Rozdział 17.

Z każdym mijającym dniem miałem niejasne poczucie, iż wszystko zaczyna się układać. Jungkook wracał do zdrowia, aż w końcu nadszedł dzień gdy był w stanie iść do szkoły. Na czas jego nieobecności lekarz wypisał mu usprawiedliwienie z powodu choroby tak, że chłopak nie miał żadnych kłopotów w szkole.

Mama Jungkooka spieszyła się z załatwieniem mieszkania, ale brunet nie miał nic przeciwko żeby jej pośpiech trochę się przedłużył. Każdą wolną chwilę spędzaliśmy tylko ze sobą.

Lubiłem być blisko niego. Uwielbiałem sposób w jaki mnie dotyka i całuje. Wszystko to sprawiło, że moje życie nabrało jakiegoś blasku. Budziłem się pełen oczekiwania i nigdy się nie zawiodłem.

Pilnowałem Jungkooka, gdyż jego choroba co jakiś czas dawała się we znaki. W takich wypadkach chłopak przysypiał na moim ramieniu, a ja głaskałem go po włosach, czekając aż się zbudzi.

Tego jesiennego dnia ponownie poszliśmy na spacer po parku. Ująłem chłopaka pod ramię, a on ostrożnie przysunął się do mnie i popatrzył prosto przed siebie. W jego oczach już nie widziałem tej rozpaczy, która kiedyś przesłaniała mu wzrok. Tym razem to było coś innego.

Nadzieja.

- Kookie?- szepnąłem cicho, aby wyrwać go z rozmyślań.

Chłopak spojrzał na mnie, posyłając mi swój nieśmiały uśmiech. Wyciągnąłem rękę i pogłaskałem go po włosach. Jungkook nie spuszczał ze mnie wzroku, dlatego po chwili prawie leżałby na ziemi gdyby nie moja natychmiastowa interwencja.

Mocno złapałem bruneta za ramiona, ratując od upadku. Chłopak zaśmiał się trochę nerwowo, spuszczając wzrok na swoje buty. Na jego bladej skórze wykwitły różowe rumieńce.

Uśmiechnąłem się na ten widok, łapiąc chłopaka za rękę i ciągnąc za sobą.

- Dokąd idziemy? - spytał mnie w drodze, starając się złapać oddech.

Pędziłem jak szalony, a gdy w końcu znaleźliśmy się na ławce, opadłem na oparcie bez tchu. Jungkook oddychał znacznie szybciej niż chwilę temu, a gdy mu się przyjrzałem, uśmiechał się do mnie szeroko. Był taki piękny.

- Hyung? - mruknął niepewnie, machając mi dłonią tuż przed twarzą.

Złapałem jego palce, splatając je ze swoimi, po czym nachyliłem się nad Jungkookiem, który automatycznie wtulił się we mnie.

- Ktoś zauważy.- wykrztusił z siebie, drżąc na ciele.

Roześmiałem się cicho, całując bruneta w policzek. Wyszczerzył się do mnie, a ja złapałem jego twarz w dłonie i złożyłem na jego ustach miękki pocałunek.

- Hyung! - pisnął, odsuwając się ode mnie. Był trochę zaczerwieniony, ale ten widok bardzo mi się spodobał.

- To tylko całus, Kookie.- mruknąłem, spoglądając w niebo. Było takie czyste, zupełnie bez śladu jakichkolwiek chmur.

Jungkook westchnął, opierając się o mnie. Patrzył przed siebie, a gdy zwróciłem na niego uwagę, powiedział:

- Mama dzwoniła.

Jego ciemne oczy spoczęły na moich. Przez minutę żaden z nas nic nie mówił. Wiedziałem co to oznacza. Koniec naszej beztroski. Naszych codziennych poranków i nocy.

- Kiedy się wyprowadzasz? - spytałem, starając się nie pokazywać po sobie jak bardzo będę tęsknił za jego obecnością u siebie.

- Jutro.- mruknął, lustrując moje brązowe oczy.- Hyung, będziemy się spotykać codziennie, obiecuję.

Uśmiechnąłem się do niego, kiwając głową. To było oczywiste. Nie wytrzymałbym bez niego ani jednego dnia.

- Muszę się spakować więc lepiej już chodźmy.- postanowił, podnosząc się z ławki.

Ruszyłem za brunetem, a w moim sercu panował lekki smutek na myśl, że będziemy mieszkać osobno.

***

Jungkook wyszedł wraz ze swoją mamą następnego dnia rano, a ja kompletnie nie miałem pojęcia co robić. Nie chciałem się narzucać i iść za nim, ale pragnienie żeby zobaczyć jak teraz będzie mieszkał było niezwykle silne. Przywykłem do tego, że brunet spędzał ze mną każdą godzinę. Teraz w moim pokoju zrobiło się jakoś pusto.

Jihyun zajrzał do mnie po wyjściu przyjaciela.

- Hyung, czym się martwisz? - spytał, wchodząc do pokoju.

Popatrzyłem na swojego brata, uśmiechając się do niego niepewnie.

- To nic takiego, Hyunnie.- wymruczałem, kładąc się na łóżku i przymykając oczy.- Czuję się źle.

- Ale przecież Jungkook nie odszedł na koniec świata.- powiedział chłopak, siadając przy mnie.- Jutro się spotkacie.

Otworzyłem oczy, patrząc na Jihyuna. Miał całkowitą rację. Niepotrzebnie wyolbrzymiałem tą całą sytuację. Wcześniej też przecież mieszkaliśmy osobno. Ale wcześniej...nie byliśmy razem. Na tym polegała różnica.

- W porządku. - podniosłem się do siadu, uśmiechając do brata.- Potrzebujesz pomocy czy przyszedłeś mnie tylko pocieszyć?

Jihyun odkaszlnął, nagle wyciągając zeszyt zza pleców.

- No, w sumie...- zaczął, a ja roześmiałem się widząc jego niewinny wyraz twarzy.

***

Następnego dnia obudziłem się o wiele wcześniej niż zwykle. Wyskoczyłem z łóżka, aby przygotować się do szkoły, lecz zegar wskazywał dopiero szóstą rano. Postanowiłem pójść do parku. Spacer wydawał się dobrym pomysłem.

Gdy znalazłem się na zewnątrz, wiatr powiał prosto w moją twarz. Omal się zachwiałem, otulając szalem. Najwyraźniej jesień zaczynała dawać się we znaki.

Dojście do pustego parku zajęło mi więcej czasu gdyż po drodze przystawałem co jakiś czas, podziwiając kolorowe liście leżące pod moimi stopami. Zawsze lubiłem ich widok, napawał mnie jakimś nieznanym uczuciem. Czymś w rodzaju melancholii. Był może jesień była właśnie taka. Skłonna do rozmyślań.

Postanowiłem pójść w to samo miejsce co wczoraj. Gdy tam dotarłem, dostrzegłem jakąś skuloną postać śpiącą na ławce. Wszędzie bym go poznał.

Jungkook spał zwinięty w kłębek, a tuż obok znajdował się jego plecak. Zastanawiałem się co się dzieje.

- Kookie, obudź się.- wyszeptałem, dotykając jego ramienia. Było takie zimne, zupełnie jakby brunet przeleżał tutaj całą noc. Przestraszyłem się, że naprawdę mogło tak być, dlatego mocniej potrząsnąłem jego ramieniem.

Jungkook otworzył oczy, patrząc prosto na mnie. Wydawał się bardzo śpiący.

- Hyung...co tu robisz? - szepnął cicho, pocierając swoimi dłońmi o sweter.

- A ty? Co to wszystko znaczy?

Patrzył na mnie uważnie, po czym westchnął cicho.

- Pokłóciłem się z mamą.- wyznał szczerze.- Wyszedłem nad ranem żeby nie musieć jej słuchać.

Uniosłem brwi, zdumiony rozwojem wypadków.

- Kookie, mogłeś przyjść do mnie.- wyrzuciłem z siebie, czując strach na myśl, iż coś mogło mu się stać.- O co poszło?

Jungkook podniósł się i usiadł, próbując ogrzać się własnymi ramionami. Widząc to, mocno przytuliłem go do siebie. Oparł się o mnie, tuląc jakby był z lodu i usilnie potrzebował chociaż odrobiny ciepła.

- Mama wie o nas.- szepnął, unosząc wzrok na mnie.- Rozmawiała z tatą, a on jej wszystko powiedział. Teraz..- zamilkł, usiłując znaleźć odpowiednie słowa.- Hyung, ona nie chce żebyśmy się spotykali. Nie jest zadowolona z tego co się stało. Uważa, że robimy sobie żarty.

- Nie pozwolę nikomu cię skrzywdzić.- oznajmiłem poważnie, patrząc prosto w jego duże oczy.- Wiedziałem, że ta wyprowadzka to zły pomysł.

Jungkook przytulił się do mnie, chowając twarz na moim ramieniu.

- Przecież muszę tam wrócić. W końcu do tego przywyknie.- mruknął pod nosem.

- A jeśli nie? - zapytałem, czując jak strach podjeżdża mi do gardła.- Co zrobisz jeśli nie zaakceptuje nas?

Chłopak spojrzał na mnie, przygryzając usta w niepewności.

- Jeśli zabroni nam kontaktów to umrę.- zapowiedział, a ja otworzyłem szeroko oczy.

- Co..nie wolno ci tak mówić! - krzyknąłem, ale nie odpowiedział. Patrzył na mnie spokojnie.

- Hyung, jestem z tobą szczęśliwy.- szepnął cicho.- Jeśli się rozstaniemy to ja tego nie przeżyję, wiesz? Wystarczy, że choroba mnie wyniszcza. Nie chcę stracić jeszcze ciebie.

- Nie stracisz mnie, obiecuję.- zapewniłem go, całując w zimny policzek.

Jungkook uśmiechnął się, odsuwając. Potem sięgnął do plecaka i wyjął z niego swoje lekarstwo. Patrzyłem jak łyka tabletkę, a potem wypija trochę wody w butelce.

- Dobrze się dziś czujesz? - spytałem, ostrożnie dotykając jego głowy.- Kookie?

Chłopak westchnął, patrząc na mnie sennie.

- Jestem zmęczony. Wczoraj nie mogłem spać.- powiedział szczerze.

- Coś cię boli? Głowa? - spytałem, starając się zadbać o jego zdrowie. Gdy cierpiał, to ja również.

Brunet pokręcił przecząco, tuląc się do mnie. Starał się nie zamykać oczu, ale widziałem, że to jest dla niego o wiele trudniejsze niż pozostać czujnym.

- Bardzo cię kocham.- powiedziałem w przypływie emocji.

Jungkook popatrzył na mnie z uśmiechem.

- Ja ciebie też.- szepnął, nagle zamykając oczy. Narkolepsja tym razem go pokonała.

**************************************************************************************

Chyba nie jest źle...:/


Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top