-71-
ㅡ Ah, nareszcie w domu. ㅡ Powiedział młodszy, gdy w końcu po dwóch dniach wróciliśmy do naszego domku.
ㅡ Tak. Masz rację. ㅡ Uśmiechnąłem się lekko idąc do kuchni.
ㅡ Wszystko w porządku? ㅡ Spytał obejmując mnie w talii. ㅡ Spałeś coś w ogóle? Mówiłem, że miałeś się ze mną położyć, ale nie. To teraz idź spać, dobrze?
ㅡ To nie chodzi tylko o to. ㅡ Westchnąłem ciężko.
ㅡ A o co?
ㅡ O dziennikarzy, o pracę..
ㅡ Nie przejmuj się nimi. Miej świadomość, że tak jest. Nic złego się nie stanie. Są po prostu ciekawi i szukają tylko jakiegoś interesującego tematu. A co z pracą?
ㅡ Zwolnili mnie. Znowu. ㅡ Spuściłem głowę. ㅡ Bo nie zawaidomiłem ich, że mnie nie będzie.
ㅡ Skarbie. Ciągle o tym mówię. To znak, że musisz spełniać swoje marzenia, czyli korzystać ze swojego talentu. ㅡ Odwrócił mnie w swoją stronę patrząc w oczy. ㅡ Pójdę z tobą, pomogę ci. Tylko się zgódź.
ㅡ Ale ja nie wiem. Nie mam siły teraz myśleć, Guk.
ㅡ W takim razie idź się położyć.
ㅡ Ale ty ze mną. ㅡ Odparłem łapiąc jego dłoń i prowadząc na górę.
ㅡ Musisz teraz dużo odpoczywać.
ㅡ Jasne. U twego boku, księżniczko.
ㅡ Nie nazywaj mnie tak. ㅡ Mruknąłem kładąc się na łóżku, a młodszy obok.
ㅡ Dlaczego? ㅡ Zaśmiał się.
ㅡ Bo nie. Dobranoc, kochanie. ㅡ Uśmiechnąłem się, co chłopak odwzajemnił szerzej.
ㅡ Dobranoc, skarbie. ㅡ Odpowiedział odwracając się do mnie plecami. Chciałem się do niego przytulić, ale w końcu gdy się odwrócił to oznacza, że chyba tego nie chce, prawda?
Westchnąłem cicho również odwracając się do niego plecami przymykając oczy. Zasnąłem po kilku minutach, ówcześnie czując oplatające mnie ramiona.
Obudziłem się bez narzeczonego obok. Wstałem czując się o wiele lepiej i wyspany. Wstałem z łóżka schodząc na parter także wołając, lecz odpowiedziała mi głucha cisza.
Nie znalazłem żadnej kartki z informacją.
Wyszedłem na dwór nie widząc samochodu. Gdzie pojechał?
Wróciłem do mieszkania chcąc zrobić sobie coś do jedzenia, ponieważ aż rwało mój żołądek.
Kiedy wszystko już miałem uszykowane poszedłem do salonu włączając telewizję.
Robiło się już ciemno, a chłopak nie wracał. Bałem się, że coś mu się stało. Jednakże zauważyłem światła. Wstałem wychodząc przed dom widząc jak mój narzeczony opuszcza samochód. Już chciałem go wyzwać, za mój dodatkowy stres, lecz po chwili ze strony pasażera wyszedł jakiś mężczyzna w okularach i lekko gruby oraz w czarnych włosach.
ㅡ Jimin, to jest Bang Shi Hyuk. Jeśli ty nie chciałeś do niego pojechać on przyjechał do ciebie.
Otworzyłem szeroko oczy patrząc na prezesa. Ukłoniłem się witając z nim.
Weszliśmy do środka zaraz do salonu.
ㅡ Jungkook mówił mi o twoim talencie oraz o tym, że piszesz piosenki. Mogę je zobaczyć?
Byłem zszokowany, a także w głowie miałem spotkanie z tamtym fałszywym prezesem. Też się pytał o moje teksty. Ale przecież on jest prawdziwym prezesem.. Nie mam się czego obawiać.
ㅡ Ja podam. ㅡ Odparł młodszy wstając i łapiąc za teczkę, którą podał mężczyźnie.
ㅡ Niesamowite. ㅡ Szepnął do siebie. ㅡ Chcę cię usłyszeć. Umiesz śpiewać, słyszałem.
ㅡ Jimin.. ㅡ Powiedział brunet kładąc dłoń na mym ramieniu.
ㅡ Umiesz śpiewać, prawda?
ㅡ Umie, proszę pana. Proszę dać mu chwilę. Niech się uspokoi. Chodź, Jimin. ㅡ Podniósł mnie wyprowadzając na zewnątrz. ㅡ Co się dzieje? Boisz się?
ㅡ Zadaje te same pytania jak on... ㅡ Ukucnąłem chowając twarz w dłoniach.
ㅡ Kto? ㅡ Spytał kładąc dłonie na mych kolanach.
ㅡ Jak ten fałszywy prezes. Przez nie przypominam sobie tamto wydarzenie.
ㅡ Chim. Nie masz się czego bać, naprawdę. Znasz Kim Namjoona?
ㅡ Tak.
ㅡ Przecież on pracuje w jego wytwórni. Dlaczego miałby być fałszywy?
ㅡ I tak się boję..
ㅡ Będę z tobą. Chodź. ㅡ Wstaliśmy. Otarł moje policzki składając kilka całusów na moim czole i przytulił. ㅡ Będzie wszystko dobrze. Zobaczysz.
ㅡ Dlaczego nie możesz iść ze mną do niej?
ㅡ Nie mogę, skarbie. Za zerwanie umowy wiesz jakie są konsekwencje. Znaczy... Boże nie takie. ㅡ Poprawił się widząc w moich oczach łzy i strach. ㅡ Chim, nie takie. Mogę stracić wszystko co mam. Pieniądze na koncie. Mogę być nikim. Chciałbym być z tobą. Razem byśmy tworzyli muzykę, podróżowali, śpiewali... Ale nie mogę.
ㅡ Rozumiem.
ㅡ Lecz teraz nie patrz na mnie. Bo nie pozwolę ci iść do mojej wytwórni, bo popełnisz wielki błąd. Idź do BH. To jest odpowiednia dla ciebie wytwórnia. Z nią zaczniesz nowe życie.
ㅡ I brak czasu dla nas obojga. Jakbym podpisał ten kontrakt... Nie będziemy spędzać czasu tak jak teraz. Nie. Nie podpisuje już nic. Nigdy.
ㅡ Jimin. Jesteśmy razem, zaręczeni. Będziemy się widywać. Spędzać czas. Zobaczysz. ㅡ Mówił, lecz widziałem jego szklane oczy.
ㅡ Kłamiesz. ㅡ Szepnąłem.
ㅡ Nie, nie ja nie kłamie. Kochanie... ㅡ Urwał, ponieważ drzwi się otworzyły, a przez nie wszedł prezes.
ㅡ Jak długo mam czekać? ㅡ Spytał zły.
ㅡ Przepraszamy. ㅡ Powiedzieliśmy równocześnie.
ㅡ Jungkook, chcę z tobą porozmawiać. W cztery oczy. ㅡ Rzekł idąc przed siebie na zewnątrz.
Spojrzałem na młodszego, który kazał mi iść do środka. Bez zbędnych pytań zrobiłem tak jak kazał.
Jungkook POV.
ㅡ Tak? ㅡ Spytałem biorąc kilka głębokich wydechów.
ㅡ Myślę, że Jimin nie nadaję się na rolę piosenkarza. ㅡ Wyznał opierając się o maskę samochodu.
ㅡ Dlaczego? Przecież..
ㅡ Tak. Ma wielki talent do pisania tekstów i śpiewania. Ale jest za bardzo wrażliwy na taki biznes. Jeden hejt w jego stronę i chłopak się załamie. Słyszałeś ile było samobójstw z tego powodu. Chciałbyś by twój narzeczony był jednym z nich?
Już po nim widać, że jest delikatny jak porcelana. Inni to wyczują, a gdy im się on nie spodoba będą chcieli go zniszczyć. Rozumiesz?
ㅡ Będę mu pomagał. Widzę w nim potencjał i idola. Potrafi także tańczyć o czym się przekonałem na własne oczy. Jest w nim wszystko co potrzebuje każdy piosenkarz.
ㅡ Ale nie ma pewności siebie. Owszem mógłbym go wziąć pod swoje skrzydła, lecz nie mam zamiaru być jego niańką i uspokajać go co koncert.
ㅡ Prezesie... Ja wiem, ale...
ㅡ Znasz moją opinię. W dodatku podsłuchałem waszą rozmowę za co przepraszam ogromnie, ale zbyt długo was nie było. I zgadzam się z Jiminem. Gdy on wejdzie w ten świat show biznesu nie będziecie się prawie widywać jedynie na kilka minut. Ty będziesz miał koncerty, a także i on. Brak czasu dla was. A takie coś psuje związki.
ㅡ Ja wiem. Wszystko. Lecz Jimin ma prawo spełniać swoje marzenia. Kocha robić to co robi.
ㅡ Gdyby naprawdę chciałby być sławny zrobiłby to już wcześniej, prawda?
ㅡ No... Prawda, ale..
ㅡ Nie widzę sensu by dalej ciągnąć tą rozmowę. Odwieź mnie.
Skinąłem głową wsiadając za kółko zaraz ruszając.
Po kilkunastu minutach wróciłem sam. Mam teraz wybić karierę Jiminowi z głowy? Przecież to nie sprawiedliwe.
Wysiadłem z auta idąc na most, na którym usiadłem patrząc w taflę wody.
ㅡ Jungkook? ㅡ Usłyszałem głos za sobą. ㅡ Gdzie prezes? Odwiozłeś go? Ale... Co? Kook.. Co się dzieje?
ㅡ Jesteś za wrażliwy na piosenkarza.
ㅡ Co?
ㅡ Jimin, posłuchaj...
ㅡ Nie. Po prostu powiedz wprost.
Jestem dla niego pizdą tak?
ㅡ Nie nazywaj tego w ten sposób.
ㅡ Czyli jednak. Ale tak. Może i jestem tą całą pizdą, ale ja w przeciwieństwie do niego mam uczucia. Gdyby został zgwałcony tak jak ja.. udawałby, że nic się nie stało, tak?
ㅡ Jimin starczy. ㅡ Wstałem stając na przeciwko niego.
ㅡ Człowiek chcę coś osiągnąć, coś zrobić... Nawet tego nie mogę? ㅡ Szepnął łamanym głosem. ㅡ Bo jestem zbyt wrażliwy? Nie muszę być przecież od razu złym chłopakiem.
ㅡ Jimin.. ㅡ Chciałem go przytulić, lecz odsunął się.
ㅡ Daj mi spokój! ㅡ Uniósł się zaczynając płakać. ㅡ Straciłem już dwie pracę, nie mogę być idolem, bo się nie nadaje. To kim do cholerny mam być?! ㅡ Krzyknął i pobiegł w stronę samochodu.
ㅡ Jimin, poczekaj! ㅡ Krzyknąłem idąc w szybkim tempie w jego stronę, lecz wsiadł do auta odpalając go. Mogłem nie zostawiać kluczyków w stacyjce. ㅡ Jimin!
Ruszył. Wykręcił i pojechał w głąb lasu.
ㅡ Jimin do cholerny zatrzymaj się! ㅡ Krzyczałem, lecz na marne. Był już daleko.
Natychmiast wyjąłem telefon dzwoniąc do jego brata prosząc o pomoc.
******************
09.09.20..
Witajcie kochani
Jak tam?
Was też boli głowa przez ciśnienie?
Jak wam się podoba?
Miłej nocy skarby 💖💖💖
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top