-98-
ㅡ Jungkook trochę bliżej Jimina. Albo przytulcie się. ㅡ Mówił fotograf, a my wykonywaliśmy jego polecenia by tylko zdjęcia wyszły idealnie. Objąłem starszego całując w skroń, a mężczyzna robił zdjęcie. ㅡ Pięknie. ㅡ Komentował. ㅡ Dobra, chodźcie zobaczyć.
Podeszliśmy do monitoru oceniając dzisiejszą sesje. Na niektórych wygłupialiśmy sie, ale przecież nie można być zawsze sztywnym.
ㅡ Nie. To odpada. ㅡ Powiedział blondyn pokazując na jedno zdjęcie. ㅡ Koszmarnie wyszedłem. Proszę to usunąć.
ㅡ Ale dlaczego, Chim? Wyszedłeś pięknie. Co ci się tu nie podoba?
ㅡ Moja mina. Chodź powtórzymy.
ㅡ Jiminnie.. Pięknie wyglądasz. Nic nie trzeba zmieniać.
ㅡ Ale... No dobrze. ㅡ Westchnął, więc fotograf przełączył na kolejne.
ㅡ O! Fotografie! Zróbmy jeszcze jedno. Chodź Chim. ㅡ Zapałem go za dłoń ustawiając się na planie.
ㅡ Co ty chcesz... ㅡ Przerwałem mu całując go w usta.
ㅡ Cudowie! ㅡ Krzyknął pstrykając zdjęcie.
ㅡ Kocham cię, Jiminnie. ㅡ Powiedziałem cicho by tylko on mógł usłyszeć głaszcząc go po policzku i patrząc w oczy, w których się topiłem.
ㅡ Ja cie-... ㅡ Nie dane było mu dokończyć, ponieważ przyszedł fotograf odciągając nas od siebie każąc nam zobaczyć.
Wyszło znakomicie.
ㅡ Mogę to dla siebie? ㅡ Spytałem, a mężczyzna skinął głową.
ㅡ Dziękujemy za współpracę. ㅡ Powiedział. Ukłoniliśmy się także dziękując każdemu pracownikowi, a następnie wyszliśmy z budynku wsiadając do samochodu i ruszając.
ㅡ Aigoo...ㅡ Przeciągnąłem się po kilku minutach napinając swoje mięśnie czując w nich ulgę. ㅡ Teraz wywiad. Jak mi się nie chce. Najlepiej bym poszedł spać.
Jiminnie? Jesteś tu? ㅡ Spytałem patrząc na starszego. Zaśmiałem się widząc, że zasnął. Szybko. Ostrożnie i powoli by go nie obudzić położyłem go ja swoich nogach przykrywając swoją bluzą. ㅡ Cieszę się, że cię mam. ㅡ Szepnąłem głaszcząc go po włosach.
Po kilku minutach dojechaliśmy do jednej z koreańskiej telewizji. Tam już byli nasi fani, którzy ogradzali samochód. Niestety musiałem obudzić starszego.
ㅡ Jiminnie.. Obudź się. Bo fanów wpuszczę. ㅡ Mówiłem. Chłopak przebudził się nie wiedząc co się dzieje, lecz gdy zobaczył tłumy zrozumiał. ㅡ Jesteśmy na miejscu. Musimy dotrzeć do środka. Ochrona powinna zaraz przyjąć.
ㅡ Guk. Nie puszczaj mojej dłoni, dobrze?
ㅡ Dobrze. Załóż maseczkę i wychodzimy.
Otworzyłem drzwi, a fanów odgradzała ochrona. Przeciskaliśmy się przez nich docierając do studia telewizyjnego.
Pomachałem im przez co zapiszczały jeszcze bardziej, lecz przestraszyłem się nie widząc chłopaka obok mnie.
ㅡ Jimin! ㅡ Krzyknąłem. Wyszedłem na zewnątrz. Starałem się uspokoić fanki co się udało po kilku chwilach. ㅡ Proszę. ㅡ Mówiłem głośno. ㅡ Czy widzicie gdzieś Jimina? ㅡ Spytałem zrozpaczony. Dziewczyny zaczęły się rozglądać przekazując informacje dalej.
ㅡ Tutaj! ㅡ Usłyszałem. Fani mnie przepuścili, dlatego po chwili dotarłem do narzeczonego, który był ciągnięty przez jakąś zamaskowaną postać. Podbiegłem odpychając ją.
ㅡ Chimmy. ㅡ Powiedziałem do nieprzytomnego chłopaka. ㅡ Kim ty jesteś? ㅡ Spytałem osoby, która chciała uciec, lecz byłem szybszy łapiąc ją za nadgarstek i zdejmując maskę. ㅡ Tae-won? ㅡ Szepnąłem z niedowierzaniem. ㅡ Co ty chciałaś z nim zrobić? Co mu zrobiłaś?
ㅡ Jego zniknięcie uszczęśliwiło by wszystkich wokół. Wiedz, że się nie poddam. ㅡ Warknęła wyrywając się i uciekając. Stwierdziłem, że później się z nią rozprawię, więc podniosłem chłopaka i z pomocą fanów dotarłem bezpiecznie do budynku.
Położyłem go na kanapie.
ㅡ Jimin. Obudź się. Proszę cię. ㅡ Zacząłem płakać, ponieważ nie wiadomo co mu zrobiła. ㅡ Chim. ㅡ
Zacząłem nucić jakby to miało jakoś pomóc.
ㅡ Dzień dobry. Jestem dyrektorem studia. Bardzo Pana przepraszam za niedopilnowanie.
ㅡ Niech się tylko obudzi. ㅡ Szepnąłem przytulając narzeczonego.
ㅡ Możemy zobaczyć monitoring. Wszystko się wyjaśni. ㅡ Pokazał tableta. Zgodziłem się, a mężczyzna włączył urządzenie. Zacząłem oglądać szukając blondyna aż w końcu go znalazłem. Potem zauważyłem Tae-won, która... Jak duch wstrzykuje coś starszemu i wyprowadza.
Spojrzałem na szyję chłopaka widząc czerwony ślad.
ㅡ Karetka już jedzie. ㅡ Oznajmił dyrektor. Skinąłem głową głaszcząc starszego po głowie.
Tak jak mówił po kilku minutach przyjechał ambulans. Zabrali chłopaka do szpitala.
ㅡ Przepraszam, ale.. Nie dam rady dzisiaj dać wywiadu. ㅡ Powiedziałem do dyrektora budynku.
ㅡ Nic się nie stało. Zdrowie najważniejsze. Możemy przełożyć.
ㅡ Dziękuję. ㅡ Ukłoniłem się wybiegając ze studia i jadąc do szpitala. Nie daruje Tae-won. Pożałuje, że zrobiła coś Chimowi.
Po kilkunastu minutach dotarłem na miejsce. Szybko odnalazłem sale starszego z pomocą recepcjonistki.
ㅡ Doktorze co z nim? ㅡ Spytałem mężczyznę, który aktualnie badał jego stan.
ㅡ Pan jest kimś dla niego?
ㅡ To mój narzeczony.
ㅡ W takim razie nie wiemy jeszcze co jest przyczyną. Mam nadzieję, że badania coś wykażą. Jeżeli okaże się, że to jakaś trucizna...
ㅡ To co?
ㅡ To bez określenia jaka to trucizna nie możemy podać antidotum na nie.
ㅡ A co się stanie jeśli...
ㅡ Chłopak może umrzeć. Niestety antidotum trzeba podać jak najszybciej w ciągu pięciu godzin.
ㅡ Nie. On nie może umrzeć, doktorze. Proszę podać mu byle co by przeżył.
ㅡ Podanie złego lekarstwa pogorszy stan. Będziemy mieli go na oku, a Pan niech w tym czasie jakoś dowie się co to mogłoby być. Ma pan... Cztery godziny.
Natychmiast wybiegłem ze szpitala jadąc do domu Tae. Musi mi powiedzieć innej opcji nie widzę.
ㅡ Co mu podałaś?! ㅡ Krzyknąłem wparując do jej mieszkania. ㅡ Gadaj!
ㅡ A czy to ważne? W końcu będziemy szczęśliwi i....
ㅡ Nie. Zrozum do cholerny jasnej, że cię nie kocham. Jesteś dla mnie nikim. A w tym momencie możesz zabić moją ukochaną osobę. Chcesz zgnić w więzieniu? Jak twój ojciec? Chcesz?!
ㅡ Rób i mów sobie co chcesz. Nie powiem ci. Nie boję się więzienia. Niech zdycha! ㅡ Krzyknęła, a ja nie wytrzymałem i uderzyłem ją w policzek. Zszokowana spojrzała na mnie.
ㅡ Powiedz... ㅡ Powiedziałem stanowczo, podchodząc do niej, gdy ta się cofała. ㅡ Albo to się źle dla ciebie skończy, jasne? Nie skończy się tylko na więzieniu. ㅡ Dodałem, a ta upadła na kanapę.
ㅡ Dobrze powiem, ale..przysługa za przysługę. Prześpij się ze mną, a dostaniesz to co chcesz, ale.. Rzecz jasna bez gumki. Zawsze chciałam mieć z tobą dzieci, skarbie.
ㅡ Co? Nie ma mowy! Nie zrobię tego!
ㅡ Chcesz by twój Jiminek przeżył? Czas leci kochany. Twoja decyzja.
ㅡ Jesteś nienormalna. Powinnaś trafić do psychiatrka.
ㅡ Dziękuję za komplement. To jak?
Zgadzasz się czy pozwolisz Jiminowi umrzeć? Będzie to tylko twoja wina, Kookie. Ty mu pozwoliłeś umrzeć nie ja. Wybieraj.
*******************
25.10.20
Hejka
Jak wam się podoba?
Miłego dnia!
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top