-90-

Jeszcze dziesięć rozdziałów...
Do setki.

ㅡ Dlaczego Pan mi nic nie powiedział? ㅡ Spytałem, kiedy znalazłem go w małej kuchni dla pracowników, gdzie akurat robił sobie kawę. ㅡ Dlaczego Pan nie powiedział, że idzie na emeryturę?

ㅡ Oh.. Już wiesz? ㅡ Westchnął spojrzawszy na mnie. ㅡ Chciałem ci powiedzieć, ale byłeś zajęty. Nie chciałem mieszać ci w głowie.

ㅡ Ale... Panie Kim... Nie poradzę sobie bez Pana.

ㅡ Poradzisz. Dałem kilka wskazówek twojemu bratu, który także może mnie zastąpić. ㅡ Podszedł bliżej z lekkim uśmiechem. ㅡ On też jest dla ciebie ważny.

ㅡ Tak, ale.. ㅡ Spuściłem głowę. ㅡ Zawsze gdy miałem gorszy dzień lub coś podobnego..ㅡ Spojrzałem na starszego. ㅡ To pan zawsze był obok. Pan mi cały czas pomagał... Albo na początku debiutu... Jak chciałem się poddać... Również był pan wtedy ze mną.

ㅡ Jungkook. Jesteś już dorosłym mężczyzną, a co dopiero byłeś takim małym chłopcem, który był ciągle zawstydzony i strachliwy. Dasz radę. Będę was odwiedzał, więc nie zapominaj o mnie, jasne? ㅡ Zaśmiał się co również zrobiłem. Po chwili przytulił mnie klepiąc po plecach.
ㅡ Masz Jimina... Tym razem to on jest zawstydzonym i strachliwym chłopcem. Pomóż mu tak jak ja pomogłem tobie, hm?

ㅡ Dobrze. Zrobię to.

ㅡ I mam prośbę. Nie kłóćcie się już. Kłótnie są złe, a Chim to taki kruchy chłopak. Żyjcie szczęśliwie.

ㅡ Obiecuję. ㅡ Uśmiechnąłem się odsunąwszy się.

ㅡ No.. Idź go poszukaj.

Ukłoniłem się wychodząc z pomieszczenia zauważając blondyna, który stał opierając się o ścianę, a także ze łzami w oczach.
Wskoczył na mnie przytulając się do mnie jak koala chowając twarz moim zagłębieniu szyi.

ㅡ Kocham cię Jungkookie.. ㅡ Szepnął wzmacniając uścisk.

ㅡ Ja ciebie też, Jiminnie. Jesteś moim wszystkim. ㅡ Powiedziałem oddając gest i głaszcząc go po głowie. ㅡ Bardzo mocno cię kocham. ㅡ Dodałem nie chcąc go puścić. ㅡ Słyszałeś wszystko?

ㅡ Nie wszystko, ale tak. Dam z siebie wszystko byśmy się nie kłócili, bo przeważnie to moja wina.

ㅡ Kochanie, nie prawda. Oboje jesteśmy temu winien. Ale wiesz co najbardziej chce?

ㅡ Co?

ㅡ Twojego szczęścia. ㅡ Uśmiechnąłem się. Starszy spojrzał na mnie odwzajemniając gest. Skinął głową kładąc dłoń na mym policzku.

ㅡ Jestem szczęśliwy, gdy jesteś obok, więc bądź zawsze przy mnie.

ㅡ Będę. Idziemy na obiad?

ㅡ Yhm.. ㅡ Zgodził się schodząc ze mnie i splatając nasze dłonie ze sobą.
Przyciągnąłem go do siebie całując w usta kilka razy.

ㅡ Możemy już iść.

Zarumienił się spuszczając głowę.
Objąłem go ramieniem całując w czubek głowy ruszając w stronę wyjścia.

***

Następnego dnia miałem mały koncert dla dzieci, dlatego jeszcze miałem mnóstwo czasu.

ㅡ Jiminnie... ㅡ Powiedziałem obejmując go od tyłu, gdy byliśmy sami w domu.

ㅡ Przepraszam, że nie mogę ci potowarzyszyć. ㅡ Westchnął odwracając się do mnie.

ㅡ Hej.. Psycholog jest ważniejszy, bo to dla twojego dobra, rozumiesz? Zresztą już nie długo będziemy śpiewać razem.

ㅡ A co z piosenkami, które napisaliśmy? Są nieważne?

ㅡ Są ważne i ani mi się waż je wyrzucać, jasne? Będziemy także śpiewać solówki. Przecież od tego się nie obejdzie. Może zaczniemy już coś pisać?

ㅡ Dzisiaj nie da rady.

ㅡ Nie mówię, że jeszcze w tym dniu. Może jutro?

ㅡ Mhm. Może być. ㅡ Uśmiechnął się. ㅡ O. Pan Kim przyjechał. ㅡ Powiedział, gdy zauważył podjeżdżający samochód. ㅡ Trzymaj się i dasz radę. ㅡ Pocałował mnie w policzek wychodząc z domu.

ㅡ Ja to wiem, Chim. ㅡ Szepnąłem do siebie, a następnie podszedłem do szafy wyjmując z niej kopertę. Jest zaadresowana do Jimina. Pewno już o niej zapomniał i dobrze, ponieważ... Czytałem już ten list, który jest z uniwersytetu. Nie przyjęli go. Mogłem wtedy trzymać gębę na kłódkę. Co jak się przypomni o to?
Westchnąłem chowając to tam gdzie było, a następnie odpuściłem dom uprzednio go zamykając na klucz. Wsiadłem do samochodu ruszając pod odpowiednią szkołę podstawową, pod którą dotarłem po kilkunastu minutach.
Moje auto od razu zaatakowały dzieci pukając w szyby. Wyszedłem z szerokim uśmiechem na twarzy przytulając prawie każdego z nich.

ㅡ No już, kochani. Nie chcecie, aby Pan Jungkook sobie pojechał. ㅡ Powiedziała jedna nauczycielka odganiając uczniów.

ㅡ Słodkie szkraby. ㅡ Zaśmiał się. ㅡ Dzień dobry. ㅡ Ukłoniłem się.

ㅡ Witaj. Dziękuję, że przyjechałeś i pomożesz chorym dzieciom.

ㅡ Proszę nie dziękować. Chętnie pomogę.

ㅡ W takim razie zapraszam.

Skinąłem głową wchodząc do szkoły.
Otworzyłem szeroko oczy widząc odpadający tynk od ścian, na których były graffiti. Na korytarzach śmieci. Budynek strasznie był zaniedbany. Ale wygląda na to, że dzieciom to nie przeszkadza. Widać, że ta szkoła ma problemy, a i tak chcąc pomóc innym.

Weszliśmy do jakieś sali, gdzie było kilkoro dzieci oraz ich rodziców, na środku był sprzęt wraz z gitarą oraz pianinem.

ㅡ Proszę wejść.

ㅡ Dlaczego jest tu tak mało uczniów? ㅡ Spytałem kobiety cicho.

ㅡ Ci uczniowie mają wpływowych rodziców... Jeśli im się spodoba pomogą i wpłacą pieniądze.

ㅡ Ale to jest niesprawiedliwe. ㅡ Powiedziałem. ㅡ Niech wszyscy przyjdą.

ㅡ Ale...

ㅡ Inaczej nie wystąpię. Przyjechałem do wszystkich dzieci, a nie dla wybranych. Jeżeli tak ma to wyglądać nie mam co tu szukać. ㅡ Rzekłem ruszając w stronę wyjścia po drodze zabierając z sami gitarę, a na zewnątrz dorwała mnie reszta uczniów. Uśmiechnąłem się szeroko siadając na schodach prosząc ich by także usiedli. Dzisiaj na szczęście było ciepło, a słońce bardzo grzało.
ㅡ Chcecie pośpiewać? ㅡ Spytałem.

ㅡ Tak! ㅡ Krzyknęli jednocześnie. Zaśmiałem się skinając głową.
Tuż za mną pojawili się rodzice i "wybrani uczniowie".

ㅡ Co pan robi?

ㅡ Nie zamierzam śpiewać tylko dla was. ㅡ Odparłem. ㅡ Każdy ma prawo do muzyki, a zabraniając im jej słuchać, ponieważ nie są wystarczająco bogaci.... Jest nie właściwe. 

Zacząłem grać, a po kilku chwilach dzieci zaczęły ze mną śpiewać.
Kochałem dzieci i takie doświadczenie mnie radowało.

Dwie godziny później musiałem niestety jechać już do wytwórni.

ㅡ Dziękujemy, Jungkook. ㅡ Powiedziała nauczycielka. ㅡ Proszę nam wybaczyć, że nie możemy zapłacić całkowitej sumy.. Oddamy w ratach i...

ㅡ Nie chcę pieniędzy, proszę pani. ㅡ Uśmiechnąłem się. ㅡ Zrobiłem to z czystej przyjemność. W zamian za to... Chcę pomóc waszej szkole.

ㅡ Słucham?

ㅡ Jest to piękna okolica. Widać, że dzieci czują się tu jak w domu. Chcę pomóc zanim nie zamknęli tej szkoły.

ㅡ A-ale..

ㅡ Widzimy się wkrótce. ㅡ Uśmiechnąłem się oddając jej gitarę i wsiadając do samochodu w międzyczasie machając dzieciom. 

***

ㅡ Prezesie! ㅡ Zawołałem wchodząc bez uprzedzenia do gabinetu.

ㅡ Już wróciłeś?

ㅡ Tak i chcę pomóc tej szkole. Nie chcę by ją zamknęli. To cudowne dzieci. Proszę....

ㅡ Cieszę się, że masz tak dobre serce, Jungkook. Dobrze... Przeleję im pieniądze.

ㅡ Nie. Ja chcę być sponsorem tej szkoły, więc ja im dam pieniądze, prezesie. Chcę im płacić by te dzieci miały super życie szkolne.

ㅡ W porządku. Zgadzam się. ㅡ Uśmiechnął się szeroko co odwzajemniłem.

ㅡ Dziękuję. Jutro tam pojadę. Jest Jimin?

ㅡ Zobacz na sali.

Szczęśliwy wyszedłem z biura szukając Jimina. Poszedłem na salę treningową zostając tam starszego, który tańczył.

ㅡ Jiminnie! ㅡ Krzyknąłem przytulając go.

ㅡ Coś taki radosny? ㅡ Spytał z lekkim uśmiechem.

ㅡ Po prostu jestem szczęśliwy. Będę mógł pomóc jednej szkole. To super uczucie. Pojedziesz ta jutro ze mną. Dzieci są wspaniałe i kochane.

ㅡ Widzę, że naprawdę jesteś z tego powodu szczęśliwy.

ㅡ Tak. Bardzo. Jak było u psychologa?

ㅡ Dobrze. Bardzo dobrze. ㅡ Uśmiechnął się tym razem szeroko. ㅡ Czuję się lepiej.

ㅡ Cieszę się. ㅡ Zaśmiałem się. ㅡ Wiem, że wszystko będzie dobrze. No normalnie tak mnie rozpiera energia. ㅡ Parsknąłem śmiechem unosząc go ku górze i obracając wokół osi. Postawiłem go na ziemię całując w usta. ㅡ Widziałeś Jung-hyunga?

ㅡ Nie. Dzisiaj ani razu.

ㅡ Muszę poszukać mu jakiego domu, ale muszę go najpierw znaleźć. Zaraz wracam skarbie. ㅡ Powiedziałem wpijając mu się w usta pogłębiając pocałunek dodając do zabawy język, a po kilku minutach odsunąłem się wybiegając z sali.

****************

14.10.20

Witajcie!!!

Jak wam się podoba?
Jak u was?

Miłego dnia kochani!!!

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top