-99-

Wiem, że znienawidzicie mnie za ten rozdział. Za co was już przepraszam




































ㅡ Zgoda, ale nie myśl, że chcę z tobą dziecko.

ㅡ Czyli ci nie zależy na Jiminie? Mój warunek był, że bez gumki.

ㅡ Tae, proszę cię. Nie chcę mieć teraz dziecka. Wystarczy, że się z tobą prześpię.

ㅡ Masz mi zrobić dziecko, albo się zabije i nie dostaniesz nazwy trucizny.

ㅡ Jesteś psychiczna.

ㅡ Więc..?

ㅡ Nie ma innego rozwiązania?

ㅡ Nie. ㅡ Zaśmiała się.

Spuściłem głowę poddając się. Kobieta wstała popychając mnie na kanapę i siadając na mych nogach okrakiem.

ㅡ Świetny wybór.

***

Wparowałem do gabinetu doktora podając mu jak najszybciej ważne informacje. Ten razem ze mną pobiegł do sali starszego podając jakąś substancję.

ㅡ Dziękuję, że dowiedział się pan. Teraz musimy poczekać aż się wybudzi. ㅡ Wyszedł, a ja usiadłem obok chłopaka łapiąc jego dłoń wybuchając płaczem. Jak ja mu spojrzę w oczy? Zdradziłem go, będę miał z inną dziecko z osobą, której nie kocham.

ㅡ Przepraszam, Jiminnie.. ㅡ Wyszlochałem. ㅡ Jestem okropny. Nie zasługuje na ciebie. Przepraszam cię.

Nie mogąc tego wszystkiego wytrzymać wstałem z krzesła wychodząc z pokoju, a następnie ze szpitala. Wsiadłem do auta ruszając przed siebie.

Stałem nad mostem patrząc na potężny żywioł jakim jest woda.
Gdy czułem, że jestem gotowy zaczął dzwonić mój telefon. Ucieszyłem się, że był to mój brat.

Jungkook, gdzie jesteś? Jestem w szpitalu.

ㅡ Hyung... ㅡ Szepnąłem. ㅡ Zaopiekuj się Jiminem, dobrze? Dbaj o niego jak najlepiej.

Jungkook. O czym ty mówisz?
Gdzie jesteś?

ㅡ Przepraszam, Jung. Proszę... Pożegnaj ode mnie rodziców.

Kook, powiedz gdzie jesteś, błagam.
Nic nie rób głupiego. Zostań tam gdzie jesteś, dobrze? Braciszku nic nie rób. Pomyśl o Jiminnie.. Jak się obudzi, a ciebie nie będzie. Pomyśl jak będzie cierpiał.

ㅡ Nie, hyung. On będzie bardziej cierpiał będąc ze mną. Nie chciałem go skrzywdzić. Zdradziłem go, hyung.

Nie rozumiem jak to.. Zdradziłeś?

ㅡ Przespałem się z Tae-won... Zrobiłem to by uratować Jimina. Nie miałem innego wyjścia. Jestem beznadziejny.

Braciszku..
Nie ruszaj się zaraz będę.

ㅡ Żegnaj, Jung-hyung.

Rozłączyłem się rzucając telefon na bok. Wszedłem na barierę patrząc w dół. Płakałem owszem. Na szczęście lub nieszczęście nikogo na moście nie było nie licząc przejeżdżających samochodów.

ㅡ Jungkook, stój! ㅡ Usłyszałem za sobą widząc swojego brata. ㅡ Proszę cię nie skacz. Chciałeś go tylko uratować. Nic złego nie zrobiłeś, bo nie miałeś wyboru.

ㅡ Zrobiłem, hyung... Zrobiłem jej dziecko. ㅡ Szepnąłem. ㅡ Nie chcę mieć go z nią. Nie kocham jej. ㅡ Rozpłakałem się. ㅡ Skrzywdziłem Jimina. Nie chciałem..

Z daleka widziałem jak biegnie Pan Kim. Po co go wezwał?

ㅡ Będę tęsknić. ㅡ Powiedziałem powoli się puszczając.

ㅡ Jungkook nie! ㅡ Krzyknął próbując mnie złapać, lecz nie udało mu się. Tak. Nie jemu. Lecz bratu Jimina, który nie wiadomo skąd się wziął. Obaj wciągnęli mnie z powrotem na most.
ㅡ Nie rób tak, jasne? ㅡ Mówił brat sam płacząc i przytulając mnie.
Patrzyłem pusto w jeden punkt, a po moim policzku spływy łzy.

ㅡ Jungkook. ㅡ Odezwał się Pan Kim. ㅡ Co się dzieje?

Milczałem. Przytuliłem brata potrzebując tego na tę chwilę.

ㅡ Nie rób tak już nigdy więcej, dobrze? ㅡ Mówił starszy głaszcząc mnie po głowie. ㅡ Dziękuję, Jihyung. Uratowałeś mojego braciszka. ㅡ Wyszlochał.

Kilka dni później z informacji jakie dostałem Jimin się wybudził i ma się dobrze oraz to, że... Tae-won zaszła w ciążę. Niestety nie mogłem do niego iść. Nie chcę go teraz denerwować. Przez kilka dni byłem pod opieką psychologa. Pomagał mi tak jak i reszta. Ale co to da dopóki Chim nie zna prawdy?
Czekałem na niego. Czekałem kilka dni i w końcu go wypuścili.

Siedziałem w salonie wraz z bratem i Panem Kimem. Wytwórnia obiecała, że mi z tym problemem pomoże, lecz najpierw najważniejsza kwestia- Jimin.

W końcu po kilkunastu minutach usłyszeliśmy trzask drzwi, a do środka wszedł Jihyung, który odebrał starszego.

ㅡ Jungkook. ㅡ Powiedział zatrzymując się w progu. ㅡ Co tu się dzieje? Dlaczego ani razu nie było cię w szpitalu?

ㅡ Jimin.. Usiądź. ㅡ Poprosił Pan Kim. ㅡ Jest coś co musisz wiedzieć. Kook?

ㅡ Ja... ㅡ Spuściłem głowę na swoje dłonie, które drżały. ㅡ Z Tae-won... Przespałem się.

ㅡ Co? Więc..... To... będzie twoje dziecko? ㅡ Spytał.

ㅡ Tak.

ㅡ To żart, prawda? Powiedz, że to żart.

ㅡ Nie.

ㅡ Dlaczego to zrobiłeś? ㅡ Zaczął płakać.

ㅡ Jimin... Uspokój się. ㅡ Powiedział Ji. ㅡ Posłuchaj do końca.

ㅡ Zrobiłem to... Bo nie miałem innego wyboru. Ona podała ci tą truciznę. Zrobiłem to by cię uratować. W ten sposób żyjesz i jesteś tu z nami. Gdybym się nie zgodził.... ㅡ Zacząłem płakać. ㅡ Wiesz, że bym tego nie zrobił. Nie tobie.

ㅡ Co nie znaczy, że... Będziesz miał z nią dziecko. ㅡ Szepnął i uciekł na górę, a za nim jego brat.

Jimin POV.

Padłem na łóżko nie wiedząc co o tym myśleć.

ㅡ Jimin..

ㅡ Wyjdź, Ji. Chcę być sam. ㅡ Poprosiłem łkając.

ㅡ Nie mogę, ale myślę, że musisz o tym wiedzieć.

ㅡ O czym znowu? Ile jeszcze będzie tych sekretów?

ㅡ Słuchaj. W ten sam dzień... Gdy Jungkook.. Wiesz co. Zadzwonił do mnie Jung-hyung. Powiedział bym jak najszybciej przyjechał. Nie mówił powodu. Dopiero jak przyjechałem zrozumiałem. Kook... Chciał popełnić samobójstwo. Był tak załamany psychicznie, że... Chciał skoczyć z mostu. Jimin. Jungkook cię kocha. Widzisz, że nadal bardzo to przeżywa. Jest teraz pod stałą opieką psychologa.
On potrzebuje wsparcia, a najbardziej twojego. Tak jak mówił... Nie miał innego wyjścia.

ㅡ A policja? Nie mógł jej wezwać?

ㅡ Guk mówił, że Tae-won się jej nie boi. W dodatku było mało czasu. Tae mogłaby nic nie powiedzieć, a ty byś... Nie przeżył.
Jimin. Jungkook nie chciał. Najlepiej by cofnął czas. Ale stało się. On naprawdę cię kocha. Zresztą.. Ona i tak jest oskarżona. Gdy urodzi, Guk może zawalczyć o prawo do opieki nad dzieckiem.

ㅡ A-ale Ji.. ㅡ Spuściłem głowę.

ㅡ Wiem, boli cię to, ale jego bardziej. Uwierz. Musimy go teraz pilnować by nie zrobił kolejnej głupoty, bo teraz.. W tym stanie... Jest do tego zdolny. Czy mogę go zawołać? Chcesz z nim porozmawiać?

Skinąłem głową, a brat wyszedł z pokoju. Po kilku minutach przyszedł młodszy, który niepewnie usiadł obok.

ㅡ Przepraszam, Jiminnie.. Zrozumiem, jeśli... ㅡ Powiedział i powoli zdejmując swoją obrączkę. ㅡ.... już mnie nie chcesz. ㅡ Dodał.

ㅡ Zostaw. ㅡ Odparłem z powrotem zakładając mu pierścionek.

ㅡ Mam się wyprowadzić?

Zamilkłem patrząc na okno wzdychając.

ㅡ Nic mnie nie usprawiedliwia. Nie ma sposobu byś mi wybaczył, ale chcę byś mnie uderzył. Proszę cię. Zrób cokolwiek. Zrób.

Uniosłem rękę mając zamiar go uderzyć, lecz zamiast tego... Położyłem dłoń na jego policzku. Młodszy się rozpłakał, dlatego go przytuliłem. Nie chciałbym być w jego skórze i to jak bardzo teraz cierpi.

ㅡ Ostatnio... Ci nie odpowiedziałem. ㅡ Zacząłem. ㅡ Też cię kocham, Jungkookie.  Każdy popełnia błędy. Jesteśmy tylko ludźmi. A wierzę, że nie chciałeś. Wierzę w to, bo od początku o nas walczyłeś. Byłeś zawsze ze mną.

ㅡ Naprawdę przepraszam, Jiminnie. ㅡ Odsunął się. ㅡ Wiem, że to puste słowa, które nic nie pomogą. K-kocham cię, Chimmy. Nie wiesz jak bardzo boli mnie serce z tego powodu. 
Aigoo.. ㅡ Szepnął i wycierając oczy wyszedł z pokoju. Bolał mnie jego widok, ale także to, że mnie zdradził, lecz o dziwo... Nie byłem aż tak zły. Fakt, zrobił okropieństwo, ale by mnie uratować. Każdy wie, że Tae-won to wariatka. A prawdą było, że gdyby zatrzymała ją policja przez ten czas nie pisnęła by ani słówka, a mnie już by nie było na tym świecie.
Dlatego teraz Guk przeze mnie przeżywa koszmar. Nie mogę go tak zostawić.

***

W środku nocy nie czułem ciepła obok, dlatego przebudziłem się. Nie było młodszego, lecz za to taras był lekko uchylony.
Wstałem i po cichu podszedłem do okna widząc chłopaka na ławce. Wydawał się spokojny, lecz to było złudzenie. Przez promienie księżyca dało się zauważyć jak drżał z zimna, płakał, jednakże, gdy dostrzegłem jak robi coś na ręce natychmiast wyszedłem na balkon wyrywając mu przedmiot, który wyrzuciłem za barierki.

ㅡ Gukie.. Oszalałeś? ㅡ Spytałem. ㅡ Przeziębisz się. Chodź do środka.

ㅡ Nie chcę. ㅡ Szepnął.

ㅡ Trzeba to opatrzeć. ㅡ Rzekłem łapiąc jego nadgarstek przez co syknął.

ㅡ Jimin?

ㅡ Tak?

ㅡ Dlaczego jeszcze jesteś ze mną ? Dlaczego nie odszedłeś?

ㅡ Gukie.. Bo cię kocham. Nie zostawię cię z tym wszystkim. Potrzebujesz teraz pomocy, rozumiesz?

ㅡ Chim.. Ja nie pozwolę by ono trafiło do domu dziecka, gdy Tae pójdzie do więzienia. Nie mogę na to pozwolić. Może i nie chciałem tego... Ale to i tak będzie moje dziecko.

ㅡ Pomogę ci. Możemy je nawet wychować razem.

Spojrzał mi w oczy widocznie zaskoczony.

ㅡ Zapomniałeś? Mamy się przecież pobrać. ㅡ Uśmiechnąłem się lekko. ㅡ Gukie? Jutro debiutuje.

ㅡ Zapomniałem. Przepraszam.

ㅡ Nic nie szkodzi. W końcu będziemy razem występować. Może jakoś się oderwiesz. Na moment zapomnisz. Nie możesz wciąż się wyniszczać. To nie zdrowe. Sam mówiłeś... Trzeba iść dalej. Chodźmy już spać. Późno jest.

*******************

25.10.20

Koszyk na wpierdol dla Jungkooka 🛒


Przepraszam was za stres i ogólnie, że.. Tak jakby... Popsułam, ale nic nie poradzę.


Miłej nocy

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top