-93-

Następnego dnia pojechałem taksówką do mojego domku. Pogadałem z Tae, który pozwolił mi zostać na noc. Czułem się jak kiedyś i naprawdę brakowało mi przyjaciela. Wybaczyłem mu, ale wiadomo, że nie będzie tak samo.

Odetchnąłem z ulgą nie widząc samochodu młodszego. Wszedłem do środka czując się dziwnie. Skierowałem się na górę do sypialni czując, że coś jest nie tak, dlatego otworzyłem szafę nie widząc ubrań młodszego, ani żadnej jego rzeczy. Upadłem na kolana nie mogąc uwierzyć w to.
Zacząłem płakać wylewając łzy jak najęty. Po kilku minutach usłyszałem dzwonek do drzwi. Wstałem i wycierając twarz otworzyłem drzwi widząc Pana Kima.

ㅡ Co się dzieje?

ㅡ Nic, proszę Pana. Ja... Dzisiaj nie dam rady jechać.

ㅡ Na pewno? Psycholog może pomóc. Po to tam jeździsz. No dalej. Ubierz się i pojedziemy.

Niezbyt przekonany zgodziłem się.

***

Psycholog nic nie pomógł. Od razu po nim kazałem mężczyźnie, aby mnie odwiózł do domu.
Siedziałem w pokoju myśląc nad tym wszystkim płacząc, a na dworze robiło się ciemno.

Spojrzałem w bok widząc na szafce nocnej muszelkę, którą kiedyś podarowałem Jungkookowi. Dlaczego jej nie zabrał? W głowie miałem co rusz gorsze powody.

Minęło już kilka dni, a ja nie wychodziłem z domu. Miałem wszystkich gdzieś. Skoro inni zapomnieli o mnie... To po co mam się przejmować? Zresztą... Jungkook sam powiedział: "Jeszcze do mnie przyjdziesz"

Może to właśnie chciałem udowodnić? Że poradzę sobie bez niego? Cóż... Nie radzę.

Nie odbierałem od nikogo telefonów, a jak ktoś przyszedł, nie otwierałem. Na pewno jak wrócę dostanę niezły opieprz od prezesa, lecz teraz mało mnie to obchodziło.

Wstałem z łóżka idąc na środek pokoju. Chciałem tańczyć, lecz gdy tylko zrobiłem pierwszą pozę dostałem skurczu upadając na podłogę. Nie byłem zbyt dobrze przygotowany. Rozpłakałem się. Jestem beznadziejny. Po chwili usłyszałem pukanie w okno. Spojrzałem w tamtą stronę widząc... Młodszego. Jak on się znalazł na tarasie?
Powoli wstałem i utykając otworzyłem okno wpuszczając go do środka.

ㅡ Jak tu wszedłeś?

ㅡ Na drabinie. Nie otwierałeś. Jimin... ㅡ Powiedział przytulając mnie.

ㅡ Przepraszam. ㅡ Wyszlochałem. ㅡ Nie chciałem się aż tak pokłócić. Tak mi głupio. Przepraszam. Proszę wróć z powrotem. ㅡ Mówiłem zaciskając dłonie na jego koszulce.

ㅡ Ja... Naprawdę się martwiłem. Też cię przepraszam, kochanie. Po prostu byłem wtedy bardzo zły... I wszystko niestety padło na ciebie, ale to żadne wytłumaczenie. I tak. Masz rację. Jestem zazdrosny. Bardzo. Jak widzę ciebie i Jung-hyunga razem.. Aż coś mnie ściska.

ㅡ Przepraszam... ㅡ Szepnąłem. ㅡ Za to wszystko.

ㅡ Obaj popełniliśmy błąd.

ㅡ Naprawdę nie chciałem. Mieliśmy już się nie kłócić... Przeze mnie to zrobiliśmy. ㅡ Wyszlochałem odsuwając się i siadając na łóżku.

ㅡ Jiminnie...

ㅡ Nie pocieszaj, Kook. Dlaczego w ogóle się wyprowadziłeś?

ㅡ Wybacz. Dopiero na drugi dzień zrozumiałem co takiego zrobiłem, ale może przerwa była potrzebna. Już wszystko jest okay między nami?

Skinąłem głową, a chłopak starł moje łzy całując w czoło, następnie całując.

ㅡ Jadłeś coś? ㅡ Spytał.

ㅡ Tylko trochę. Ale nie chcę... Prezes coś mówił?

ㅡ Powiedziałem, że musisz załatwić jakieś ważne sprawy rodzinne, a o piosenki się nie martw. Napisałem.

ㅡ Co? Ale Guk...

ㅡ Spodobają ci się. Zresztą możemy napisać kolejne, prawda? ㅡ Skinąłem głową, a młodszy uśmiechnął się kładąc mnie na łóżku, a sam położył się obok przytulając moją osobę.

ㅡ Pewno miałeś spokój...

ㅡ Aish.. Chim... Nie mów tak. Wszystko mówiliśmy z nerwów. Nie kontrolujemy tego. Zresztą mam nie wyparzony język. Przepraszam za niego. Wybaczysz, królikowi? ㅡ Spytał robiąc słodkie oczka.

ㅡ A królik wybaczy Jiminowi?

ㅡ Księżniczce. ㅡ Poprawił. ㅡ Bo jesteś moją księżniczką.

Wywróciłem oczyma wtulając się w niego.

ㅡ Zrobię ci coś do jedzenia.

ㅡ Ale w lodówce nic nie ma.

ㅡ Zakupy mam w samochodzie. Niedługo wrócę.

ㅡ Ale ja nie... ㅡ Nie dokończyłem, ponieważ chłopak wyszedł z pokoju. ㅡ Jestem głodny. ㅡ Dokończyłem wzdychając. Oparłem się o ścianę, a kolana przyciągnąłem pod brodę chowając twarz pomiędzy nogami.
Czułem chłód. Uniosłem wzrok widząc otwarty taras. Wstałem, chcąc go zamknąć, lecz jeszcze się wychyliłem widząc naprawdę długą drabinę.
Zadrżałem z zimna wracając do środka, lecz potknąłem się o krzesło upadając na ziemię. Syknąłem z bólu.
Spojrzałem na nogę widząc sączącą się krew. A może to nie było krzesło?
Nie mam pojęcia, ale coś na pewno ostrego.
Próbowałem dotrzeć do łóżka, lecz z kazdym kolejnym ruchem brakowało mi sił, a przed oczyma świat stawał się nie wyraźny. Cóż... Co się dziwić? Nie jadłem od dwóch dni, a ta rana tylko pomogła.
Nie mogłem zasnąć. Nie. Usiadłem na materacu kładąc się.

Po kilku chwilach do środka wszedł młodszy.

ㅡ Jimin. ㅡ Powiedział przerażony. Szybko odłożył tacę z jedzeniem podchodząc do mnie. ㅡ Patrz na mnie. Słyszysz? Zaraz ci to opatrzę.

Pobiegł do łazienki wracając z apteczką.

ㅡ Guk..

ㅡ Jestem. Słuchaj mojego głosu. Nie mdlej mi tu, dobrze? ㅡ Mówił owijając moją ranem bandażem, uprzednio ją odkażając. ㅡ Jesteś silny. Tak trzymaj.

Uśmiechnąłem się lekko po chwili tracąc przytomność.

Jungkook POV.

Siedziałem pryz starszym dobre kilka godzin trzymając za dłoń. Czekałem aż się wybudzi. Także się czułem winny za minioną sytuację kilka dni temu. Nie powinienem był tak mówić. To było okrutne. Gdybyśmy wcześniej się pogodzili... Inaczej by to wszystko wyglądało. Mogłem go wtedy słuchać.

Westchnąłem wstając z podłogi, lecz po chwili starszy się poruszył.

ㅡ Jimin? Jesteś? Powiedz coś.

ㅡ Coś. ㅡ Szepnął wyczerpany. Uśmiechnąłem się szeroko przytulając go.

ㅡ Nie strasz mnie tak. Dzięki Bogu. Wstań powoli... ㅡ Poprosiłem pomagając starszemu się podnieść.
ㅡ Jak się czujesz?

ㅡ Chcę spać.

ㅡ Za chwilę. Może zjedz coś. Doda ci to sił. ㅡ Sięgnąłem po jedną skibkę chleba przysuwając ją do ust chłopaka. ㅡ Zjedz chociaż jedną.

ㅡ Nie jestem głodny.

ㅡ Kochanie. Nie chcę byś zemdlał jeszcze raz. Jesteś wykończony i głodny. Zjedz to, a dam ci spokój.

Westchnął zgadzając się i gryząc kanapkę.

ㅡ Widzisz? Popij.. ㅡ Powiedziałem podając mu sok pomarańczowy. Na szczęście posłuchał.
Odłożyłem wszystko na miejsce kładąc się obok niego. ㅡ Nie strasz już mnie tak, jasne?

ㅡ Przepraszam. ㅡ Wyszeptał spuszczając głowę.

ㅡ Nie musisz. ㅡ Objąłem go ramieniem całując w skroń. ㅡ Połóż się. Potrzebujesz siły.

ㅡ Zaśnij ze mną.

ㅡ Oczywiście....

**************

17.10.20

Witajcie!

Część z was pewnie śpi, ale na pewno będą tacy, którzy są aktywni w nocy.

Jak wam się podoba?

Miłej nocy i dnia!!

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top