-97-
Po pysznej kolacji młodszy kazał zasłonić oczy opaską. Niechętnie na to się zgodziłem. Jechaliśmy w ciszy nie mam pojęcia ile czasu, a trochę długo.
ㅡ Nie podgląduj. ㅡ Skarcił, gdy chciałem ponieść czarną opaskę z oczu. ㅡ Jeszcze nie.
ㅡ No Guk... Gdzie jedziemy.
ㅡ Do lasu, wiesz?
ㅡ Aigoo.. Ty.. ㅡ Mruknąłem niezadowolony.
Po kilku minutach zatrzymał się i z jego pomocą wyszedłem z auta.
ㅡ 3...2...1... Otwórz. ㅡ Powiedział, dlatego to zrobiłem widząc przed sobą wesołe miasteczko. ㅡ Mieliśmy iść do niego kiedy indziej, pamiętasz?
ㅡ Pamiętam, ale... Jesteśmy w garniturach i...
ㅡ Wiem, dlatego.. ㅡ Otworzył bagażnik. ㅡ Zabrałem nasze rzeczy. Przebierz się. Będę pilnował.
ㅡ I tak jesteśmy tu sami. Ani jednego samochodu. Pusto. Chodź ze mną. ㅡ Usniosłem kąciki ust co odwzajemnił.
Wsiedliśmy do auta. Od razu zacząłem rozpinać koszulę chłopaka patrząc mu w oczy.
Uśmiechnął się szeroko wpijając mi się w usta. Położył mnie na siedzeniach zwisając nade mną pomagając mi z ubraniami.
ㅡ Guk.. ㅡ Szepnąłem jeżdżąc dłońmi po jego klatce piersiowej i plecach.
ㅡ Kochanie, uspokój się. ㅡ Zaśmiał się. ㅡ Musimy iść do wesołego miasteczka. W domu dokończymy.
Wydąłem dolną wargę nie będąc zadowolony.
ㅡ No czemu...?
ㅡ Jiminnie.. ㅡ Zaśmiał się jeszcze bardziej. ㅡ Nie wierzę. Obiecuję, że potem zajmę się tobą jak najlepiej i jak najbardziej chcesz. Hm?
ㅡ Kiedy ja teraz chcę. Wesołe miasteczko zamykają o północy. Do tej godziny mamy jeszcze sporo czasu.
ㅡ Chim. W domu. ㅡ Powiedział cmokając mnie w czoło. ㅡ Dobrze?
ㅡ Ale.. ㅡ Urwałem wiedząc, że go nie przekonam. ㅡ Ja chcę to zrobić w samochodzie. ㅡ Rzekłem szukając wszelkich wymówek. ㅡ Chcę się z tobą kochać. No Gukie...
ㅡ Ale jesteś napalony. ㅡ Parsknął śmiechem. ㅡ Ale chciałbym ci pokazać jak najwięcej. Chodź. ㅡ Ubrał się wychodząc z auta. Warknąłem robiąc to co on.
Po trzech godzinach zabawy na różnych atrakcjach wróciliśmy do domu, lecz przekonałem młodszego bym to ja kierował. Tak, więc będąc na miejscu zaparkowałem w ciemnym miejscu tuż przy domu, a gdy chłopak chciał wyjść zablokowałem wszystkie drzwi.
ㅡ Mówiłem... ㅡ Zacząłem patrząc na niego w ciemności. ㅡ Chcę w samochodzie. ㅡ Dodałem siadając mu na kolanach.
ㅡ Jesteś strasznie niecierpliwy i narwany. Podoba mi się to. ㅡ Zaśmiał się wpijając mi się w usta. Odchylił oparcie do tyłu ściągając moje spodnie wraz z bokserkami przez co musiałem wstać. ㅡ Odwróć się do mnie. ㅡ Powiedział, więc usiadłem na nim tyłem do niego. ㅡ Muszę cię rozciągnąć. ㅡ Oznajmił. Po kilku minutach gotowy ponownie usiadłem na przeciwko chłopaka i kładąc się na nim wszedł we mnie powoli. Sykałem z bólu, a w oczach miałem łzy.
ㅡ Zaraz będzie okay. Spokojnie.
Pocałowałem go powoli się poruszając. Odwrócił nas tak, że teraz to ja leżałem, lecz na brzuchu.
ㅡ Szybciej, Guk. ㅡ Jęknąłem prosząc co wykonał klepiąc kilka razy w moje pośladki. Krzyknąłem, kiedy to trafił w mój punkt, uginając się. ㅡ Jungkook...
Młodszy doszedł we mnie po kilkunastu minutach, a ja zaraz po nim.
ㅡ Będziesz to czyścił. ㅡ Zaśmiał się oddychając ciężko.
ㅡ Pomożesz mi? ㅡ Uśmiechnąłem się chytro.
ㅡ Chciałbyś. Ty pobrudziłeś.
ㅡ Tak, tak. To później.
ㅡ Spełniony? Zrobiliśmy to w samochodzie.
ㅡ Druga runda?
ㅡ To już w domu. Nogi mnie bolą od tego klęczenia i kark.
Skinąłem głową. Ubraliśmy się wchodząc do mieszkania. Jednakże poczułem straszne zmęczenie i nie miałem siły.
ㅡ Chcę spać. ㅡ Powiedziałem ściągając buty.
ㅡ Przed chwilą mówiłeś coś o drugiej rundzie.
ㅡ Ale to przedtem. Teraz nie chce. Chce opa. ㅡ Odparłem wyciągając w jego stronę ręce. Zaśmiał się łapiąc mnie pod pośladkami, dlatego podskoczyłem nogami obejmując go w pasie.
ㅡ Rano podjadę do twoich rodziców. Jihyung coś chciał. Chcesz ze mną jechać?
ㅡ Um.. Ja... Nie wiem...
ㅡ Jiminnie. Nie warto. To twoja rodzina, a że ukrywali taką tajemnice przed tobą nic szczególnego. Przecież prawie nie każdy pamięta swoje dzieciństwo. Ja jak byłem mały też wiele rozrabiałem, przewracałem się i inne. Pojedziesz ze mną.
ㅡ No dobrze. ㅡ Przytuliłem go, gdy wszedł do łazienki. Rozebrał nas, ówcześnie stawiając mnie na ziemi.
***
Jungkook POV.
Wstałem z samego rana. Spojrzałem na starszego, który smacznie spał. Nie chciałem go budzić. Dzisiaj jest ciężki dzień, ponieważ mamy sesje zdjęciową oraz wywiad. Niech spi. Jak najciszej ubrałem się schodząc na dół. Napisałem krótką wiadomość na kartce, a następnie wyszedłem z domu jadąc do posiadłości państwa Park.
Zapukałem w drzwi, a te otworzyła mi kobieta.
ㅡ O? Jungkook? Witaj. Jest z tobą Jimin?
ㅡ Chciał przyjechać, ale mamy dzisiaj napięty grafik. Niech wypocznie.
ㅡ Oh.. No dobrze. Rozumiem.
ㅡ Jest hyung?
ㅡ Jest, jest. Wejdź. W kuchni. ㅡ Pokazała palcem. Zdjąłem buty kierując się w tamtą stronę. Widząc, że starszy ma słuchawki w uszach podszedłem powoli do niego chcąc wystraszyć, lecz nie spodziewałem się półobrotu z nogi w twarz.
Zszokowany zsunąłem się na podłogę.
ㅡ Jungkook? Boże przepraszam cię. ㅡ Powiedział klękając przede mną. ㅡ Mama miała wychodzić. Zapomniałem, że miałeś przyjść. Aish..
Dotknąłem swojej wargi sycząc.
ㅡ Ćwiczyłeś? ㅡ Spytałem wstając z ziemi.
ㅡ We wojsku, a tak mam czwarty stopień w taekwondo oraz w karate.
ㅡ No nieźle.. ㅡ Usiadłem na krześle sięgając po papier przykładając go do wargi.
ㅡ Naprawdę przepraszam.
ㅡ W porządku.
ㅡ Nie masz nic dzisiaj, nie?
ㅡ Um.. Nie. ㅡ Skłamałem. Nie chciałem by czuł się jeszcze gorzej. ㅡ No nic. Po co chciałeś bym przyjechał?
ㅡ O Jimina. Rodzice mówili co się stało. Ale mniejsza... Chciałbym zabrać gdzieś Chimiego. Na jakiś mały wypad. Może?
ㅡ Dlaczego mnie się o to pytasz?
ㅡ Bo dzwonię do niego od dwóch dni i nie odbiera. Ale bardziej chodzi mi o to czy może zabrać wolne na kilka dni.
ㅡ Nie wypali. Chim teraz zadebiutuje. Będzie trenował. Może jak już będzie po wszystkim pojedzie gdzieś z tobą.
Teraz będziemy mieć napięte grafiki. ㅡ Mówiłem i nie kłamałem. Teraz Chim pójdzie ostro. Nie będzie miał wytchnienia czego się boję.
ㅡ Rozumiem. A może... Zabrałbym go na jakąś kawę? Ciasto?
ㅡ To już lepszy pomysł. ㅡ Uśmiechnąłem się. ㅡ No nic. Pojadę już.
ㅡ Naprawdę przepraszam, Guk za to. Cholera. Policzek robi się siny. Japierdole. Nie chciałem. Serio.
ㅡ Nic się nie stało. Pójdę już. Do zobaczenia.
Opuściłem mieszkanie wsiadając w samochód i jadąc do domu. Już w progu czekał na mnie starszy.
ㅡ Co ci się stało? ㅡ Spytał, gdy tylko wyszedłem.
ㅡ Aż tak widać?
ㅡ Bardzo. Co się stało? I dlaczego mnie nie obudziłeś?
ㅡ Musisz mieć dużo siły na dzisiaj, a to zrobił mi twój brat. Chciałem go przestraszyć, ale poczuł się zagrożony i no.. Kopnął mnie..
ㅡ Do reszty zwariował?! ㅡ Krzyknął oglądając mój policzek. ㅡ Przecież dzisiaj sesja i wywiad.
ㅡ To nic. Makijaż ukryje. Jedźmy już.
Wsiadaj.
ㅡ To za chwilę. Pójdę się uszykować.
****************
23.10.20
Witajcie kochani!
Pewno słyszeliście co się dzieje w Polsce i w różnych miastach, a chodzi o protesty kobiet.
Chcę powiedzieć /napisać, że powinniśmy walczyć o swoje, powinniśmy mieć swoje prawa. No przecież rozumiecie, prawda?
To co się dzieje to jakaś masakra. Coraz bardziej boję się naszego kraju. Jeszcze trochę i wybuchnie zamiast drugiej epidemii to wojna, ale domowa.
Serio. Walczmy. Tak jak BTS. W końcu jesteśmy Armys! Potężne wojsko!
Inaczej nic nie będziemy mogły.
Ta notatka dla dziewczyn, chyba że na sali są chłopacy to czemu nie.
(jeśli ktoś chciałby pogadać na ten temat i wydusić z siebie tę złość zapraszam na priv)
Miłej nocy!
Damy radę. Kocham was! 💖💖
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top