rozdział 16 | 4766 słów
Jeongguk
Pomimo obaw dotyczących naszej bliskości, zdołałem nie poddać się mojemu instynktowi, przeradzając ten jeden wieczór w naprawdę piękne wspomnienie. Pełne cudownych wyznań i przyjemności. Usilnie starałem się w tym wszystkim ignorować końcowe słowa Jimina, aby być z nim tak długo, jak będę tego chciał. Jednak nie potrafiłem itego zrobić. Bo choć wiedząc, z czym się wiąże tak głęboka relacja z człowiekiem, nie skupiałem się na jej konsekwencjach. Za mało myślałem o naszej przyszłości. W której Jimina i Seungu może w końcu zabraknąć. Czas był moją zmorą, dającą mi wieczność na moje nie-życie. Dręczącą mnie widokiem odejścia wszystkich moich bliskich. Czy on też odejdzie? Czy oni obaj odejdą? Co tak naprawdę nas czeka? Chyba obawiałem się tej rozmowy. Obawiałem się zadawać Jiminowi takie pytania, na razie woląc całkowicie porzucić wątek naszej przyszłości, usilnie skupiając się na teraźniejszości. Na tym, co mamy teraz i co możemy jeszcze stworzyć. Dlatego, gdy ukochany wyskoczył z pomysłem zaproszenia Min Yoongiego do naszego domu, uznałem to za dobry początek nowej relacji. Zapewne neutralnej, z racji na moje nastawienie do jego przyjaciela. A raczej uprzedzenie, wynikające ze słów Seungu. Jednak zamierzałem dać temu szansę, licząc na sprostowanie tej sprawy, chociażby samymi obserwacjami ich interakcji.
Jiminnie uznał, że kolacja będzie dla wszystkich najdogodniejszą porą na spotkanie. Całe popołudnie spędził w kuchni, wraz ze swoim wiernym pomocnikiem Seungu, który starał się jak mógł, aby odciążyć go choć trochę podczas tych przygotowań. Oczywiście jak to dziecko, w końcu się tym znudził, lądując na kanapie i włączając jakiś program naukowy, słuchając o gwiazdach. A ja wykorzystałem to do przejęcia jego kuchennych obowiązków, chętnie dołączając do przygotowywania niektórych potraw, co wiązało się bezpośrednio z miłymi interakcjami z Jiminem. Mój ukochany cieszył się tą wizytą. Cieszył się samą możliwością zaproszenia swojego przyjaciela do miejsca, którego w końcu się nie wstydził. A ja chętnie przyglądałem się tej radości. Jego uśmiechowi, podśpiewywaniu sobie pod nosem oraz słuchaniu opowieści z ich wspólnej przeszłości jeszcze za czasów bycia w zespole.
Akurat przekładaliśmy ostatnie miseczki z ciepłymi daniami na stół, gdy mój wzrok odruchowo padł na zegarek na nadgarstku.
- Dziewiętnasta? – upewniłem się co do godziny jego przyjścia, pamiętając, że to właśnie na tę porę się umówili. – To zaraz powinien być – zauważyłem, stając i zaczynając nasłuchiwać jakichkolwiek ruchów poza naszym mieszkaniem.
- Tak. Hyung jest zwykle bardzo punktualny – potwierdził Jiminnie. A choć jego słowa nie były w stanie tak łatwo mnie rozproszyć i zacząłem już nasłuchiwać odgłosów windy, to jego działania już tak. Dlatego, kiedy podszedł nagle do mnie i dał mi buziaka, straciłem koncentrację. - Chyba wszystko gotowe – stwierdził, rozglądając się po bogato zastawionym stole, a moje ręce odruchowo objęły go w pasie, ciesząc się taką interakcją.
- I zostałem skutecznie rozproszony, nie zlokalizuję go już – pożaliłem się z uśmiechem na twarzy, bo oczywiście Jimin mógł mnie rozpraszać. Kiedy chciał i jak tylko chciał.
- Czyli mam umiejętność rozpraszania wampira? – podłapał to od razu, a jego dłonie przeniosły się powoli na moje ramiona, gdy nasze oczy skupiły już tylko na sobie.
- Masz umiejętność władania wampirem – sprecyzowałem, przyglądając się jego uśmiechniętym ustom, które powoli zaczęły zbliżać się znów do tych moich. Choć ledwo się zetknęły, a po domu rozniósł się dźwięk dzwonka, oznajmujący nam przyjście naszego gościa.
W idealnym momencie, Min Yoongi...
- To hyung. Pójdę otworzyć – stwierdził od razu Jiminnie, uciekając już z moich ramion, na co na razie musiałem grzecznie się wycofać, wiedząc, że dopiero po zakończeniu jego wizyty będziemy mogli obdarować się jakąś głębszą pieszczotą.
Chłopak poszedł otworzyć, a ja przeszedłem na razie przed stół, czekając i przysłuchując się ich rozmowie.
- Cześć hyung. Miło cię widzieć – przywitał się ze swoim przyjacielem tuż po otwarciu. W jego głosie nadal słyszałem tę samą radość, którą dzielił się ze mną całe popołudnie.
- Cześć Jiminnie. Ale macie tu wejście. Jest naprawdę... bogato – odezwał się Min Yoongi, który wszedł do środka dość niepewnym krokiem. Zapewne spowodowanym takim miejscem. Moje uszy wyłapały też jakiś szelest, który chłopak zaraz wyjaśnił: - Dla was i dla Seungu.
Jakieś prezenty? Zapewne tak.
- Nie musiałeś przecież... Dziękuję – stwierdził od razu Jiminnie, przejmując równie niepewnie te pakunki. - Chodź, chodź, tutaj masz kapcie – zaprosił go głębiej, zaraz wprowadzając na część wspólną, przez co w końcu mogłem go zobaczyć. - Hyung, przedstawiam ci mojego chłopaka, Jeon Jeongguka. Jeongguk, to mój przyjaciel - Min Yoongi.
- Cześć wujek! – przywitał sięSeungu, wołając do niego z kanapy. A ja starałem się go przesadnie nie oceniać. Choć jego widok przypomniał mi o tej dziwnej energii, którą wyczuwałem, gdy pojawiał się w zasięgu mojego wzroku.
Może to te ciemne włosy? Albo blada cera? Nieco zmęczone oczy i znudzony wyraz twarzy? Niektórzy ludzie po prostu mieli taką aurę, więc postanowiłem się w to nie zagłębiać.
Wymieniliśmy standardowe uprzejmości, kłaniając się lekko i witając. Chłopak zaraz jednak postanowił odpowiedzieć na powitanie małego, uznając nasze przywitanie za wystarczającą interakcję między nami.
- Cześć Seungu, co ciekawego oglądasz?
- Tajemnice kosmosu. Wujek Jeongguk ma dużo kanałów naukowych i dużo się uczę! – pochwalił się, wpatrzony w ekran, co jego tata zaraz postanowił ukrócić, z racji na przybycie naszego gościa:
- Na dzisiaj musisz kończyć naukę, bo siadamy do kolacji. Chodź Seungu – poprosił go z uśmiechem, a mały, choć nieco niezadowolony, sięgnął po pilot, wyłączając telewizor i zaczął kierować się w stronę stołu.
Zasiedliśmy do niego wszyscy. Ja z Jiminem obok siebie, a Yoongi i Seungu naprzeciwko nas. Jimin wręczył też od razu małemu przyniesiony przez naszego gościa prezent, dzięki czemu chłopak trochę się rozchmurzył, oglądając nową kolorowankę i kilka słodyczy. Dla nas również przygotował niewielki upominek, który Jimin przełożył już na blat. A sądząc po kształcie torby ozdobnej, raczej był to jakiś trunek.
- A jak na tych nowych zajęciach, Seungu? Fajnie? – zagadał do małego Yoongi, wspominając o jego dodatkowych lejcjach, na które od jakiegoś czasu uczęszczał. Jiminnie dość szybko znalazł odpowiednią szkołę. Z idealną lokalizacją i zajęciami. I na szczęście przekonał się do jazdy moim samochodem, używając go w razie potrzeby.
- Jest fajnie! Na lekcjach we wtorki rysuję, w środy uczę się jak zostać astronautą, a w czwartki chodzę na taekwondo! Dziękuję za prezent!
- Jedzmy, bo stygnie – zaproponował Jiminnie, widząc, że Seungu jest zbyt zajęty oglądaniem nowej kolorowanki, Yoongi skupia się na rozmowie z małym, a ja przysłuchuję się tej dwójce.
Posłusznie zabraliśmy się za jedzenie. Co prawda mój ukochany od razu zaczął nakładać naszej trójce najlepsze kawałki wołowiny na ryż, co po drugim kawałku ukróciłem, przekładając na jego ryż kilka kawałków mięsa i prosząc go o jedzenie swojej porcji, bo inaczej zaraz mu się rozpadnie ta utworzona przeze mnie piramidka.
W międzyczasie Yoongi kontynuował rozmowę z Seungu, starając się jeść na bieżąco dokładane przez Jimina kawałki mięsa.
- To aż tyle masz tych zajęć? Wytrwały chłopak jesteś – pochwalił go, głaszcząc małego po głowie.
- Mam tam dużo kolegów! W szkole nie, ale na zajęciach tak! Dlatego wolę chodzić tam niż do szkoły. Ale w szkole mam zajęcia z wujkiem, więc u niego jest fajnie. Tylko zadaje nam za dużo zadań domowych – poskarżył się, jak to każde dziecko narzekając na zadawane im do domu ćwiczenia. Nie zamierzałem się jednak o to obrażać. Jedynie wymieniliśmy się z Jiminem uśmiechami, doskonale już znając te narzekania i chęć ciągłej zabawy lub pogłębiania wiedzy o kosmosie, zamiast skupiania na tej pozyskiwanej w szkole.
- Odpowiednio do waszego wieku, kochanie – przypomniałem mu, bo tak naprawdę nie było tego wiele. Nawet czasami mniej niż system tego wymagał, aby nie męczyć przesadnie tych młodych umysłów, potrzebujących nie tylko ślęczenia nad lekcjami.
- Czyli jest dobrym wujkiem, ale surowym nauczycielem? – dopytał go Yoongi. Na szczęście nie wyłapałem w tym pytaniu nic negatywnego, mogąc je po prostu odebrać jako próbę podtrzymania rozmowy z Seungu.
Widziałem też, że aura Yoongiego podczas interakcji z małym ulegała poprawie. Najwyraźniej tylko przy mnie lub po prostu przy obcych mu osobach wydawał się zdystansowany.
- Noooooo – przyznał Seungu, posyłając naszemu gościowi szeroki, rozbrajający uśmiech.
- Już nie mów, że aż tyle masz do nauki, skoro wszystko robimy w godzinkę – przypomniał mu zaraz Jiminnie, bo przecież zarówno on, jak i ja pomagaliśmy Seungu codziennie w lekcjach.
- Oj tatooooo... – odezwał się na to mały marudnym tonem, a choć moja uwaga skupiała się na naszej rozmowie, mimowolnie wyłapałem nietypowy ruch i dźwięk dochodzący z tarasu.
Ktoś tu jest.
Wyraźnie słyszałem kroki, które szybko przeniosły się gdzieś na dach. Dach, wejście na dach, a niedługo po tym roznosiły się już przy naszych drzwiach. Zaraz rozległ się dzwonek do drzwi, na który Jimin od razu zareagował, zaczynając wstawać.
- Pójdę zobaczyć kto to – oznajmił, jednak moja dłoń go przed tym powstrzymała, sadząc z powrotem na krześle.
- Spokojnie, ja się tym zajmę – zapewniłem, patrząc na niego porozumiewawczo, bo wiedziałem już, kto był naszym kolejnym, nieproszonym gościem.
Przeprosiłem za odejście od stołu, powoli kierując się do drzwi frontowych. Nieproszony gość chyba wyczuł obecność kogoś jeszcze, skoro nie pukał przez szybę, jak zwykle prosząc o wpuszczenie go drzwiami tarasowymi.
Otworzyłem mu, od razu postanawiając wyjaśnić sytuację:
- Hyung. Mamy gościa.
Jednak do Hoseoka czasami takie informacje nie docierały. Tak jak w tym momencie, gdy postanowił odpowiedzieć na moje stwierdzenie:
- No dokładnie. Mnie.
I już czmychnął obok mnie w wampirzym tempie. A z racji na swoje doświadczenie nie miałem szans go zatrzymać, po prostu zamykając za nim drzwi i dołączając do niego szybko w części wspólnej.
- Cześć Jimin! Cześć Se... – Hoseok najpierw zaczął się witać z domownikami, jednak natrafiając wzrokiem na Yoongiego, zamilkł.
Nasz gość również wpatrywał się w Hoseoka. Początkowo zaskoczony, a po chwili zły? Choć nie rozumiałem dlaczego?
- Znacie się? – założyłem, zadając to pytanie mojemu przyjacielowi, a mój umysł dość szybko podrzucił mi jedyny prawdopodobny scenariusz ich spotkania. Łóżko.
- Powiedzmy – mruknął Hoseok, dość złowrogim tonem, nie odrywając spojrzenia od Yoongiego.
Aż tak mu zaszedł za skórę?
Jiminnie był przez to tak samo zdezorientowany, jak ja, nie wiedząc co zrobić i co powiedzieć. Dlatego, zanim zdołaliśmy o cokolwiek dopytać, nasz nieproszony gość ponownie się odezwał:
- Mogę z wami zostać?
- T...tak? – mruknął niepewnie Jiminnie, patrząc to na mnie, to na Yoongiego, którego wzrok również nie odrywał się od Hoseoka.
Jednak ja, zamiast skupiać się na tej dziwnie zachowującej dwójce zerknąłem w stronę Seungu, który zaczął nieco obawiać się tej sytuacji.
- Nie wiem, czy to dobry pomysł – odezwałem się w końcu, a moja dłoń już chciała powstrzymać Hoseoka przed postawieniem kroku w stronę stołu. Jednak starszy był szybszy, już ruszając na jedno z wolnych miejsc.
- Nalegam – mruknął, dość ostro i nadal złowrogo nastawiony.
Jiminnie od razu wstał, kierując się do kuchni po dodatkowe naczynia. A ja stanąłem między krzesłem Yoongiego i Hoseoka, aby w razie potrzeby zareagować.
O co chodzi tej dwójce?
- Co tu robisz, Min? Czyżby praca? – warknął mój przyjaciel, przez co wiedziałem już, że za długo tu sobie nie pogadają. Zwłaszcza przy Seungu. Bo nie chciałem tu takiej atmosfery.
Dopiero teraz miałem okazję napotkać spojrzenie Yoongiego, które nie miało już takiej samej energii jak tuż po przyjściu. Teraz widziałem w nim tę samą niechęć, złość i odrazę, którą najwyraźniej żywił też do Hoseoka. Jednak czym ja mu zawiniłem? Może pomogłem w czymś Hoseokowi i teraz sobie o tym przypomniał?
- Teraz już tak – odpowiedział Yoongi na pytanie mojego przyjaciela. A choć nie rozumiałem, czym niby była ta jego „praca", skoro był niby producentem, nie zamierzałem się w to na razie zagłębiać.
- Dobrze, wystarczy. Nie wiem, co między wami zaszło, ale proszę to wyjaśniać poza naszym domem – oznajmiłem twardo, patrząc po tej dwójce. Zazwyczaj w takich momentach załączał się mój tryb „nauczyciela", jednak czułem, że tym razem wszedłem bardziej w tryb „drapieżnika", chroniącego swoją rodzinę.
Przeniosłem dodatkowo rękę na ramię Hoseoka, a głową skinąłem w stronę wyjścia, aby odpuścił sobie tę akcję i nie robił już scen.
Mój przyjaciel wstał posłusznie, jednak zaraz postanowił wystosować w moją stronę dziwną propozycję:
- Chodźmy na balkon zapalić.
Zapalić. No tak, w takiej sytuacji to najlepsza ludzka wymówka na ucieczkę od kłótni.
Dlatego przystałem na to, kierując się z nim powoli na taras. I zanim zdołałem o cokolwiek zapytać, tuż po przymknięciu za nami drzwi Hoseok początkowo syknął na mnie, zaraz wyskakując z jakimiś dziwnymi oskarżeniami:
- Wyjaśnisz mi, czemu Łowca siedzi przy Twoim stole? Życie ci kurwa niemiłe? Samobójstwo ci się zamarzyło? Czy twój Jimin chce cię zabić i przejąć wszystko, co masz?
Stałem i nie dowierzałem. Tym wymysłom, teoriom i domniemaniom. Jednak pierwsze co przyszło mi na myśl to nasza pierwsza rozmowa z Jiminem. Bo czy wtedy, niby chcąc mnie podpuścić, Hoseok nie podrywał mojego Jimina? Czy to nie była dobra okazja, aby zniechęcić mnie do niego? Zwłaszcza tą dziwną teorią o Min Yoongim?
- Jaki Łowca? Co ty mówisz? To przyjaciel Jimina, o którym ci opowiadałem – przypomniałem mu, w przeciwieństwie do Hoseoka pozostając spokojny, bo nie wierzyłem w to. – Miałeś z nim jakieś problemy? Poszło o dziewczynę? – dodałem, dzieląc się z nim moją teorią o ich zatargu z przeszłości.
Jednak mój przyjaciel szedł w zaparte z tym „byciem Łowcą", zaczynając dzielić się kolejnymi wspomnieniami z jakichś wydarzeń z przeszłości:
- Polował na mnie kurwa jakieś dwa lata temu. Przez pół roku nie dawał mi spokoju – syknął znowu, a ja nadal pozostawałem niewzruszony, na razie po prostu to analizując. - To wygląda jak jakiś jeden wielki przekręt. Jadłeś coś? Lepiej nic nie ruszaj, pewnie już czegoś dosypał. Jimin pewnie też zaraz będzie miał we krwi, więc nie pij z niego. Ja pierdolę – panikował, a jego twarz znów wykrzywiła się w złości. - Ty się lepiej dowiedz, czy to nie jest jakiś plan wykończenia ciebie, bo śmierdzi to na kilometr. Pewnie podstawił ci Jimina, doprawiając czymś jego krew, aby cię kusiła. A gdy mu zaufasz, to cię zatruje – wyskoczył z jakąś niedorzeczną teorią spiskową, przez którą mocno zmarszczyłem brwi, a moja dotychczasowa spokojna postawa zamieniała się znów w tę drapieżną, która nie zamierzała znosić takich wymysłów dotyczących mojego ukochanego. - Lepiej wyrzuć go z mieszkania, a na tego cholernego Łowcę zaczaimy się we dwóch. Mam dosyć jego akcji. Wybił mi trzech kumpli – kwękał dalej, tworząc plan wyrzucenia Jimina i Seungu z mieszkania! Przez co to jego miałem ochotę złapać za koszulkę i wyrzucić za barierkę.
Spokojnie. Tylko spokojnie. Nie podejmuj żadnych pochopnych decyzji.
- Łowca? Min Yoongi? – powtórzyłem ten jeden ważny fakt, na razie ignorując wszystko inne. Bo tak jak istniały takie stworzenia, jak my, istnieli również ich przeciwnicy. Co prawda nie miałem z nimi już długo styczności, skutecznie się ukrywając między ludźmi, jednak słyszałem o nich historie. Mordowali głównie całe klany, łatwiejsze do zlokalizowania oraz wampiry, które nie ukrywały swojej natury, mordując ludzi i nie licząc się z konsekwencjami swoich czynów. Hoseok również się do tego przyczyniał, co prawda nie morderstwami, ale swoim trybem życia, którym wprost podkreślał swoją naturę, za bardzo wyróżniając się pośród imprezujących codziennie ludzi. Więc dlaczego teraz postanowił to na mnie i na moją rodzinę sprowadzić swoje problemy? Nie mógł udawać, że go nie zna? Min Yoongi początkowo na pewno nie wiedział, czym jestem. Dopiero po przyjściu Hoseoka zorientował się, że za bardzo przypominam właśnie mojego przyjaciela, mocno różniąc się choćby od Jimina i Seungu.
To miał być miły wieczór na stworzenie nowej relacji, a nie na kłótnię i walkę.
- Masz niczego nie robić w moim mieszkaniu – ostrzegłem go, wiedząc, że Yoongi na pewno niczego nie zrobi przy Jiminie i Seungu. A teoria Hoseoka o próbie zamordowania mnie przez mojego ukochanego jest wymysłem jego szalonej wyobraźni. Dlatego nie miałem zamiaru pozwolić, aby wprowadził swój plan w życie. - Muszę z nim porozmawiać. I z Jiminem. Na spokojnie. I bez obecności Seungu – podkreśliłem twardym tonem, na co Hoseok zaraz musiał westchnąć ciężko, zapewne powstrzymując kolejne sfrustrowane syknięcie lub warknięcie.
- Mam go zabrać do pokoju, byście pogadali? W razie czego będę blisko, by atakować – stwierdził, co również mi nie pasowało, dlatego zaraz doprecyzowałem mój plan:
- Żadnego atakowania. On też nas na pewno nie skrzywdzi przy Seungu – uświadomiłem go, wiedząc, że zależy mu na małym, skoro przez tyle czasu pomagał mu i Jiminowi, w miarę swoich możliwości. - Zabierz Seungu do pokoju, a ja po prostu z nimi porozmawiam.
Jimin
Co tu się dzieje? Dlaczego Hoseok hyung jest tak zły? Dlaczego Yoongi hyung zachowuje się tak wrogo? Znają się? Yoongi hyung wie o istnieniu wampirów? I o jakiej pracy mowa?
Wszystkie te pytania krążyły po mojej głowie, niestety nie mając jeszcze żadnych odpowiedzi. Starałem się znaleźć ratunek u Jeongguka. Nadaremno, bo on również zdawał się nie mieć wcześniej styczności z taką sytuacją. A kiedy wyszedł ze swoim przyjacielem na balkon, wiedziałem, że mnie też czeka trudna rozmowa.
- Seungu, jedz sobie spokojnie, a my zaraz wrócimy z wujkiem, dobrze? - powiedziałem do syna, rozumiejąc, że nie powinien słyszeć naszej wymiany zdań. Choć nie chciałem też, by musiał zrezygnować z kontynuowania posiłku, dlatego wolałem zabrać hyunga na bok.
- Aha - mruknął chłopiec, choć widziałem po jego oczach, że uważnie obserwuje zarówno nas, jak i wampiry za drzwiami balkonowymi. Hoseok wyraźnie naskakiwał na mojego ukochanego, co niezbyt mi się podobało. Nie miałem wątpliwości, że dadzą sobie radę, dlatego skupiłem się na moim przyjacielu, który również obserwował scenę zza szyby.
- Hyung, chodź ze mną na chwilę, proszę.
Yoongi podniósł się z miejsca nieco niechętnie, ale ruszył za mną do mojego pokoju.
- Ty wiesz, czym on jest? - zapytał od razu przejęty, gdy zamknąłem za nami drzwi.
A więc on też wie.
Mocno zmieszany i zaniepokojony patrzyłem na przyjaciela. Nawet nie zwróciłem uwagi, że moja ręka automatycznie powędrowała do obojczyka, gdzie pod koszulką miałem opatrunek po ostatnim ugryzieniu od Jeongguka.
- Co... masz na myśli? - zapytałem ostrożnie, nie chcąc jako pierwszy wypowiadać prawdy o wampirach.
- Dlatego z nim jesteś? Użył tych swoich sztuczek i teraz się tobą żywi? - Starszy nadal nie dowierzał i zrobił ruch w moją stronę, na co od razu cofnąłem się o krok, zaczynając bać tego, co chce zrobić. Zagryzłem też wargi, zastanawiając się nad odpowiedzią.
Nie, moje uczucia nie są kwestią wampirzego uroku. Naprawdę kocham Jeongguka i nie powinienem w to wątpić.
- Nie używa na mnie żadnych sztuczek... Jego i moje uczucia są szczere - powiedziałem w końcu, choć nie mogłem powstrzymać lekkiego wahania w głosie.
- Nie możesz być tego pewien - powiedział od razu, jakby czekał na zbicie moich słów. - Z nimi niczego nie można być pewnym, Jimin. To niebezpieczne istoty. Żyją po to, aby nas zabijać. I ranić - wyjaśnił swój sposób postrzegania wampirów, wskazując na mój tors, domyślając się, że mam tam ukryte zranienie. Na które sam się godziłem. Najbardziej jednak zabolało mnie to, że od razu skierował w stronę mojego ukochanego oskarżenia, które wiązały się z tym, że nie jest dla mnie dobry.
- Nawet z innym człowiekiem nie można być pewnym, więc co za różnica? - zapytałem, siląc się na spokój. - Jeongguk mnie nie rani. Chcę tego, co robimy.
- Nasz gatunek nie jest zdolny do tego, co oni. Nie jesteśmy tacy jak oni. - Jego głos aż ociekał obrzydzeniem. - Przekonał cię? Do przemiany?
- Co? Nie. Nie rozmawialiśmy nawet o tym...
Poczułem, jak moje policzki zalewają się rumieńcem. Taka była prawda, ale czy faktycznie nie stanie się to... po prostu pewnym krokiem w naszym związku? Jeśli będziemy się kochać coraz mocniej... Czy będę w stanie zrezygnować z tego, kim jestem i stać się inną istotą? Czy w pewien sposób zatracę siebie przez miłość? Czy rezygnacja z bycia człowiekiem na rzecz nieśmiertelności i wieczności z Jeonggukiem nie była obowiązkowym punktem jak w tych wszystkich popularnych historiach dla nastolatek?
- Nie wiem, czy chciałbym tego... - przyznałem ostrożnie, zgodnie z moimi odczuciami. - Nawet nie myślałem, że mógłbym...
- No tak, dla niego lepiej, jak pozostaniesz człowiekiem. Aby nadal mógł się tobą żywić - warknął, co znowu mocno mnie dotknęło. W oczach hyunga byłem dla Jeongguka tylko przekąską. Sam jeszcze nie tak dawno postrzegałem w ten sposób naszą relację. On chciał mojej krwi, ja odrobiny przyjemności. Jednak to przeszłość. Chcieliśmy całych siebie. Swoich serc i dusz. Jeśli ja to zrozumiałem, dlaczego Yoongi nie mógł tego przyjąć do wiadomości? Czułem, jak smutek coraz mocniej wypełnia moją głowę.
- Hyung... To, że Jeongguk jest tym, kim jest, nie znaczy, że jest gorszy od innych ludzi - powiedziałem, starając się mu logicznie wytłumaczyć mój punkt widzenia na całą tę sprawę wampirów. - Wiem, że jego gatunek to drapieżniki, które polują. I czasem zabijają, ale ludzie też tacy są. Ludzie są zdolni do przemocy, brutalności i potworności, więc czym to się różni? Tak samo, jak są źli ludzie, są też dobre wampiry. Poza tym, o co chodzi z tym Łowcą? Kim ty jesteś? - zapytałem, chcąc poznać tajemnicę, którą najwyraźniej od dawna ukrywał.
Niestety nie miałem okazji zrozumieć, gdyż hyung postanowił uciąć tę rozmowę.
- Kochasz go tylko dlatego, że jest jednym z nich. Tak to działa, Jimin - rzucił i opuścił pokój.
Natychmiast ruszyłem za nim. Hyung nie zdążył skręcić w korytarz prowadzący do wyjścia, bo Hoseok i Jeongguk byli już w środku i starszy z nich natychmiast się uruchomił.
- Dokąd to? Omawialiście swój plan zagłady? - warknął zły Hoseok, robiąc krok w naszą stronę.
Z zaniepokojeniem przesunąłem się szybko do stołu, by być blisko syna, który zostawił pałeczki i zainteresował się zamieszaniem.
- Jeżeli mamy porozmawiać, to wracamy do pokoju - uprzedził Jeongguk, wskazując na drzwi mojego pokoju.
Wszyscy widzieliśmy, jak Yoongi poruszył lekko ręką, a następnie coś jakby pojawiło się w jego dłoni.
- Nie tutaj - dodał od razu Jeon, wskazując głową w stronę mojego syna, który naprawdę nie powinien być świadkiem pewnych zachowań.
Mój przyjaciel w końcu uległ i cofnął się do mojej sypialni. Jeongguk szybko znalazł się przy moim boku (choć zachował ludzkie tempo) i objął mnie w pasie ostrożnie.
- W porządku? - szepnął zmartwiony, na co kiwnąłem głową i odpowiedziałem mu równie cicho:
- Tak. Bądź blisko, dobrze?
Hoseok hyung wszedł przed nami, ustawiając się tak, jakby był gotów zaatakować.
- Gadaj, to wszystko twój plan pozbycia się Jeongguka? Mało jeszcze masz trupów na rękach? - zapytał starszy wampir, gdy zamknąłem za nami drzwi.
Jeongguk objął mnie szczelniej, okazując w ten sposób wsparcie, którego potrzebowałem w tej trudnej chwili.
- Na razie wolę wrócić do ciebie i w końcu uwolnić nękanych ludzi - odpowiedział wkurzony Yoongi. Mogłem się tylko domyślać, że chodzi o te wszystkie kobiety, które Hoseok regularnie odwiedza, by zaspokajać pragnienie krwi (i pewnie inne potrzeby). Wątpiłem, by był złą osobą. Poznałem go już trochę i nie mogłem uwierzyć, by napadał na ludzi, czy robił im krzywdę.
- Próbuj dalej, Łowczyku - syknął Hoseok.
Atmosfera gęstniała i musieliśmy reagować, by nie zaczęła się prawdziwa walka, dlatego w końcu wtrąciłem się.
- Yoongi hyung, Hoseok hyung, proszę, przestańcie. O co tu w ogóle chodzi?
- Nie powiesz mi chyba, Jimin, że nie wiedziałeś, iż twój kumpel jest Łowcą? - warknął wampir, nie spuszczając wzroku ze swojego wroga.
- Nie wiedziałem... - odpowiedziałem szczerze, bo jakoś nigdy hyung nie kwapił się, by opowiedzieć mi o swoim... hobby? Dodatkowej pracy? Co w ogóle znaczyło bycie Łowcą? Niemniej fakt, iż przez tyle lat znajomości nawet nie wspomniał, że tak nadnaturalne rzeczy mogły istnieć, również bolał. Skoro wiedział, jakie niebezpieczeństwa były na świecie, czemu nie starał się jakoś mi tego przedstawić tak, bym lepiej chronił bezpieczeństwo mojego syna? Myślał, że robię wystarczająco dużo, gdy próbowałem unikać ludzi lichwiarzy? Jeongguk szybko pokazał, że banda ludzi nijak ma się do jego mocy.
- Nie przypominam sobie, bym kogokolwiek nękał tak, jak wy. To wy nas wybijacie. Żaden z moich znajomych nie dopuścił się zabicia kogokolwiek. Zamiast mierzyć wszystkich jedną miarą, może zaczęlibyście polować na tych, którzy serio zagrażają ludziom, a nie na tych cywilizowanych z nas, bo nie wiem, komu się krzywda dzieje przez seks - prychnął Hoseok, co dawało nieco do myślenia. Jednak najwyraźniej nie Łowcy, dla których wampir to tylko wampir.
- Polujemy na was wszystkich. I wszystkich zamierzamy się pozbyć. Tłumaczycie, że to tylko seks, tylko drobne ugryzienia, jakbyśmy nie wiedzieli, do czego jesteście zdolni. Okradacie banki krwi, wykorzystujecie i mordujecie ludzi, manipulując nimi dzięki swoim sztuczkom - wymieniał Yoongi, zerkając co jakiś czas na mnie, jakby próbował wyprowadzić mnie z (jego mniemaniem) błędu. - Gwałty, rabunki, porwania, tortury. To wasza codzienność. A my nie zamierzamy na to pozwalać.
- Nic z tego, co pierdolisz, nie jest prawdą. Dobra, może czasem użyjemy naszych zdolności, by coś ugrać. Tak, jakby ludzie nie manipulowali i bez naszych zdolności. Ale naprawdę masz aż tak ograniczone spojrzenie na świat, czy ogólnie jesteś niedojebany?
- Dość. Proszę. - Nie byłem pewien, w którym momencie z moich oczu pociekły łzy. - Yoongi hyung, proszę, spróbuj ich zrozumieć. To nie są potwory. Oni też byli kiedyś ludźmi.
Mój przyjaciel spojrzał w końcu na mnie, a w jego oczach było widać wielkie rozczarowanie. Przestał przybierać pozę gotowości do ataku, a zamiast tego ruszył w stronę wyjścia z pokoju.
- Żebym cię tu więcej nie widział - syknął starszy z wampirów.
- Hoseok hyung! - skarciłem go, bo mimo wszystko nie miał prawa odnosić się tak do mojego przyjaciela.
Szybko otarłem oczy i policzki, choć łzy nie przestawały płynąć. Chciałem ruszyć za przyjacielem, jednak Jeongguk przytrzymał mnie, nie pozwalając się ruszyć. Słyszałem tylko, jak Yoongi żegna się krótko z Seungu, a potem było już tylko trzaśnięcie drzwi wyjściowych.
- Lepiej dla ciebie, Jimin, byś nawet nie próbował zrobić krzywdy Jeonggukowi. - Hoseok prawie warknął na mnie. Pierwszy raz widziałem go w takim stanie. Wesoły aura została całkowicie zastąpiona przez ukrywanego w jego sercu potwora z mitów. - Jeśli mam rację, że jesteś w zmowie z Łowcą, to skończysz jak on.
- Nie dotkniesz go, hyung. - Lodowaty ton Jeongguka nie był przyjemny, jednak jego uspokajające głaskanie po plecach nieco mi pomagało.
Wampiry jeszcze przez chwilę patrzyły na siebie, po czym Hoseok mruknął, że idzie do Seungu, opuszczając pomieszczenie.
Poczułem krótkie puszczenie mojego ciała, ale sekundę później Jeon znów był przy mnie, podając mi chusteczkę.
- Chcesz usiąść, kochanie? - zapytał z troską.
Kiwnąłem głową i skierowaliśmy się na moje łóżko. Usiadłem na nim i chyba wtedy coś do mnie dotarło.
- Chyba straciłem przyjaciela... - szepnąłem.
Jeongguk przytulił mnie do swojego boku, głaszcząc opuszkami palców moje ramię i złożyć mały pocałunek na mojej skroni.
- Przyjaciela, który nie był z tobą do końca szczery, mój skarbie.
- Nie, Jeongguk. Nie rób mi tego. Nie demonizuj go. Miał swoją tajemnicę tak samo, jak ty - powiedziałem natychmiast, nie chcąc niszczyć obrazu osoby, która przez tyle lat pomagała mi jakoś funkcjonować na tym świecie dla mojego syna.
- Przepraszam. To nie były odpowiednie słowa na tę chwilę.
- Nie wierzę w to, co mi powiedział. Nie zakochałem się w tobie, bo mnie oczarowałeś. To moje szczere uczucia - powiedziałem cicho, wtulając się w niego. Tego byłem absolutnie pewien, a znając talent Jeona, mogłem zakładać, że słyszał te słowa hyunga. Dlatego wolałem go zapewnić o moich przekonaniach. - Nie zrobiłbyś czegoś takiego, by zdobyć moją krew. Nie jesteś zły.
- Owszem, mamy swój naturalny urok, który was przyciąga, jednak Łowcy mylą go z prawdziwymi uczuciami, które również mogą się pojawić między człowiekiem a wampirem. Nasze ciała mogą być martwe, ale nie nasze dusze. A to moja dusza pokochała tę twoją - powiedział bardzo cicho do mojego ucha.
Poruszyło mnie to, wyciskając ze mnie jeszcze kilka łez. Posiedzieliśmy tak chwilę, a przez moją głowę przelatywały wszystkie słowa, które padły tego wieczora. I jedne szczególnie nie dawały mi spokoju.
- Hyung dał mi trochę do myślenia... Jednak porozmawiamy o tym później, dobrze? Teraz nie czuję się na siłach, by to poruszać... No i... Co teraz zrobimy? Co, jeśli Yoongi hyung zacznie na Ciebie polować? Wie, gdzie mieszkasz...
- Muszę o tym porozmawiać z Hoseokiem.
- Przepraszam. Nie chciałem cię narazić na niebezpieczeństwo.
Przytuliłem go mocno. Choć nie miałem prawa znać prawdy o hyungu, czułem się winny zagrożenia życia ukochanego i jego przyjaciela.
- Na nic mnie nie naraziłeś. To nie twoja wina - zapewnił, głaszcząc moje plecy i ramię. - Chcesz odpocząć? Położę Seungu i porozmawiam z hyungiem.
Pokręciłem na to głową.
- Zjem trochę i posprzątam wszystko. Szkoda, by jedzenie się zmarnowało... Zajmę się też Seungu, a ty i Hoseok hyung porozmawiajcie.
- Na pewno, kochanie? - dopytał, odsuwając mnie nieco, by następnie ująć w dłonie moją twarz. Jego zmartwione oczy spoglądały prosto w te moje. Chciałem, by nie musiał czuć takich uczuć, gdy jest ze mną, ale najwyraźniej było to niemożliwe, bo zaczynaliśmy już odczuwać, jakie kłopoty może nieść ze sobą nasz związek.
- Na pewno.
Złożyłem jeszcze na jego ustach krótki pocałunek, a kiedy otarłem twarz i wydmuchałem nos, byłem gotów wrócić do salonu. Seungu zachwycony usłyszał od Hoseoka, że on i wujek Yoongi są arcywrogami, jak postaci w jakimś filmie z superbohaterami. Jednak nie chciał wdawać się w szczegóły, więc chłopiec próbował uzyskać ode mnie nieco informacji, zadając masę pytań o dzisiejsze spotkanie. Z racji tego, że Jeongguk zabrał jeszcze raz naszego niespodziewanego gościa na balkon, gdzie mogli rozmawiać, musiałem coś wymyślić. Starałem się ostrożnie wyjaśnić, że panowie znali się wcześniej i pokłócili mocno o różnice w poglądach, ale nie znałem szczegółów tej kłótni. Szybko też przekierować rozmowę na inne tory. Przeprosiłem syna za jedzenie w samotności i dokończyliśmy kolację we dwójkę. Następnie sprzątnęliśmy resztę, pakując jedzenie do pojemników i lodówki, a potem przygotowałem Seungu do snu. Jednak cały czas miałem z tyłu głowy myśl, że czeka mnie i Jeongguka bardzo poważna rozmowa. A choć nie jesteśmy razem zbyt długo, to może ona zaważyć na naszej dalszej wspólnej przyszłości.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top