czynności związanych z remontem, do których nie miała odpowiednich narzędzi.
Jeden z pokoi miał stać się pokojem gościnnym, do którego brakowało wiele rzeczy. Najmniejszy pokój miał służyć za sypialnie, a średni pokój jako miejsce pracy.
Dziewczyna zdawała sobie sprawę z tego, że czeka ją jeszcze wiele wydatków. Aktualne oszczędności, które miały pozwolić jej na wynajmowanie jakiegokolwiek mieszkania, nawet gdyby w tym czasie nie znalazła pracy, oraz wypłata od Mycrofta z pewnością pozwolą jej na wykończenie mieszkania do końca miesiąca. Jeszcze tego samego dnia postanowiła udać się na zakupy bez pośpiechu i z myślą o tym co chce kupić, a nie musi.
Był chłodny wieczór, a dziewczyna zastanawiała się co na siebie włożyć. Jej jedyna kurtka została zniszczona, a zapasowej nie miała. Nigdy nie przywiązywała wielkiej wagi do tego ile ma ubrań, a raczej jakie one są. Dodatkowo przed przeprowadzką wyrzuciła znaczną część ubrań tylko po to by łatwiej było jej podróżować. Wtedy usłyszała dzwonek do drzwi, który wyrwał ją z zamyślenia. Podeszła do drzwi, za którymi stał kurier.
- Wiem, że kurierem pan nie jest. Coś się stało? – zapytała obojętnie opierając się o wejście do mieszkania.
- Jestem kurierem.
- Nie jest pan. Kurierzy o tej porze nie pracują. Jest pan od pana Holmesa. – stwierdziła od razu gdy zobaczyła włożony do przedniej kieszonki w koszuli długopisu. Długopis był jednym z tych, które leżały na biurku Mycrofta.
- Kazał przekazać pani paczkę. – podał brązowe pudełko i już go nie było.
Stara się być tak samo tajemniczy jak jego szef…
Molly zaśmiała się ze swojego spostrzeżenia i zaczęła odpakowywać paczkę. W pudełku znajdowały się dwie koszule. Jedna była biała, natomiast druga była czerwona. Pod koszulami leżał czarny materiał, który po wyjęciu okazał się być pięknym, czarnym, długim płaszczem. Na samym dnie leżała karteczka z napisem:
„Na zimne dni. W płaszczu będzie ci lepiej do twarzy.
PS
Nie noś kurtek”
- A już myślałam, że porównujesz mnie do swojego brata. – dziewczyna powiedziała sama do siebie i włożyła płaszcz. Spojrzała na swoje odbicie w lustrze i musiała przyznać, że w płaszczu wyglądała o wiele lepiej niż w kurtkach.
Postanowiłam napisać coś co przychodzi z weną i nudą. Mam nadzieję, że będzie wam się dobrze czytało.
Było by miło gdyby ktoś zostawiał po sobie jakiś ślad(gwiazdki,komentarze), jeśli tylko wam się spodoba.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top