-79-

ㅡ Daj,  otworzę ci. ㅡ Powiedziałem zabierając młodszemu butelkę ze sokiem.

ㅡ Poradzę sobie. ㅡ Westchnął.

ㅡ Musisz odpoczywać. ㅡ Odparłem odkręcając napój, który mu podałem.
Wywrócił oczyma upijając łyk. ㅡ Widzisz? Mniej energii. ㅡ Uśmiechnąłem się. ㅡ O, poprawię ci poduszę. 

ㅡ Jimin. ㅡ Złapał moje dłonie patrząc w oczy. ㅡ Nie musisz tego robić. Usiądź tutaj i pogadaj ze mną. ㅡ Poprosił. ㅡ Co się dzieje? Dziwnie się zachowujesz. Hm? 

ㅡ Nic. Tylko się o ciebie troszczę. Naprawdę. ㅡ Przybliżyłem się do niego przytulając go, a następnie kładąc dłoń na jego policzku. ㅡ Bałem się o ciebie. ㅡ Szepnąłem mając w oczach łzy. ㅡ Bardzo. ㅡ Dodałem. ㅡ Nie chciałem byś tu trafił przeze mnie. Mogłeś umrzeć i to moja wina. Mogłem nie krzyczeć...

ㅡ Chim. Miałeś prawo na mnie krzyczeć. W końcu zepsułem twoje pianino, powiedziałem takie okropieństwo. ㅡ Rzekł, a ja sobie przypomniałem za co się tak strasznie na niego zdenerwowałem. Wcześniej zapomniałem, ponieważ ważniejszy był stan Kooka niż imne rzeczy. ㅡ Miałeś na wszystko prawo. Nawet mnie uderzyć.
Przepraszam za to wszystko. Przepraszam, jeszcze raz. Znajdę kogoś żeby mógł naprawić pianino, słyszysz? Kochanie, nie płacz. ㅡ Westchnął, gdy po moim policzku spływały łzy.  Przytulił mnie głaszcząc po głowie. ㅡ Przepraszam. Wybaczysz mi?

ㅡ Wszystko, tylko nie pianina. ㅡ Szepnąłem odsuwając się lekko. ㅡ Wybacz, muszę się przewietrzyć. ㅡ Wstałem wychodząc z sali.

Jungkook POV.


Ścisnąłem mocno pościel, na którą spadały krople moich łez ponownie czując się koszmarnie. Ręce zaczęły drżeć, a oddech przyspieszać.
Zaczęło robić mi się duszno jakbym nie miał dopływu do tlenu. Nie mogłem złapać oddechu. Szybko wcisnąłem odpowiedni przycisk, a po chwili przybiegła pielęgniarka.

ㅡ Już, już. Zaraz będzie lepiej. Oddychaj. ㅡ Mówiła chcąc mi coś wstrzyknąć.

ㅡ Nie chcę nic. ㅡ Odsunąłem ją resztkami sił.

ㅡ To ci pomoże inaczej się udusisz. 

ㅡ Będzie spokój! Nic nie chce. ㅡ Rozpłakałem się łapiąc za klatkę.
Kobieta wyszła, a po kilku chwilach wracając z dwoma lekarzami. Przytrzymali mnie, dlatego zacząłem się szarpać. Poczułem ulgę po chwili.
Do środka wszedł starszy, a widząc tą całą sytuację zdziwił się.

ㅡ Nie możesz się denerwować, chłopcze. To niezdrowe dla ciebie szczególnie teraz. ㅡ Rzekł jeden z lekarzy. ㅡ Następnym razem może to się źle skończyć, rozumiesz?

ㅡ Przepraszam? O co chodzi? ㅡ Spytał blondyn zaczepiając jednego z mężczyzn.

ㅡ Już wszystko w porządku. Proszę się nie martwić. Proszę dopilnować by Pan Jeon się nie przemęczał i nie denerwował jak teraz, dobrze?

Wyszli zostawiając nas samych.

ㅡ Jungkookie. Co się stało?

ㅡ Nic. ㅡ Szepnąłem odwracając głowę w inną stronę.

ㅡ Kookie. ㅡ Powiedział okrążając łóżko zmuszając bym na niego spojrzał. ㅡ Dobrze. Nie musisz mówić, ale powiedz jedną rzecz. To przeze mnie?

ㅡ Nie. Proszę... ㅡ Zacząłem płakać.

ㅡ Kochanie. ㅡ Powiedział przejęty całując mnie w czoło i głaszcząc po głowie. ㅡ Chyba już rozumiem. Chodzi o pianino, tak? Jungkookie, nie myśl teraz o nim. W ten sposób denerwujesz się.

ㅡ Nie mogę. ㅡ Pokręciłem głową na boki podnosząc się do siadu. ㅡ Muszę kogoś znaleźć by go naprawił. ㅡ Wyrwałem sobie igłę wstając z łóżka.

ㅡ Uspokój się, króliczku. ㅡ Podszedł do mnie. ㅡ Jungkook, masz się położyć.

Założyłem z trudem normalne ubrania, gdzie starszy chciał mnie powstrzymać, kierując się następująco w stronę wyjścia.

ㅡ Kook, nie możesz.

ㅡ Aish.. ㅡ Syknąłem uginając się, lecz nie poddawałem się. Odpuściłem sale i kuśtykając ruszyłem do wyjścia z budynku.

ㅡ Jungkook, w tej chwili masz wrócić do łóżka, jasne? ㅡ Stanął przede mną. ㅡ Bo... Bo będę tak zły, że..

ㅡ To bądź. Chcę tylko zniszczyć swoje sumienie. Jestem ci to winny. Nie zatrzymuj mnie. ㅡ Odsunąłem go wychodząc na zewnątrz, gdzie strasznie padało i było ciemno.

ㅡ Jungkook nie możesz! ㅡ Rozpłakał się łapiąc mój nadgarstek.
Nie słuchając go ruszyłem przed siebie.

Jimin POV.

Nie wiedziałem co zrobić, a sam go nie zatrzymam. Wróciłem do szpitala szukając pomocy. Dlaczego akurat dzisiaj nie ma Jihyunga cyz Jung-hunga? Byle kogo?

ㅡ Proszę mi pomóc. ㅡ Podbiegłem do jednego ratownika medycznego. ㅡ On ucieka. Nie mogę go przekonać by wrócił. Proszę.

ㅡ Kogo?

ㅡ Mojego narzeczonego. Miał sepse.

Razem z mężczyzną wybiegliśmy przed budynek. Poszliśmy śladem jakim szedł młodszy. Znaleźliśmy go leżącego na ziemi.

ㅡ Jungkook! ㅡ Krzynąłem zalewając się łzami. Ukucnąłem przed nim klepiąc w policzek, który był lodowaty. Chłopak z ratownictwa wziął go na ręce biegnąc do środka, a ja byłem tuż za nim.
Zajęli się nim lekarze. Patrzyłem przez szybę jak ratują mu życie, reanimując czy używając defibrillatora.

Po kilku minutach wyszli oznajmując, że go mają. Usiadłem pod ścianą wybuchając płaczem.

ㅡ Pan Jeon, dostał leki nasenne. Obudzi się za dwa dni. Niewykluczone, że ma także zapalenie płuc, przez to, że wyszedł w takim stanie na zewnątrz w dodatku w taką pogodę. Radziłbym, aby nie odwiedzał Pan go przez kilka dni nawet jeśli będzie przytomny. Najlepiej niech odzyska siły.

Skinąłem głową zakrywając usta dłonią. Lekarz odszedł, a ja wstałem z podłogi patrząc na niego przez szybę.

ㅡ Przepraszam. ㅡ Szepnąłem i opuściłem szpital jadąc taksówką do domu, do którego dotarłem po kilkunastu minutach. Zdziwiłem się widząc zapalone światło.

Wszedłem do środka zastając porządek, lecz pianino było jakie było.
Po chwili z kuchni wyszła moja mama z ciepłym uśmiechem. Przeklinając moją wrażliwość i słabość nie wytrzymałem ponownie płacząc i przytulając kobietę.

ㅡ Oh, Jiminnie.. ㅡ Powiedziała głaszcząc po głowie. ㅡ Wszystko będzie dobrze. Zrobiłam ramen. Ogrzejesz się. Chodź.

ㅡ Skąd wiedziałaś, że przyjadę?

ㅡ Nie wiedziałam. Miałam zamiar do ciebie zadzwonić, ale już nie potrzebnie.

ㅡ Jesteś zła za to pianino?

ㅡ Nie jestem. To tylko instrument, skarbie. Można kupić podobny, nie ważne czy ma wiek czy trzydzieści lat. Niektóre rzeczy się psują by zastąpić je nowymi i nowymi wspomnieniami.
Widocznie przyszedł na niego czas.

ㅡ Mamo.. ㅡ Szepnąłem. ㅡ Co ja zrobiłem?

ㅡ Nie rozumiem. Co się stało, kochanie?

ㅡ Ja.. Ja nakrzyczałem na Jungkooka za to. Przez to pianino ma teraz wyrzuty sumienia, denerwuje się, uciekł nawet ze szpitala by znaleźć kogoś kto mógłby je naprawić, gdzie znowu musieli go reanimować i ma teraz zapalenie płuc...

ㅡ Wszystko da się naprawić, skarbie. Musisz mu wytłumaczyć, a jeśli to nie pomoże... Daj mu je naprawić jeśli to sprawi, że nie będzie miał poczucia winy, dobrze?

ㅡ Jaki ja głupi.

ㅡ Tak, jesteś. A teraz chodź na zupę.

******************

25.09.20

Hejkaaa jak tam?
Jak wam się podoba?
Miłego dnia mimo iż jest deszczowy!
Do zobaczenia kochani!!

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top