rozdział 17 | 2572 słowa
Jeongguk
Po rozmowie z Min Yoongim atmosfera zgęstniała. A ten niepokój i napięcie utrzymywały się nawet po jego wyjściu.
Potrzebowaliśmy planu i odpowiedzi na wiele pytań. Zarówno z Hoseokiem, jak i Jiminem. Dlatego po krótkiej wymianie zdań z moim ukochanym, pozwoliłem mu zająć się Seungu, samemu udając z powrotem na taras, na którym przebywał mój przyjaciel. A choć wampiry nie potrzebowały niektórych ludzkich używek, Hoseok decydował się czasami na wypalenie jednego czy dwóch papierosów. Tak jak w tym przypadku.
Akurat zaciągał się po raz kolejny, wdychając nikotynowe opary, gdy dołączyłem do niego przy barierce. I możliwe, że przez sytuację, ewentualnie przyzwyczajenie z naszych wspólnych wypadów, ale poprosiłem go o poczęstowanie mnie jednym papierosem. Choć zanim zdołałem go odpalić, mój przyjaciel podzielił się ze mną swoimi wstępnymi planami:
- Pozbędę się go w końcu.
Jednak czy to było takie proste? Pozbycie się Łowcy? Zwłaszcza tego, który na ciebie poluje?
Musiałem myśleć racjonalnie. Dla dobra Jimina i Seungu, jak i mojego i Hoseoka. Dobrze zrozumieć intencje i zamiary Min Yoongiego, nie pozwalając sobie na impulsywność, którą kierował się mój przyjaciel.
- To zbyt zorganizowana grupa, hyung. Nie wiem, czy możemy go zabić. Zwłaszcza że Jimin na pewno mi tego nie wybaczy – starałem się go uświadomić, zaciągając w końcu papierosem. Okazał się jeszcze bardziej nieprzyjemny w smaku, niż wszystkie, które do tej pory wypaliłem. Może to przez okoliczności. A może moje życie od teraz właśnie taki miało mieć smak?
- Nie musisz się w to mieszać. Zajmę się tym sam – zadecydował twardo, również zaciągając się swoim papierosem.
Jednak co będzie, jeśli całkowicie się od tego odsunę? Jeśli pozwolę mu działać? Czy to nie sprowadzi na nas katastrofy?
- To był jego przyjaciel. Nie możemy tak tego rozwiązać, hyung. Rozważam wyprowadzkę – zdradziłem, bo ten pomysł pozwoliłby nam uniknąć jakiejkolwiek krzywdy.
Hoseok od razu postanowił wytknąć mi minusy takiego planu:
- To nie jest aż tak proste. Jedna przeprowadzka nie wystarczy, by go zgubić. Bez kombinowania nie zgubicie go, a poza tym może przekonać Seungu, żeby zaprowadził go pod nowy adres. Chyba że chcesz go oczarować, ale wtedy, jeśli Łowczyk się zorientuje, może porwać dzieciaka. Mają swoje sztuczki i nie cofną się przed niczym – gdybał, a ja nawet nie dopuszczałem do siebie takich myśli. Porwania, krzywdy. Zwłaszcza Seungu. Wolałbym oddać się w ich ręce, unikając takich intryg.
- Musielibyśmy wyprowadzić się do innego miasta lub kraju. Z dala od niego – doprecyzowałem mój plan, w takiej sytuacji będąc gotów na wszelkie poświęcenia.
- Dokładnie tak. Masz pewność, że Jimin z nim nie spiskuje? - zapytał, znów wyskakując z tymi szalonymi oskarżeniami, przez co popatrzyłem na niego powątpiewająco, nie wierząc, że nadal w to brnie.
- Wtedy już dawno bym nie żył, hyung. Jimin zna już wszystkie nasze sekrety – przypomniałem mu, bo przecież wystarczyłoby trochę werbeny w jego organizmie i już byłoby po mnie.
Hoseok zastanowił się nad tym chwilę, rozważając moje słowa. Najwyraźniej nie wierzył w nasze uczucie, upierając się przy swojej teorii:
- Sprawdzę go dokładnie. Może być tak, że jest kimś wyżej w tym kręgu Łowców i bardzo dobrze się maskuje, by zastawić większą pułapkę i dowiedzieć się o nas jak najwięcej. Nie zdradzaj mu już nic, cokolwiek przyjdzie ci do głowy. Powęszę trochę i dam ci znać, ale na razie nie pij jego krwi. Min może coś kombinować.
Wysłuchałem go, z każdym kolejnym zdaniem coraz bardziej marszcząc brwi.
- Co to za teorie, hyung? Nie ryzykowałby życiem Seungu. Ufam mu – podkreśliłem mocno oburzonym tonem.
- Nie wiesz, do czego są zdolni Łowcy. W ich mniemaniu poświęcenie życia jednego człowieka jest niczym w perspektywie "ratowania" setek ludzi. Wiem, co mówię – upierał się, jednak żadna z tych teorii nie była w stanie przekonać mnie do obrócenia przeciwko Jiminowi.
- Nie przestanę mu ufać. To jedyna osoba, dzięki której w końcu poczułem, że żyję – przypomniałem mu, wpatrując się poważnie w jego oczy.
Starszy chwilę się we mnie wpatrywał, ale chyba w końcu uznał, że do niczego mnie nie przekona. Dlatego po wypaleniu papierosa i wyrzuceniu go za barierkę, westchnął po prostu.
- Nie chcę stracić następnego przyjaciela. Trzymaj się – rzucił jedynie, po czym w mgnieniu oka czmychnął na dach, postanawiając w końcu się stąd oddalić.
Wiedziałem, do czego nawiązywał. Do swojej historii z Łowcami i innymi wampirami. Bo jak wielu przyjaciół stracił przez te wszystkie lata? Dziesiątki? Czy ja dołączę do tego grona?
Pogrążyłem się w tych przemyśleniach. W dodatku na tyle, abym na początku nie zarejestrował uchylenia drzwi tarasowych.
- Jeongguk?
Jednak ten delikatny głos skutecznie sprowadził mnie na ziemię, odrywając mój wzrok od nadal tętniącego życiem Seulu, nawet pomimo późnego wieczoru.
Jimin wyglądał na zmartwionego. Nadal. Zapewne tak samo jak ja, analizując całą tę sytuację i jej rozwiązania.
Dopiero teraz zdałem sobie sprawę z wypalonego już papierosa, którego nadal trzymałem w ręku. Nie miałem w zwyczaju palić. Nie przy Jiminie i Seungu. Dlatego najpierw musiałem się go pozbyć, razem z tym nieprzyjemnym dla nosa zapachem.
- Już idę – zapewniłem, choć przemknąłem obok niego w moim wampirzym tempie, przenosząc się na chwilę do jednego z moich pokoi, aby zamaskować ten zapach mocnymi perfumami. I dopiero po upewnieniu się, że dym papierosowy jest wystarczająco zneutralizowany, przenosiłem się z powrotem do Jimina, powoli go obejmując.
Chłopak o nic nie pytał i niczego nie komentował, zapewne to rozumiejąc. Po prostu się we mnie wtulił, dzięki czemu przez chwilę mogliśmy znaleźć ukojenie w naszych ramionach.
- Porozmawiamy? – zapytał, choć dopiero po dłużej chwili wtulania się w siebie.
- Tak, musimy – przyznałem cicho. A wiedząc, że nie możemy poruszyć takich tematów w salonie, wziąłem go na ręce, postanawiając przenieść nas do pokoju z fortepianem.
Zająłem miejsce na kanapie, sadzając Jimina na swoich kolanach. Chłopak jeszcze przez chwilę pozostawał wtulony w moje ramiona. Zapewne przez tę prędkość, przez którą znów wywołałem u niego lekkie zawroty głowy. Przeprosiłem za to, niepotrzebnie się spiesząc. I dałem mu chwilę na złapanie oddechu, pozwalając zacząć pierwszy z tematów.
- Jeongguk... nie wiem, czy chciałbym być wampirem...
- Wampirem? Skąd taki temat? – od razu dopytałem, bo nie takich wątków się spodziewałem. Chciałem porozmawiać z nim o Yoongim i o tej przeprowadzce. Jednak najwyraźniej obaj zaczęliśmy przez niego wybiegać myślami w przyszłość.
- No bo... jeśli planujemy być razem, to za jakieś dziesięć lat... będę starszy, a ty nie. Seungu wyrośnie, zacznie zadawać pytania... A za dwadzieścia lat? Za trzydzieści? Będę wyglądał jak twój ojciec. Potem dziadek... – stwierdził, przedstawiając mi dość realistyczną perspektywę.
Czy to był znak? Czy to była jakaś szansa od losu, aby uwolnić ode mnie Jimina? Zakończyć związek, który nigdy nie powinien powstać? A przynajmniej nie między mną jako wampirem i nim jako człowiekiem?
Jego i moje wewnętrzne przemyślenia sprawiły, że poluźniłem nieco mój uścisk wokół jego ciała.
- Myślałeś o tym już wcześniej? O życiu wiecznym ze mną? Czy to przez tę sytuację?
- Yoongi hyung uznał, że chcę być jednym z was... Choć wcześniej o tym nie myślałem. Wręcz nigdy nie myślałem o nieśmiertelności. Sam wiesz, że rozważałem wcześniej samobójstwo – przypomniał, co faktycznie miało miejsce, znów wywołując w moim sercu to samo nieprzyjemne uczucie. Jednak starałem się na razie na tym nie skupiać, bo tamten temat zdołaliśmy już przegadać, obecnie musząc poruszyć ten dotyczący Min Yoongiego.
- Łowcy... to manipulatorzy. Specjalnie skupił się na wszystkich słabych punktach naszej relacji i nas samych. Hoseok hyung zdradził, że oni tak właśnie działają. Jednak obecnie to nie na tym powinniśmy się skupić, kochanie. Musimy się wyprowadzić. Do innego miasta lub kraju. Aby nie mogli nas znaleźć – zdradziłem, przejętym, choć nieco przyciszonym tonem, w obawie o jakikolwiek podsłuch lub czających się już nieopodal Łowców. Bo choć jak zawsze starałem się wyłapywać wszelkie nietypowe odgłosy z otoczenia, tym razem byłem dodatkowo czujny, nie mogąc dać się zaskoczyć.
Jimin chyba nie spodziewał się takiego planu. Aż lekko się ode mnie odsunął, wpatrując zszokowany w moją twarz.
- Poczekaj Jeongguk... Rozumiem to i jasne, ale... zastanówmy się, czy my... – zaczął, nieco drżącym tonem, a ja obawiałem się kolejnych słów, które padną z jego ust.
„Czy my..." chcemy tego?
„Czy my..." to przetrwamy?
„Czy my..." powinniśmy robić to razem?
Innych pytań wolałem się nie domyślać, wiedząc, że mogą za bardzo przypominać to Jimina. Że mogą po prostu zakwestionować to, co do tej pory zbudowaliśmy i spełnić jeden z gorszych scenariuszy naszej wspólnej przyszłości.
Jednak po chwili wpatrywania się w swoje oczy, niepewności i strachu, mój ukochany postanowił inaczej zacząć to zdanie. Nieco łagodniej, lecz z tak samo bolesną intencją, pytając:
- Czy to ma sens?
Jimin
"Czy to ma sens?"
To pytanie zawisło między nami, jakby szykowało się do przekreślenia ostatnich tygodni, które razem spędziliśmy. Jakby te słowa miały wymazać każde piękne wspomnienie, stworzone wspólnie i cieszące nasze serca. Było brutalnie proste i szczere, a nic tak nie boli, jak prawda. Bo jeśli nie zamierzałem zostać wampirem, to czy kochanie się miało jakiekolwiek znaczenie? Czy spędzenie razem dziesięciu lat, może odrobinę więcej, jest warte tego ryzyka, jakie podjęliśmy?
Szok wymalowany na twarzy Jeongguka sprawił, że nie nie byłem w stanie udzielić sobie logicznej odpowiedzi.
- Czy nasz związek ma sens? - poprawił moje pytanie, a ból w jego głosie był równy temu, co czuło moje serce.
Przytuliłem go mocniej, nie chcąc, by mnie odepchnął. Choć wiedziałem, że jest na tyle silny, by zrobić to bez większego problemu.
- Wiem, że to, co mówię, jest trudne, ale musimy to brać pod uwagę... Jeśli zdecydowałbym się zostać wampirem, musielibyśmy albo podzielić się tą tajemnicą z Seungu, albo zniknąć z jego życia, gdy będzie dorosły... - zauważyłem, co było dla mnie równie bolesne. Bo chciałem być obecny w życiu mojego syna jak najdłużej, by móc go wspierać. Jednak wcześniej czy później zacząłby zadawać pytania, dlaczego w pewnym momencie wyglądalibyśmy jak rówieśnicy. - A jeśli nie przemienisz mnie... Nie wiem, czy wytrzymam to, że się starzeję, a ty nie... Będę myśleć o tym, że powinieneś mnie zostawić, bo jestem za stary... - przyznałem.
- Wszystko zależy od twojej decyzji, kochanie. Jednak musisz ją podjąć już teraz, abyśmy mogli planować kolejne kroki - powiedział, a moje ramiona opadły, jakby czując ciężar wiszącej nade mną decyzji. - Wyprowadzimy się stąd razem lub osobno. Obiecuję, że zapewnię wam mieszkanie i nadal będę wspierał finansowo. Musicie się znaleźć w bezpiecznym miejscu, z dala od Yoongiego i reszty Łowców. Na pewno nie uwierzą w nasze rozstanie i będą was nękać, dopóki nie zdradzicie im mojej lokalizacji. Hoseok twierdzi, że są zdolni nawet do porwania Seungu. Nie możemy tym ryzykować, muszę was chronić.
Poczułem, jakby serce się we mnie zapadło. Jakby wszystko to, co sprawiało mi radość, po prostu znowu zniknęło. Jakbym znów był w pułapce.
Wiedziałem, że nie dam już rady tak żyć. Sam z Seungu w ciągłym strachu o moje i jego bezpieczeństwo. Co miałem tak naprawdę do wyboru? Zostać z tym wszystkim sam albo... zostać przy moim ukochanym. Nadal, narażając się na niebezpieczeństwo, ale przynajmniej nie zostawałem sam, mogąc wieść życie z Jeonggukiem. A tego pragnąłem najbardziej.
Wszystko się jakoś ułoży. Jeśli muszę wybierać w tym momencie, jest tylko jedna słuszna decyzja. Musiałem iść za głosem serca. Dla mojego dobra, dla przyszłości Seungu i dla Jeongguka, który też potrzebuje miłości.
- Nie chcę cię zostawiać... - Mój ton zrobił się nieco płaczliwy przez targające mną emocje, a ciało starało się wtopić całkowicie w wampira, chcąc być jak najbliżej jego niebijącego serca.
Poczułem, jak nieco się rozluźnia po moich słowach, choć wiedziałem, że przykrość, którą mu sprawiłem, tak łatwo nie zostanie zapomniana. Najważniejsze jednak, że się kochaliśmy i chcieliśmy nadal budować coś razem. Wampir objął mnie i złożył pocałunek na moich włosach.
- Jeju? Nie wyjedziemy daleko, a to bezpieczne miejsce, w którym nas nie wytropią - zaproponował cicho.
- Jesteś pewny? Czy jakieś większe miasto, na przykład Gwangju? Albo bardziej w górach jak Pyeongchang?
- W większym mieście jest ich na pewno więcej niż na prowincjach.
- Więc ukryjemy się na wsi? - zapytałem z pewną dozą wątpliwości. Bo choć myślałem o takim rozwiązaniu już dawno, kiedy jeszcze cierpiałem na brak środków do życia, to nadal powstrzymywała mnie przed tym jedna myśl: - Co z naukę Seungu? Nie będzie miał później szans dostać się na dobry uniwersytet...
- Na Jeju też są dobre szkoły. Mnóstwo szkół, kochanie. Coś znajdziemy - zapewnił od razu, a ja postanowiłem mu zaufać. Jeśli będzie trzeba, zrobię wszystko, by mój syn miał dobrą przyszłość. Choćbym miał się przemienić w wampira i zahipnotyzować komisje rekrutacyjne najlepszych uniwersytetów, zrobię to.
- Przepraszam - powiedziałem po cichym westchnieniu do własnych myśli.
- Za co? - Jeongguk był nieco zaskoczony przeprosinami. Jego kciuk miział mój policzek, a kiedy nieco się odsunąłem, by na niego spojrzeć, nadal widziałem zmartwienie w jego oczach.
- Przeze mnie całe twoje życie wywróciło się do góry nogami... - wyjaśniłem, a głos już całkiem mi się załamał. Rozpłakałem się na dobre, czując ogromne wyrzuty sumienia. - Tyle dobrego mnie spotkało dzięki tobie i tak się odwdzięczyłem...
Dzięki Jeonggukowi pozbyłem się problemu z lichwiarzami. Dzięki Jeonggukowi mój syn mógł zamieszkać w miejscu, które nie zagrażało jego zdrowiu. Dzięki Jeonggukowi mogłem znów poczuć radość z życia. Dzięki Jeonggukowi Seungu mógł poczuć się jak dziecko ze zwyczajnej, szczęśliwej rodziny, mogące zajmować się swoimi pasjami, a nie problemami dorosłych. A ja tak dziękuję - sprowadzając przyjaciela (nawet jeśli nieświadomie), który może próbować pozbawić życia mojego ukochanego.
- Jiminnie... Ucieczka z tobą przed całym światem nie jest niczym złym. I tak za kilka lat musiałbym się stąd wyprowadzić - powiedział spokojnie, tuląc mnie znowu. Jego ramiona wydawały mi się teraz najbezpieczniejszym miejscem, w którym nie sięgną mnie żadne przykrości. Nawet jeśli to nie była prawda. - A zamieszkanie z wami w domu jednorodzinnym, z dala od wszystkich ludzi, jest dla mnie nawet lepszą opcją od zatłoczonego Seulu. Stworzymy swój własny sad i ogród warzywny. Może zdecydujemy się na trochę zwierząt? Może jakieś konie? - zaproponował z uśmiechem. Ciężko było mi rozgryźć, czy naprawdę widział w tej sytuacji szansę na dalsze spokojne, wspólne życie, czy raczej starał się robić dobrą minę do złej gry z uwagi na mnie. Jednak chciałem wierzyć w to, że teraz już będzie naprawdę wspaniale, dlatego kiwnąłem głową, będąc gotowy zgodzić się na wszystko, co zaproponuje.
- Będziesz nadal nauczał? - zapytałem, zastanawiając się, jakie prace nas czekają na Jeju. W sumie nigdy go nie zapytałem, czy gdy zmieniał swoje tożsamości, to szła za tym także zmiana zawodu.
Ta myśl otworzyła mi oczy na jeszcze jedną kwestię.
- Może... powinniśmy zmienić imiona sobie i Seungu... - dodałem, zastanawiając się nad kwestią bezpieczeństwa. Jeśli Yoongi hyung postanowi nas wyśledzić, to co nam po przeprowadzce? Musimy się jakoś dodatkowo zabezpieczyć, co zwłaszcza z Seungu nie będzie proste... W końcu jak wyjaśnić dziecku, że od teraz ma używać zupełnie nowego imienia i pilnować, by nie przedstawiał się starym?
- Prędzej czy później znajdę tam pracę, a na razie skupię się na tej zdalnej. A jeśli chodzi o nasze dane - tak, powinniśmy je zmienić - zgodził się spokojnie wampir.
- Załatwmy to jak najszybciej. Zacznijmy szukać jutro miejsca.
- Poszukam czegoś jeszcze dzisiaj w nocy. Chyba że wolisz, abym przy tobie został, kochanie? - dopytał łagodnie, głaszcząc moje ramię.
- Nie, w porządku. Może zostanę z tobą i poszukamy czegoś razem? - zaproponowałem, bo bez sensu udawać, że z taką ilością kłopotów na głowie będę w stanie spokojnie położyć się spać. Miał rację - lepiej było od razu zacząć działać.
- Dobrze. Przejdźmy do mojego drugiego pokoju.
Wstaliśmy i trzymając się za ręce, udaliśmy się do gabinetu Jeongguka, gdzie czekał na nas komputer. Usiedliśmy razem przy biurku i oglądaliśmy domki na Jeju, wybierając ten, do którego przeniesiemy się już za maksymalnie tydzień. Jeongguk wykonał też kilka telefonów, celem załatwienia nam fałszywych dokumentów, a ja opierałem głowę o jego ramię, rozmyślając o tym, że jest sens być przy nim. Bo przecież każda minuta z nim jest wyjątkowa i warta przeżycia jej razem z ukochaną osobą. A poza tym, czy przysięgi nie mówią o tym, że powinno się być razem na dobre i na złe?
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top