-86-
ㅡ Guk? ㅡ Usłyszałem za sobą, gdy to siedziałem na tarasie pijąc herbatę. Mieliśmy dzisiaj wolne. ㅡ Nad czym tak myślisz? ㅡ Spytał siadając obok mnie, dlatego zaraz objąłem go ramieniem.
ㅡ O tym jak się poznaliśmy. ㅡ Zaśmiałem się. ㅡ Jak uciekałeś na koniec kolejki...
ㅡ Weź o tym zapomnij. Zrobiłem z siebie idiotę, a kiedy fanmeeting się skończył wyzywałem się za swój strach, bo nie miałem okazji z tobą pogadać.
ㅡ Widzisz? Dobrze, że podszedłem. ㅡ Uśmiechnąłem się. ㅡ Jak ja cię kocham. ㅡ Powiedziałem całując go mocno w policzek, że się zaśmiał. ㅡ Aigoo.. Pamiętam wszystko. Jakby to było wczoraj.
ㅡ Tak. Jeszcze jak przekonywałem Tae, że sprawie, że będziesz mój. ㅡ Rzekł z uśmiechem. Spojrzałem na niego zaskoczony. ㅡ Nie wierzył mi. Zresztą.... Sam w to nie wierzyłem. Mówiłem to nie będąc pewny. Nie sądziłem, że to się spełni.
ㅡ A jednak, widzisz? Pamiętasz jak zabrałem cię w jedno miejsce, gdzie znajduje inspiracje? ㅡ Zapytałem, a chłopak skinął głową. ㅡ Ono już się nie liczy. Teraz moją inspiracją jesteś ty. ㅡ Spojrzałem mu w oczy widząc jak się rumieni. Uśmiechnął się przytulając do mego boku. ㅡ Powspominajmy. Pamiętasz jak cię pierwszy raz pocałowałem? W tej uliczce.... No nie mów, że ci się nie podobało.
ㅡ To wtedy było za wcześnie, Jungkook. Ledwo się znaliśmy, a ty już...
ㅡ No wiem... ㅡ Wywróciłem oczyma upiając łyk letniej herbaty. ㅡ Co jeszcze pamiętasz?
ㅡ Hm.... ㅡ Zamyślił się, a po chwili zaczął się śmiać. ㅡ Jak udawałeś, że szukasz kolczyka, gdy moja mama weszła do środka.
ㅡ Pamiętasz takie szczegóły? Nie przypominam sobie. ㅡ Odłożyłem kubek na bok. Poprawiłem się na ławce sięgając po kocyk i przykrywając naszą dwójkę.
ㅡ A mówiłeś, że wszystko pamiętasz.
ㅡ Dobra dobra. Jednak nie. ㅡ Powiedziałem. ㅡ Jadłeś coś?
ㅡ Czekałem na ciebie. Ale to może poczekać. ㅡ Odparł siadając mi na udach obejmując dłońmi mój kark.
ㅡ Czemu się mi tak przyglądasz?
ㅡ Zastanawiam się... Co by było gdybym nie przyszedł na ten fanmeeting? ㅡ Szepnął dotykając mojego policzka. ㅡ Czy byśmy się jeszcze spotkali?
ㅡ Tego nie możemy przewidzieć. Ale ważne, że jesteśmy teraz razem.
Prezes wyrzucił tego trenera. Teraz będziesz miał ćwiczenia ze mną. Dlaczego mi w ogóle nie powiedziałeś?
ㅡ Nie chciałem cię denerwować. I tak dowiedziałem się, że go pobiłeś. Dlatego.
ㅡ Zasłużył. ㅡ Prychnąłem. ㅡ Dziuba... A jak studia?
ㅡ Nie dali mi jeszcze odpowiedzi. Chyba nie zostałem przyjęty. ㅡ Spuścił głowę.
ㅡ Nie łam się. Masz mnie. Będziesz piosenkarzem.. Studia możesz zrobić kiedy indziej, ale... Wczoraj przyszedł pewien list i.. ㅡ Nie dokończyłem, ponieważ starszy zszedł ze mnie wybiegając z tarasu jak torpeda. Zaśmiałem się idąc za nim. Znalazłem go w kuchni jak szuka koperty.
ㅡ Gdzie jest?
ㅡ Coś mi się należy.... To ci dam.
Podszedł bliżej wskakując na blat po czym przyciągnął mnie do siebie wpijając w usta.
ㅡ Może być? ㅡ Spytał odrywając się.
ㅡ Jeszcze. Dużo. To ci dam. ㅡ Powiedziałem, a chłopak zeskoczył z blatu każąc zostać w kuchni, a sam pobiegł na górę. Wrócił po kilku minutach.
ㅡ Odwróć się. ㅡ Rzekł, więc to zrobiłem, a moje oczy wyszły z orbit, a mój kolega obudził się do życia.
ㅡ To chyba nie pasuje... ㅡ Odparł zawstydzony. Szybko go złapałem, gdy chciał uciec przybijając do ściany. Uniosłem jego jedną nogę jeżdżąc dłonią po udzie chłopaka aż po pośladki.
ㅡ Wiesz co się ze mną dzieje? ㅡ Spytałem cicho sunąc nosem po jego szyi. ㅡ Nawet taki zwykły strój pielęgniarki do ciebie pasuje. Wyglądasz tak seksownie. ㅡ Szepnąłem ocierając się lekko o niego przez co jęknął.
Wpiłem mu się w usta przyciskając go do siebie jeszcze bardziej.
Odsunął mnie odwracają się plecami do mojej osoby i wypinając się.
ㅡ Wejdź we mnie. ㅡ Poprosił ocierając się swoimi pośladkami o moje wybrzuszenie.
ㅡ Idź na kanapę, ale nie rozbieraj się. Pójdę po lubrykant. ㅡ Szepnąłem mu na ucho, a starszy zgodził się. Pobiegłem na górę szukając tubki, którą znalazłem w szufladzie. Wróciłem do chłopaka, który był rozłożony ma meblu. Zaraz znalazłem się pomiędzy jego nogami. Zdejmując swoje spodnie. Podwinąłem mu sukienkę rozlewając żel na palce.
Po kilku minutowym rozciągnięciu starszego chciałem w końcu przejść do rzeczy, lecz w tym momencie usłyszeliśmy głośne pukanie.
ㅡ Japierdole co znowu? ㅡ Spytałem wkurzony opierając głowę na klatce piersiowej chłopaka. ㅡ Nie otwieram, pierdole. ㅡ Szepnąłem, a widząc poważny wzrok blondyna, który kazał mi pójść otworzyć westchnąłem.
ㅡ Ale..
ㅡ Idź Guk.. ㅡ Powiedział wstając i idąc na górę się przebrać. Wkurzony założyłem spodnie zakrywając swój problem dość długą bluzką, którą miałem na sobie. Schowałem także lubrykant bardzo dobrze. Otworzyłem drzwi widząc Tae-won w obecności mojego ojca. Bez mamy?
ㅡ Co wy tu robicie? ㅡ Spytałem zły.
ㅡ Tae, powiedziała nam, gdzie się ukrywasz. ㅡ Rzekł ojciec i bez mojego pozwolenia weszli do środka. ㅡ Co to za nora? Przecież tu się nie da żyć.
ㅡ Owszem da się, a teraz możecie sobie iść. ㅡ Wskazałem na wyjście.
ㅡ O nie nie, kochany. ㅡ Usiadł na kanapie. Po chwili z góry zszedł chłopak będąc zaskoczony widząc przybyłych gości. ㅡ Witaj, Jimin. ㅡ Powiedział z uśmiechem. Co oni kombinowali?
ㅡ Co chcecie? ㅡ Spytałem.
ㅡ No cóż... Obiegłem swoich znajomych i...
ㅡ Zabraliśmy ślub cywilny, Jungkookie. ㅡ Odezwała się Tae-won, a moje serce stanęło. ㅡ Łatwo było. To potwierdzenie. ㅡ Z teczki wyjęła kartkę. Chwyciłem ją czytając i na samym końcu widząc swój podpis. Podarłem to. ㅡ Spokojnie, to była tylko kopia.
ㅡ Co.. Co wyście zrobili?! ㅡ Krzyknąłem.
ㅡ Od teraz jesteś mój. ㅡ Powiedziała. ㅡ I tylko mój. ㅡ Spojrzała na Jimina, który poszedł na górę.
ㅡ Jesteście nienormalni! Jak możecie robić takie coś za moimi plecami?! Zrozum, że cię nie kocham, i nie chce z tobą być.
ㅡ Ale ja chcę. ㅡ Uśmiechnęła się podchodząc do mnie. Odsunąłem się.
ㅡ Nie. Wynocha stąd! Już. Nienawidzę was. ㅡ Popychałem ich wyrzucając za drzwi, które zamknąłem na klucz. Oparłem się o nie zaczynając płakać.
To tylko koszmar. To tylko koszmar.
Błagam niech to będzie tylko jebany koszmar.
Usiadłem na podłodze chowając twarz pomiędzy nogami.
Po kilku minutach poczułem oplatające mnie ramiona. Przytuliłem blondyna nie mogąc się uspokoić.
ㅡ Co... Teraz będzie? ㅡ Spytał cicho głaszcząc mnie po głowie.
Pokręciłem głową nie mając pojęcia.
ㅡ Przepraszam, Chim... ㅡ Szepnąłem zagryzając dolną wargę.
ㅡ To nie twoja wina. Nie wiedziałeś.
ㅡ Jak oni mogli? Dlaczego?
ㅡ Znajdziemy rozwiązanie. ㅡ Powiedział patrząc mi w oczy. ㅡ Może zadzwoń do Pana Kim. Doradzi coś.
Zgodziłem się wstając z podłogi i biorąc swój telefon.
********************
06.10.20
Witajcie.
No... Jestem wkurzona.
Miałam egzamin wewnętrzny i nie zdałam. No ja nie mogę.
A u was jak?
Podoba się?
Miłego dnia kochani!
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top