Rozdział 21.
- Co chcesz mi powiedzieć? - wyszeptałem w ciemności nocy. Na skórze poczułem nagle zimny dreszcz, który dotarł prosto do mojego serca.
Jungkook uniósł się na łokciach, pociągając mnie ku sobie. Spojrzałem na niego, starając się zrozumieć co się dzieje. Czyżby coś się zmieniło, a ja tego nie zauważyłem?
- Słuchaj, hyung...- szepnął, ledwo otwierając usta.- Wiem, że jesteśmy razem. Kochamy się.
Potaknąłem, a chłopak znowu zaczął mówić.
- Nigdy nie wyobrażałem sobie, że mogę być zakochany. Choroba sprawiła, że przestałem wierzyć w to, iż ktoś mnie zechce. Ale ty chcesz.
Uśmiechnąłem się do niego.
- Nigdy wcześniej nikogo nie całowałem, a ty jesteś pierwszy więc...- zamyślił się na chwilę.- Czuj się wyróżniony.
Parsknąłem śmiechem, kiwając głową. Rozczulał mnie swoimi spostrzeżeniami, ale nie miałem zamiaru mu przerywać. Jego szczerość sprawiła, że wolałem po prostu milczeć.
- Hyung....teraz czuję tak dużo emocji, nawet nie wiedziałem, że mogę je odczuwać.- ostrożnie wziął oddech, starając się skupić na własnych słowach.- Chodzi mi o to, że nie chcę tego przyspieszać. Nie chcę się spieszyć z naszą miłością.
Skinąłem głową, a potem spytałem:
- To znaczy, że nie chcesz doświadczyć przyjemności ciała? Nie chcesz...połączyć się ze mną w jedno?
Jungkook przełknął ślinę, a potem rzucił odważnie:
- Chcę.- nagle wstrzymał oddech, dodając pospiesznie: - Ale nie dziś. Nie teraz. Ja...
Zaplątał się w swoich tłumaczeniach dlatego musnąłem go w usta.
- Rozumiem, Kookie.- szepnąłem spokojnie.- Ja też nie chcę się spieszyć.
Uśmiechnął się do mnie szeroko, zamykając oczy. Przyglądałem mu się jak zasypiał, a potem położyłem się przy nim i pocałowałem go czule.
- Kocham cię.- szepnąłem prosto do jego ucha, dostrzegając jak lekko zadrżał.
***
Jungkook miał absolutną rację. Nie potrzebowaliśmy robić kroku naprzód gdyż dobrze się czuliśmy przebywając blisko siebie, obdarzając się czułościami i pocałunkami pełnymi słodyczy. Nasza miłość była po prostu czysta i pełna niewinności.
Jednak pokrótce przekonałem się, że taki stan rzeczy nie będzie trwał długo. Coraz mocniej upewniałem się w przekonaniu, że chciałbym zobaczyć jego ciało. Poczuć je pod swoim i wycałować. Nie było w tym nic dziwnego, gdyż zakochanie ogłupiało człowieka, o czym się przekonywałem na własnej skórze.
Jungkook co jakiś czas spoglądał na mnie inaczej niż wcześniej, a jego błysk w oczach tylko spotęgował silne uczucie przekonania, iż myśli podobnie co ja.
Dlaczego nie mogliśmy po prostu być obok siebie? Czy doznania cielesne były aż tak ważne? Nie chciałem popędzać chłopaka, lecz dotyk przez ubranie już mi nie wystarczał. Byłem zbyt pobudzony gdy Jungkook zasypiał przy mnie. Nawet nie był świadomy co chciałbym z nim robić w środku nocy. Myśli nachodziły mnie o dziwnych porach. Wystarczyło, iż patrzyłem na bruneta, a chwilę potem byłem zmuszony iść do toalety, aby zaspokoić potrzebę ciała.
Podejrzewałem, że Jungkook jest osłabiony przez swoją chorobę. Brał leki regularnie, a w jego oczach pojawiał się ten wyraz senności. W takich momentach myślałem tylko o jego zdrowiu, a moje własne pragnienia schodziły na plan dalszy.
- Hyung, śpisz już? - szepnął cicho brunet, leżąc przy mnie. Jego głos był przepełniony zmęczeniem.- Nie mogę spać.
Spojrzałem na chłopaka, a potem objąłem go ramionami. Odczułem przyjemne ciepło gdzieś w samym środku ciała.
- Dobrze się dziś czujesz? - spytałem, patrząc w jego oczy.- Kookie?
Brunet skinął powoli głową, a potem powiedział cicho:
- Wiesz co mi przyszło do głowy? Boję się, że nam się nie uda.
- Co takiego? - rzuciłem, odnajdując jego dłoń i zamykając ją w swojej. Była bardzo zimna.
- Mam na myśli nasze zbliżenie.- wykrztusił, a moje serce na moment stanęło.- Boję się, że będę mieć atak.
Spojrzałem na Jungkooka uważnie, a potem spytałem:
- Martwisz się, że cię skrzywdzę? Nie ufasz mi?
Chłopak uniósł na mnie wzrok, a potem szepnął w ramach wyjaśnienia:
- Ufam ci, dobrze o tym wiesz.
Ucałowałem go w czoło, a wtedy dodał:
- Takie przeżycie może mieć dla mnie konsekwencje, hyung. Ja...mogę po prostu nie zapanować nad swoją chorobą.
- Boisz się, że doznasz paraliżu, prawda? - spytałem ostrożnie, a gdy potwierdził, dodałem: - Boisz się, że pojawi się katapleksja?
Jungkook znowu skinął głową, mówiąc cicho:
- Gdy się pojawia niczego nie czuję. Moje mięśnie są zwiotczałe, nie mogę nimi ruszać. Potem...jestem tak bardzo przerażony...
Jego głos zmienił się w cichy płacz. Objąłem go ramionami, kołysząc delikatnie. Co jakiś czas całowałem jego policzki, aby choć trochę się uspokoił. Jungkook wziął oddech, patrząc na mnie bezradnie.
- Nie chciałem ci wcześniej mówić, hyung...- pociągnął nosem, ocierając mokre oczy.- Ale ja...chyba nigdy tego nie poczuję. Po prostu...nie dam rady.
Pochyliłem się nad nim, całując jego nos i policzki.
- Kookie, obiecuję ci, że nam się uda.- powiedziałem stanowczo.- Zawsze na ciebie uważam. Tym razem też tak będzie. Nasz pierwszy raz będzie wyjątkowy, możesz mi zaufać.
Jungkook westchnął, starając się zapanować nad płaczem. Przytulił się do mnie, a potem zamknął oczy.
- Dobrze cię rozumiem. W końcu to bardzo intymna strefa więc nie możemy robić niczego na szybko. Jeśli będziesz chciał mi coś powiedzieć to powiedz, dobrze? - poprosiłem cicho.
Jungkook objął mnie w pasie, a potem szepnął sennie:
- Obiecuję, że tak zrobię.- po chwili wahania dodał: - Kocham cię.
- Ja też cię kocham.- wyszeptałem, uśmiechając się.
Zasnęliśmy wtuleni w siebie, a gdy się obudziłem rano, Jungkook zniknął.
***
Szukałem go po całym domu, ale okazało się, że go nie ma. Zastanawiałem się dokąd mógł pójść bez informowania mnie. Zresztą, był wolny. Nie musiał mnie słuchać. Jednak niepokoiłem się o niego, bo wczoraj nic mi nie powiedział. Może chciał pobyć sam ze sobą?
Po krótkim wahaniu włożyłem grubszy sweter i buty, a potem wyszedłem z domu i skierowałem się w jedyne miejsce gdzie spodziewałem się go znaleźć.
Wcześnie rano park był prawie pusty. Niemal od razu zauważyłem spacerującego Jungkooka. Chłopak włożył czapkę, gdyż jesień stawała się coraz chłodniejsza. Patrzyłem na niego jak schyla się i ogląda kolorowe liście. Robił to powoli, jakby chciał w ten sposób na długo zapamiętać kształt i fakturę liścia.
Po dłuższej chwili Jungkook włożył liścia do kieszeni kurtki i ruszył dalej. Patrzyłem na niego z czułością, a gdy zabrał następny cud jesieni wiedziałem już co robi. Kolekcjonuje je. Nie miałem pojęcia, że jest takim romantykiem.
Ruszyłem w ślad za nim, przystając gdy i on stawał. Uśmiechałem się, lecz ten widok napawał mnie jakimś smutkiem. Jakąś tęsknotą.
Wreszcie Jungkook stanął i powoli odwrócił się za siebie. Zauważył mnie stojącego parę kroków przy nim. Uśmiechnął się delikatnie, a ja od razu ruszyłem prosto do niego.
***********************************************************************************************
Dlaczego ta końcówka tak bardzo mnie smuci, a jednocześnie napawa jakąś nadzieją? Jesień chyba i mnie daje się we znaki;)
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top