-85-
Po chwilowym odpoczynku w łazience po tym okropnym treningu, gdzie się uspokoiłem spojrzałem w lustro na swoje odbicie.
ㅡ Naprawdę wyglądam jak prosiak? ㅡ Spytałem siebie dotykając swoich policzków.
Podskoczyłem, słysząc jak ktoś wszedł do środka.
ㅡ O. W końcu widzę moje kochanie. ㅡ Podszedł przytulając mnie. ㅡ Tęskniłem. ㅡ Cmoknął mój policzek. ㅡ Jak trening?
ㅡ Ciężki. ㅡ Uciekłem wzrokiem.
ㅡ Jesteś głodny? Może pójdziemy na lunch?
ㅡ Nie jestem. ㅡ Skłamałem. Skoro wyglądam jak świnia...
ㅡ Słyszę jak ci burczy w brzuchu. Chodź.
ㅡ Ale ja nie jestem głodny. Zrozum. ㅡ Uniosłem się lekko.
Spojrzał na mnie trochę zaskoczony.
ㅡ Coś się dzieje? ㅡ Spytał bardzo poważnie, że aż na mojej skórze pojawiła się gęsia skórka.
ㅡ C-co ma się dziać? ㅡ Cofnąłem się odrobinę.
ㅡ Powiedz mi.
ㅡ Nic się nie dzieje, Guk. Pójdę już. ㅡ Powiedziałem ruszając w stronę wyjścia, lecz złapał mnie za nadgarstek.
ㅡ Blady jesteś. Mów. Źle się czujesz? A może.... Trener coś ci zrobił?
ㅡ Co? Nie, nie.. ㅡ Plątałem się w słowach. ㅡ Wszystko jest okay. Nie martw się. ㅡ Wyrwałem się ㅡ Pa. ㅡ Szybko rzuciłem wychodząc z pomieszczenia.
Chodziłem po korytarzach, które były puste. Na moje nieszczęście trafiłem na mojego trenera.
ㅡ Już się obżarłeś? Prosiak. Będziesz i jesteś gruby jak beczka. W ten sposób nie odniesiesz sławy, ponieważ kto będzie cię znał? Chyba za sprawą pseudonimu świnia. ㅡ Zaśmiał się. ㅡ Jutro tak samo. Musisz spalić ten tłuszcz, bo aż w oczy razi. ㅡ Odszedł zostawiając mnie zapłakanego.
Jungkook POV.
Zaciskałem piąski ze zdenerwowania słysząc słowa za ścianą domniemanego choreografa do mojego narzeczonego. Kiedy skręcał wpadając na mnie złapałem go za kołnierz prowadząc do kantorka. Popchnąłem go na szafę uderzając w twarz.
ㅡ Jak śmiesz obrażać mojego narzeczonego? Wpajać mu do głowy, że jest gruby? Że wygląda jak świnia? Jak możesz? ㅡ Warknąłem uderzając go w brzuch. ㅡ Od początku cię nie lubiłem. Nie jesteś prawdziwym trenerem. Kto cię przysłał, co?
ㅡ Nikt. Naprawdę przepraszam. Już nie będę. Przeproszę go, dam mniej godzin treningów. Błagam.. Biłem się o to stanowisko.
ㅡ Żeby później robić takie rzeczy i sprawiać, że Jimin nie chce jeść? Trzeba było pomyśleć.
ㅡ Proszę cię, Jungkook. Poprawię się, ale nie mów nic prezesowi.
ㅡ Będę miał cię na oku. Daje ci ostatnią szansę, rozumiesz? Teraz będę regularnie przychodził na treningi Jimina. Ani mi się waż zamykać drzwi. ㅡ Fuknąłem wychodząc z pomieszczenia.
Przez kilka dni tak jak mówiłem chodziłem na ćwiczenia Chimiego, lecz i tak często omijał posiłki. Myślałem, że wszystko wróci do normy. Pomyliłem się. Coś było jeszcze nie tak. Zmuszałem starszego by coś zjadł, ale ten upierał się bądź uciekał. Dlatego postanowiłem śledzić go.
Przez cały dzień chodziłem za nim, ale nic się nie stało. Wszystko było w porządku. Do czasu, gdy zauważyłem, że dosyć często sprawdza wiadomości.
ㅡ Jimin? ㅡ Zawołałem. Podskoczyłem upuszczając urządzenie, które schował do torby treningowej. ㅡ Prezes cię woła. Masz do niego iść. ㅡ Skłamłem. Starszy skinął głową wychodząc z sali. Korzystając z tego szybko znalazłem jego telefon. Wpisałem swoją datę urodzenia jako jego hasło po czym zostałem przekierowany do wiadomości.
Zdziwiłem się widząc kilkanaście powiadomień od tego samego numeru, a wszystkie mówiły o tym samym będąc z każdym SMSem coraz gorsze. A więc tak zaczął go poniżać. Dlatego wszystko wydawało się takie... Normalnie.
Zdenerwowany poszedłem do tego całego trenera.
Wparowałem do środka przybijając go do ściany olewając fakt, że w pomieszczeniu był także i mój trener.
ㅡ Ostrzegałem. Dałem ci ostatnią szansę. Tym razem przegiąłeś, gnoju.
ㅡ Jungkook, uspokój się. ㅡ Powiedział mój choreograf próbując mnie odciągnąć. ㅡ Co cię napadło?
Wolną dłonią pokazałem mu wiadomości. Zaczął uważnie czytać spoglądając na mężczyznę.
ㅡ Puść go, Jungkook. Idziemy do prezesa. ㅡ Rzekł chcąc mnie znowu odsunąć, lecz w zamian za to zacząłem go lekko podduszać. Nikt nie będzie krzywdził mojego skarba. Nikt.
ㅡ Jungkook! ㅡ Krzyknął. Odsunąłem się widząc jak łapczywie bierze wdech. ㅡ Idź do Jimina.
Poprawiłem bluzkę, lecz nie mogłem się powstrzymać i uderzyłem go w twarz. Upadł na ziemię. Zadowolony wyszedłem z pokoju szukając mojego narzeczonego, który nerwowo szukał swojego telefonu.
ㅡ Okłamałeś mnie. ㅡ Powiedział widząc moją osobę. Natychmiast go przytuliłem.
ㅡ Już nie będzie cię on krzywdził.
ㅡ Ale kto?
ㅡ Ten gnój. Zostanie zwolniony.
ㅡ J-jak ty.....?
ㅡ Nie ważne. Kochanie, to dlatego przestałeś cokolwiek jeść? Nie jesteś gruby, nie jesteś też prosiakiem.
ㅡ Nie prawda. ㅡ Szepnął chowając twarz w moim zagłębieniu szyi.
ㅡ Jimin. Nie pozwolę ci się głodować, bo jakiś idiota mówi nieprawdę. Jesteś idealny. Masz cudowne ciało. Nie potrzebujesz zmiany.
ㅡ A-ale on mówił, że..
ㅡ Nie słuchaj go, Jimin. ㅡ Spojrzałem mu w oczy. ㅡ To parszywa gnida. Błagam, nie słuchaj go i zapomnij o tym co mówił. Uwierz mi, nie jemu.
ㅡ Nie mogę. ㅡ Szepnął odsuwając się, a po jego policzku spływały łzy. ㅡ On ma rację...
ㅡ Nie. Posłuchaj..
ㅡ Daj mi spokój. ㅡ Odsunął mnie łapiąc za swoją torbę i uciekając z sali.
Pobiegłem za nim, lecz zgubiłem go. Zdenerwowany poszedłem do biura prezesa. Byli tam wszyscy.
ㅡ Już nie żyjesz. ㅡ Powiedziałem podchodząc do gościa, lecz szef mnie zatrzymał. ㅡ Przez ciebie, Jimin zaczął się głodzić! ㅡ Krzyknąłem mając w oczach łzy wyrywając się. ㅡ Ty pierdolony gnoju.
ㅡ Jungkook, uspokój się.
ㅡ Jak mam się do cholerny jasnej uspokoić?! ㅡ Wyrwałem się łapiąc go za bluzkę.
ㅡ Nie chciałem. ㅡ Powiedział. Rzuciłem go na podłogę dosyć agresywnie.
ㅡ Nie chciałeś?! Co ty pieprzysz?
ㅡ Jungkook, stój...
ㅡ A ty co? Nie wiesz kogo zatrudniasz? To także i twoja wina. Jeśli przez to coś się Jiminowi stanie... Nie daruje wam tego.
ㅡ Zapiszę Jimina do psychologa. Obiecuję ci to, ale teraz się uspokój. ㅡ Powiedział podchodząc do mnie. Usiadłem na kanapie zaczynając płakać.
ㅡ J-ja... Ja nie chciałem nikomu nic zrobić. Chciałem go jakoś zmotywować i...
Tego było za wiele. Wstałem trzeci raz uderzając go w twarz.
ㅡ Zmotywować? Nazywanie kogoś prosiakiem czy świnią, albo beczką zmotywuje go? Jesteś chory. Zabiję cię, rozumiesz? ㅡ Warknąłem szlochając trzymając go za bluzkę.
Po chwili zostałem odsunięty dzięki dwóm ochroniarzom.
Trzymali mnie mocno, że aż czułem to w mięśniach. Wyprowadzili z biura pilnując wejścia. Wkurzony kopnąłem krzesło, które poleciało metr dalej, następnie idąc szukać Jimin, ponieważ to ja miałem kluczyki od auta.
Znalazłem go siedzącego na schodach.
Usiadłem obok niego obejmując ramieniem.
ㅡ Przepraszam. ㅡ Szepnąłem całując go w policzek. ㅡ Mogłem wcześniej zareagować. Mogłem już wcześniej zaprowadzić go do prezesa. Przepraszam. ㅡ Wyszlochałem przytulając go. Oddał gest siadając mi na kolanach okrakiem i wtulając się w mój tors.
ㅡ To nie twoja wina.
ㅡ Moja. Chim... Jesteś piękny. Nie odchudzaj się. To cię zniszczy.
ㅡ Nie mogę.. ㅡ Szepnął.
ㅡ Co mam zrobić by cię przekonać?
ㅡ Nic.
Wpadłem po chwili na pomysł. Może być ryzykowny, ale skoro tak mogę go przekonać.
ㅡ W porządku. Chcesz się odchudzać. Chcesz być jeszcze bardziej szczupły.
Ale... ㅡ Zdjąłem go ze swoich nóg. ㅡ Ale ja nie chcę takiego Jimina. Chcę Jimina, który lubi swoją wagę i nie ma z nią problemu. Który się nie głoduje... Cóż. Czyli wybierasz wagę. Dobrze. ㅡ Wstałem. ㅡ Nie chcę na to wszystko patrzeć, jak się wyniszczasz, dlatego zatrzymam się w hotelu na trochę.
ㅡ Jungkook, nie. ㅡ Złapał moją dłoń. ㅡ Co ty wyprawiasz?
ㅡ Jak to co? Nie słuchasz mnie. Chcesz głodować? Proszę bardzo. Ale beze mnie.
ㅡ Kook, proszę cię.
ㅡ Wybieraj ja, albo waga.
Zamilkł.
ㅡ Tak myślałem. Myślałem, że mi wierzysz... Chcę dla ciebie dobrze, Jimin. Skoro tak... ㅡ Zabrałem jego dłoń z tej mojej. ㅡ Pójdę już. ㅡ Powiedziałem schodząc na dół. Oparłem się o ścianę licząc.
ㅡ Jungkook poczekaj!
Uśmiechnąłem się widząc jak z góry zbiega blondyn. Przytulił mnie szlochając.
ㅡ Ciebie. Wybieram ciebie, ale proszę nie idź do hotelu. Potrzebuję cię przy sobie.
ㅡ Nie będziesz się głodował?
ㅡ Jak będziesz ze mną.
ㅡ Będę. Kocham cię, Jiminnie.
ㅡ Ja ciebie też Jungkookie.
Uśmiechnąłem się szeroko całując go w usta. Oparłem go o ścianę, a ten podskoczył nogami obejmując mnie w pasie.
ㅡ Więc pójdziesz ze mną na obiad. ㅡ Rzekłem. ㅡ A potem... Może mały deser? ㅡ Spytałem całując go po szyi.
P
odrzuciłem go na rękach schodząc na dół.
********************
05.10.20
Hejka wam wszystkim. Jak w szkole? Nie dość, że mamy mieć maseczki na ulicy to jeszcze w klasie. Koszmar.
Jak wam się podoba?
Miłego dnia!
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top