-78-

Patrzyłem na nieprzytomnego chłopaka, który leżał w osobnym pokoju podłączony do różnych urządzeń oraz kroplówki. Koło niego cały czas były pielęgniarki sprawdzając jego stan.

ㅡ Doktorze co z nim? ㅡ Spytałem, gdy przyszedł mężczyzna w białym kitlu.

ㅡ Tak. To sepsa. Jest bardzo niebezpieczna. Większość ludzi umiera na to schorzenie, lecz Pan Jeon przybył tutaj z początkiem sepsy, więc może będzie dało się ją wyleczyć, ale jest ryzyko, że nie da już się go uratować. Musimy się modlić by odzyskał przytomność. ㅡ Wszedł do pokoju, gdzie leżał piosenkarz. Nie mogłem uwierzyć własnym uszom. Ja go mogę stracić. Zrobiło mi się duszno, a potem czułem jakbym tracił grunt pod nogami, ale na szczęście brat mnie złapał trzymając mocno.

ㅡ Spokojnie, oddychaj, Jimin.  Głęboko. ㅡ Mówił. Przytuliłem go wybuchając płaczem.

ㅡ O-on nie może umrzeć. Nie może.. ㅡ Szlochałem. ㅡ Chcę go jeszcze przeprosić, powiedzieć, że go kocham... On nie może mnie opuścić, hyung!

ㅡ Wyjdzie z tego. Zobaczysz. Jest silnym chłopakiem. Musimy tylko czekać.

ㅡ Zadzwonię do jego brata. Musi wiedzieć. ㅡ Rzekłem. ㅡ Mogę twój telefon?

ㅡ Jasne.

Następnego dnia cała rodzina Jeon przyjechali do szpitala. Patrzyłem na narzeczonego nie racząc uraczyć ich wzrokiem.

ㅡ Co ty tu robisz? ㅡ Spytała matka młodszego podchodząc do mnie. ㅡ Wyjdź stąd.

ㅡ Mam prawo tu być. Szczególnie, że Jungkook jest moim narzeczonym. Nie ma pani prawa mnie wyrzucaćz a teraz proszę dać mi spokój.

Odeszła oburzona. Po chwili poczułem jak ktoś przytula mnie do siebie. Odwróciłem wzrok widząc swoją rodzicielkę oraz za nią ojca.
Przytuliłem ją ciesząc się, że przyjechali.

**

Tak mijały dni, a młodszy nadal nie odzyskał przytomności. Nie miałem za bardzo chęci na jedzenie czy sen, lecz rodzina mnie do tego zmuszała. W szpitalu byłem codziennie od rana do wieczora. Musiałem przy nim być czekając aż się obudzi.

W pewnej chwili coś się zaczęło dziać.
Obserwowałem jak kobiety próbują coś zdziałać, a do środka wchodzi dwóch lekarzy. Moje serce stanęło zauważając, że serce Jungkooka przestało bić, a oddział próbuje go ratować.

ㅡ Żyj. Błagam cię. ㅡ Mówiłem uderzając w szybę, lecz nie za mocno by jej nie zniszczyć. ㅡ Kookie.. ㅡ Szepnąłem płacząc.
Uspokoiłem się trochę, gdy na monitorze pojawiły się formy życia.
ㅡ Jesteś dzielny. ㅡ Uśmiechnąłem się lekko.

"ㅡ Nie kochasz mnie?

ㅡ Kocham ponad życie. Teraz ci udowadniam, Chim. I ty również to robisz, bo będziesz czekał. "

ㅡ Całe życie będę na ciebie czekał Jungkookie.

"ㅡ Tak zrobię. Kocham cię, Jungkookie..

ㅡ Ja ciebie też, Chim. I wiesz co? Cieszę się, że przyszedłeś. ㅡ Oparł swoje czoło o to moje. ㅡ Jak będziesz tęsknić spójrz na obrączkę, którą ci dałem, a także... ㅡ Powiedział wstając ze mną na rękach i podchodząc do szafy, skąd wyjął misia pandę w uroczą piżamkę. ㅡ Dostałem ją od mamy na swoje jedenaste urodziny. Daję ją teraz tobie.

ㅡ Na pewno?

ㅡ Nie będziesz sam. ㅡ Wytłumaczył cmokając mnie w policzek."

Spojrzałem na ozdabiający mój palec pierścionek. Dotknąłem go, przypominając sobie wszystkie dobre wspomnienia związane młodszym.

" Jesteś nienormalny."

"W takim razie wynoś się."

" Dlaczego zawsze musisz wszystko niszczyć?!"

" Masz rację umiesz wszystko schrzanić! "

Zacząłem płakać żałując, że tak powiedziałem i inne złe słowa skierowane w jego kierunku. Usiadłem na podłodze chowając twarz w dłoniach. Czułem straszne poczucie winy. Przeze mnie trafił do szpitala. Przeze mnie może umrzeć. To wszystko moja wina.
Biłem się po sercu mając nadzieję, że w ten sposób pozbędę się nieprzyjemnego bólu, ale to nie pomagało.

ㅡ Jimin. ㅡ Podniosłem głowę widząc brata Jungkooka, który trzymał w dłoni pluszową pande. Podał mi ją siadając obok. ㅡ Jungkook ci ją dał, żebyś nie był sam. Opowiadał mi o tym. Dlatego pomyślałem sobie i przywiozłem ci ją.

Położyłem dłoń na ustach hamując głośny szloch przytulając maskotkę.

ㅡ D-dziękuję. ㅡ Szepnąłem.

***

Tuląc w ramionach pandę ciągle patrzyłem i czekałem aż się obudzi.
Minęły już dwa tygodnie. W tym czasie było na szczęście wszystko w porządku. Spojrzałem na rodzinę młodszego, która stała obok również martwiąc się o syna.

ㅡ Jimin, chodź coś zjeść. ㅡ Zaproponował brat. Pokręciłem przecząco głową. ㅡ No dalej. Jungkook jest pod dobrą opieką.  Chodź.

ㅡ Ja nie mam... Hyung. ㅡ Szepnąłem widząc jak powieki chłopaka się podnoszą. ㅡ Obudził się. Obudził! ㅡ Szczęśliwy przytuliłem starszego. ㅡ Nareszcie. ㅡ Wyszlochałem uśmiechając się szeroko.

Przykleiłem się do szyby, a brunet powoli na nas spojrzał, gdy jego wzrok padł na mnie. Uśmiechnąłem się lekko wycierając policzki od łez.
Pokazałem mu serduszko, a ten z obojętnym wzrokiem spojrzał w sufit.
Posmutniałem spuszczając głowę.

ㅡ Chodź coś zjeść. ㅡ Usłyszałem za sobą, a hyung wyprowadził mnie prowadząc do szpitalnej stołówki, gdzie moglibyśmy coś zjeść.

Kilka dni później młodszego przenieśli do innej, już normalnej sali, przed którą stałem. Wziąłem głęboki wdech wchodząc po cichu do środka.

ㅡ Jungkookie.. ㅡ Szepnąłem siadając obok niego. ㅡ Kookie.. ㅡ Złapałem jego dłoń.

ㅡ Co tu robisz, Chim? ㅡ Spytał. ㅡ Idź do domu.

ㅡ Nie mogę. Wiesz jak się bałem? Myślałem, że cię stracę.

ㅡ Miałbyś spokój.

ㅡ Nie mów tak. ㅡ Prosiłem mając w oczach łzy. ㅡ Kocham cię, słyszysz? ㅡ Spytałem i nie słysząc odpowiedzi podniosłem się przytulając go. ㅡ Przepraszam za tamto. To było z nerwów choć to mnie niesprawiedliwia. Przepraszam, Jungkookie.

ㅡ I miałeś rację. Wszystko chrznię, niszczę... Nie powinieneś być ze mną. Jaki normalny facet mówi takie rzeczy do swojego narzeczonego? Widocznie jestem wyjątkiem.. ㅡ Odsunął się i otworzył szufladę w szafce wyjmując z niej pudełko, które mi podał.
Otworzyłem je widząc obrączkę chłopaka. ㅡ Zabierz ją i znajdź sobie kogoś innego.

Nie czekając wsunąłem ją na palec bruneta, który nawet na to nie zareagował patrząc pusto w okno.

ㅡ Już mam swoją połówkę. Siedzi przede mną i wiem, że ona także mnie kocha. Pamiętasz jak rodzice chcieli byś był z Tae-won? Pamiętasz co powiedziałeś? Że będziesz walczył o nas. Tak teraz.. Ja będę walczył, aby było jak kiedyś.
Kookie... ㅡ Położyłem dłoń na jego policzku zmuszając by na mnie spojrzał. ㅡ Kochasz mnie? ㅡ Spytałem, a z każdą minutą ciszy z jego strony miałem łzy w oczach. ㅡ Nie kochasz? ㅡ Spytałem szeptem odsuwając się. ㅡ Dobrze, rozumiem. ㅡ Rzekłem wstając i nie chcąc już mu przeszkadzać wyszedłem z pokoju.

Jungkook POV.

Spojrzałem w dół widząc na pościeli pierścionek zaręczynowy, który dałem Jiminowi. Chwyciłem go wstając z łóżka wyrywając sobie igłę, do której była przyczepiona kroplówka. Syknąłem i kuśtykając oraz chwiejąc się na boki, a także trzymając si za brzuch wyszedłem z pokoju ledwo chodząc.

ㅡ Jimin! ㅡ Krzyknąłem chcąc go dogonić. Zauważyłem go na końcu korytarza jak rozmawiał ze swoim bratem, a po chwili ruszyli w stronę wyjścia. ㅡ Chim! ㅡ Krzyknąłem ponownie nie mając już siły iść. Upadłem na kolana oddychając ciężko i trzymając się za ranę.

ㅡ Jungkook! ㅡ Krzyknął podbiegając do mnie. ㅡ Co ty wyprawasz, co? ㅡ Spytał trzymając mnie. ㅡ Nie możesz wstawać z łóżka.

ㅡ K-kocham cię. ㅡ Powiedziałem przytulając go. ㅡ Wcale nie chcę byś znalazł sobie kogoś innego. Bądź ze mną. Wybacz za tamto.. Postaram się być lepszy. Błagam. Nie znajdę drugiej takiej samej osoby jak ty. Może jestem beznadziejny, głupim dupkiem...

ㅡ Nie jesteś, Guk. Już ci dawno wybaczyłem. Ja też cię kocham.
Ale mam jedną prośbę.

ㅡ Jaką?

ㅡ Jak się wyleczysz... Pójdziesz do psychologa, dobrze?

ㅡ A ty też pójdziesz?

ㅡ Pójdziemy razem. ㅡ Uśmiechnął się ciepło, a po jego policzkach spływały łzy.
Odwzajemniłem gest łapiąc jego dłoń i zakładając pierścionek.

ㅡ Przepraszam za wszystko. ㅡ Szepnąłem znowu go przytulając.

ㅡ To ja powinienem cię przepraszać.

ㅡ Nie kłóćmy się o to.

ㅡ Wróćmy do łóżka. ㅡ Wstał pomagając mi w tym samym. Powolnym krokiem ruszyliśmy na moją sale. Położyłem się na materacu, a starszy przykrył mnie kołdrą.

********************

24.09.20

Hejkaaa

Napisałam jak najszybciej się dało! Ale w sumie i tak nie miałam co robić, więc no.
Jak wam się podoba?

Miłego dnia!

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top