-96-
Po południu poszliśmy do wytwórni. Byłem trochę obolały, ale dzięki maści nie bolało aż tak.
Każdy na mnie patrzył, w mediach aż wrzało, przez moje wyznania miłości do Kooka.
ㅡ Jimin. ㅡ Na drodze pojawił się Pan Kim. ㅡ Chodź ze mną. Prezes się wzywa.
Spuściłem głowę idąc za mężczyzną, lecz młodszy złapał mnie za dłoń idąc tuż obok.
ㅡ Idę z tobą. ㅡ Powiedział uśmiechając się lekko. Czułem się o wiele lepiej.
Weszliśmy do gabinetu zastając tam prezesa.
ㅡ Świetnie, że jesteś. Musimy porozmawiać, Jimin. Chyba wiesz o czym. Co to za posty? Wiesz, co teraz się dzieje?
ㅡ Ja tylko chciałem pokazać i przy okazji udowodnić, że kocham Jungkooka. ㅡ Powiedziałem spojrzawszy na wspomnianego. ㅡ To coś złego?
ㅡ Nie. To nic złego, ale nie musiałeś mówić tego całemu światu. Wiesz co teraz się dzieje?
ㅡ Mam świadomość tego, że jesteśmy hejtowani i tak dalej....
ㅡ Jimin, otwórz oczy. Psujesz reputacje nie tylko wytwórni, a i Jungkooka. Nie będzie żadnego duetu, a także zakaz spotkania się. Od teraz będziecie robić wszystko osobno. Nie mogę pozwolić na więcej skandali.
ㅡ C-co? ㅡ Szepnąłem nie mogąc uwierzyć. ㅡ Prezesie proszę. Nie można tak..
Po chwili do środka weszła kobieta. Uśmiechnięta od ucha do ucha podając jakieś papiery szefowi plus mówiąc coś jeszcze na ucho.
ㅡ Niewiarygodne. ㅡ Powiedział po czym westchnął spojrzawszy na nas. ㅡ Cóż... Muszę przeprosić. ㅡ Ukłonił się. ㅡ Statystyki poszły w górę, a wasza dwójka jest numer jeden w Korei. W dodatku dzwonią z różnych stacji telewizyjnych, a także radiowych by zrobić z wami wywiad. W dodatku dwie sławne marki chcą podpisać kontrakt i wykonać sesje zdjęciową na okładkę.
ㅡ Czyli nie rozdzieli nas pan? ㅡ Spytał młodszy.
ㅡ W tej sytuacji nie. Poszczęściło wam się. Ale następnym razem... Jimin wylatujesz. Idźcie już.
Ukłoniliśmy się wychodząc z pomieszczenia. Tam od razu przytuliłem chłopaka zaczynając płakać i przepraszać za wszystko.
ㅡ Chim... Już. Uspokój się. Nic się nie stało.
ㅡPójdę wszystko usunąć. Przepraszam. ㅡ Szepnąłem biegnąc w głąb budynku olewając wołania młodszego. Zamknąłem się w schowku wyciągając telefon po kolei usuwając każdy post, uprzednio robiąc jego zrzut ekranu na pamiątkę.
Gdy już całkowicie wszystko usunąłem zablokowałem telefon chowając twarz pomiędzy nogami.
Muszę uważać co robię. Przeze mnie prawie nas rozdzielono. Mieliśmy po prostu głupiego farta.
Uspokojony wyszedłem z ukrycia widząc młodszego, który opierał się o ścianę.
ㅡ Guk? Skąd wiedziałeś?
ㅡ Podpytałem pracowników, a ochora dała mi monitoring. Tak cię znalazłem.
ㅡ Długo tu stałeś? ㅡ Spytałem spojrzawszy na swoje buty.
ㅡ Nie ważne. Kochanie... ㅡ Uniósł mój podbródek zmuszając bym spojrzał mu w oczy. ㅡ Kocham cię. Nikt nie jest w stanie nas rozdzielić. ㅡ Zaśmiał się. ㅡ Prawda?
ㅡ Mm.. Prawda.. ㅡ Uśmiechnąłem się lekko przytulając go.
ㅡ Naprawdę usunąłeś wszystko?
ㅡ Mam kopie.
ㅡ Wyślij mi je. Chcę je mieć.
ㅡ Później. Teraz musimy ćwiczyć i szykować się na te spotkania, o których mówił prezes.
ㅡ Ale to nie dzisiaj.
ㅡ Chodzi mi o psychicznie. Jak palnę coś głupiego, a-albo...
ㅡ Skarbie. Będę tam z tobą. Nie martw się. Pamiętaj dzisiaj kolacja. O dziewiętnastej. Wszystkie smutki na bok.
ㅡ Dobrze. Będę pamiętał. ㅡ Uśmiechnąłem się ponownie. ㅡ Chodźmy potrenować.
ㅡ Świetny pomysł.
Splotłem nasze dłonie idąc w stronę sali.
***
Czekałem na młodszego, który gdzieś jeszcze pojechał i w końcu się doczekałem. Wstałem ze schodów obserwując jego poczynania. Wyszedł ze samochodu opierając się o niego patrząc na mnie z szerokim uśmiechem. W tym czarnym garniturze wyglądał nieziemsko nie to co ja. Lekko za duży garniak. Wyglądałem jak worek. Sq
ㅡ Gotowy?
ㅡ Tak.
ㅡ Kartę kredytową masz? Trzeba czymś zapłacić.
Spojrzałem na niego zaskoczony, ale nie byłem zły. Pokręciłem przecząco głową wracając do domu szukając swojego portfela, którego nie mogłem jak na złość znaleźć.
ㅡ Kochanie, żartowałem. ㅡ Usłyszałem za sobą, a potem oplatające ramiona. ㅡ Ja stawiam. Nie szukaj nic.
ㅡ Co nie.. Nie możesz... ㅡ Uciszył mnie chłopak całując w usta. ㅡ Ja proponowałem i zapraszałem, więc ja płacę. Przestań. Chodź już, bo skończy nam się rezerwacja.
Złapał moją dłoń wychodząc z domu. Otworzył drzwi od strony pasażera kazać wsiąść.
ㅡ Guk.. ㅡ Zacząłem, lecz cmoknął moje usta.
ㅡ Skarbie, jeśli zaczniesz temat o pieniądzach nie jedziemy na żadną kolacje. ㅡ Zagroził, dlatego zamilkłem spuszając głowę.
ㅡ Wyglądasz bardzo przystojnie. ㅡ Powiedziałem spoglądając na niego.
ㅡ Dziękuję. Ty wyglądasz bardzo ślicznie. ㅡ Musnął moje czoło ruszając.
Po kilkunastu minutach dojechaliśmy na miejsce. Wysiedliśmy z auta wchodząc do restauracji. Była przytulna, a wokoło wiele osób. Widać było, że pochodzą z bogatych rodzin.
Podeszliśmy do mężczyzny, a młodszy podał swoje nazwisko. Ten zaprowadził nas do stolika bardziej odizolowanego od innych ludzi.
ㅡ Wybiesz to na co masz ochotę. ㅡ Powiedział, gdy podali nam menu.
Otworzyłem kartę patrząc na różne dania.
ㅡ To wszystko jest drogie.
ㅡ Jimin. Mówiłem. Nie zaczynaj na temat pieniędzy. Ja stawiam, stać mnie na dziesięć takich dań z każdego różnego zestawu. Zamów co chcesz.
ㅡ C-co... Ale... To i tak dużo.
ㅡ Przestań już mówić o pieniądzach, proszę. Wybierz i spędźmy ten czas przyjemnie i razem.
Po kilku minutach przyszedł kelner.
Młodszy zamówił swoją porcję plus wytrawne drogie wino. Ja niestety nie mogłem się zdecydować. Szukałem jakiegoś taniego dania, lecz nie było.
ㅡ Dla niego krewetki w sosie śmietankowy i do tego jakiś mały stek.
ㅡ Jungkook co ty... ㅡ Spojrzałem na niego, kiedy mężczyzna odszedł. ㅡ Widziałeś ile to kosztuje?
ㅡ Nie potrzebuje cen.
Spuściłem wzrok czując się coraz gorzej. Mnie nawet nie było stać na rezerwację. Na nic. Nie mam, ani grosza.
ㅡ Muszę do toalety. Gdzie jest? ㅡ Spytałem uśmiechając się lekko.
ㅡ Tam. Idź prosto i w lewo. Zobaczysz.
ㅡ Widzę, że znasz tą restauracje.
ㅡ Tak. Znam. Byłem tu raz z Sunmi.
Skinąłem głową wstając z krzesła i w szybkim tempie idąc do łazienki nie mogąc wytrzymać nadchodzących łez.
Zamknąłem się w jednej kabinie wybuchając płaczem. Miałem straszne wyrzuty sumienia. Nie miałem jak oddać Kookowi. Czy jemu coś kupić. Byłem beznadziejny.
Musiałem się szybko uspokoić, dlatego gdy to zrobiłem natrafiłem na jakiegoś faceta.
ㅡ Coś się stało? ㅡ Spytał.
ㅡ Wszystko w porządku. Dziękuję. ㅡ Powiedziałem podchodząc do umywalki i znowu nie dając rady rozpłakałem się.
ㅡ Mam na imię Kim SeokJin. Dlaczego pan płaczę?
ㅡ Bo... Bo mój narzeczony ciągle wydaje na mnie pieniądze, gdy ja... Nie mam ani grosza. Czuję się źle.. Dlatego płacze. Przepraszam. A ja jestem Park Jimin.
ㅡ Aigoo... Chyba nie chce Pan pokazać się tak swojemu narzeczonemu? A o pieniądze nie powinien Pan się przejmować. Jeśli to robi to z czystego serca. No przecież panu chyba nie każe oddać wszystkiego, prawda? Mogę mówić po imieniu, tak? ㅡ Spytał wyjmując ze swojej torebki kosmetyki. ㅡ Pokaż mi się. Zaraz zrobię cię na bóstwo. Ale przestań już płakać. No. Już. Mamy mało czasu.
W kilka sekund chłopak poprawił mój makijaż. Ukłoniłem się mu dziękując.
ㅡ Nie ma za co. Naprawdę... Nie warto płakać z powodu pieniędzy. Jeśli twój narzeczony chce płacić to niech to robi. Przecież ty mu nie każesz, prawda?
ㅡ Nie chcę by to robił. Ja nic mu nie mogę dać...
ㅡ Hej... Ważna jest miłość. Kasa nie gra roli. Kochacie sieto to wystarczy, a teraz idź, bo pewnie czeka.
Podziękowałem jeszcze raz wracając do młodszego.
ㅡ Co robiłeś tak długo?
ㅡ Coś mnie ciskało. ㅡ Powiedziałem łapiąc się za brzuch. ㅡ Przepraszam.
ㅡ Wszystko w porządku? Dobrze się czujesz?
ㅡ Jest lepiej. ㅡ Uśmiechnąłem się lekko patrząc na pyszne jedzenie.
ㅡ Nie zacząłeś?
ㅡ Czekałem na ciebie. Teraz mogę. ㅡ Uśmiechnął się zaczynając jeść tak samo jak ja. Rozglądałem się po sali szukając SeokJina i znalazłem go. Siedział z... Wow. Kim Namjoonem.
ㅡ Kookie.. Namjoon tu jest. ㅡ Pokazałem głową.
ㅡ O? Dawno go nie widziałem. Zmienił się.
ㅡ Idź się przywitać.
ㅡ Coś ty. Też ma chyba randkę. Nie będę mu przeszkadzał. Jedź, kochanie.
Skinąłem głową.
ㅡ Po kolacji zabiorę cię gdzieś jeszcze.
*****************
22.10.20
Hejka
Przecież dopiero był 20.10 🤦♀️
Szybko leci czas.
Jak wam się podoba?
Miłej nocy!!
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top