-68-

ㅡ Nad czym tak myślisz? ㅡ Spytałem spoglądając na młodszego, który patrzył się w jeden punkt stukając palcami o stół.

ㅡ Wiem! ㅡ Podniósł się nagle i biegnąc do studia.

ㅡ Masz nie biegać! ㅡ Krzyknąłem, a ten zatrzymał się i idąc szybkim krokiem. Zaśmiałem się kręcąc głową na boki.
Wstałem idąc do kuchni zgadując, że wpadł na jakiś pomysł, a ja nie chciałem mu przeszkadzać.
Zacząłem robić mały obiad dla nas dwóch.

Straciłem rachubę czasu, dlatego po jakimś czasie poczułem oplatające mnie ramiona od tyłu.

ㅡ Chodź na chwilę. ㅡ Powiedział cicho mi do ucha. ㅡ Chcę ci coś pokazać.

ㅡ Poczekaj tylko to skończę i wtedy... No Kook! ㅡ Pisnąłem, kiedy pociągnął mnie w stronę pokoju pracy.

ㅡ Posłuchaj. ㅡ Podał mi słuchawki. ㅡ Połączyłem uczucia jakie czuje, gdy jestem obok ciebie. No, słuchaj.

Założyłem sprzęt na uszy, a po chwili usłyszałem melodie. Chłopak podał kartkę, na której był tekst.
Wszystko ze sobą współgrało.
Miało harmonię. Było po prostu piękne.

ㅡ Cudowna. Myślałeś nad tytułem?

ㅡ Euphoria. ㅡ Uśmiechnął się. ㅡ Są to moje uczucia do ciebie. Jak bardzo cię kocham.. Nie jest jeszcze skończona, ale...

ㅡ Zaśpiewaj to. Proszę..

Skinął głową wstając i podchodząc do mikrofonu. Włączył muzykę i patrząc na mnie zaczął śpiewać.
Poczułem przyspieszone bicie serca, a w oczach łzy. Na żywo brzmiało jeszcze bardziej piękniej. Czułem jakbym zakochiwał się w nim na nowo.
Gdy skończył przytuliłem go wzruszony.

ㅡ Podobało się?

Skinąłem energicznie głową na tak uśmiechając się szeroko.

ㅡ Cieszę się. Dzisiaj spróbuję ją skończyć zaraz po obiedzie. Jestem bardzo głodny na mojego skarba. ㅡ Powiedział podnosząc mnie pod udami przez co się zmieszałem. ㅡ Coś nie tak?

ㅡ Nie.. Po prostu nie wiem czy... Jeszcze chcę tego. Czy jestem gotowy..

ㅡ Kochanie, nic nie szkodzi. Chodźmy. Naprawdę jestem głodny. ㅡ Rzekł prowadząc nas do kuchni.

ㅡ Nie możesz się przemęczać.

ㅡ Panikujesz.... ㅡ Wywrócił oczyma i posadził mnie na blacie wyjmując dwie miseczki. ㅡ Ramen.. Ramen.. ㅡ Nucił nalewając do naczynia zupy. Zaśmiałem się z tego uroczego zachowania.

ㅡ Jesteś słodki. ㅡ Wyznałem, a po chwili zarumieniłem się na soczysty burak zdając sobie sprawę co powiedziałem.

ㅡ Jestem męski. ㅡ Wypiął pierś do przodu uderzając się w nią kilka razy.
ㅡ Słodkie to mogą być twoje usta, skarbie. ㅡ Odparł podchodząc i podając mi danie do ręki, lecz odłożyłem miseczkę na blat, ponieważ była zbyt gorąca.

ㅡ Tak myślisz, oppa? ㅡ Spytałem drocząc się. Zaksztusił się wycierając usta ręcznikiem.

ㅡ Jimin, nie mów tak.

ㅡ Ostatnio ci się podobało i nie miałeś o to problemu. Co.. Odwidziało ci się? ㅡ Spytałem saunąc palcem po jego klatce piersiowej aż po szyję i na usta. Pochyliłem się muskając jego wargi lekko się o nie ocierając. ㅡ Lubisz to, prawda oppa? ㅡ Szepnąłem patrząc mu intensywnie w oczy.

ㅡ J-jimin.. ㅡ Zarumienił się i nie mogąc wytrzymać wpił mi się w usta.
Od razu pogłębił pocałunek napierając mocniej na moje usta dodając do zabawy język. Wzdrygnąłem się czując dotyk na pasku od spodni.

ㅡ Wystarczy.. ㅡ Szepnąłem odsuwając się, lecz młodszy ponownie zainicjował pocałunek.

ㅡ Przez ciebie jestem rozpalony. ㅡ Wyszeptał podnosząc moją bluzkę.

ㅡ Guk, dosyć. ㅡ Odepchnąłem go, lecz nie za mocno, aby nie zrobić mu krzywdy i poprawiając swoje ubranie zeskoczyłem z blatu. ㅡ Przepraszam. ㅡ Dodałem i biorąc swoją miseczkę poszedłem do salonu.

ㅡ Za co przepraszasz? ㅡ Spytał siadając obok mnie.

ㅡ Prowokowałem cię. Przepraszam.

ㅡ Hej.. Nawet mi się to podobało, wiesz?  Mój zadziorny trygrysek. Ale.. Nic nie zrobię. Może jedynie mi stanąć i będę musiał sam uporać się z problemem. ㅡ Mówił, dlatego go uderzyłem w ramię cały czerwony.

ㅡ Kook. Przestań. ㅡ Pisnąłem zażenowany.

ㅡ Dobrze, dobrze. Przestanę. ㅡ Stwierdził, a po kilku chwilach posadził mnie na swych nogach plecami do niego. Przytulił moją osobę od tyłu. ㅡ Jiminnie... Naprawdę zostaniesz moim mężem?

ㅡ Skąd takie nagłe pytanie?

ㅡ Odpowiedz.

ㅡ Tak. Chciałbym. ㅡ Spojrzałem na niego z boku z lekkim uśmiechem. ㅡ A ty... Jesteś pewny, że chcesz mnie za męża?

ㅡ Co?

ㅡ Odpowiedz. ㅡ Poprosiłem tak jak on.

ㅡ Co to za pytanie? Oczywiście, że chcę. Drugiej takiej osoby jak ty nie znajdę. ㅡ Rzekł całując mój kark. Zaśmiałem się odwracając do niego przodem i zarzucając ręce za jego kark. ㅡ Nie pytaj już się o takie rzeczy.

ㅡ Tobie mogę powiedzieć to samo. ㅡ Pokazałem mu język przytulając go.
ㅡ A teraz jedzmy, bo wystygnie.

Zszedłem z niego siadając obok i łapać za pałeczki zacząłem jeść swoją porcje ciągle czując wzrok młodszego.

ㅡ Co?  Mam coś na twarzy?

ㅡ Cieszę się, że masz apetyt. Że ogólnie jesz. ㅡ Oznajmił i bez kolejnych słów zabrał się za swoją zupę.

Po posiłku chłopak poszedł do pracowni, a ja posprzątałem i następnie zasiadłem przy pianinie.
Zacząłem grać swoją nową napisaną piosenkę, aby wyryć jej nuty na pamięć.

ㅡ Cholera. ㅡ Warknąłem pod nosem, kiedy się pomyliłem.

ㅡ Spokojnie.. ㅡ Powiedział młodszy kładąc dłonie na mych barkach. ㅡ Mam pytanie, które nie daje mi spokoju. Chciałbyś pójść do prawdziwej wytwórni? Wtedy byłbym już z tobą..

ㅡ Wiesz.. Podziękuję już. Nie chcę już nigdzie chodzić. Mam dosyć.

ㅡ Rozumiem, lecz...

ㅡ Powiedziałem, Guk. ㅡ Spojrzałem na niego poważnie. ㅡ Nie mam zamiaru. Wiem, że chcesz bym wykorzystał swój talent, ale...

ㅡ Jiminnie.. ㅡ Ukucnął lekko zważając na szwy łapiąc moje dłonie. ㅡ BH, to dobra wytwórnia, lecz trafiłeś na fałszywą, która się pod nią podszywała. Prezes prawdziwej wytwórni to spoko gościu. Znam go, a on mnie. Byłem u niego na przesłuchaniach, lecz ta wytwórnia, do której teraz należę była szybsza i to z nią podpisałem umowę.
Może i nie jest lekko, Chim. Wiele się wycierpiałeś, ale życie toczy się dalej. Nie możesz się poddać. Musisz z niego korzystać.

ㅡ Nie miałeś kończyć piosenki?

ㅡ Nie zmieniaj tematu. ㅡ Pokręcił głową. ㅡ Próbuje ci uświadomić, że nie każdy człowiek jest zły.  A Bang Shi Hyuk jest naprawdę pożądanym prezesem. Zna się na rzeczy i..

ㅡ Proszę, przestań już. Pójdę się przewietrzyć. ㅡ Wstałem chcąc wyjść, lecz chłopak złapał mój nadgarstek.

ㅡ Jimin, to niszczy cię od środka. Nie pozwala na spełnianie marzeń. Musisz zapomnieć o tym, a będzie ci lżej. Skarbie, próbuję ci pomóc. ㅡ Szepnął kładąc dłoń na mym policzku. ㅡ Musisz zapomnieć o tym gnoju, który cię skrzywdził.

ㅡ Ty nie rozumiesz. Nie da się o tym zapomnieć ot tak. Próbowałem przez ten cały miesiąc... Nie da się. Przyznam byłem raz u psychologa, lecz mi nie pomógł. Zapisał tylko jakieś tabletki. W jaki sposób miały mi pomóc? W całym życiu, nie sądziłem, że coś takiego mnie spotka.
Nigdy nie myślałem, że kiedyś będę ofiarą. Mam chyba jakiegoś pecha..

ㅡ Nie. Masz szczęście, bo masz mnie.

ㅡ A co by było gdybyśmy nie byli razem i to by się stało? Wtedy... Byłbym naprawdę sam. ㅡ Przytuliłem go cicho szlochając.

ㅡ Ale tak nie jest. Jesteśmy razem i jestem szczęśliwy z tego powodu. Kocham cię, Chimmy. Spróbuję wszystkiego byś o tym zapomniał i był szczęśliwy, a także korzystał z życia jak kiedyś.

ㅡ Nie wiem czy jest sens..

ㅡ Jest. Obiecuję ci to.

********************

05.08.20

Kto mi powie... Dlaczego czas tak szybko mija?
Był dopiero 1 września.

Wgl przepraszam za ten rozdział.
Może i jest tak jak we wszystkich ff podobnie, ale obiecuję, że nie będzie tak samo.  Wybaczcie nie?

Miłego dnia

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top