Rozdział 1.
Promienie porannego słońca wtargnęły do mojej sypialni budząc mnie wcześnie rano. Powoli uchyliłem oczy, spoglądając za okno i mrużąc powieki od zbyt intensywnych barw. Uśmiech zagościł na mojej twarzy, a chwilę potem siedziałem na łóżku i wpatrywałem się w szybę.
Dla niektórych ludzi sen był odpoczynkiem od codziennych zawiłości tego świata, a dla innych przekleństwem. Pomyślałem o swoim najlepszym przyjacielu, który pewnie o tej porze leżał w łóżku patrząc w sufit i usiłując zapaść chociaż na godzinę w spokojny sen nieprzerywany koszmarami i innymi strachami. Wiedziałem, że taki dzień nie będzie mu dany.
Czasem życie bardzo lubi nas zaskakiwać i choćbyśmy bardzo tego chcieli nie jesteśmy w stanie zmienić kolei rzeczy. Zmuszeni jesteśmy poddać się własnej egzystencji i podołać jej, mimo bezsilności i lęku. Mając przy sobie bliskie osoby jesteśmy w stanie to zrobić i iść naprzód.
Moje rozmyślania przerwał cichy dźwięk otwieranych drzwi. Spojrzałem w tamtym kierunku dostrzegając ciemnowłosą głowę młodszego brata.
- Hyung, idę do szkoły.- powiedział, patrząc na mnie niepewnie.- Mama poszła do pracy, a tata jeszcze śpi. Obudzić go?
Pokręciłem głową, podnosząc się z łóżka.
- Nie trzeba, Hyunie.- mruknąłem, uśmiechając się do niego.- Wczoraj do późna pracował więc dajmy mu pospać.
Mój tata był zawodowym pisarzem więc pracował kiedy chciał. Zwyczajny rytm dnia go nie dotyczył w najmniejszym stopniu. W końcu był artystą, a to że pisał jakieś beznadziejne kryminały nie wykluczało go z grona twórców, prawda?
- Czy Jungkook dziś przychodzi? - spytał Jihyun, patrząc na mnie wyczekująco.
Wiedziałem, że lubi mojego przyjaciela mimo jego choroby, która zakłócała dzienny tryb jego młodego życia.
- Nie wiem.- odpowiedziałem, wzdychając cicho. Prawdę mówiąc, nie byłem pewny w jakim będzie dziś nastroju. Tego nie byłem w stanie przewidzieć do samego końca, bo zazwyczaj jego humor zmieniał się jak w kalejdoskopie.- Ale jeśli go zaproszę to na pewno nie odmówi.- dodałem.
Jihyun potaknął, a potem zamknął drzwi i poszedł cicho do wyjścia. Przeczesałem swoje brązowe włosy, kierując kroki prosto do szafy, która stała naprzeciw mnie. Wyjąłem z niej dżinsy oraz podkoszulek, marszcząc brwi w niezadowoleniu. Lubiłem dobrze wyglądać, dlatego zamieniłem koszulkę na zieloną półdługą koszulę z przewiewnego materiału i pospiesznie włożyłem na siebie.
W domu panowała idealna cisza przerywana jedynie moimi cichymi krokami. Skierowałem się do niedużej kuchni, parząc poranną kawę i zjadając w pośpiechu przygotowane wcześniej kimchi. Spojrzałem na zegar wiszący na ścianie, obserwując poruszające się wskazówki. Jeden, dwa, trzy....Otrząsnąłem się szybko, a następnie poszedłem do łazienki wykonać poranną toaletę.
Przygotowania do szkoły zazwyczaj zabierały mi do trzydziestu minut. Chyba, że budziłem się później, to w takim wypadku biegałem po całym domu jak szalony starając się zdążyć na czas. Ale takie sytuacje przytrafiały mi się w ramach wyjątków.
Zanim wyszedłem z domu, zajrzałem do pokoju rodziców. Tata spał głęboko, dlatego postanowiłem mu nie przeszkadzać. Widocznie wczorajszy dzień wyczerpał go do ostatka sił.
Na zewnątrz było ciepło, a ptaki śpiewały od samego rana. Zarzuciłem plecak na ramiona i poszedłem w kierunku domu Jungkooka.
***
Tak jak się tego spodziewałem gdy tylko dotarłem na miejsce usłyszałem głośną kłótnię rodziców chłopaka. Stojąc przed drzwiami, wahałem się czy zadzwonić. Głos pani Jeon roznosił się po całym pomieszczeniu.
- To twoje dziecko, dlaczego jesteś dla niego taki podły?!
- Ciągle tylko śpi i śpi! - warknął pan Jeon, a ja niepewnie odsunąłem się od drzwi.- Co z niego za pożytek?! Jak sobie poradzi bez nas?
- Zawsze będziemy się nim opiekować, rozumiesz?! Nie zostawimy go samego.
- Mów za siebie!
Z wrażenia zaparło mi dech w piersiach. Jak jego tata mógł być aż tak okrutny? Zastanawiałem się czy on w ogóle posiada serce.
Kłótnia umilkła nagle, a ja spojrzałem na drzwi. Po paru sekundach uchyliły się nieznacznie, a ja dostrzegłem w nich bladą twarz Jungkooka. Chłopak uśmiechnął się niepewnie i wyszedł z domu zamykając drzwi za sobą.
- Kookie, wszystko w porządku? - spytałem cicho, dotykając jego ramienia.
- Tak, chodźmy.- szepnął, a jego ręka lekko zadrżała.
Nic nie powiedziałem, a gdy poszedł wolnym krokiem przed siebie, dołączyłem do niego. Co jakiś czas patrzyłem czy dobrze się czuje.
- Słyszałeś.- mruknął, a ja skinąłem głową.
Jungkook zatrzymał się nagle, a gdy bliżej przyjrzałem się jego oczom, zauważyłem w nich jakąś pustkę.
- Hyung, ja..dłużej nie dam rady tego słuchać.- wyznał, zastygając w bezruchu. Jego twarz wydawała się bardzo zmęczona. Gdy jego oczy zamknęły się, chwyciłem go za rękę. Popatrzył na mnie, mrugając szybko.- To modafinil.- szepnął, nagle opierając się o moje ramię.- Usypia mnie, a tak bardzo nie chcę zasypiać, wiesz? Nie mogę.
- Kookie, po prostu śpij.- szepnąłem, dotykając jego włosów.
Chłopak pokręcił głową, odsuwając się i ruszając szybko przed siebie. Wydawał się zdeterminowany żeby nie zasnąć, a ja czułem, iż to co robi nie jest dla niego dobre. Jeśli walczył sam ze sobą to nigdy nie było dobre.
- Wiem, że to dla ciebie trudne.- zacząłem.- Ale możesz na mnie liczyć zawsze, obiecuję.
Jungkook skinął głową, zaciskając usta. Co chwilę mrugał, aby tylko odpędzić napływający sen. A ja nie mogłem patrzeć na to jak bardzo się z tym męczy.
Jego choroba pojawiła się dwa lata temu gdy chodziliśmy do gimnazjum. Na początku nie mógł zrozumieć co się dzieje, dlaczego ciągle zasypia. Potem lekarz postawił oszałamiającą diagnozę mówiącą, że choruje na narkolepsję. Nawet ja nie spodziewałem się, że Jungkook może zapaść na chorobę genetyczną i borykać się z tym przez całe życie. Podobno narkolepsja ujawnia się właśnie podczas dojrzewania i we wczesnych latach dorosłości. Mój przyjaciel nie potrafił się z tym pogodzić. Z tym, że jest inny.
Jego reakcja była uzasadniona, ale jego ojciec nigdy nie mógł tego zaakceptować. Prowadził własną firmę i kiedyś postanowił, że jego syn ją przejmie i poprowadzi. W takim wypadku nie mógł powierzyć Jungkookowi tej poważnej funkcji. I to właśnie dlatego przestał zważać na jego uczucia.
Jungkook był wrażliwy i zamknięty w sobie. Zaprzyjaźniłem się z nim tylko z powodu swojej wytrwałości i chodziłem za nim tak długo, dopóki nie zaczął ze mną rozmawiać. Przekonałem się, że ten chłopak jest warty każdego poświęcenia. Od tamtego czasu staliśmy się praktycznie nierozłączni, a jego przypadłość zbliżyła nas jeszcze bardziej. Akceptowałem go, a on to czuł.
Dotarcie do szkoły zajęło nam kilkanaście minut, a gdy weszliśmy do środka, dostrzegłem w pobliżu Taehyunga. Chłopak był sympatyczny, dlatego szybko złapaliśmy kontakt. Niestety Jungkook nie ufał mu całkowicie, ale czasem z nim rozmawiał. To i tak był spory postęp.
- Cześć, jak się macie? - spytał Tae, posyłając nam swój szeroki uśmiech.
- Dobrze, a ty? - spytałem, spoglądając na stojącego obok mnie bruneta.
Jungkook nie wyglądał zbyt dobrze, a jego oczy co chwilę się zamykały bez udziału jego woli. Nie potrafił tego powstrzymać.
- Hyung..- mruknął, patrząc na mnie sennie.
Odwróciłem się w jego stronę, w porę łapiąc go za ramiona. Jego mięśnie stały się kompletnie bezwładne, a on zapadł w nagły sen.
- Ma atak? - szepnął Tae. Wiedział o chorobie chłopaka, ale nie robił sobie z tego żartów jak niektórzy uczniowie.- Mogę jakoś pomóc?
- Musimy tylko poczekać.- zapewniłem go, trzymając Jungkooka przy sobie. Słyszałem jego ciepły oddech, dlatego byłem niemal pewien, że za trzy minuty ponownie się obudzi. Zwykle tyle czasu potrzebował, aby wrócić do siebie.
**********************************************************************************************
Szczerze mówiąc to nie mam pojęcia jak wygląda ta choroba i czy dobrze ją opisuję. Jednak postaram się przedstawić ją w takim świetle, aby lepiej przybliżyć tą rzadką przypadłość. Mam nadzieję, że się uda.
No to...piszcie co myślicie<3
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top