-7-
ㅡ Jiminnie! ㅡ Zawołała rodzicielka wchodząc do mojego pokoju. ㅡ Ty z Jungkookiem coś ten teges? ㅡ Poruszała brwiami uśmiechając się.
ㅡ Co? Nie, nie. Jesteśmy tylko przyjaciółmi. Nie jesteśmy razem.
ㅡ Oj nie bądź taki. ㅡ Usiadła obok mnie. ㅡ Przystojny, prawda? Aż żal nie spróbować zakazanego owocu.
ㅡ Mamo przestań. Znowu włączył ci się tryb nastolatki?
ㅡ Ale co? Ja chce tylko szczęścia dla mojego synka. ㅡ Złapał mój policzek jak typowa ciotka. Wywróciłem oczyma łapiąc się za niego, ponieważ trochę bolał. ㅡ Podoba ci się on?
ㅡ Mamo!
ㅡ Jiminnie, no nie wstydź się. Przecież jak wczoraj weszłam do pokoju na pewno coś robiliście. ㅡ Uśmiechnęła się zadziornie. ㅡ Myślisz, że nie zauważyłam? Byłeś cały czerwony on również. Coś było między wami. Czyżby.... Buzi buzi?
ㅡ Ugh... Mamo, skończ, proszę. ㅡ Powiedziałem zażenowany zakrywając twarz.
ㅡ A to prawda? ㅡ Spytała zaciekawiona.
Zamilkłem nie odkrywając swojej buzi. Po chwili zapiszczała jak typowa nastolatka, a następnie mnie przytuliła.
ㅡ Mój Jiminnie dorasta.
ㅡ Nie jestem już dzieckiem!
ㅡ Dobra, dobra. Niech ci będzie. A... Z języczkiem?
Sięgnąłem po poduszkę uderzając ją w bok. Ta się zaśmiała głaszcząc mnie po głowie.
ㅡ Jeśli ci się podoba to mu to powiedz.
ㅡ Nie. Nie powiem.
ㅡ Dlaczego?
ㅡ On jest piosenkarzem, ja zwykłym chłopakiem. Pomyśli, że lecę na jego kasę, a to nie prawda. Wolę być z nim w friendzone. ㅡ Uśmiechnąłem się smutno.
ㅡ Więc jak odebrałeś wczorajszy wasz pocałunek?
ㅡ Ugh.. Dlaczego ja z tobą o tym rozmawiam, mamo.
ㅡ Bo czasami lepiej porozmawiać o tym z matką niż nawet z przyjacielem.
No więc.. Powiedz.
ㅡ Nie mam pojęcia czy on coś do mnie czuje. Jeśli nie... To po prostu była to dla niego chwilowa przygoda nic więcej. Chciał się zabawić i tyle.
ㅡ Tak to postrzegasz?
ㅡ Mamo, nie wiesz co było. Widziałaś go na żywo może jakieś dwa razy. Ja go więcej, ale człowiek inaczej zachowuje się przed kamerą niż poza nią. Jeszcze paręnaście dni temu nie znałem go. Był obcy dla mnie, a teraz... Kurde kumple. Może upatrzył sobie cel i poluje, czyli na mnie.
ㅡ Na pewno to nie jest tak, Jimin. Kook nie wygląda na takiego, który zalicza. To miły chłopak.
ㅡ Ja już nic nie wiem. ㅡ Jęknąłem bezradnie, chowając twarz między nogami.
ㅡ Daj czas. Zobaczysz, a jak zrani mojego synka to oberwie ode mnie i nawet ochrona mu nie pomoże.
ㅡ Dziękuję, mamo. ㅡ Posłałem jej uśmiech przytulając ją. ㅡ W ogóle.. Nie masz problemu o to, że jestem gejem? A tata?
ㅡ Z tatą od początku podejrzewaliśmy, że nie podobają ci się dziewczyny. No, a teraz muszę już iść.
ㅡ Mamo?
ㅡ Hm?
ㅡ Dziękuję jeszcze raz.
ㅡ Pamiętaj, jak będziesz z kimś chciał porozmawiać przyjdź do mnie. ㅡ Uśmiechnęła się i wyszła z pokoju.
***
Dzisiaj jest koncert Jungkooka, na który nie pójdę, ponieważ jedziemy na urodziny do ciotki. Naprawdę nie miałem ochoty. Jeszcze ten jej syn, a mój kuzyn. Nie lubię go, a on mnie. W ogóle nie mam pojęcia za co tak naprawdę się nie lubimy, ale to chyba już genetyczne.
ㅡ Jimin! Gotowy?! ㅡ Krzyknął ojciec. ㅡ Już jedziemy!
ㅡ Idę! ㅡ Odkrzyknąłem schodząc na parter. Ubrałem buty i z rodzicami wyszliśmy z domu wsiadając do samochodu.
Po trzygodzinnej jeździe dotarliśmy do naszej krewnej. Już w progu widziałem swojego kuzyna, który uśmiechał się się złowieszczo na mój widok.
ㅡ Jimin, dawno cię nie widziałem. ㅡ Powiedział, kiedy podszedłem do chłopaka bliżej.
ㅡ Miło cię widzieć Donghu.
ㅡ Nic się nie zmieniłeś. Tylko przybrało ci się parę kilo od ostatniego razu. ㅡ Zaśmiał się.
ㅡ A ja widzę, że zrobiłeś się bardziej szpetny niż kiedyś byłeś.
ㅡ Jestem przystojniejszy niż ty, klucho.
ㅡ Jeszcze raz mnie tak nazwiesz..
ㅡ To co, kluseczko?
ㅡ Jesteś idiotą i tyle. ㅡ Fuknąłem i odpychając go wszedłem do domu. Przywitałem się z innymi członkami rodziny, następnie siadając przy stole pełnym jedzenia.
Stukałem palcami o drewniany blat czekając aż małe przyjęcie się zacznie.
Po chwili poczułem małe uderzenie w głowę. Uniosłem ją widząc kuzyna, który rzucał we mnie papierowymi kulkami. Posłałem mu morderczy wzrok, lecz ten się uśmiechnął. Jak ja go nie cierpię.
W końcu po paru minutach impreza zaczęła się. Teraz oby do końca.
Zaczęliśmy rozmawiać. Donghu za każdym razem próbował mi dogryzać przy rodzinie.
ㅡ A wiecie, że nasz Jiminek ma chłopaka? ㅡ Powiedział patrząc prosto na mnie. Wstrzymałem oddech. ㅡ Nie wiedzieliście, że woli tą samą płeć? ㅡ Spytał, kiedy wszystkie pary oczu były zwrócone na moją osobę.
ㅡ Dong, o czym ty mówisz? ㅡ Spytałem zaciskając dłoń na spodniach.
ㅡ Samiutką prawdę, kuzynie. Nawet ubierasz się jak typowy gej. Albo ten artykuł, gdzie piszą, że spotykasz się z Jeon Jungkookiem. Dalej będziesz się wypierał, Jiminku? Wujku, na twoim miejscu bym uważał.
ㅡ Donghu! ㅡ Krzyknęła jego matka. ㅡ Co to za słownictwo?!
W oczach miałem łzy. Nie sądziłem, że kuzyn jest takim chamem i prostakiem. Dlatego wstałem i pobiegłem na górę zamykając się w łazience. Wybuchłem płaczem siadając na podłodze. Jego słowa zabolały strasznie. Zawsze sobie dogryzaliśmy, ale teraz przesadził.
ㅡ Jimin? Przepraszam, to było nie na miejscu. ㅡ Usłyszałem głos chłopaka. ㅡ Jestem głupim idiotą, przecież wiesz. Ej, Jimin. Wyjdź.
Wstałem z ziemi wychodząc z pomieszczenia.
ㅡ Myślisz, że ci wybaczę? ㅡ Fuknąłem. ㅡ Nie wiesz o mnie kompletnie nic, mimo iż jesteśmy rodziną. Nienawidzę cię. Co, teraz jesteś zadowolony, tak? Że mnie złamałeś. O to ci chodziło cały czas. Od samego początku to ty byłeś tym najgorszym. Ja jeszcze jakoś trzymałem język za zębami, lecz ty.... Na każdym kroku chciałeś mnie ośmieszyć! I proszę! Udało Ci się przy całej rodzinie. Brawo. Już nigdy więcej się do mnie nie odzywaj. ㅡ Wyszlochałem schodząc na dół i wymijając stojącą przy schodach rodzicielkę z ciotką chcąc opuścić mieszkanie nie mając zamiaru być tam ani minutę dłużej.
ㅡ Jimin, stój! ㅡ Zawołała mama łapiąc mój nadgarstek.
ㅡ Nie chcę już tu być. Wracam do Seulu, mamo. Bo nie chcę go już nigdy więcej widzieć.
ㅡ Kochanie, wiem, że to cię zabolało. Mnie także, ale wiesz jaki jest Donghu.
ㅡ Zawsze taki był, ale nigdy nie przekraczał granicy. Teraz to zrobił i mu nie wybaczę.
ㅡ Jimin..
ㅡ Wracam. Przepraszam ciociu za zepsucie zabawy. ㅡ Ukłoniłem się kobiecie, a następnie wychodząc z domu i zamawiając taksówkę pojechałem na peron, a z tamtą do stolicy Korei Południowej.
Wróciłem do miasta, lecz zamiast wracać do domu wolałem przejść się po parku. Nie wytrzymał bym w czterech ścianach. Zresztą... Rodzice i tak wracają jutro, ponieważ mieliśmy tam nocować. Cieszyłem się, że wróciłem.
Usiadłem na ławce wyjmując telefon z kieszeni dzwoniąc do Tae, aby przyszedł, lecz zawahałem się. Czy nie lepiej byłoby posiedzieć trochę samemu? Westchnąłem cicho chowając urządzenie z powrotem do kieszeni.
Wstałem z drewna idąc do centrum miasta. Z tego co wiedziałem, to tam miał odbyć się koncert Kooka. I nie myliłem się.
Już kilka metrów dalej było słychać dobrze znaną mi melodie, a kiedy stałem już przed areną usłyszałem ten anielski głos. Usiadłem w ciemnym miejscu wsłuchując się w jego głos. Ponownie zacząłem płakać. Widocznie tego mi brakowało.
*****************
30.05.20
Chyba was za bardzo rozpieszczam hah
Podoba się?
Miłej nocki!
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top