-94-

ㅡ Jiminnie! ㅡ Krzyknąłem z kuchni, gdy to nie dawałem sobie rady z obiadem. ㅡ Jimin, chodź szybko!

ㅡ O co chodzi?

ㅡ Dolej szybko wody, bo mi się mięso spali. Aigoo.. ㅡ Westchnąłem pilnując sosu. ㅡ Japierdole ryż! ㅡ Krzyknąłem podbiegając do specjalnego urządzenia.
Starszy zaczął się śmiać próbując ratować mięso, gdy mu się to udało raz dwa, pomógł mi z resztą.
Po kilkunastu minutach wszystko było opanowane. Wyłączyłem wszystko przytulając chłopaka.
ㅡ Dziękuję.

ㅡ Dlaczego mnie wcześniej nie zawołałeś?

ㅡ Byłeś zajęty. ㅡ Uśmiechnąłem się.

ㅡ No to co... Daj buzi. ㅡ Powiedział zarzucając swoje ręce za mój kark. Zaśmiałem się cmokając go w usta powoli opierając go o lodówkę. ㅡ Kook? Przepraszam, że zaczynam, ale... Twojemu bratu podoba się nowe mieszkanie?

Zamilkłem wzdychając, że znowu zaczyna ten temat, ale przecież jest po prostu ciekawy. To tak jakby ja pytał o jego brata.

ㅡ Tak. Podoba mu się.

Skinął głową uciekając wzrokiem.
Uniosłem jego podbródek całując w czoło.

ㅡ Nie martw się. Już jest wszystko okay. ㅡ Zarzuciłem mu włosy za ucho. ㅡ Już o tym zapomnijmy, hm? Teraz.... To ty dasz mi buzi?

Uśmiechnął się lekko całując. Podniosłem go, a ten oplutł mnie nogami w pasie. Przybiłem go do lodówki całując po szyi.

ㅡ Zjedzmy obiad. ㅡ Powiedziałem odsuwając się. Uszykowałem wszystko postawiąc na stole całe jedzenie.
Po obiedzie postanowiłem pokazać mu list. W końcu musi wiedzieć.
ㅡ Chim?

ㅡ Tak?

ㅡ Muszę ci coś pokazać. ㅡ Westchnąłem idąc do salonu, a starszy za mną. Wyjąłem kopertę z mojej kryjówki niepewnie podając ją blondynowi. ㅡ Powinienem dać ci to wcześniej.

ㅡ Co to? ㅡ Spytał otwierając papier i wyjmując list zaczynając go czytać. ㅡ Czyli jednak... ㅡ Szepnął. ㅡ Nie przyjęli mnie. Czemu.... To ukrywałeś?

ㅡ Nie chciałem byś był smutny. ㅡ Podrapałem się po karku. ㅡ Przepraszam.

ㅡ No cóż.... Widocznie nie są pisane mi studia.

ㅡ Spróbuj jeszcze raz.

ㅡ Za późno, Kook. Następna rekrutacji będzie za rok. Szczególnie na mój kierunek. ㅡ Westchnął, a potem uśmiechnął się lekko, kładąc list na stół. ㅡ No nic. Muszę się z tym pogodzić. ㅡ Powiedział przytulając mnie.

ㅡ Na pewno?

ㅡ Yhm... Pójdę dokończyć to co robiłem. ㅡ Dodał kierując się na górę. Odprowadziłem go wzrokiem następnie podchodząc do pianina chcąc dać mu trochę samotności, bo na pewno tego teraz potrzebował.
Usiadłem na krzesełku zaczynając grać, będąc bardzo tym pochłonięty i skupiony.

Po kilku minutach skończyłem patrząc przez okno widząc ładną pogodę. Wstałem idąc do kuchni wyjmując z lodówki lody truskawkowe, a następnie poszedłem na górę. Zapukałem do drzwi wchodząc do środka widząc starszego na tarasie, który grzebał coś w kwiatach na parapecie.

Podszedłem do niego pokazując pudełko lodów.

ㅡ Zjesz ze mną? ㅡ Spytałem starając się nie patrzeć na jeszcze niedawno świeże łzy na jego policzkach.
ㅡ Chimmy... ㅡ Przybliżyłem się przytulając go od tyłu. ㅡ Są takie zimne.. ㅡ Powiedziałem kładąc je na jego szyi. Natychmiast się odsunął.

ㅡ Nie rób tak. ㅡ Odparł.

ㅡ Ale jak? ㅡ Spytałem chcąc powtórzyć czynność, lecz uciekł do środka. ㅡ Jiminnie, wróć do mnie! ㅡ Krzyknąłem biegnąc za nim.
ㅡ To sam je zjem. ㅡ Rzekłem siadając na łóżku otwierając wieczko.

ㅡ Jesteś złym królikiem. ㅡ Mruknął siadając obok mnie. Podałem mu łyżkę, którą trzymałem w drugiej dłoni.

ㅡ Dobre?

ㅡ Bardzo. Daj. ㅡ Wyrwał mi pudełko opierając się o ścianę.

ㅡ Hej! A ja?

ㅡ No zaraz.. ㅡ Wywrócił oczyma oblizując łyżkę patrząc mi w oczy.
Zagryzłem wargę czując mrowienie w dole.

ㅡ Aigoo... ㅡ Odwróciłem wzrok. Wyrwałem mu lody kładąc na bok. Pociągnąłem go w dół zwisając nad nim. ㅡ Nie prowokuj.

ㅡ Jak? ㅡ Oblizał usta. ㅡ Oppa.. Zajmiesz się swoją księżniczką? Tylko... ㅡ Ścisnął mojego członka. ㅡ Delikatnie.

ㅡ Obiecuję.

*

ㅡ  Dobrze ci? ㅡ  Spytałem robiąc powolne pchnięcia miednicą całując go po twarzy.

ㅡ  Bardzo. ㅡ  Odparł zagryzając dolną wargę. ㅡ  Ah! Tam! ㅡ  Krzyknął, uginając się w łuk, kiedy to trafiłem w jego punkt. Zaśmiałem się nie zmieniając tempa. ㅡ  No cholera...Guk.. ㅡ  Oburzył się. 

ㅡ Ale co? ㅡ Udałem głupa. 

ㅡ Przyśpiesz. ㅡ Westchnął, lecz pokręciłem przecząco głową łapiąc jego nadgarstki i trzymając je tuż obok głowy. 

ㅡ Jesteś skazany na mnie. ㅡ Powiedziałem całując jego po szyi robiąc mały czerwony ślad. ㅡ Dzisiaj wyjdziemy na kolacje. Musimy zacząć  się pokazywać. Nie możemy się ukrywać. Jasne? ㅡ Spytałem robiąc mocne i głębokie pchnięcie przez co jęknął odchylając głowę do tyłu. 

ㅡ D-dobrze.. ㅡ Sapnął. ㅡ Ale przyspiesz, proszę...

ㅡ Nie. Musisz poczuć mnie jak najdłużej, kochanie. 

ㅡ Guk... A mógłbyś... zakryć nas? 

ㅡ Nie ma sprawy. ㅡ Uśmiechnąłem się sięgając po koc, co starszy wykorzystał popychając mnie i sam siadając mi na biodrach. ㅡ O ty spryciarzu. ㅡ Powiedziałem klepiąc go w pośladki. 

ㅡ I kto teraz ma przewagę? ㅡ Uniósł brew lekko podskakując. 

ㅡ Wykiwałeś mnie.

ㅡ Niestety. Mogę coś zrobić?

ㅡ Co?

ㅡ Zamknij oczy i nie podgląduj, jasne?

Wywróciłem oczyma zamykając je. Czułem, że starszy zszedł ze mnie gdzieś idąc. Co chwilę powtarzał bym nie patrzył czego nie robiłem wierząc mu. Słyszałem szmery, trzask drzwi, a po kilku minutach poczułem ucisk na nadgarstku. Natychmiast otworzyłem oczy widząc na swoich dłoniach sznury.

ㅡ Co ty robisz?

ㅡ Nic szczególnego. ㅡ Mruknął. ㅡ Pobawimy się. ㅡ Dodał zawiązując także moje oczy.

ㅡ Jimin, rozwiąż mnie.

ㅡ Uspokój się, kochanie. Będzie fajnie. ㅡ Zaśmiał się wchodząc pomiędzy moje nogi. Sapnąłem, gdy polizał mojego członka wkładając go do buzi. Byłem nerwowy, że tak łatwo odebrał mi zmysł dotyku oraz wzroku. Chciałem szarpnąć go za włosy, przyspieszyć, zobaczyć... Ale nie mogłem.
Wierciłem się jęcząc i sapiąc, gdy przyspieszył ruchy głową.
ㅡ Nie możesz dojść, oppa. ㅡ Zaśmiał się uroczo podnosząc się.

ㅡ Ino mnie uwolnisz.. ㅡ Mruknąłem uśmiechając się chytro. Po chwili poczułem coś pływającego na mojej klatce piersiowej. Wzdrygnąłem się jako iż było to zimne, lecz szyko minęło za sprawą starszego, który zaczął to zlizywać. ㅡ Co to?

ㅡ Czekolada w tubce. Dobrze, że kupiłeś.. ㅡ Zachichotał zasysając się na mej skórze. Po moim ciele przeszedł dreszcz, lecz ten przyjemny.
ㅡ Gukie~~~ Jesteś bardzo pyszny. ㅡ Szepnął mi do ucha składając na nim pocałunek, a następnie pocałował mnie w usta. Czułem słodki posmak w jego ustach.

ㅡ Jiminnie... Puść mnie. ㅡ Poprosiłem.

ㅡ Nie, bo będziesz niegrzeczny. ㅡ Rzekł rozlewając czekoladę na moim czułym miejscu. Wstrzymałem oddech, gdy powoli i z uczuciem zlizywał substancję.

ㅡ Jimin. ㅡ Jęknąłem szarpiąc dłońmi.

ㅡ Uspokój się, bo sobie zrobisz krzywdę.

Całował każdy skrawek mojej skóry, czasami gryząc i zasysając się na niej. Byłem w niebie.

ㅡ Uwolnię cię, ale to za chwilkę. Poczekaj. ㅡ Oznajmił ponownie schodząc z łóżka. Nasłuchiwałem się w ciszę, lecz nic. Żadnego szmeru.

W końcu po długim czasie poczułem jak ucisk na nadgarstkach się poluźnia. Uwolniłem się zdejmując opaskę widząc go w stroju pielęgniarki.
Uśmiechnął się cofając do tyłu.
Czym prędzej pojawiłem się tuż przed nim przybijając do ściany.

ㅡ Nie ładnie, Chim. ㅡ Szepnąłem podnosząc go i wchodząc w niego do końca. Krzyknął na cały pokój zarzucając ręce za mój kark. ㅡ Na końcu dostaniesz karę. Jaką chcesz?

ㅡ A co proponujesz?

ㅡ Hm... Może... Masz do wyboru. Dwadzieścia klapsów lub... Na najbliższym naszym koncercie jaki będzie.... Onieśmielę cię przy wszystkich.

ㅡ T-to już wole tą pierwszą. Nie wiadomo co masz w tej głowie i co zrobisz.

ㅡ Oh, czyli klapsy. Też tak sądzę.

Zacząłem wykonywać szybkie pchnięcia trzymając go mocno za biodra.
Po kilkunastu minutach doszedłem w nim. Postawiłem na podłodze odwracając do siebie tyłem.

ㅡ W takim razie licz. Lepiej się nie pomyl, skarbie. Inaczej od nowa.

*******************

19.10.20

Witajcie!

Jak wam się podoba?

Jak u was?
Bo u mnie bardzo dobrze. Nie dość, że znalazła się moja maseczka, którą szukałam od ponad roku to z samego rana jak wstałam była reklama Samsunga z BTS. Wow. Super dzień.

Miłej nocy!!


Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top