Rozdział 22.

Jungkook patrzył na mnie uważnie gdy zbliżałem się do niego. Z każdym następnym krokiem czułem jak radość ogarnia moje ciało. Chłopak uśmiechnął się do mnie odsłaniając zęby, a ja niemal natychmiast zmniejszyłem dystans, który nas dzielił i stanąłem blisko niego. Uśmiechał się.

- Hyung...- szepnął cicho, wyciągając dłoń w moją stronę. - Obudziłem cię?

Pokręciłem głową, łapiąc wyciągniętą rękę bruneta i splatając ją ze swoją. Ruszyliśmy spacerem przez cichy park, co chwilę oglądając opadające liście z drzew. Wkrótce nic zostanie ani jeden.

- Kookie..nie jesteś senny? - spytałem nagle, przyglądając się jego zmęczonym oczom.

- Trochę tak.- wyznał, patrząc na mnie. Jego blada twarz bardzo mnie zaniepokoiła.- Po powrocie się położę.- obiecał, uśmiechając się.

Dziwiło mnie, że jest taki radosny. Może to była tylko maska, aby mnie zwieść? Ale Jungkook nigdy mnie nie okłamywał więc dlaczego teraz miałby to robić?

Uścisnąłem jego zimną dłoń, pocierając ją lekko palcami.

- Co zrobisz z liśćmi?- spytałem, patrząc jak znowu się pochyla i zabiera żółty listek prosto ze ścieżki.

Jungkook uniósł głowę, patrząc na mnie sennie. Wstał z lekkim ociąganiem, chowając liść do kieszeni. Potem pokręcił głową, wzruszając ramionami. Najwyraźniej nie miał pojęcia.

- Może...umieścimy je w albumie ze zdjęciami? - zaproponowałem.

Spojrzał na mnie z lekką nadzieją, uśmiechając się.

- Naprawdę? - spytał, a potem skinął głową.- Ale mnie tam nie ma.- dodał cicho.

Zamyśliłem się, a potem złapałem go w ramiona. Jungkook przyglądał mi się czujnie.

- Zróbmy sobie zdjęcia, Kookie.- poprosiłem go.- Ale nie w telefonie, lecz prawdziwe. Chciałbym mieć z tobą sporo zdjęć, które mógłbym umieścić w albumie. Potem możemy otoczyć zdjęcia twoimi liśćmi.

Chłopak uśmiechnął się do mnie tak pięknie, iż tylko siłą woli powstrzymałem się, aby go nie pocałować.

- Zgoda.- mruknął, tuląc się do mnie. Wydawał się lekko osłabiony, bo jego ciało drżało. Dłonie nagle stały się bardzo zimne.

- Chciałbyś już wrócić do domu? - spytałem, lecz pokręcił głową.

Pogłaskałem go po głowie, ale nie zareagował. Czułem, że zima będzie dla niego udręką. Już teraz ledwo panował nad chorobą, która zmuszała go do spania. W porze zimowej zasypiał coraz częściej. Jego objawy się nasilały. Obawiałem się, że tym razem będzie podobnie.

- Hyung? - spytał cicho, odsuwając się ode mnie.- Boli mnie brzuch. I...- zaczerpnął głośno oddech, krzywiąc usta w lekkim grymasie.- Chyba...mam mdłości. Niedobrze mi.

Jego błagający ton głosu sprawił, że nagle porządnie się wystraszyłem.

- Zaczekaj.- szepnąłem, patrząc w jego senne oczy.- Będziesz wymiotować? Tutaj? - upewniłem się.

Jungkook zamknął oczy, oddychając ciężko. Jęknął, ukrywając twarz na moim ramieniu. Objąłem go mocno, starając się dać mu swoje ciepło.

To właśnie był ten moment, w którym nie potrafiłem mu pomóc w żaden sposób. Mogłem tylko być przy nim i czekać, aż jego stan się poprawi. Martwiłem się o niego, ale nie byłem w stanie zabrać jego cierpienia, chociaż bardzo bym chciał ulżyć mu w bólu. Zabrać jego chorobę choć na jeden dzień.

- Nie wziąłem leku. - wyznał nagle, a ja spojrzałem na niego oszołomiony.- Chciałem..

- Kookie, nie możesz tak robić.- zaprotestowałem, dotykając jego twarzy.- Będziesz się czuł jeszcze gorzej. Lekarstwo ci pomaga, wiesz o tym.

Chłopak zacisnął usta, a jego twarz stała się kredowobiała.

- Modafinil...jest bardzo silny.- wykrztusił z siebie.- Potem boli mnie głowa. Za każdym razem gdy go biorę mnie boli, hyung.

Byłem bardzo zaskoczony jego wyznaniem. Nie spodziewałem się, że jest aż tak źle.

- Dlaczego nic nie mówiłeś? - spytałem ostrożnie.- Kookie, czemu nie powiedziałeś?

- Po co? - szepnął, unikając mojego wzroku i patrząc gdzieś przed siebie.- To przecież nic nie zmienia. Nie chcę się skarżyć, bo będziesz się nade mną litować.

- Tak uważasz? - rzuciłem, a potem odwróciłem jego głowę w swoją stronę.

Jungkook patrzył na mnie pustym wzrokiem, a potem zaczął drżeć. Przyglądałem się jak usiłuje powstrzymać się od płaczu.

- Posłuchaj mnie przez chwilę.- poprosiłem delikatnie.- Kookie, jesteś bardzo silny.

Jungkook skupił na mnie wzrok, nagle przestając płakać. Przyglądał się moim oczom.

- Wiem, że może moje słowa nic nie znaczą, ale muszę ci to powiedzieć.- oznajmiłem, starając się w jakiś sposób sprawić żeby poczuł nadzieję.- Nie wiem dlaczego akurat ciebie to spotkało, czemu to ty zachorowałeś, a nie ja. Po prostu życia nie da się zrozumieć, tak już jest. Ale wierzę w to, że gdzieś czeka na nas lepsze miejsce, pozbawione cierpienia i strachu. Ono istnieje i po śmierci do niego trafimy. Gdzieś istnieje niebo.

Jungkook patrzył na mnie długo, a potem szepnął:

- Niebo? - spojrzał do góry, a ja podążyłem za jego wzrokiem. - Myślisz, że...to miejsce jest nad nami?

Uśmiechnąłem się, a potem przytuliłem policzkiem do niego.

- Myślę, że to miejsce nie ma konkretnej przestrzeni, jest stanem niezmiennego szczęścia. W niebie już nie będziemy cierpieć.

Jungkook popatrzył na mnie uważnie, a potem skinął głową.

- Więc gdybym się zabił to nie mógłbym tam wejść, prawda? - szepnął cicho, a ja pospiesznie skinąłem głową.

Między nami zapanowało milczenie, aż w końcu brunet dodał:

- Hyung, nie jestem na tyle odważny żeby się zabić.- wyszeptał.- Choroba jest bolesna, a śmierć...nie mogę sobie tego wyobrazić jak bardzo to musi boleć.

- Więc tego nie rób.- poprosiłem spokojnie.- Kookie, zostań ze mną tak długo jak się da.

Jungkook uśmiechnął się, obejmując mnie mocno.

- Zostanę z tobą.- obiecał.- Chcę...poczuć najprawdziwsze szczęście. Z tobą to jest możliwe.

Ostrożnie pocałowałem go w policzek, zaglądając w oczy.

- Wracajmy do domu.- poprosiłem go, ciągnąc za sobą.

***

Jungkook czuł się coraz gorzej. Widziałem to gdy tylko przekroczył mój pokój. Starał się nie zasnąć na stojąco. Ledwo dał radę iść więc pospiesznie ująłem go za ramię i pomogłem położyć się do łóżka.

- Przyniosę ci lekarstwo.- obiecałem, a gdy zamknął oczy, pocałowałem go w czoło. Niemal od razu zapadł w sen.

Przyglądałem mu się przez chwilę, a następnie zszedłem na dół i poszukałem w kuchennej szafce lekarstwa. Modafinil był pusty w połowie. Należało zakupić nowy lek.

Jungkook spał tak jak go zostawiłem, a gdy ułożyłem się przy jego boku zaniepokoiło mnie dziwnie intensywne ciepło wychodzące z jego strony.

Dotknąłem czoła bruneta, odsuwając się i patrząc na jego twarz. Jungkook miał gorączkę. Przyłożyłem dłoń do jego szyi wyczuwając słabnący puls. Nie miałem pojęcia co się dzieje. Czy narkolepsja mogła się rozwijać? Ostrożnie włożyłem dłoń pod jego ubranie. Gorąco.

- Kookie...- szepnąłem, przyglądając mu się uważnie. Jego blada twarz była lekko spocona, a z ust wydostawał się niespokojny oddech.- Zajmę się tobą. Wyzdrowiejesz.- szepnąłem, a potem pobiegłem szukać lodu.

*****************************************************************************************

Ach, wzruszyłam się trochę, a wy?...




Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top