rozdział 14 | 4545 słów
Jeongguk
Miałem całą noc na spokojne przemyślenie obecnej sytuacji i naszej przyszłości. Bo tak jak obiecałem, zamierzałem pozostać przy Jiminie, trzymając go w moich ramionach przynajmniej tej nocy. Jednak czując, jak temperatura mojego ciała spada, dostosowując się do tej Jimina w czasie jego snu, musiałem z tego zrezygnować, udając się na te kilka godzin do jednego z moich pokoi, aby kontynuować moje nocne obowiązki. Pomimo tego moje zmysły pozostały przy ukochanym, przysłuchując się spokojnemu biciu jego serca, które było dla mnie jak muzyka, towarzysząca mi przy pracy.
Nie zakładałem takiego scenariusza. Spotykając go po raz pierwszy, myślałem, że to wpływ jego krwi, że to ona mnie do niego przyciąga. A teraz, po takim czasie od naszego pierwszego spotkania, zastanawiałem się, jak będzie wyglądał nasz związek. Wampira z człowiekiem. Jednak skoro Hoseok przez tyle lat był w stanie wypracować sobie odpowiednie zachowania, aby bez problemu spotykać się z przypadkowymi ludźmi, to ja z osobą, do której żywiłem tak szczere i silne uczucia, na pewno również powinienem dać radę. Małymi kroczkami. Abyśmy obaj się z tym oswoili.
Możliwe, że czeka nas wiele poważnych rozmów i decyzji. Spowodowanych głównie moją naturą i wieloletnim brakiem bliskich kontaktów. Przełamanie się nie będzie łatwe. Jednak po dzisiejszym pocałunku i sprawieniu mu tej niewielkiej przyjemności, wiedziałem, że jest to do wykonania. Zwłaszcza gdy jego dotyk pozostawił na moim ciele tak miłe uczucie, wywołujące na mojej twarzy niewielki uśmiech przez całą noc.
Doskonale znałem godzinę, o której zazwyczaj wstawał. Dlatego, aby ten poranek był dla niego równie przyjemny, jak wieczorna wizyta w jednym z moich pokoi, tuż przed jego pobudką przeniosłem się z powrotem na jego łóżko, znów tuląc go do siebie ostrożnie.
Wyglądał spokojnie. I jak zwykle uroczo. Jednak tylko przez chwilę mogłem się nacieszyć tym widokiem. Bo gdy tylko się obudził i zdał sobie sprawę z mojej obecności, natychmiast ukrył się pod kołdrą, najwyraźniej zawstydzony swoim porannym wyglądem, do czego przyznał się po chwili.
Wymieniliśmy się miłymi powitaniami i buziakami. A ja starałem się przekonać go co do jego uroczego wyglądu. I na szczęście tym razem się udało i chłopak w końcu opuścił łóżko ze szczerym uśmiechem na twarzy, udając się do łazienki na poranną toaletę.
W międzyczasie powróciłem do moich obowiązków. Choć nie chcąc się izolować znów w moim pokoju, zabrałem druk jednego z tekstów, które musiałem skorygować w ramach mojej dodatkowej, nocnej pracy, przenosząc się z nim do salonu. Rozsiadłem się na kanapie, starając nie zwracać uwagi na aktywność Jimina, aby jak zawsze dawać mu choć trochę prywatności.
Dość szybko dołączył do mnie w części wspólnej naszego mieszkania, postanawiając od razu zabrać się za przygotowanie śniadania. A niedługo po jego przyjściu, zjawił się nasz mały, zaspany astronauta, w piżamie w rakiety kosmiczne. Na jego głowie stał mały kogucik, a jego małe łapki, przecierały zaspane oczka.
- Cześć wujku – przywitał się ze mną, mijając zajmowaną przeze mnie kanapę, na co od razu odpowiedziałem miłym powitaniem. Chłopiec skierował się do wyspy kuchennej, przy której z lekkim trudem przedostał się na wysokie krzesło, witając również z Jiminem krótkim: - Cześć tato.
- Cześć Seungu. Chyba dobrze spałeś? – zagadał do niego krzątający się po kuchni Jimin, który posłał mu niewielki uśmiech.
- Trochę tak, ale trochę nie. Miałem straszny sen, gdzie goniły mnie nietoperze – stwierdził Seungu, na co nasze oczy z Jiminem natychmiast się spotkały, a usta starały pohamować uśmiech. I choć mógłbym założyć, że Seungu coś wczoraj usłyszał, raczej obstawiałem Hoseoka, który nagadał coś małemu. Albo Jimina, który postawił na dobranockę w takim stylu.
- Tak? Na szczęście żaden nietoperz nie będzie cię gonił na jawie – zapewnił, raczej nie wierząc w tę teorię z nietoperzami. Poza tym nigdy bym ich nie zaatakował w ten sposób.
Jimin podał chłopcu szklankę z dobrze znanym nam wywarem. Odkąd wręczyłem mu proszek, Seungu regularnie pijał werbenę, dzięki czemu jego krew, choć nadal miała dla nas zapach, to nie przyciągała tak jak zwykle.
- Proszę wypić, zaraz będzie śniadanie – dodał jeszcze, powracając już do patelni, na której podsmażał coś apetycznie pachnącego.
- Yhyyyy – mruknął tylko chłopiec, układając się wygodnie rękoma na blacie, a jego głowa spoczęła na nich, gdy wzrok skupił się na mnie. – Co robisz wujku? – zainteresował się, do tej pory nie widując mnie z żadnymi tekstami lub książkami akurat w salonie. W końcu wolałem to robić w moim pokoju, w moim wampirzym tempie.
- Pracuję, Seungu. A dokładniej robię korektę tłumaczenia – wyjaśniłem, tak aby był w stanie mnie zrozumieć.
- Czyyyyli... sprawdzasz, czy ktoś coś dobrze napisał? – dopytał, oczywiście będąc na tyle bystrym, aby zrozumieć, co mam na myśli.
- Tak. Sprawdzam jego błędy i poprawiam. Jak przy waszych testach, skarbie – dodałem, uzupełniając moją wcześniejszą odpowiedź. A wiedząc, że i tak deadline mam dopiero za kilka dni, na razie mogłem się od tego oderwać, oznaczając oba egzemplarze i przenosząc obok Seungu.
Pogłaskałem go po pleckach z uśmiechem, w końcu mogąc to zrobić bez wyrzutów sumienia, bo nie byłem przesadnie lodowaty, pobudzając mój organizm przy naszych porannych pieszczotach z Jiminem.
- Idziemy umyć ząbki? I przeczesać tego kogucika? – zaproponowałem, od razu sięgając dłonią do jego głowy, aby pogłaskać go po tych sterczących we wszystkie strony włosach.
- Najpierw jeeeeeść – stwierdził uparcie, a jego oczy zrobiły się specjalnie większe, aby mnie udobruchać ich urokiem. Dodatkowo postanowił mnie zagadać, odciągając od tematu: - Lubisz poprawiać błędy innych, wujku?
- Lubię po prostu pracę z językiem. Dzięki temu unikam matematyki – zażartowałem z uśmiechem, puszczając mu oczko, choć Seungu jak każdy mój podopieczny wierzył w ten żart, wyskakując nagle z nietypową propozycją:
- A mogę robić za ciebie matematykę, a ty za mnie zadania z japońskiego? – Do uroczych oczu dołączył uroczy uśmiech. Choć nie zdążyłem odpowiedzieć na to pytanie, bo początkowo zrobił to za mnie Jimin, który zaśmiał się krótko, słysząc słowa swojego syna.
- Wujek będzie robił zadania, które sam ci zadaje?
- Skoro zadaje, to wie, jak je zrobić – zauważył Seungu, brnąc w to swoją dziecięcą logiką, która i mnie rozbawiła, wywołując krótki śmiech.
- A może po prostu czekam na wasze odpowiedzi i jedynie robię ich korektę? – wymyśliłem, łapiąc go za ten mały nosek.
- Wujek lubi nas dręczyć – stwierdził, śmiejąc się i zaraz chowając w łapkach swoją twarz, zapewne, abym nie mógł już złapać jego nosa.
- Seungu, idź do łazienki i umyj zęby, raz, raz – ponaglił go Jimin, przekładając już pierwsze omlety warzywne na talerze. I choć Seungu znów posyłał nam błagalne spojrzenie, musiałem go jakoś do tego zachęcić, obierając którąś z metod działających na dzieciaki.
- No chodź, bo nam tata nie pozwoli zjeść – szepnąłem do niego konspiracyjnie, wyciągając w jego stronę rękę.
Chłopiec początkowo po prostu westchnął ciężko, ale po chwili złapał moją rękę i mogliśmy udać się do łazienki. Wyczesałem tego kogucika, gdy mały pozbywał się bakterii nagromadzonych przez całą noc. A dodatkowa historia o „kupkających bakteriach", będących po prostu pozostałościami cząsteczek jedzenia, rozkładanych przez enzymy podczas snu, skutecznie zadziałała na Seungu, który jeszcze chętniej zaczął szorować wszelkie zakamarki jamy ustnej. Przemyliśmy jeszcze buzię i już mogliśmy powrócić na śniadanie, pomagając przenieść Jiminowi ostatnie miseczki z warzywami.
W końcu zaczęliśmy jeść, chwaląc ten niby prosty, a tak smaczny posiłek i dziękując za jego przygotowanie. A po poruszeniu jednego z trywialnych tematów, Jiminnie posłał mi dość jednoznaczny sygnał, zerkając w moją stronę i wskakując spojrzeniem na Seungu. Od razu wiedziałem, do czego nawiązuje, dlatego pokiwałem głową, na szybko układając w miarę sensowne i odpowiednie pytanie, rozpoczynające ten temat:
- Seungu, pamiętasz, jak kiedyś mnie zapytałeś, czy jestem chłopakiem twojego taty?
Mały początkowo przeniósł na mnie zdziwiony wzrok, chyba nie spodziewając się takiego pytania. Jednak wydawało się ono najodpowiedniejsze, nawiązując do jego teorii, które wysnuł jakiś czas temu.
- No... pamiętam – stwierdził na szczęście, a ja układałem już w głowie kolejne pytanie, mogące nakierować go na ten wątek.
- A cieszyłbyś się, gdybym nim był?
- Tak. Bo to znaczy, że zostaniemy z wujkiem już zawsze.
Ucieszyła mnie taka odpowiedź. Bo nawet jeśli podkreślał nią swoje szczęście wywołane pobytem tutaj, nie usłyszałem na to żadnego negatywnego stwierdzenia.
- I zostaniecie, Seungu. Bo jesteśmy z twoim tatą razem – wyjaśniłem z lekkim uśmiechem, zerkając przy tym również na Jimina, który przysłuchiwał się nam z ulgą wymalowaną na twarzy.
A mały nagle jakby się ożywił, uśmiechając szeroko i patrząc po naszej dwójce.
- No i po co kłamczyłeś, wujku? Wiedziałem, że jesteście parą – wytknął mi, co nie było do końca prawdą. Jednak zanim zdołałem to naprostować, zrobił to za mnie Jiminnie.
- To nie tak, Seungu. Dopiero wczoraj o tym... rozmawialiśmy – wyjaśnił, a rumieniec, który przyozdobił jego policzki, jasno mówił, że nie ograniczaliśmy się tylko do „rozmowy". Jednak tego Seungu na szczęście nie był jeszcze w stanie się domyślić.
Natomiast zauważył coś innego, co nas obu nieco zaskoczyło:
- Ale wujek lubił cię już dawno. I ty go też tato. Bo ciągle na siebie patrzyliście jak w tych filmach o miłości – stwierdził, dumny ze swoich obserwacji, przez co początkowo po prostu spojrzeliśmy na siebie z Jiminem, nie wiedząc, o czym Seungu mówi.
Naprawdę tak było? W obie strony?
Patrzyłeś tak na mnie już od początku, Park Jiminnie?
Rozczuliła mnie ta myśl. A nawiązując do naszych wczorajszych wyznań i bliskości, dodatkowo pozytywnie na mnie wpłynęła.
- Patrzyliśmy na siebie jak w filmach o miłości – powtórzyłem to, patrząc z lekkim uśmiechem na Jimina, który w obecnej chwili wyglądał jeszcze śliczniej, z tymi niewielkimi iskierkami czającymi się w jego oczach, rumieńcami i delikatnym uśmiechem na ustach.
Mój piękny.
- Jesteś bardzo spostrzegawczy, Seungu – zauważyłem, odrywając w końcu wzrok od Jimina, aby skupić go na jego synku, głaszcząc go po głowie i chwaląc za tę uwagę.
Mały pokiwał na to zadowolony głową, na razie kontynuując jedzenie.
- Cieszę się, że ci to nie przeszkadza, Seungu – dodał jeszcze Jiminnie, uśmiechając się ciepło do swojego syna. I już zakładaliśmy, że na tym ten temat się zakończy, ale najwyraźniej Seungu miał jeszcze jeden wątek do poruszenia, szokując nas nieco swoimi kolejnymi słowai:
- Wujek Yoongi będzie zły. Bo on też patrzy na tatę jak wujek Jeongguk – stwierdził, kiwając przy tym głową, jakby przytakiwał tej teorii, której na pewno ani ja, ani Jimin w ogóle się nie spodziewaliśmy.
Choć... czy na pewno?
Szybko zerknąłem w stronę Jimina, aby sprawdzić jego reakcję. Jednak był tym tak samo zaskoczony, jak ja, dlatego na razie wolałem dopytać o tę teorię małego:
- Wujek Yoongi? – powtórzyłem, woląc się upewnić, że nie pomylił go z jakimś innym z jego otoczenia. - Ale tata nie patrzy tak na wujka Yoongiego, prawda? – dodałem, siląc się na spokojny ton głosu, choć czułem powoli narastającą irytację. Już z samego faktu zestawienia ich razem.
- O czym ty mówisz, Seungu? Wujek Yoongi jest moim przyjacielem – przypomniał równie zszokowany Jimin, niedowierzając słowom swojego syna. Dlatego mały zaraz postanowił nam wszystko wyjaśnić:
- Ale patrzy na ciebie tak inaczej. Tylko ty na niego nie. Dlatego wujek będzie miał złamane serce. Jak ci wszyscy bohaterowie filmów, gdzie pani odrzuca przyjaciela, a wybiera nowego pana, który pojawia się z parasolem na deszczu i zawsze o nią dba. Jest jak w filmie – stwierdził podekscytowany, opisując to wszystko jak jakąś dramę. I czy scena z parasolem nie pasowała właśnie do mnie i Jimina? Jednak skąd Seungu o niej wiedział? Widział nas wtedy? - Teraz pojawi się zły bohater i wujek będzie ratował tatę – dorzucił jeszcze swoją teorię do tego wszystkiego, choć ja nadal skupiałem się na tej scenie z parasolem.
Min Yoongi był wtedy z Seungu... Może jakoś to skomentowali? Może Min Yoongi coś wtedy powiedział i stąd Seungu wiedział o jego uczuciach?
- Seungu, chyba miałeś oglądać bajki, a nie dramy... – zauważył Jimin, a ja nadal wracałem pamięcią do tamtych wydarzeń. Do naszych początków i przysłuchiwaniu się ich rozmów. Jednak nigdy nie wyłapałem w nich niczego jedno- lub dwuznacznego.
- Min Yoongi? – mruknąłem do siebie, niepewny tej teorii. Jednak aby ją potwierdzić lub odrzucić wolałem dopytać o to osobę bezpośrednio związaną z całym zamieszaniem, dlatego zwróciłem się do Jimina. - Kontaktował się z tobą ostatnio?
Z mojej perspektywy i jego braku opowieści o jakichkolwiek spotkaniach z Min Yoongim zakładałem, że mężczyzna znów nie ma dla niego czasu lub całkowicie zerwał z nim kontakt.
- Tak, widujemy się czasem na kawie. Prosiłem, by nie odwiedzał nas tutaj, bo nie chciałem robić ci problemu. Czasem też odbiera Seungu ze szkoły – zdradził Jimin. I choć ta ludzka część, zazdrosna o swojego ukochanego, podpowiadała mi, abym natychmiast to ukrócił, nawet bez większej logiki, uznając, że Min Yoongi może zagrozić naszemu związkowi, to ta wampirza na szczęście nie pozwoliła tym myślom wypłynąć z moich ust w postaci słów.
Są przyjaciółmi. A teoria Seungu niekoniecznie jest prawdą.
Dlatego, zamiast w to brnąć, wolałem kontynuować nasz początkowy temat związku, zwracając się znów do małego:
- Seungu? Nasz związek z twoim tatą musi pozostać naszą tajemnicą, dobrze? Nie możemy o tym nikomu mówić. Nawet wujkowi Yoongiemu – poprosiłem, na razie czekając na jego reakcję, choć znając dzieci, wiedziałem, co za chwilę usłyszę:
- A dlaczego?
- Ludzie w naszym społeczeństwie nie są przychylni takim związkom. Akceptują jedynie pary heteroseksualne, czyli stworzone z miłości dziewczyny i chłopaka, a nie dwóch chłopaków. Nie rozumieją, że miłość ma wiele postaci i nie ogranicza się do ustalonego przez nich schematu – postarałem się wytłumaczyć tak, aby Seungu był w stanie to zrozumieć. Bo choć właśnie takie wartości pragnąłbym przekazywać moim uczniom, ten kraj na to nie pozwalał, zmuszając mnie do trzymania się ustalonego przez nich zakresu materiału.
Seungu potrzebował chwili, aby to zrozumieć, marszcząc przy tym lekko brwi. I dopiero po chwili zadał mi pytanie:
- Czyli... to wstyd, że mój tata ma chłopaka?
Jednak zanim zdążyłem na nie odpowiedzieć, zrobił to za mnie Jimin.
- Nie wstyd... ale ludzie mogą być niemili, gdy to komuś powiesz.
- Nawet wujek Yoongi? Skoro on cię lubi, to czemu nie może wiedzieć? Musi się dowiedzieć, by sobie kogoś innego znaleźć – drążył, na razie nie pojmując logiki dorosłych, którzy różnie reagowali na takie informacje.
- Powiemy mu w odpowiednim momencie, Seungu – stwierdziłem tylko, licząc, że na razie zakończymy ten temat.
- Aha. No dobra – mruknął mały, tymi słowami faktycznie zapowiadając koniec tego tematu. Oczywiście, dopóki nie dodał: - Toooo mam dalej mówić „wujku"?
Tego kompletnie się nie spodziewałem. Od razu popatrzyłem na Jimina, mocno zdezorientowany, nawet nie wiedząc jak na to odpowiedzieć.
- Noo... tak, chyba tak? – stwierdził młodszy, równie zaskoczony. A ja postarałem się na szybko zrozumieć, co Seungu może mieć na myśli.
- A jak chciałbyś się do mnie zwracać? „Wujku" czy „hyung"? – wymieniłem jedyne opcje, które przyszły mi na myśl, nie rozważając nic innego.
Jednak głowy dzieci trochę inaczej pojmowały takie sytuacje. Bo „jeśli umawiasz się z moim tatą/mamą to automatycznie stajesz się moim rodzicem?".
- Nie, „wujek" jest ok. Bo nie chciałbym mówić „tato" – potwierdził moje domysły, na które od razu zareagowałem:
- I nie musisz, Seungu – zapewniłem go z lekkim uśmiechem. Bo nawet jeśli czasami traktowałem go jak własnego syna, byłem do tego przyzwyczajony przez tyle lat pracy w szkole. I choć niektórym dzieciom faktycznie wyrywał się taki zwrot w moją stronę, nigdy nie brałem tego do siebie, wiedząc, że jestem tylko ich nauczycielem. Tak jak dla Seungu jestem tylko wujkiem, nawet jeśli dla jego taty jestem kimś bliższym.
- Macie jakieś plany? Mam dzisiaj wolne popołudnie – zmieniłem w końcu temat, licząc, że mały nie wyskoczy już z żadną nietypową teorią.
- Chciałem zabrać Seungu do Seoul Science Center. Jest wystawa o kosmosie. Chcesz do nas dołączyć? – zaproponował Jiminnie, co od razu podłapałem, ciesząc się na taką perspektywę spędzania wolnego czasu:
- Chętnie. Więc jesteśmy umówieni na rodzinną randkę – podsumowałem, patrząc po nich z uśmiechem.
- Ekstra! Kupię nową książkę o kosmosie! – podekscytował się Seungu, również ciesząc na taki wypad.
A ja byłem im po prostu wdzięczny. Za zaakceptowanie mnie i zbudowanie ze mną relacji, o którą zamierzałem dbać tak długo, jak mi na to pozwolą.
Jimin
Ostatni raz byłem tak szczęśliwy, gdy razem z zespołem jeździliśmy po całym kraju, by dawać koncerty w klubach. Naprawdę nie sądziłem, że jeszcze kiedyś wróci mi chęć do życia z innego powodu, niż dla dobra Seungu. I choć oczywiście kocham syna całym sercem, to jednak dopiero relacja z Jeonggukiem pozwoliła, bym nabrał wiatru w skrzydła. I chciałem się podzielić tym szczęściem z moim najlepszym przyjacielem, który przez tak długi czas był moim jedynym wsparciem.
Trochę nie chciało mi się wierzyć w to, co powiedział Seungu - że Yoongi hyung mógł do mnie czuć to samo, co Jeongguk. To było nierealne. W zasadzie od dawna zakładałem, że jest aseksualny i nie interesują go żadne romantyczne relacje. W zasadzie od początku naszej znajomości nie kojarzę, by kiedykolwiek wspominał, że się z kimś umawia. Dlatego ta mała "rewelacja", o której wspomniał mój syn, była przeze mnie traktowana jako nieco nadinterpretowana opieka. W końcu z tym chyba głównie kojarzy się miłość - byciem blisko z drugą osobą, a hyung też dużo dla nas zrobił.
Chcąc podzielić się z przyjacielem moim szczęściem, zadzwoniłem do niego i umówiliśmy się na spotkanie. Tym razem w jego mieszkaniu, które dość rzadko odwiedzałem. Ostatnio widywaliśmy się głównie w kawiarniach blisko jego pracy, a wcześniej w moim mieszkaniu, więc nie miałem za wielu okazji zawitać do hyunga, który mieszkał w lepszej dzielnicy. Typowe osiedle, pełne wysokich na kilkanaście pięter budynków, z czystymi alejkami, zielenią i placem zabaw tu i ówdzie. Chciałem zapewnić synowi życie w takim miejscu, więc tym bardziej czułem radość i spokój ducha, że jest mu teraz lepiej.
Mieszkanie Yoongiego znajdowało się mniej więcej w połowie wysokości budynku. Było tak samo typowe, jak całe osiedle. Trzypokojowe mieszkanie, gdzie salon łączył się z kuchnią, osobno znajdowały się sypialnia i domowe studio muzyczne, którego hyung w zasadzie nigdy mi nie pokazywał. Choć w pełni rozumiałem, zawsze cenił sobie prywatność i nie lubił, gdy w jego przestrzeni pojawiali się "obcy". Wjechałem windą na dziewiąte piętro, sprawdzając jeszcze raz w torbie, czy wszystko zabrałem. Wcześniej to hyung przynosił nam jedzenie, teraz pora się odwdzięczyć. Dlatego wstąpiłem po drodze do polecanej na internecie knajpki i wziąłem nam na wynos dakgangjeong i tteokbokki. Oczywiście do tego dobrałem masę przystawek.
Po wyjściu z windy skierowałem się pod odpowiedni numer mieszkania i nacisnąłem dzwonek, a już po chwili otworzył mi uśmiechnięty Yoongi.
- Cześć hyung. Dostawa - powiedziałem, unosząc nieco torbę z jedzeniem.
- Cześć Jiminnie. Dla takiego dostawcy należy się spory napiwek - stwierdził rozbawiony, wpuszczając mnie do środka. - Kawy? Pewnie jesteś zmęczony po pracy.
- Tak, poproszę, ale najpierw zjedzmy, bo bardziej jestem głodny - przyznałem.
Zdjąłem szybko buty, a hyung wskazał na niski stolik w salonie.
- Możesz tam rozłożyć. Przyniosę sztućce - zaproponował, kierując się do sekspresu. - Jak tam? U Seungu wszystko ok?
- Tak, już wszystko w porządku. Ręka się ładnie zagoiła, ale jeszcze trochę musimy ćwiczyć z nią. Tylko nadal martwię się, że nie ma za bardzo znajomych w szkole... - powiedziałem, wyjmując styropianowe opakowania na blat.
- Może tak jest lepiej, Jiminnie? Bez ryzyka o znalezieniu się w nieodpowiednim towarzystwie. Wiesz, jakie są dzieciaki... Zwłaszcza z tych bucowatych rodzin - mruknął z niezadowoloną miną.
- Mimo wszystko wolałbym, by spędzał czas z rówieśnikami, a nie tylko ze mną i Jeonggukiem - powiedziałem, szczerze zmartwiony. Izolowanie się od innych dzieci mogło przynieść efekt w postaci dręczycieli. Tacy lubią wybierać sobie jednostki, które nie mają oparcia w otoczeniu. - No i z tobą. Czasem brakuje mi twoich wizyt, wiesz? Choć cieszę się, że możemy się widywać w innych okolicznościach.
- Właśnie, jak wam się mieszka z tym nauczycielem? Nadal jest wszystko okay? - Starszy zaczął podpytywać nieco niepewnie, ale wcale mu się nie dziwiłem. W końcu z jego perspektywy moje zachowanie było jeszcze bardziej absurdalne.
- Tak. Jest... naprawdę dobrze - przyznałem z uśmiechem. - Bardzo się do siebie zbliżyliśmy.
Hyung usiadł przy mnie, przynosząc kubki z kawą, które odłożył na stolik i włączył telewizor, zapewne po to, by coś leciało w tle. Nie skupiałem się jednak na tym, starając ogarnąć szybko twarz, która oblała się rumieńcem.
- Zbliżyliście? - powtórzył, zerkając na mnie nieco niepewnie, a ja odłożyłem pałeczki, którymi zaczynałem już łapać za kurczaka.
Jednak pusty brzuch musi poczekać, to poważna rozmowa.
Spojrzałem na starszego z całkowitą powagą.
- Tak. Wiem, że to, co teraz powiem, będzie kontrowersyjne... Ale jesteś moim przyjacielem i chciałbym być z tobą szczery. Ja i Jeongguk jesteśmy razem. Od niedawna - dodałem szybko, by nie myślał, że związaliśmy się jeszcze przed moją przeprowadzką.
Hyung wyglądał, jakby go piorun raził. Choć ta informacja chyba właśnie taką miała siłę, więc wcale mu się nie dziwię.
- Ty i on? Jimin to... - zaczął, jednak urwał na chwilę. - Nie spodziewałem się tego - dodał, w końcu odwracając nieco ode mnie. Jego twarz zaczęła przypominać maskę, dzięki której chciał ukryć swoje uczucia.
- Wiem... -powiedziałem cicho. Sam bym się tego nie spodziewał jeszcze kilka miesięcy temu. - Ale wiedziałem od dawna, że jestem biseksualny. A Jeongguk... ciężko go nie polubić. W dodatku... pierwszy raz od dawna zacząłem czuć, że chcę żyć z innego powodu niż Seungu - przyznałem cicho.
- No tak. Pomógł wam, ale... wydaje się taki... zdystansowany? - Yoongi wyraził swoją wątpliwość zapewne na podstawie spotkania Jeongguka w szkole. Musiałem go czasem poprosić o pomoc w odebraniu małego z placówki, więc na pewno miał okazję zobaczyć mojego chłopaka. - Starałem się go nie oceniać, bo przygarnął was pod własny dach, ale... nie jest dziwny? Jakby... odgrywał jakąś rolę, a tak naprawdę był zupełnie inny? Może na coś choruje? - Starszy stworzył bardzo dziwną teorię. Choć czy w sumie mijał się z prawdą? Wampiryzm w pewnym sensie był jak choroba... - Na pewno jesteście z nim bezpieczni?
Zaśmiałem się cicho nie tyle na jego wątpliwości, ile na własne przemyślenia i kiwnąłem głową.
- Rozumiem twoje obawy, ale tak, jesteśmy z nim bezpieczni. Wiem o nim całkiem sporo i jestem absolutnie pewny, że nie muszę się martwić ani o siebie, ani o Seungu.
- Yhym - Hyung sięgnął po pałeczki i podsunął sobie pojemnik z kurczakiem. Milczał przez dłuższą chwilę, jakby potrzebował sobie wszystko poukładać, ale w końcu kontynuował temat. - Jak... się dowiedzieliście? On powiedział tobie? Ty jemu?
- W sumie... jakoś tak samo wyszło. Atmosfera zrobiła swoje... - przyznałem, znów czując rumieńce.
Ciekawe, czy Jeongguk będzie chciał teraz takiej bliskości nie tylko przy piciu mojej krwi...
Mój przyjaciel odchrząknął znacząco, wyrywając mnie z przemyśleń. Chyba się domyślał częściowej prawdy, do czego między mną a Jeonem doszło. Choć wątpię, by ktokolwiek się domyślił, że chodziło też o krew i leżenie w trumnie...
- Przepraszam. Nie skupiajmy się na tym - zaproponowałem, zabierając się szybko za jedzenie.
- Seungu wie? - zapytał, gdy wzięliśmy kilka kęsów.
- Tak. Od razu mu powiedzieliśmy. Bardzo się ucieszył. Szybko przyzwyczaił się do mieszkania z Jeonggukiem i naszej nowej sytuacji i jak sam powiedział, cieszy się, że z nim zostaniemy.
- Na pewno lepiej wam tam?
- Tak. Stanowczo tak. Wiesz, porozmawiam z Jeonggukiem, zapytam, czy miałby coś przeciwko byś nas odwiedził. Chciałbym was sobie przedstawić, tak oficjalnie.
- Nie trzeba, Jimin. Może nie na takim etapie?
- Mimo wszystko nalegam. Seungu też chętnie widywałby cię częściej, a nie chciałem zabierać go na wieczór z mieszkania.
Hyung westchnął ciężko.
- Niech będzie. Czyli... Zostaniecie już z nim? Nie odkładasz już na jakieś mieszkanie?
- Na wszelki wypadek odłożę trochę, by móc się wyprowadzić, gdy przyjdzie taka konieczność - przyznałem, choć miałem nadzieję, że nigdy do tego nie dojdzie. - Ale przede wszystkim nadal zależy mi, by Seungu miał jak najlepiej, więc skupiam się na jego edukacji. Będę chciał go posłać do jakiegoś hagwonu. Takiego, który sam wybierze, by rozwijać swoje pasje.
- Jeongguk go nie uczy? Czy po prostu słabo to robi?
- Jeongguk uczy japońskiego, a Seungu interesuje się kosmosem. Więc potrzebuje innej wiedzy, choć dużo mu pomaga, odrabiają razem zadania.
- Ale jest nauczycielem. Nie mógłby mu z tym pomóc? Poczytać trochę i go pouczyć?
- Dlaczego miałbym tego od niego wymagać? - zmarszczyłem brwi, kompletnie nie rozumiejąc podejścia Yoongiego. Przecież to, że ktoś jest nauczycielem danego przedmiotu, nie znaczy, że będzie asem ze wszystkiego. To tak, jakby poprosić biolożkę, by zaczęła wyjaśniać literaturę "bo przecież jest nauczycielką".
- Poza tym... gdy Seungu będzie raz w tygodniu w hagwonie, będę miał okazję iść z Jeonggukiem na randkę... - wyjaśniłem z lekkim uśmiechem, już planują te wyjścia w mojej głowie.
Hyung skupił się znów na jedzeniu, nie mając już więcej pytań w tej sprawie. A widząc, że moje wyznanie nie do końca zostało przez niego przyjęte, postanowiłem zmienić temat, dopytując o jego pracę.
Przez resztę wieczora nie wracaliśmy już do mojego związku, skupiając na innych sprawach, a tuż po 20:00 podziękowałem starszemu za gościnę i opuściłem jego mieszkanie. Ledwo jednak wyszedłem z osiedla, a drzwi od dobrze znanego mi auta zaparkowanego przy chodniku, otworzyły się, zapraszając mnie do środka.
- Zapraszam - usłyszałem głos Jeongguka, który powitał mnie uśmiechem, kiedy tylko zająłem miejsce pasażera.
- Mówiłem, że nie musisz po mnie podjeżdżać - zauważyłem, tuż po daniu mu szybkiego buziaka na powitanie.
- Jest późno. A Seul to duże miasto, pełne niebezpiecznych ludzi. I innych stworzeń. Nie mam zamiaru ryzykować, że coś ci się stanie. Poza tym Gehlee chętnie została chwilę dłużej z małym.
Kiwnąłem głową na jego słowa.
- Dziękuję. Wstąpimy do sklepu? Kończy się ryż, to od razu moglibyśmy wziąć worek, skoro mamy auto - zaproponowałem, korzystając z okazji, by zająć się domowymi sprawami.
- Do Emartu? - zaproponował, włączając się do ruchu.
- Tak, może być.
Zrobienie zakupów, które okazały się nie tylko ryżem, zajęło nam dodatkową godzinę, więc wróciliśmy do domu dość późno. Miałem nadzieję, że Seungu nie będzie zły, że tak długo musiał siedzieć z opiekunką.
Kiedy Jeongguk zaparkował na parkingu podziemnym, nie pozwoliłem mu od razu wysiąść, przyciągając go jeszcze do pocałunku. Wcześniejszy buziak był oczywiście przyjemny, ale stęskniłem się za nim trochę bardziej i chciałem mu przekazać moje uczucia w ten sposób. Z uśmiechem wymienialiśmy się przez chwilę czułościami, a kiedy w końcu się od siebie oderwaliśmy, wampir pogłaskał mój policzek.
- Tak się stęskniłeś, kochanie? - zapytał czuło.
- Bardzo - przyznałem. - W mieszkaniu mimo wszystko musimy uważać na takie czułości ze względu na Seungu, więc chociaż tutaj mogę się tobą nacieszyć - wyjaśniłem, po czym odpiąłem pas i wysiadłem z auta.
Zabraliśmy rzeczy z bagażnika - on wóz z ryżem i większą torbę, a ja małą z kilkoma lekkimi rzeczami, na co się upierał, będąc znacznie silniejszym.
- Właśnie. Nie przesadzamy z tym, Jiminnie? - zapytał, kiedy skierowaliśmy się do windy.
- To znaczy? - zapytałem, przywołując maszynę przyciskiem.
- Przecież możemy dać sobie buziaka przy Seungu.
- Buziaka tak, ale większe czułości to tylko za zamkniętymi drzwiami. Dobrze, że masz wyczulony słuch.
Starszy pochylił się do mnie i szepnął blisko mojego ucha.
- I te pieszczoty, które zapewniam ci co wieczór, nie są wystarczające, ukochany?
- Są bardzo przyjemne, ale chciałbym, byś też miał z tego więcej przyjemności, niż tylko moja krew - odpowiedziałem równie cicho, wiedząc, że i tak usłyszy.
Bez problemu pozwalałem mu na nieco częstsze podpijanie mnie, tak po jeden-dwa łyczki wieczorami. Jednak jak myślałem wcześniej, chciałbym, by moja krew nie zawsze była "wabikiem" na wspólne spędzanie czasu we dwoje.
- Więc w jaki jeszcze sposób chciałbyś mi zapewnić tę przyjemność? - zapytał, a ja przeniosłem na niego wzrok, patrząc mu prosto w oczy.
- Oddać ci się całkowicie - szepnąłem pewnie.
- Nadal nie wiem, co dokładnie masz na myśli. Musisz chyba sprecyzować, kochanie - Jeon zaczął się ze mną droczyć, ale nim mu odpowiedziałem, wsiedliśmy do windy.
- Mam to powiedzieć? Dobrze. Seks.
Czułem, jak serce wali mi z ekscytacji. Jeongguk przez chwilę przyglądał mi się, zerkając raz na oczy, a raz na usta, jakby coś rozważał.
- Liczyłem na krótki opis, który podpowiedziałby mi scenariusz dzisiejszego wieczoru lub nocy, ale w takim razie muszę improwizować - powiedział w końcu, po czym pochylił się do mnie i złożył na moich wargach szybki pocałunek. Chyba miał to idealnie wyliczone, bo gdy tylko się wyprostował, winda zatrzymała się na naszym piętrze, otwierając drzwi.
Na samą myśl, że mamy razem spędzić resztę wieczoru zrobiło mi się ciepło, ale przyjąłem to z radością. W końcu to było dokładnie to, czego pragnąłem.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top