rozdział 15 | 3977 słów

Jeongguk

Przestałem ufać Min Yoongiemu. Nawet pomimo przekonania Jimina o jego czystych intencjach. Bo jednak to dzieci więcej widziały, będąc szczerymi w swoich analizach. W przeciwieństwie do dorosłych, którzy kierowali się stereotypami, uczuciami i przesadną logiką, która czasami się nie sprawdzała. Dlatego na czas jego spotkania z przyjacielem, wolałem być w pobliżu, będąc gotów zainterweniować, gdyby groziło mu jakiekolwiek niebezpieczeństwo.

Na szczęście ta wizyta zakończyła się bezproblemowo. Mogłem odebrać Jimina spod bloku Min Yoongiego, odwiedzając z nim jeszcze sklep i robiąc niewielkie zakupy. Seungu został na ten czas ze swoją opiekunką, która chętnie przystała na kilka dodatkowych godzin z małym, wiążących się z dodatkowym zarobkiem.

I akurat siedzieli razem na kanapie, oglądając jakąś bajkę, choć Seungu już zaczynał przy niej przysypiać, oparty o ramię Gehlee. I właśnie ona postanowiła uświadomić go o naszym powrocie, kierując do niego słowa podekscytowanym tonem:

- Patrz Seungu, tata i wujek wrócili.

Chłopiec zaraz otworzył oczy, rozglądając się wokół siebie. Początkowo zapewne ciężko mu było przyswoić tę informację, ale gdy jego wzrok natrafił na naszą dwójkę, zaraz się rozpromienił, ciesząc z naszej obecności.

- Już jesteśmy, skarbie – przywitałem się z nim, uśmiechając, a moje kroki na razie skierowały się prosto do kuchni, ze względu na przenoszone zakupy. Oczywiście w obecności osób trzecich, w tym przypadku Gehlee, musiałem postarać się o odpowiednie oddanie ich wagi, pokazując na mojej twarzy i ramionach niewielki wysiłek.

Seungu zaraz postanowił do nas dołączyć, podrywając się z kanapy i biegnąc za mną do przyniesionych zakupów.

- Co macie fajnego? – dopytywał radosny, podsuwając sobie mały podest, który specjalnie dla niego zakupiliśmy, aby bez problemu sięgnął do umieszczonych na blacie toreb.

W międzyczasie słyszałem jak Jiminnie po umieszczeniu niewielkiego pakunku na blacie, który pozwoliłem mu nieść, poszedł rozliczyć się z Gehlee, oczywiście nie pozwalając mi opłacać jej usług.

Seungu już wyciągał z toreb poszczególne produkty, zapewne nie w celu pomocy, a po prostu znalezieniu czegoś dla siebie. Dlatego, aby mu to ułatwić sięgnąłem do odpowiedniego pakunku, wyciągając z niego lizaka w kształcie misia i od razu mu go wręczając.

- Dla naszego grzecznego chłopca – podkreśliłem, a moja dłoń zaraz pogłaskała go po włoskach, gdy usta znów posyłały mu szczery uśmiech. - Fajnie było z Gehlee? – zapytałem, licząc, że jak to dziecko udzieli mi krótkiej twierdzącej lub przeczącej odpowiedzi.

On natomiast pomachał na mnie ręką, w geście prośby o przybliżenie do niego. Schyliłem się więc grzecznie, ciekaw co za tajemnicę ma mi do przekazania.

Skrzywdziła go? Podzieliła się z nim swoją teorią o naszym związku? Włączała mu nieodpowiednie filmy? Opowiadała nieodpowiednie historie? Zmusiła do czegoś? Przeklinała przy nim?

Tych obaw było sporo. Bo jednak dzisiejsza młodzież miała różne pomysły, kierując się nierozsądnymi trendami z niektórych portali, nie licząc się przy tym z konsekwencjami swoich decyzji.

Przybliżyłem się do małego, nadstawiając ucho, do którego zaraz wyznał mi szeptem:

- Nudna jest, ale ładna, więc może być.

Nudna, ale ładna.

Miałem ochotę się roześmiać. Z ulgą. Bo akurat takie wyznanie w pełni mnie uspokoiło i znów utwierdziło w tej nierozsądnej panice i teoriach. Jednak przy dzieciach było to raczej normą. Bo staraliśmy się stworzyć dla nich otoczenie, w którym będą się bezproblemowo rozwijać.

- Ładna? – powtórzyłem to określenie, po prostu się go nie spodziewając. Zwłaszcza że nigdy nie oceniałem jej pod tym względem, patrząc jedynie na jej ubiór, który miał być stosowny do opieki nad dzieckiem. A obecne nastolatki, zapatrzone w swoje idolki, uwielbiały nosić na co dzień dość roznegliżowane stroje. Na szczęście w jej wypadku nie miało to miejsca. Przynajmniej nie podczas opieki nad Seungu. - Nie wymyśla fajnych zabaw? – kontynuowałem temat, sadzając małego na blat, aby nie miał większego problemu swobodnie ze mną rozmawiać.

- Nie. Oglądamy telewizor, bo ona nie lubi rysować – stwierdził, wzruszając ramionami. A po jego postawie mogłem wywnioskować, że najwyraźniej musiał ją o to kilkukrotnie prosić, w końcu się poddając.

Jiminnie zaraz do nas dołączył, po odprowadzeniu Gehlee do drzwi i uporządkowaniu butów w wejściu, co mimowolnie wyłapałem. Od razu zabrał się za odkładanie zakupionych produktów na odpowiednie miejsca, na razie tylko przysłuchując naszej rozmowie.

- To chyba musimy poszukać kogoś innego – zadecydowałem, rozczarowany jej postawą. Bo nie takie podejście do dzieci deklarowała, rozmawiając z nami tuż przed zatrudnieniem jej.

- Dlaczego? – zainteresował się od razu Jiminnie, któremu chętnie wszystko zdradziłem:

- Gehlee tylko siedzi z małym i oglądają telewizję.

- Naprawdę? To koniecznie poszukam kogoś innego – zapewnił, wyraźnie odnotowując to w głowie. A powracając do tej listy „Zadań do wykonania", chyba przypomniał sobie o kolejnym z nich, którym zaraz podzielił się ze swoim synkiem: - Ale też myślałem o hagwonie dla ciebie, Seungu.

Mały od razu się tym zainteresował, na chwilę przestając smakować wręczoną mu słodycz:

- Tak?

- Tak – zapewnił początkowo Jiminnie, zaraz rozwijając temat: - Szukam jakiegoś związanego z naukami ścisłymi, dopasowanymi do twojego wieku, byś mógł się więcej uczyć o kosmosie. Choć takie oferują głównie dla starszych uczniów. Więc może sam chciałbyś wybrać jakieś zajęcia dodatkowe?

- Chciałbym uczyć się walczyć! – zadeklarował, czego jeszcze od niego nie słyszeliśmy. Jednak domyślałem się, co może być tego powodem... - I może lepiej malować? – dodał, podekscytowany na taką perspektywę. - Mogę? – dopytał zaraz oczywiście, nieco niepewny, bo zdawał sobie sprawę z tego, że to trochę sporo. Nawet jeśli był uczony, aby w takich kwestiach nie patrzeć już na kwotę, którą będziemy musieli zapłacić.

Jiminnie jednak się zawahał. Raczej nie ze względu na wydatki, a ze względu na ogrom zajęć, dlatego wolał mu zaproponować:

- Może spróbujmy na razie jedne zajęcia?

Seungu zaczął się nad tym zastanawiać, kontynuując jedzenie lizaka, co wykorzystałem do włączenia się w ich rozmowę, dzieląc moją opinią i wiedzą na temat takich szkół:

- Na pewno znajdziemy zajęcia z astronomii dla klas początkowych, Jiminnie. Z rysunku i sztuk walki również. To zależy tylko od ciebie Seungu, ile dodatkowej wiedzy jesteś w stanie przyswoić. Czyli ile jesteś w stanie się uczyć – wyjaśniłem mu tak, aby zrozumiał. A choć po moich początkowych słowach miał nieco niewyraźną minę, koncentrując się na ich zrozumieniu, to po tych końcowych uśmiechnął się szeroko, pojmując, że to kwestia jego chęci do nauki i jego decyzji.

- Naprawdę? – dopytywał szczęśliwy, patrząc po nas.

- Seungu, jesteś jeszcze mały. Nie musisz na siebie tyle brać – podkreślił Jimin, nieprzekonany do tego pomysłu.

- Jestem duży. Zobacz – poprosił, prostując się przy tym, abyśmy razem z Jiminem zwrócili na niego uwagę. A z racji tego, że chłopiec zajmował obecnie miejsce na blacie, faktycznie dorównywał nam wzrostem.

- No patrz Jiminnie, sięga nam już do głowy. To duży chłopak – skomentowałem to rozbawiony, zerkając na ukochanego, który oczywiście uśmiechnął się na to pobłażliwie. - Więc w tygodniu mógłbym ci zostawiać samochód, kochanie. Dojechałbyś spokojnie do pracy, a później odbierał Seungu i zawoził na zajęcia – zaproponowałem od razu, układając już na to wstępny plan.

Jednak młodszy się tego nie spodziewał, wpatrując we mnie zaskoczony.

- Miałbym jeździć twoim samochodem? Nie, nie. Dam radę metrem. Bardziej się martwię, czy Seungu nie chciałby wziąć za dużo na głowę.

- Dam radę. To będzie fajne, prooooooszę – zapewnił natychmiast chłopiec. A choć na twarzy Jimina jeszcze przez chwilę malowała się lekka niepewność, w końcu ugiął się, przystając na jego prośbę:

- No dobrze. Zaraz poszukamy czegoś razem.

Seungu zaczął świętować, machając swoimi piąstkami w górze, a ja postanowiłem jeszcze nie kończyć tematu jazdy moim samochodem.

- Przecież masz prawo jazdy, Jiminnie – zwróciłem się znów do ukochanego. - A to duży i bezpieczny samochód – dodałem, starając się przyjrzeć dokładnie jego twarzy, aby wyczytać z niej odpowiednie emocje i zrozumieć jego niechęć do korzystania z tego udogodnienia.

Chłopak jednak źle to odebrał, natychmiast odwracając wzrok, zapewne myśląc, że będę go chciał do tego nakłonić poprzez mój urok. Co nie było moją intencją.

- Ale dawno nie jeździłem... Musiałbym przejechać się z tobą parę razy, ale nie chciałbym ci zabierać środka transportu – wyjaśnił, choć ten mój „środek transportu" wcale nie był konieczny. Dlatego zignorowałem to stwierdzenie, proponując od razu:

- To jutro jedziemy razem do twojej pracy?

Jiminnie początkowo westchnął. Jednak po tym westchnięciu na jego ustach pojawił się lekki uśmiech, zwiastujący zgodę na moją propozycję.

- Dobrze – przystał na to, dodatkowo przybliżając się do mnie i wspinając na palce, aby dosięgnąć moich ust i dać mi buziaka. Oczywiście widząc, co planuje, również się pochyliłem, ułatwiając mu ten miły gest, stanowiący przyjemne zwieńczenie tej rozmowy.

Szybko dokończyliśmy rozpakowywanie naszych zakupów. Jimin postanowił jeszcze dzisiaj przejrzeć z Seungu odpowiednie hagwony, spisując te pasujące do ich kryteriów. Sam również się do tego dołączyłem, podając listę tych z najlepszymi opiniami. Choć w ostateczny wybór postanowiłem nie ingerować, udając się do swojego pokoju, aby skupić przez chwilę na pracy. A chcąc nie chcąc, usłyszałem, jak po kilkudziesięciu minutach researchu Jimin powiadomił Seungu o spisaniu dogodnych hagwonów, zarówno pod względem oferowanego programu, jak i lokalizacji.

Mały odwiedził mnie jeszcze przed snem, żegnając się i otrzymując buziaczka na dobranoc. I już myślałem, że mój ukochany całkowicie zapomniał o naszej rozmowie z windy, postanawiając położyć się spać tuż po Seungu. Jednak dobrze znane mi kroki, kierujące się do mojego pokoju i ciche pukanie, dały mi nadzieję na spełnienie obiecanego scenariusza.

Nie zamierzałem ukrywać moich intencji. Jako partnerzy chcieliśmy być blisko siebie, nie ograniczając się jedynie do niewielkich czułości. A czarny golf, wraz z okularami korekcyjnymi, które specjalnie założyłem, subtelnie to sugerowały. W końcu nasze poprzednie zbliżenie i pierwszy pocałunek, wraz z wyznaniem sobie uczuć, zapoczątkował odpowiedni ubiór. A dziś zamiast wiktoriańskiego wampira, zamierzałem odegrać moją rolę nauczyciela.

- Proszę, kochanie – odezwałem się tuż po tym nieco niepewnym pukaniu do drzwi.

Moje oczy od razu oderwały się od ekranu laptopa, aby skupić na postaci wyłaniającej się powoli z korytarza. Jiminnie nie wszedł do środka, tak jak zakładałem. Jedynie wychylił się zza drzwi, łapiąc je delikatnie dłonią.

Wyglądał uroczo i delikatnie, świeżo po kąpieli, w piżamie i gotów do snu. Na który na razie nie chciałem mu jeszcze pozwolić.

- Przyszedłem tylko powiedzieć dobranoc – stwierdził, a moje uważne spojrzenie nie odrywało się od jego drobnej postaci.

- Tylko, Jiminnie? To chodź, dasz mi jeszcze buziaka na dobranoc – zaproponowałem, odsuwając się z krzesłem od biurka, aby umożliwić mu spełnienie mojej prośby.

Młodszy na szczęście na to przystał, kierując się do mnie szybciutko, jakby tylko na to czekał.

Nasze usta zaraz się spotkały. Początkowo było to jedynie cmoknięcie, a Jiminnie już mi chciał uciekać, mówiąc jeszcze tylko:

- Nie siedź za długo.

Jednak z bliska jego wesołe oczy i delikatny uśmiech wywoływały we mnie jeszcze więcej pozytywnych emocji. Nie mogłem go teraz puścić. Nie chciałem. Potrzebowałem jego obecności, bliskości. Dlatego ostrożnym, choć sprawnym ruchem przeniosłem go na swoje kolana, obejmując w pasie rękoma.

Był cieplutki. Słyszałem szybsze bicie jego serca i uśmiechnąłem się, czując, jak jego dłonie obejmują te moje.

- Może mi pomożesz? To... szybciej skończę – zauważyłem, mówiąc to powoli, tak, aby ta dwuznaczność wybrzmiała, umożliwiając nam subtelny powrót do naszej rozmowy z windy.

Jiminnie się zawahał, choć jego palce muskały delikatnie moją skórę na dłoniach.

- Mogę pomóc. Tylko teraz nie jestem pewny, czy na pewno z japońskim.

Taka odpowiedź wywołała jeszcze większy uśmiech na mojej twarzy. Pochyliłem się nieco do tyłu, aby widzieć jego twarz, choć moja ręka nie mogła odmówić sobie przy tym kontaktu z jego ciałem, pozostając gdzieś na jego biodrze.

- Jest wiele innych języków, które potrafię – przypomniałem, choć w obecnej chwili wcale nie miałem na myśli sposobów komunikacji innych narodów. Jiminnie się tego domyślał, oczywiście zaraz dołączając do tej gry słownej.

- Na przykład? Francuski? – dopytywał, patrząc na mnie z niewielkim uśmiechem, a jego brwi poruszyły się przy tym zabawnie. I choć mógłbym pójść w taki klimat, niestety nie był on w moim stylu. W moim umyśle romantyka formowały się nieco inne odpowiedzi i inne interakcje, dlatego postanowiłem to sprecyzować:

- Bardziej myślałem o języku miłości. – Wolną dłonią sięgnąłem przy tym do jego włosów, przeczesując je delikatnie dość chłodnym palcem. A choć na twarzy Jimina utrzymywał się delikatny uśmiech, szczęśliwy z naszej rozmowy i gestów, to mimo wszystko zauważył tę zmianę w temperaturze mojego ciała, martwiąc się nią i poniekąd wykorzystując:

- Znowu jesteś nieco zimny. Chyba muszę cię rozgrzać, nim pójdę spać – rzucił, a jego usta już przysuwały się do tych moich.

To był delikatny pocałunek, przerywany, aby wymienić się ciepłymi uśmiechami i spojrzeniami pełnymi uczuć. Jednak nasze dłonie powoli obejmowały ciała coraz szczelniej, pragnąc bliskości. A przy którymś muśnięciu z kolei, sięgnąłem po moje okulary, aby się ich pozbyć, uznając za zbędne i jedynie przeszkadzające nam w pogłębieniu tej pieszczoty. Bo gdy tylko przestały nam uniemożliwiać niektóre manewry, mogłem pochwycić jego twarz w dłonie, wpijając się w końcu w jego wargi. Jiminnie aż musiał zaczerpnąć przez to więcej powietrza, gdy jego ciało starało się poradzić jakoś ze wszystkimi pozytywnymi uczuciami.

Nie tylko nasze usta stawały się zachłanne. Dłonie również przyciągały nas coraz bliżej, zaciskając się na fragmentach naszych ubrań lub włosów. Pragnąłem go i tylko go, całkowicie zapominając o jego krwi.

I chyba nie tylko mój umysł powrócił do scenariusza zaproponowanego w windzie, bo po kolejnym namiętnym pocałunku, po którym potrzebował chwili na złapanie oddechu, zapytał:

- Jeongguk... nie chcesz spróbować?

A ja w końcu byłem pewien odpowiedzi na to pytanie.


Jimin

Moje małe marzenie zaczynało się spełniać.

Oto ja i Jeongguk, sami w jego gabinecie, mogliśmy darzyć się pieszczotami, które powoli prowadziły do poważnego kroku w naszym związku. I choć czułem, że obaj tego mocno pragnęliśmy, najpierw czekała nas rozmowa. Krótka, lecz ważna, aby wszystko przebiegło bezpiecznie i bez późniejszych negatywnych konsekwencji. Nie byliśmy przecież szalonymi nastolatkami, w których buzują hormony i żyjącymi mottem "jakoś to będzie", czy "żyje się tylko raz". Choć w przypadku Jeona bardziej pasowałoby "nie-żyje".

- Myślałem o tym - przyznał w końcu wampir, gładząc kciukami moje boki, przerywając wypowiedź tylko po to, by kolejny raz musnąć moje usta. - Ale musimy zadbać o twoje bezpieczeństwo - przypomniał, po czym nieco zmartwiony pogładził mój policzek. - Może zdecydujemy się na pozycję, w której będziesz na górze? Sam ustalisz tempo i będziesz mnie trochę kontrolował.

Poczułem, jak kolejny raz rumienię się na jego słowa. "Bycie na górze" na pewno nie było równoznaczne z byciem dominującym w całym zbliżeniu, choć przez chwilę wydało mi się to niezwykle kuszące. Jednak od zawsze w kontaktach seksualnych z mężczyznami czułem się tą uległą stroną, gotową spełniać fantazje. Co już na samą myśl potwornie mnie ekscytowało.

- Jeśli uważasz, że tak będzie bezpieczniej, to spróbujmy. Choć może nie tutaj, bo jak się rozbrykam, to mogę zlecieć - wyjaśniłem, chcąc go tymi słowami też trochę podniecić.

Jeon wstał, trzymając mnie pewnie na rękach i ruszył do mojej sypialni. Tym razem zwykłym, ludzkim tempem. Byłem ciekaw, czy to dlatego, że on sam nie ma łóżka (bo w sumie nie widziałem jeszcze jego wszystkich pokoi), czy jednak rzeczywiście wymienił je na trumnę.

Starszy ostrożnie odłożył mnie na materac i dał szybkiego buziaka.

- Rozbierz się dla mnie, dobrze kochanie? - wymruczał seksownym tonem i zniknął. Jednak chciałem z tym na niego zaczekać i zrobić to w nieco bardziej kuszący sposób. Dlatego, gdy wrócił, trzymając coś w dłoni i bez swoich czarnych soczewek, stałem przy łóżku nadal ubrany. Nim zdążył się odezwać, patrząc mu prosto w oczy, zacząłem pozbywać się mojej garderoby, próbując przy okazji poruszać się nieco prowokująco. Czułem się, jakbym wrócił do okresu, gdy występowałem na scenie. Moje stroje często były pełne pasków i rozcięć, nadając mi nieco drapieżnego, a zarazem seksownego stylu. Czasem lubiłem prowokować słuchające nas fanki dwuznacznymi gestami. I teraz to wszystko jakby do mnie wróciło, pozwalając zrobić małe przedstawienie z tak prostej czynności. Całkowicie pewny siebie stanąłem w końcu nago przed Jeonggukiem, który wręcz pożerał mnie wzrokiem. Widziałem, jak śledzi każdy najmniejszy ruch, a gdy skończyłem, od razu znalazł się obok i objął mnie w pasie.

- Chciałem dać ci trochę prywatności, ale chyba niepotrzebnie? - stwierdził, patrząc na mnie nie tylko z pożądaniem, ale też wielkim uczuciem. - Jesteś przepiękny, Park Jimin.

- Dziękuję. A ty szalenie przystojny, Jeon Jeongguk. A co ważniejsze, jesteś naprawdę dobrą i ciepłą osobą, którą bardzo lubię - wyznałem, nieco hamując moje wyznanie, by go nie przestraszyć. Jednak moje uczucia były znacznie silniejsze niż tylko "lubienie". Byłem tego absolutnie pewien.

Powoli położyłem dłoń na jego torsie, a moje usta skierowały się na szyję, gdzie bez większego problemu dosięgałem, by sprawił mu nieco przyjemności. Oczywiście najpierw musiałem drugą ręką odsłonić golf, by się do niej dostać, jednak kilka buziaków później leżał już rzucony na krześle, pozwalając mi cieszyć się powoli rozgrzewającą się skórą wampira. Powstrzymał mnie po dłuższej chwili, nachylając się tak, by bez problemu sięgnąć do mojego ucha.

- A ja po prostu... pragnę dać ci świat twoich marzeń, pęk kwiatów polnych, błękit snów. I moje serce przyjmij w darze, w miłości, w której brak słów - wyszeptał, cytując chyba jakiś wiersz. Choć przekonałem się już, że Jeongguk jest romantykiem i takie słowa mogły być ułożone także przez niego. A to jeszcze mocniej poruszało moje serce.

- To przepiękne Jeongguk - przyznałem, przenosząc dłoń na jego policzek, by pogłaskać go, patrząc w te piękne oczy. Bez szkieł kontaktowych, jarzące się czerwienią, nie wyglądały dla mnie już tak przerażająco. Przyzwyczajałem się do tego nietypowego koloru, mówiąc sobie, że to przecież barwa miłości.

- Jesteś zbyt perfekcyjny. Czasem boję się, że któregoś dnia się obudzę i to wszystko okaże się tylko snem - wyznałem cicho.

Wampir uśmiechnął się i sięgnął po moją dłoń, przysuwając ją do swoich ust, by ucałować grzbiet z przymkniętymi oczami.

- Po prostu przez mój wiek jestem trochę staroświecki, a przez literaturę mam duszę romantyka. Jednak nie każdemu mogłyby odpowiadać takie cechy. Moja niska temperatura ciała, blada cera i dieta... - zaczął wymieniać, choć wiedział doskonale, że żadna z tych rzeczy nie była dla mnie przeszkodą do zobaczenia w nim kogoś więcej niż potwora z legend. - Mam szczęście, że trafiłem na ciebie, Jimin - dodał, patrząc mi prosto w oczy. Nasze twarze dzieliły centymetry. - Mam szczęście, że zakochałem się akurat w tobie.

Poczułem, jak moje serce całkowicie się rozpływa.

Jeongguk to powiedział. Wyznał mi swoje szczere uczucia. Nie miałem się czego bać, że moje zostaną odrzucone. Lub że to za szybko na tak głębokie deklaracje. Bo byłem tego absolutnie pewien.

- Naprawdę? - zapytałem jeszcze cicho, czując, jak pod powiekami zbierają mi się łzy wzruszenia.

- Naprawdę - potwierdził, składając zaraz po tym buziaka na moich ustach, jakby chciał przypieczętować te słowa. - Kocham cię, skarbie - zapewnił szeptem i znów wrócił do pocałunku, tym razem nie pozwalając mi się tak szybko od niego oderwać. Nawet jeśli po moich policzkach zaczęły płynąć łzy. Nie mogłem uwierzyć w to, jak wielkie szczęście mnie spotkało. Znalazłem nie tylko moje wybawienie od trudów tego świata, ale przede wszystkim istotę, którą z wzajemnością mogłem obdarzyć największym z uczuć.

- Też cię kocham - wyszeptałem między kolejnymi muśnięciami. - Całym sercem. Całą duszą. Całym sobą.

Jeszcze przez chwilę szeptaliśmy sobie słowa pełne czułości i uczuć, ale w końcu poczułem, jak starszy podnosi mnie i przenosi ostrożnie na łóżko, starając się nie przerywać pieszczot na zbyt długo. W międzyczasie złapał za buteleczkę z żelem, którą przyniósł wcześniej, a którą rzucił na materac, gdy zbliżył się do mnie po zafundowanym mu małym pokazie striptizu. Wylał nieco na swoją dłoń i przekręcił moje biodra na bok. Nie była to najwygodniejsza opcja, jednak obaj nie chcieliśmy tracić możliwości całowania się i patrzenia sobie w oczy.

- W porządku? Jest ci wygodnie w takiej pozycji, kochanie? - upewnił się, a jego palce oblepione żelem zbliżyły się do mojego wejścia, by nieco je podrażnić.

- Jest w porządku, dam radę - zapewniłem z uśmiechem, choć nieco poprawiłem swoje ułożenie. - To... nie jest mój pierwszy raz, więc nie martw się, że będziesz za mało delikatny czy coś takiego.

Wampir kiwnął głową i zbliżył się do pocałunku, jednocześnie ciągle dotykając mojego pierścienia. Wsuwając pierwszy palec, od razu zaczął się upewniać, czy na pewno wszystko jest w porządku, zwłaszcza gdy zdarzało mi się ciężej mruknąć lub nieco skrzywić, bo dawno nie miałem okazji zaznać tej przyjemności. Jednak po kilku minutach pracy palców Jeona rozluźniłem się całkowicie i poczułem się gotowy na przyjęcie czegoś większego. Poprosiłem, by zajął wygodną dla niego pozycję, ustępując mu miejsca na materacu, a następnie przeniosłem się nad niego, siadając okrakiem tuż nad jego kroczem. Na moment jeszcze się zawahałem.

- Wolisz, bym był do ciebie przodem, czy tyłem? Jak będzie ci łatwiej się kontrolować? - zapytałem, chcąc dać mu więcej komfortu i łatwiejsze przejście przez tak intensywne doznania.

Jego dłonie natychmiast wylądowały na moich biodrach, jakby chciał mnie powstrzymać przed odsunięciem się.

- Chcę cię widzieć, kochanie - wymruczał, patrząc na mnie intensywnie tymi swoimi pięknymi oczami pełnymi pożądania.

Czekałem jeszcze z opadnięciem niżej, by wampir zsunął nieco swoje spodnie. A kiedy to zrobił, aż się nieco zapowietrzyłem. Nie spodziewałem się tak wielkiej niespodzianki! Czy to jakaś wampirza cecha, czy miał takiego jeszcze przed przemianą? Muszę zapytać Jung Hoseoka, jak to jest.

Aby nakręcić go jeszcze bardziej, lubieżnie oblizałem wargi, jakbym marzył o wzięciu go do ust. Jednak nie tak miała wyglądać nasza dzisiejsza bliskość, dlatego skupiłem się na nakierowaniu jego przyrodzenia na moje wejście. Powoli opadałem, wzdychając głośno.

- Pomóż mi nadać tempo - poprosiłem, gdy czułem, że jest we mnie już w połowie.

Dłonie Jeongguka zacisnęły się nieco mocniej na moich biodrach i pomogły mi złapać rytm, który z początku był nieco wolniejszy, bym mógł przyzwyczaić się do tego wypełniania mnie. Widziałem, jak Jeon przymyka oczy, a na jego twarzy pojawiają się różne uczucia - od przyjemności, po ewidentną walkę z samym sobą. W tej sytuacji musiało mu być bardzo trudno hamować instynkty, byłem nawet gotowy na to, że mnie ugryzie. Jednak trzymał się dzielnie, nie pozwalając sobie na żaden błąd. Dopiero gdy wsunął się we mnie całkowicie, uchylił powieki, jednocześnie wzdychając z przyjemności.

Tymczasem moje dłonie opierały się o jego nieco napięty brzuch, który delikatnie drapałem paznokciami.

- Jest mi z tobą tak dobrze, kochanie - wyszeptałem, czując, jak od wysiłku na moim czole i plecach pojawia się pot. Mimo to starałem się trzymać tempo, co jakiś czas wyginając nieco z przyjemności, gdy penis starszego dotykał mojej prostaty. Nie hamowałem przy tym cichego posapywania i pomruków.

W pewnym momencie czułem, że palce Jeongguka zaczynają ściskać moje biodra nieco zbyt mocno. Nim zdążyłem mu zwrócić na to uwagę, sam je zabrał, przenosząc na kołdrę. Przez dłuższą chwilę obserwował mnie, chłonąc widoki, jakie starałem się mu zapewnić. Sam też czerpałem dużo przyjemności z oglądania go pode mną, co tylko dodatkowo nakręcało.

Poczułem, że zaczynam zbliżać się ku końcowi. Chyba nie tylko ja byłem blisko szczytu, bo Jeon podniósł się nagle i objął mnie szczelnie, gdy miałem go całego w sobie. Jęknąłem przeciągle, gdy zaczął wypychać biodra w moją stronę, ale dźwięk zaraz został stłumiony przez pocałunek. Do mojego przymglonego przyjemnością umysłu ledwo dotarło kolejne wyznanie miłości. Zacząłem niewyraźnie mruczeć o swoich uczuciach, przerywając te wyznania jękami, gdy penis Jeongguka coraz częściej ocierał się o moją prostatę. Byłem już tak blisko. Już za chwilę. Już za kilka...

Znów przeciągły jęk wyrwał się z mojego gardła, gdy przez całe ciało przeszedł dreszcz, rozluźniający wszystkie mięśnie, a nasienie ubrudziło nasze brzuchy. Poczułem się najszczęśliwszą osobą na świecie, dochodząc dzięki tak wspaniałemu mężczyźnie, którego kochałem i który kochał mnie. Jego czerwone oczy wpatrywały się we mnie jeszcze intensywniej, jakby zahipnotyzowane widokiem, jaki mu zafundowałem podczas mojego orgazmu. Choć to sprawiło, że zaczął się poruszać jeszcze szybciej i po chwili dołączył do mnie w największej przyjemności.

Wampir powoli opadł na materac, ciągnąc mnie za sobą. Jeszcze nie opuścił mojego wnętrza, co przez moją chwilową wrażliwość sprawiło, że miałem nieco za dużo bodźców. To jednak szybko mijało, gdy odpoczywałem w jego ramionach.

- Kocham cię. Bardzo bardzo bardzo mocno - zapewniłem, sięgając do jego włosów, którymi zacząłem się bawić. Całkiem to lubiłem, zawsze były bardzo miękkie i przyjemne w dotyku. - Chcę być z tobą tak długo, jak długo będziesz mnie chciał - zapewniłem.

Uniosłem nieco głowę, by spojrzeć na niego i przez chwilę wydawało mi się, że Jeon jakby nabrał do mnie dystansu. Coś w całej atmosferze się zmieniło, ale nie do końca rozumiałem co. Zwłaszcza że uśmiech zagościł na twarzy Jeongguka, dając mi dodatkowo buziaka.

- Długo, kochanie moje. Naprawdę długo - zapewnił, ponownie wyznając mi swoje uczucia, na co bez wahania odpowiedziałem tym samym.

W końcu przesunąłem się na bok, jednocześnie uwalniając moje wnętrze od penisa wampira.

Ciekawe, jak to jest, że spermę mają? Pewnie bez plemników. Muszę to dodać do listy pytań do Junga.

Wtuliłem się w bok ukochanego, obiecując sobie, że rano wstanę wcześniej, by się umyć i ogarnąć sypialnię. A na razie chciałem tylko cieszyć się bliskością z moich chłopakiem.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top