Rozdział 23.
Nie potrafiłem patrzeć na cierpiącego chłopaka. Jungkook co chwilę przewracał się na łóżku, zanosząc płaczem i kuląc w sobie.
- Kookie, wytrzymaj jeszcze.- poprosiłem go, przykładając woreczek z lodem do jego nagrzanego czoła. Pomogło minimalnie, bo brunet miał wysoką gorączkę, której w żaden sposób nie dało się zmniejszyć. - Może zadzwonię do szpitala?
- Nie! - niemal krzyknął, starając podnieść z poduszki.
- Błagam, nie wstawaj.- poprosiłem, kładąc go z powrotem i przeczesując mokre włosy.- Będzie dobrze, obiecuję.
Nie odpowiedział, a jego klatka piersiowa zaczęła się unosić coraz wyżej. Z trudem mógł oddychać.
- Hyung, niedobrze mi..- jęknął, przekręcając się na bok.- Zaraz zabrudzę ci łóżko.
Natychmiast odłożyłem lód, a potem mocno uniosłem bruneta pod ramiona. Jęknął, tuląc się do mnie. Zaprowadziłem go prosto do łazienki, a chłopak nagle mnie puścił i na czworakach zaczął iść w kierunku ubikacji.
- Idź, proszę.- wykrztusił z siebie.- Nie patrz na mnie.
- Nie zostawię cię.- zaprotestowałem stanowczo, kucając przy nim i delikatnie głaszcząc jego plecy.
Jungkook pokręcił głową, a chwilę później po prostu zwymiotował. Jego szloch przeszył moje serce, a w momencie gdy chłopak zaczął kaszleć, poklepałem go po plecach.
Podniosłem się i poszukałem ręcznika, a potem nawilżyłem go wodą i skierowałem się ku bezradnemu chłopakowi.
- Hyung...- szepnął cicho, a ja zastygłem na moment. Z jego nosa kapała krew.- Masz chusteczkę? - wyszlochał, zanosząc się płaczem. Jego ciałem co chwilę wstrząsały dreszcze.
Dopadłem do Jungkooka, przykładając ręcznik do jego nosa, a potem poprosiłem żeby go potrzymał.
- Znajdę ci chusteczki, dlatego już nie płacz.- poprosiłem, a potem podałem mu opakowanie.- Spokojnie, jestem tu z tobą.
Jungkook spojrzał na mnie odsłaniając ręcznik. Jego nos był cały czerwony. Podniosłem bruneta za ramiona, prowadząc prosto do umywalki.
- Opuść głowę w dół.- poprosiłem, a gdy spuścił wzrok na kapiącą krew, położyłem mokry ręcznik na karku chłopaka.- To ci pomoże, Kookie.
Nie ruszał się, opierając dłonie o umywalkę. Jego oczy były smutne i wilgotne.
- Jesteś osłabiony.- szepnąłem, gładząc go po plecach.- Przygotuję ci coś pożywnego do jedzenia.
- Nie jestem głodny.- zaprotestował bezradnie, zaciskając usta.- Wszystko mnie boli, hyung. Jest mi gorąco.
- To przez gorączkę.- wyjaśniłem, przeczesując jego spocone włosy.- Najlepiej będzie jeśli zmienisz ubranie. Jesteś cały spocony.
Jungkook skinął głową, a gdy zauważyłem, że krew już nie płynie, podniosłem jego głowę. Patrzył na mnie oszołomiony.
- Możesz na mnie liczyć.- zapewniłem go, a potem namoczyłem chusteczkę i ostrożnie wytarłem jego twarz.- Zawsze będę się tobą opiekować.
Jungkook przymknął na chwilę oczy, a gdy je ponownie otworzył wydawał się zupełnie pusty w środku.
- Hyung, mógłbyś mi przynieść nowe ubranie? - spytał.- Muszę się umyć.
- Dobrze, zaraz wracam.- uścisnąłem jego dłoń, a potem opuściłem łazienkę.
W pokoju wyjąłem z szafy czystą koszulkę oraz dresowe spodnie i bieliznę. Zabrałem ubrania z powrotem do łazienki, a gdy wszedłem do pomieszczenia Jungkook akurat zdejmował koszulkę.
- Poradzisz sobie sam? - spytałem, kładąc przygotowane ubrania na pralce.- Mogę zostać i ci pomóc.
Brunet pokręcił głową, nagle zataczając się o ścianę. Ledwo dał radę złapać równowagę.
- Jesteś słaby, lepiej będzie jeśli zostanę.- oznajmiłem, a potem zamknąłem drzwi na klucz.
***
Jungkook starał się unikać mojego wzroku gdy go myłem, ale co chwilę stykaliśmy się spojrzeniem. Jego oczy były przesłonięte wstydem i bolesnym smutkiem.
- Nie musisz się mnie wstydzić.- oznajmiłem, dokładnie myjąc jego plecy.- Nie pamiętasz jak byłeś w szpitalu? Wtedy też się tobą zajmowałem w ten sposób.
- Ale...teraz jestem świadomy co robisz.- wymruczał pod nosem, nie odwracając się do mnie.- Poza tym już jesteś mokry.- zauważył.
- Co z tego? To tylko ubranie.- odpowiedziałem, patrząc na swoje wilgotne spodnie i koszulkę. Nie zdejmowałem z siebie niczego, aby Jungkook nie czuł się zmieszany jeszcze bardziej. Już samo to, że musiał stać przy mnie całkiem nagi było dla niego trudne.
Umyłem jego tylną część ciała, a potem odwróciłem bruneta przodem do siebie. Ociągał się, abym tylko na niego nie patrzył. Starałem się być delikatny i nie dotykać go w najbardziej intymne miejsca na ciele.
- Hyung...- wykrztusił z siebie, stając do mnie przodem.- Tak bardzo chcę spać.
- Jeszcze tylko parę minut i będziesz mógł robić co tylko chcesz.- oznajmiłem, myjąc jego brzuch. Ślady po uderzeniach dawno znikły więc jego brzuch był teraz piękny i tak bardzo miękki. Ostrożnie dotknąłem kolana Jungkooka, ale nie zareagował.
- Sam się tam mogę umyć.- szepnął nagle, patrząc na mnie z napięciem.- Nie chcę żebyś..
Uśmiechnąłem się do niego czule, podając mu mydło i gąbkę.
- Przyniosę ci ręcznik.- powiedziałem, wychodząc z kabiny. Miałem wrażenie, że gdy tylko to zrobiłem, mój chłopak odetchnął.
Wytarłem swoje wilgotne ubranie, a potem otworzyłem drzwi kabiny i nim chłopak zdążył wyjść, owinąłem jego drżące ciało. Jungkook uśmiechnął się do mnie, a potem złapał moją rękę.
- Zaczekaj...- poprosił, a gdy odwróciłem się do niego, pochylił się i musnął moje czoło swoimi ustami.- Dziękuję, że tak się o mnie troszczysz. To bardzo miłe.
- Robię to bo cię kocham, Kookie.- wyszeptałem czule, pomagając mu się ubrać.
Wszystkie te czynności sprawiały mi jakąś przyjemność. Troska o niego była ważna. Nie chciałem żeby więcej cierpiał.
- Kookie, unieś stopę.- powiedziałem, a gdy to zrobił, włożyłem na jego ciało czystą bieliznę. Potem spodnie i koszulkę.- Chodźmy do pokoju. Potrzebujesz jeszcze czegoś.
Chłopak poszedł za mną, obejmując mnie w pasie. Ciągle nie miał tyle sił, aby iść o własnych nogach.
W pokoju było przyjemnie chłodno, ponieważ wcześniej otworzyłem okno żeby trochę przewietrzyć. Jungkook już nie był tak gorący jak wcześniej, a prysznic bardzo mu pomógł.
- Usiądź na chwilkę.- poprosiłem, a gdy zajął miejsce na łóżku, poszukałem w szafce skarpetek.- Muszę o ciebie dbać.
- Hyung...- wykrztusił, poruszony moją dbałością o takie szczegóły.
Powoli włożyłem na jego stopy parę skarpet, a potem położyłem bruneta do łóżka. Patrzył na mnie z lekkim uśmiechem na twarzy.
- Kookie, czy nic ci nie będzie jeśli dam ci tabletki przeciwbólowe? Mogę je mieszać z modafinilem? - spytałem uważnie. Nie byłem pewny czy Jungkook może je łączyć ze sobą. Mogły mu przecież zaszkodzić.
- Nic mi się nie stanie.- zapewnił mnie poważnie, uśmiechając się w moją stronę.
Gdy zamknął oczy, pospieszyłem do kuchni i poszukałem lekarstw. Potem zacząłem przygotowywać porządne śniadanie. Nigdy nie byłem dobry w gotowaniu, ale czego się nie robi dla ukochanej osoby?
Moja mama weszła do pomieszczenia w momencie gdy akurat skończyłem gotować. Zdumiona uniosła brwi.
- Jimin, co się dzieje? - spytała, patrząc na przygotowane tabletki.- Źle się czujesz?
- Nie ja, mamo. Jungkook jest chory.- powiedziałem cicho.- Miał gorączkę i wymiotował.
Kobieta zamrugała zaskoczona, a potem westchnęła.
- Biedny chłopak. Jego matka w ogóle się nim nie przejmuje. Wczoraj widziałam ją na mieście z jakimś młodym mężczyzną.- dodała, a ja zacisnąłem dłonie w pięści.
- Jego mama jest beznadziejna.- powiedziałem chłodno.
- Kochanie, nie mów tak.- poprosiła mnie mama, głaszcząc po głowie.- Najwyraźniej jest zagubiona po rozwodzie.
- Nie broń jej.- poprosiłem ją, a potem popatrzyłem na jedzenie.- Muszę mu to zanieść. Czeka na mnie.
Mama zatrzymała mnie nagle obejmując ramionami. Patrzyła na mnie uważnie.
- Mogę ci zadać pytanie, kochanie? - spytała, a gdy skinąłem głową, dokończyła swoją myśl. - Czy ty i Jungkook...no wiesz.
- Nie wiem.- odpowiedziałem pospiesznie, a moje serce zabiło szybciej.- Co masz na myśli, mamo?
Patrzyła na mnie czujnie, aż wreszcie udało jej się zadać właściwe pytanie.
- Nie chcę być niegrzeczna, ale muszę wiedzieć. Jesteście przyjaciółmi czy kimś więcej?
Uśmiechnąłem się czując przyjemne ciepło.
- Jesteśmy przyjaciółmi.- wyznałem, a potem dodałem: - Ale jesteśmy również kimś więcej.
Czekała, aż powiem coś więcej, a gdy tego nie zrobiłem, pokiwała głową.
- Rozumiem. Kochasz Jungkooka, prawda?
- Tak, najbardziej na świecie.- wykrztusiłem, a moje serce zaczęło walić jak oszalałe.
Mama posłała mi ciepły uśmiech, a ja nagle mocno ją wyściskałem.
- Ciebie też bardzo kocham, wiesz o tym?
- Oczywiście, kochanie.- roześmiała się, całując mnie w czoło.- Musisz wiedzieć, że Jungkook jest dla mnie zupełnie jak syn. Nie chcę żeby stała mu się jakakolwiek krzywda.
- Och, nawet nie wiesz jak mi ulżyło.- wyznałem, a gdy uniosła brwi, powiedziałem szybko: - Bałem się, że nas nie zaakceptujesz.
- Przecież wiem ile dla siebie znaczycie. Nie mogę was rozdzielać. I nikomu na to nie pozwolę.- oznajmiła, a ja pocałowałem ją w policzek.- Idź do niego, a ja zajrzę później.- obiecała, uśmiechając się do mnie.
*******************************************************************************************
Mama Jimina to jednak wyrozumiała kobieta, prawda?;)
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top