-69-

ㅡ Gdzie mnie ciągniesz? Miałeś leżeć, a nie targać po mieście. ㅡ Mruczałem niezadowolony.

ㅡ Przestań.

ㅡ Nie zdjęli ci jeszcze szwów. Wracajmy do domu.

ㅡ To niespodzianka dla ciebie.

Wywrówciłem oczyma, kiedy olał moje zdanie. Po kilku minutach dotaliśmy do jakiegoś budynku.
Weszliśmy do środka.

ㅡ Co to za miejsce?

ㅡ Szkoła tańca. Ale wynająłem ją na dwie godziny. Dla ciebie.

ㅡ Ale po co?

ㅡ Masz dla mnie tańczyć. ㅡ Zaśmiał się. ㅡ Będę twoją widownią.

ㅡ Guk... Nie..

ㅡ Oj daj spokój. Odstresujesz się.

Weszliśmy do sali zauważając wielkie lustro na całej ścianie.
Spojrzałem na młodszego, który się uśmiechał jak głupi do sera.

ㅡ Porozciągaj się. Wybiorę ci muzykę.

ㅡ Ale... ㅡ Nie dokończyłem, ponieważ odszedł do końca sali, w którym mieścił się sprzęt.
Westchnąłem robiąc o co prosił.

ㅡ Gotowy? ㅡ Krzyknął i nim odpowiedziałem włączył muzykę. Dobrze ją znałem iż należała do samego Jeon Jungkooka. Z uśmiechem na twarzy usiadł pod lustrem patrząc na mnie.
Stresowałem się, ale przecież to tylko Kook. Nikogo tu innego nie ma.
Wziąłem głęboki oddech i przymknąłem oczy zaczynając tańczyć.

ㅡ Jesteś lepszy ode mnie. ㅡ Zaśmiał się,gdy piosenka się skończyła. ㅡ Ile się uczyłeś tej choreografii?

ㅡ Wtedy nie miałem nic do roboty, więc jeden dzień starczył, a potem tylko dopracować.

ㅡ Co? Ja się jej tydzień uczyłem. ㅡ Oburzył się. ㅡ Doceniam to. To co? Kolejna?

ㅡ Uspokój się. Zaraz padnę. ㅡ Usiadłem obok niego opierając głowę na jego barku.

ㅡ Dobrze. Zrób sobie przerwę. ㅡ Powiedział całując czubek mojej głowy. ㅡ A te pieniądze... Które dałem ci za trasę.. Używasz ich?

ㅡ Um... ㅡ Wyprostowałem się. ㅡ Przelałem je na konto oszczędnościowe. Mam je, ale.. No głupio mi je wydać.

ㅡ Kochanie. Miałeś z nich korzystać.

ㅡ Ale Guk..

ㅡ Ale, ale... Albo ich użyjesz, albo co tydzień będę ci przelewał pieniądze. Wybieraj.

ㅡ Nie chcę twoich pieniędzy. Dobra! ㅡ Krzyknąłem, gdy wyjął telefon. ㅡ Użyje je na studia dobrze?

ㅡ Idziesz na studia?

ㅡ W tym roku jest rekrutacja. Pójdę.

ㅡ I prawidłowo. ㅡ Skinął głową. ㅡ Mój Jiminnie będzie profesorem. ㅡ Położył mnie na podłodze zwisając nade mną. ㅡ Jak będę miał do ciebie mówić? Panie Park? Panie profesorze?

ㅡ Przestań. ㅡ Zaśmiałem się rumieniąc. ㅡ Najpierw muszę je ukończyć.

ㅡ Ukończysz. Wierzę w ciebie.

ㅡ To utrzymaj tą wiarę.

Po dwóch godzinach musieliśmy niestety opuścić szkołę tańca.
Wyszliśmy na zewnątrz zauważając grupkę uczniów, którzy akurat szli w naszą stronę.

ㅡ Załóż maskę. ㅡ Powiedziałem.

ㅡ Po co? Chodź. ㅡ Złapał moją dłoń prowadząc przed siebie.
Na szczęście nikt nie zwrócił na nas uwagi. ㅡ Patrz. ㅡ Wskazał na młodego chłopaka z gitarą. ㅡ Uliczny artysta. Codziennie go widzę i ma ogromny talent. Nie rozumiem dlaczego jeszcze nikt go nie zauważył.

ㅡ Ale ludzie nic nie wrzucają. ㅡ Zauważyłem widząc pusty kufer na gitarę z kartką "Pomóżcie".

ㅡ Idź z nim zaśpiewaj. ㅡ Uśmiechnął się.

ㅡ Dlaczego ty tego nie zrobisz?

ㅡ A... Coś mnie w gardle drapie. No idź... Pomożesz mu.

ㅡ Ale będą się patrzeć. ㅡ Spuściłem głowę.

ㅡ O? Patrzcie to Jeon Jungkook! ㅡ Usłyszałem z boku. ㅡ I Park Jimin!

ㅡ I tak już wiedzą i się patrzą.

Spojrzałem na grajka, który patrzył się na nas z uśmiechem. Wziąłem głęboki oddech idąc w jego kierunku. Ten jakby wstrzymał powietrze obserwując moje poczynania.

ㅡ Mogę się przyłączyć? ㅡ Spytałem.

ㅡ Nie ma sprawy.

Na ulicy było coraz więcej osób. Ciągle patrzyłem na młodszego, który raz po raz rozdawał autografy czy robił zdjęcia. Zaśmiałem się widząc jak podeszła do niego starsza babcia całując go jak swojego wnuczka.

ㅡ Jesteś gotowy? ㅡ Spytał. Skinąłem głową. Zaczął grać jeden kawałek piosenki Jungkooka, a ja śpiewać.
W kuferku zaczęły pojawiać się pieniądze, a na ulicy nie było już prawie miejsca.

Po kilku minutach skończyliśmy. Ukłoniłem się z chłopakiem do publiczności i wyjmując parę wonów z kieszeni podałem je grajkowi.

ㅡ Pięknie śpiewasz. ㅡ Powiedziałem.

ㅡ Dziękuję. ㅡ Rzekł kłaniając mi się. Uśmiechnąłem się szeroko wracając do narzeczonego.

ㅡ Chodźmy stąd. ㅡ Poprosiłem, a wszyscy zaczęli klaskać.
Ruszyliśmy w drogę powrotną.

ㅡ Byłeś świetny, kochanie. ㅡ Pochwalił łapać moją dłoń. Zarumieniłem się przytulając jego bok.

ㅡ Dziękuję.

ㅡ Pójdziemy na kawę?

ㅡ Chętnie.

ㅡ To chodź. ㅡ Pociągnął mnie w nieznanym mi kierunku.
Zaprowadził nas na dach jednego wieżowca.

ㅡ Oszalałeś? Chcę zejść. Po co mnie tu przyprowadziłeś?

ㅡ Poczekaj, kochanie. I patrz. ㅡ Rzekł obejmując mnie od tyłu pokazując na niebo. Zauważyłem helikopter, który miał zamiar lądować na naszym wieżowcu. Rozszerzyłem szeroko oczy.

ㅡ O nie. Nie polecę nim. ㅡ Krzyknąłem przerażony.

ㅡ Zawsze chciałeś, ale się po prostu bałeś. Takie było twoje jedno marzenie.

ㅡ To było dawno, Kook. Nie teraz. ㅡ Wyrwałem się patrząc na niego.

ㅡ To nie tylko świetna wyprawa, ale i zwalczenie lęku. Będę z tobą. Nie puszczę twojej ręki. Obiecuję. ㅡ Przytulił mnie chroniąc tym samym przed wiatrem spowodowanym przez helikopter. ㅡ Chodź.

ㅡ Boję się.

ㅡ Ze mną nie musisz. Chodź.

Usiadłem w maszynie zapinając się pasami, a na głowę założyłem kask.
Przytuliłem młodszego zaciskając mocno powieki.
Czułem, że wnieśliśmy się w górę.

ㅡ Otwórz oczy, kochanie. Nic ci nie grozi. ㅡ Mówił. Niepewnie uchyliłem powieki widząc jak wysoko jesteśmy. ㅡ Jest pięknie, prawda?

ㅡ Ja chcę zejść.. ㅡ Z powrotem go przytuliłem. Po chwili usłyszałem huk. ㅡ Co się dzieje? ㅡ Spytałem przerażony.

ㅡ Tracimy wysokość! Szybko założyć spadochrony.

Serce stanęło.
Spojrzałem na młodszego, który nie wiem kiedy miał zapięty już plecak.

ㅡ Nie zdążysz założyć. Trzymaj się mnie. Mocno. ㅡ Powiedział łapiąc mnie w pasie.

ㅡ Co ty chcesz... Jungkook! ㅡ Krzyknąłem mocno obejmując go w pasie, gdy wyskoczył z helikoptera. Płakałem. Cholernie się bałem.
W końcu po chwili otworzył spadochron, a nas wzniesło w górę. Z daleka widziałem jak maszyna się rozbija powodując kłebek ognia.

ㅡ Spokojnie. ㅡ Szepnął mocno trzymając moją osobę. ㅡ Nie tak miało być. Przepraszam. Nie wiedziałem, że helikopter ma usterkę.
Przepraszam.

ㅡ Chcę zejść na dół. Błagam cię.

ㅡ Nie ma gdzie. Wszędzie las. Musimy w nim lądować, dlatego uważaj i nie puszczaj.

*****************

06.08.20

Trochę akcji musi być.
Jak wam się podoba?

Miłej i spokojnej niedzieli kochani!

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top