Rozdział 4.
Jihyun zajął Jungkooka na jakiś czas nową grą, a ja w tym czasie zdążyłem przygotować obiad dla naszej trójki. Tata się nie pokazał, a mama ciągle była w pracy. W takim wypadku nie miałem zamiaru dłużej na nią czekać i dlatego postanowiłem coś przygotować, gdyż trochę zgłodniałem.
Jedzenie było gotowe dopiero po trzydziestu minutach, a gdy zawołałem do kuchni chłopaków, po chwili usłyszałem ich cichą rozmowę w korytarzu. Mój brat uśmiechał się radośnie, a na twarzy przyjaciela malował się spokój.
Jedliśmy w ciszy, przerywanej jedynie odgłosem sztućców i dźwiękiem szklanek. Spoglądałem na Jungkooka, chcąc się upewnić czy je swoją porcję, ale najwyraźniej na moment zapomniał o tym, że nie był wcale głodny. Uśmiechnąłem się do siebie, w duchu ciesząc z takiego rozwoju sytuacji.
- Hyung, zostaniesz do wieczora? - spytał mój brat, patrząc dużymi oczami na bruneta. Naprawdę bardzo go lubił, a teraz okazywał mu swoje zainteresowanie.- Możemy zagrać w inną grę. Pamiętasz jak ostatnio nie skończyliśmy rundy?
Jungkook skinął głową, a potem popatrzył na mnie.
- Zostań.- poprosiłem go spokojnie.
I Jungkook został aż do wieczora, a gdy za oknem powoli zaczęło się ściemniać, postanowił już wracać. Czułem się zdecydowany zatrzymać go przy sobie. To był impuls, a ja nie mogłem nic z tym zrobić.
- Kookie, nie chcesz ze mną zostać?
Brunet popatrzył na mnie trochę zaskoczony, a potem niepewnie wzruszył ramionami.
- Chyba...pójdę do domu.- mruknął, ale gdy to oznajmił, nie patrzył w moje oczy.
- Odprowadzę cię.- odpowiedziałem pospiesznie, łapiąc w pośpiechu sweter.
Jednak brunet wyciągnął rękę przed siebie i stanowczo pokręcił głową.
- Nie trzeba, hyung. Trafię sam.
Poczułem jak moje serce bije zbyt szybko. Jego cichy głos wprawił mnie w lekkie oszołomienie, a wyraz twarzy mocno zaniepokoił. Coś było zdecydowanie nie tak. Miałem swoją intuicję, a ona mówiła mi, że Jungkook coś kręci. Czy mogłem się mylić?
- Kookie...- zacząłem, ale brunet uśmiechnął się lekko i odwrócił w drugą stronę.
- Do zobaczenia.- szepnął cicho.
Przełknąłem ślinę, patrząc za jego oddalającą się sylwetką. Zmarszczyłem brwi, uświadamiając sobie naszą ostatnią rozmowę. Czy my naprawdę mówiliśmy o samobójstwie? Nie wierzyłem w to, że mój przyjaciel mógłby zdecydować się na tak drastyczny krok.
Wybiegłem z pokoju i zbiegłem na dół. Niestety, Jungkook już wyszedł zostawiając mnie w kompletnej dezorientacji i chwilowym lęku. Miałem nadzieję, że nie zrobi nic głupiego.
Nocą nie mogłem spać, dlatego po prostu usiadłem na łóżku i patrzyłem w ciemność nocy. Deszcz zaczął uderzać o szybę, a nagłą ciszę przerwał dźwięk telefonu. Zdumiony prawie podskoczyłem, a potem odebrałem pospiesznie dzwoniące urządzenie.
- Halo? - rzuciłem do słuchawki, trochę monotonnym głosem.
- Jimin? Czy Jungkook jest u ciebie? - to była mama bruneta.
Byłem kompletnie oszołomiony jej nagłym pytaniem. Jak to u mnie? Przecież poszedł do domu.
- Dlaczego pani pyta? Jungkook poszedł do siebie.- zapewniłem ją stanowczo, czując nagły niepokój.
- Nie ma go w pokoju.- oznajmiła, a jej głos lekko zadrżał.- Dokąd mógł pójść o tej porze?
- Może jest gdzieś w pobliżu? - zasugerowałem, chociaż doskonale wiedziałem, że to nieprawda. Jungkook zniknął.
- Nie wiem, boję się o niego.- kobieta niemal płakała do słuchawki.- Mógłbyś go poszukać? Może poszedł do ciebie?
- Dobrze, niech się pani uspokoi.- poprosiłem ją spokojnie.- Znajdę go i zadzwonię.
Kobieta odetchnęła z ulgi, a potem się rozłączyła. Westchnąłem, a moje ciało zaczęło dygotać. Obawiałem się najgorszego.
*******************************************************************************************
Dobra, czekam na wasze komentarze;)
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top