Bonus #1

Chce wam zrobić mały bonus, aby pokazać cząstkę dzieciństwa Sunghee. Myślę, że w drugiej części jaka kiedyś powstanie będzie jej życie jako nastolatka i Jikooka życie oczywiście. Przecież to Jikook.

ㅡ Ona rośnie za szybko. ㅡ Mruknąłem do swojego jeszcze, ale to powtarzam jeszcze narzeczonego, gdy to wybierałem ubranka dla swojej księżniczki. Miała już trzy lata i rozrabiała jak cholera.

ㅡ Poczekaj aż będzie nastolatką. ㅡ Zaśmiał się. ㅡ To jest ładne. ㅡ Powiedział podając mi sukienkę.

ㅡ Okropne. Nie. Nie pasuje do niej zielony.

ㅡ A jakoś jej założyłeś zielone body. ㅡ Burknął.

ㅡ Na szybko, bo nie mogłem niczego znaleźć w tej szafie. Musimy się teraz pospieszyć, bo mamy wywiad.

Kupiliśmy jakieś ładne ubrania biegnąc pędem do samochodu, uważając oczywiście na małą Sunghee. Odetchnąłem z ulgą, gdy tylko usiadłem, a dziewczynkę zapiąłem w siodełku.

ㅡ Masakra. ㅡ Westchnąłem. ㅡ Marzę by się przespać. Jimin, co ty na to? Damy ją twojej mamie. Zróbmy jej rodzeństwo!

ㅡ Odbiło ci?

ㅡ A źle mówię? ㅡ Zaśmiałem się łapiąc jego dłoń. ㅡ Dziękuję, że mi pomagasz przy niej. I że ze mną zostałeś. No Chim... ㅡ Klepnąłem go w udo. ㅡ Kiedy weselicho chcesz?

ㅡ Guk.. Nie musisz udawać przy wszystkich, że wszystko z tobą w porządku.

Zamilkłem.

ㅡ Dopiero co wyszedłeś z tego okropnego dołka. Ja widzę w twoich oczach, że nie wszystko jest dobrze. Nie chcę byś udawał. Mówiłem ci to kiedyś... Marny z ciebie aktor mimo, że grałeś w dwóch dramach. ㅡ Mruknął.

ㅡ Ale... To coś złego, że...

ㅡ Po prostu teraz się zmuszasz. ㅡ Westchnął. Spojrzałem na swoją córkę. Chcę być dla niej dobrym ojcem, a nie ojcem z depresją. Mam ciągle być ponury?

***

Kolejne dwa lata później...

Mam cię, skarbie. ㅡ Powiedziałem łapiąc moją królewnę, gdy to bawiliśmy się w berka.

ㅡ Oszukujesz! ㅡ Krzyknęła oburzona.

ㅡ Ja oszukuje? A kto podkładał mi krzesła pod nogi? He? Kto? Nie ważne, kochanie. Chodź. Musimy jechać do wytwórni.

ㅡ Tato? A będę mogła też z tobą tańczyć jak wczoraj?

ㅡ Hm... Ale chwilkę dobrze? Potem jedna z ciotek zawiezie cię do babci. Mam dzisiaj dużo pracy, rozumiesz? Wrócę późno. ㅡ Westchnąłem kucając przed nią. Fuknęła tupiąc nóżką, obrażona. ㅡ Chodźmy już.

Ubraliśmy się wsiadając do samochodu. Po zapięciu pasów ruszyłem do wytwórni. Przywitałem się z osobami napotkanymi na drodze idąc w stronę sali do ćwiczeń.

Dziewczynka na widok ogromnego lustra pisnęła chcąc zejść z mych rąk. Puściłem ją, a ta podbiegła do lustra oglądając siebie.

ㅡ Tato, włącz muzykę. ㅡ Poprosiła. Zaśmiałem się zgadzając. Podszedłem do odtwarzacza włączając muzykę, którą znała, i do której nauczyłem ją kroków.

ㅡ Pamiętasz, Sung? ㅡ Spytałem stając obok niej. Skinęła głową ustawiając się obok mnie. Z niej to będzie prawdziwa gwiazda. Chyba że coś się jej odmieni i zostanie kimś innym, a ja obiecuję, że będę ją w tym wspierać.
Zaśmiałem się, ponieważ była bardzo urocza plus mimiki, które strzelała udając, że jest przed kamerą.
Po kilku minutach piosenka się skończyła. ㅡ Piąteczka. ㅡ Wystawiłem jej dłoń, w którą klepnęła. ㅡ Pięknie tańczysz, córciu. ㅡ Przyznałem biorąc ją na ręce i tykając w nosek. ㅡ Będziesz utalentowana po mnie. Zaraz przyjdzie ciocia i zawiezie cię do babci.

Westchnęła niezadowolona. Tak jak mówiłem na salę przyszła jedna ze staffu. Zabrała dziewczynkę wychodząc. Usiadłem pod lustrem wzdychając. Minęły dopiero dwa miesiące odkąd Jimina nie było. Tęskniłem za nim. Bardzo, a wraca dopiero za dwa kolejne długie miesiące. Wyjechał na jakieś głupie szkolenie. Rozmawiamy rzadko, a nadal nie jesteśmy małżeństwem. Sam już nie wiem, czy Chim naprawdę chcę ze mną być.... Ciągle przekładał rozmowę na temat ślubu jakby wcale jej nie chciał. Bolało. Już dawno byśmy byli małżeństwem, ale ten musiał sobie coś ubzdurać.

Odgoniłem swoje myśli wstając i zaczynając tańczyć, ówcześnie włączając muzykę.

***

Zmęczony padłem na łóżko po ciężkim treningu. Mała dzisiaj nocowała u babci. Nie miałem siły jej odebrać. Warknąłem słysząc telefon. Sięgnąłem po niego odbierając.

ㅡ Cześć, Jiminnie.. Jak szkolenie?

Dobrze, ciężko. Jak z małą i treningami?

ㅡ Zachwycona nimi.

Mało rozmowy jesteś.
Stało się coś?

Jimin. Ty wiesz co jest przyczyną.
Czekam... Ciągle czekam... Czekam te jebane pięć lat. Jak długo jeszcze?!

Usłyszałem zakończenie połączenia.

ㅡ O nie. Nie ma tak. ㅡ Powiedziałem do siebie. Spakowałem parę rzeczy jadąc od razu na lotnisko. Nie pozwolę by przerywał rozmowę w takim momencie. Ma mi wszystko powiedzieć prosto w oczy.
Napisałem do rodziców by zajęli się Sunghee przez trzy dni. Zgodzili się.

Kupiłem bilet lotniczy i po kilkunastu minutach wsiadłem do samolotu lecąc aż do Hiszpanii.

***

Doleciałem. Zamówiłem taksówkę jadąc pod wskazany adres. Kiedy dotarłem, zapłaciłem kierowcy wysiadając. Westchnąłem wchodząc do budynku, tak zwanego internatem dla studentów szkolenia. W recepcji zapytałem kobietę, gdzie jest Park Jimin. Na szczęście wskazała mi drogę do jego pokoju, do którego po odszukaniu wparowałem do środka. Zauważyłem go na łóżku z nosem w książce.

ㅡ J-Jungkook? Co ty tu robisz? Ale...

ㅡ Wiesz do cholery czemu tu jestem. Więc albo mi teraz powiesz, albo to koniec nas. ㅡ Fuknąłem poważnie, choć w środku się rozpadałem.

ㅡ Nie chcę ślubu. W czym problem? Po co nam ślub? Wystarczy miłość, prawda?

ㅡ Ale to ślub łączy zakochane po uczy pary. Jimin... Ja pragnę go. Chcę go z tobą, bo cię kocham.

ㅡ Ale ja nie chce. Nie rozumiesz?

ㅡ Nie. Nie rozumiem. Dlaczego?

ㅡ Po prostu to według mnie nie potrzebne. Zbyt wiele czasu na to. I tak każdy wie, że jesteśmy razem.

ㅡ Masz kogoś? Że nie chcesz ze mną ślubu?

ㅡ Jungkook, nie. Nie mam nikogo.

ㅡ To wyjdź za mnie. Czemu tego nie chcesz? Dobra, japierdole. Nie chcesz to nie. Nie będę błagać. ㅡ Powiedziałem mając w oczach łzy. Zdjąłem pierścionek rzucając go mu.

ㅡ J-Jungkook... Co ty..

ㅡ Odchodzę. Wracam do Korei. Zresztą mówiłem wcześniej.

ㅡ Jungkook nie. Nie możesz! ㅡ Wyszlochał łapiąc mój nadgarstek. ㅡ Przepraszam.

ㅡ Puść. ㅡ Wyrwałem się. ㅡ Widocznie zmarnowałem czas. Czego nie możesz pojąć, że pragnię zabrać ślub? Chcę go do cholery. Ale nie będę cię już zmuszać. Nie ma sensu. Weź ten pierścionek. Jeszcze dzisiaj się wyprowadzamy.

ㅡ Kook. Przestań. Nie wygłupiaj się, błagam cię. Zostań. ㅡ Zamknął mi drzwi przed oczami. ㅡ Nie zostawiaj mnie. Ja... Ja po prostu nie chce wychodzić za mąż. Bo według mnie to miłość tylko na papierku... Nie prawdziwe uczucie. Boję się, że... Nie będzie już jak kiedyś. Mówiłem ci kiedyś o tym. Pamiętasz?

ㅡ A myślisz, że teraz jest tak samo? Odsuń się.

ㅡ Czemu? Czemu teraz przyleciałeś? Żeby naprawdę ze mną zerwać, bo nie będzie mnie w Korei jeszcze dwa miesiące? Kocham cię, Guk. Bardzo.

ㅡ Powiedz mi lepiej.... Czemu to utrudniasz? Ja już wyraziłem swoje zdanie, a ty swoje. Powiedziałem ci jakie jest moje marzenie. Nie chcę mieć tylko narzeczonego. Chcę męża. Dlaczego nie chcesz zrobić tej jednej rzeczy? Zresztą teraz już nie ma sensu. Dawno się u nas już psuło. Odsuń się.

ㅡ Nie.

ㅡ Powiedziałem! ㅡ Krzyknąłem. Skulił się robiąc co kazałem. Wyszedłem z pokoju wychodząc z budynku. Przybity pojechałem taksówką do jednego hotelu. Zostałem tam na kilka godzin, gdzie wypłakiwałem całe swoje cierpienie w poduszkę, po czym pojechałem na lotnisko wracając do Seulu.

***

Po dwóch miesiącach Jimin wrócił. Unikałem go jak ognia, ale nie mogłem zawsze. W końcu byliśmy w duecie. Pracowaliśmy razem. Przez co było bardzo niezręcznie.

ㅡ Proszę porozmawiajmy. ㅡ Powiedział łapiąc moją dłoń. Wyrwałem ją idąc przed siebie trzymając w drugiej ręce dłoń córki.
ㅡ Guk, błagam... Ja cię kocham.

Zatrzymałem się wzdychając.

ㅡ Tak. Ja ciebie też kochałem. ㅡ Odpowiedziałem. ㅡ I kochać będę, ale... Nie mogę. ㅡ Chciałem pójść dalej, lecz dziewczynka zatrzymała mnie zaczynając ciągnąć do blondyna.

ㅡ Masz dać mu buzi tato, bo jest smutny. ㅡ Powiedziała tupiąc nóżką, pokazując tym, że się nie podda. Zawsze tak robiła, gdy czegoś chciała.
Spojrzałem na byłego, który uciekł wzrokiem tak samo jak ja.

ㅡ Młoda damo. Idziemy potańczyć.

ㅡ Nie. Dopóki nie dasz mu buzi.

ㅡ Jungkookie... Przepraszam.. Ale wiedz, że... Nie możesz mnie zmusić do ślubu. Owszem. Pragniesz go, ale ja go nie chce. Guk.. ㅡ Powiedział kładąc dłoń na mym policzku. Westchnąłem spuszczając głowę. ㅡ Tak jakbyś mnie zmuszał do więzienia.

ㅡ W związku ze mną? Związek ze mną to dla ciebie więzienie?

ㅡ Nie. Źle zrozumiałeś. Chodzi mi  o ślub ogólnie, a nie o ciebie. ㅡ Złapał moją dłoń, lecz wyrwałem ją. ㅡ Proszę cię... ㅡ Szepnął ponownie łapiąc moje dłonie.

ㅡ Aish, przestań za nie łapać! To boli! ㅡ Syknąłem. ㅡ Dosyć.

ㅡ Jungkook...

ㅡ Daj spokój. Idziemy Hee. Już.

Po chwili zostałem powalony na ziemię, a starszy usiadł mi na biodrach. Przytrzymał mi dłoni podwijając moją bluzę.

ㅡ Pociąłeś się? Oszalałeś?

ㅡ A co? ㅡ Wyszlochałem. ㅡ Zabronisz? Mogę robić co chce! Nie wtrącaj się! ㅡ Krzyknąłem. Starszy po chwili przytulił mnie chowając swoją twarz moim zagłębieniu szyi. ㅡ Po prostu.... Boli...

ㅡ Wiem, Jungkookie. Mnie też... Ale proszę... Daj nam szansę. Bez ślubu.. Proszę cię.

Wybuchnąłem płaczem oddając przytulasa. Zgodziłem się niechętnie po kilku minutach. Przecież go kocham. Wiedziałem, że już go nie przekonam, a stracić nie chciałem.
Nie drugi raz.

*******************

21.12.20

Hejka

Jak wam się podoba?

Mała informacja na górze była więc...

Miłej nocy!

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top