-67-

ㅡ Doktorze co mu jest? ㅡ Spytał starszy mężczyznę w białym kitlu i z okularami na nosie.
Wywróciłem oczyma, ponieważ czułem się już znacznie lepiej.

ㅡ Wyraźny stłuczony bok. Pewno od upadku stąd ten wielki siniak. Jest pan także przemęczony co źle wpływa na Pana organizm. Powinien Pan odpoczywać.

ㅡ Nie słucha mnie. Ciągle mu to powtarzam. ㅡ Oburzył się blondyn uderzając mnie w ramię.

ㅡ Dajcie już spokój, dobra? Nic mi nie jest. Mogę wrócić do domu?

ㅡ Jeszcze mam ważne pytanie. Czy u Pana w rodzinie ktoś na coś chorował?

ㅡ Um... Chyba mama. Nie pamiętam dobrze. Ale dlaczego pan pyta?

ㅡ Proszę. ㅡ Podał mi jakąś kartkę z różnymi cyframi. ㅡ To badania Pana brzucha, a to USG jego. Na aorcie brzusznej widać tętniaka.

ㅡ Co Pan pieprzy?

ㅡ Nie miał pan żadnych objawów na przykład bóle brzucha...

ㅡ Nic nie miałem. Doktorze. Ja nie mogę mieć jakiegoś....tętniaka. To jest groźne?

ㅡ Na szczęście został szybko wykryty.
Dlatego szybka operacja powinna podziałać. Zgadza się Pan na leczenie?

ㅡ Ja muszę trenować... Czekają na mnie jeszcze koncerty.

ㅡ Jungkook. ㅡ Warknął starszy, który płakał. ㅡ Pacjent się zgadza, doktorze. Proszę go nie słuchać. Guk, twoje zdrowie jest najważniejsze.

ㅡ Eh.... No dobrze. Zgadzam się.

ㅡ Niedługo wrócę. ㅡ Rzekł mężczyzna wychodząc.

ㅡ Japierdole nie wierzę.

ㅡ Już wcześniej mówiłem, że masz iść do lekarza! ㅡ Powiedział zdenerwowany. ㅡ Jesteś naprawdę nie odpowiedzialny. Co by było gdyby on pękł? Mój dziadek go miał, lecz lekarze nie zdążyli go uratować, bo było za późno. Durniu jeden. ㅡ Płakał. Przytuliłem go głaszcząc po głowie.

ㅡ Przepraszam. Masz rację. Mogłem cię posłuchać. Przepraszam, Chim. ㅡ Mówiłem mu do ucha. ㅡ Będę cię już słuchał.

***

Jimin POV.

Następnego dnia Guk był już gotowy do operacji. Aż szok, że tak szybko.
Siedziałem pod salą operacyjną modląc się, aby wszystko poszło dobrze. Płakałem nie mogąc przestać choć tak bardzo chciałem.

W między czasie zadzwoniłem do brata Jungkooka, który obiecał, że przyjedzie jak najszybciej, a także do swojego brata, który pojawił się po kilku minutach.

ㅡ Co ci się stało? ㅡ Spytałem widząc zadrapania na jego twarzy.

ㅡ Nic takiego, Jimin. Co z Jungkookiem?

ㅡ Operują go. Ale nie zmieniaj tematu. Mów dlaczego jesteś pobity.

ㅡ Oj no... Wyrównałem rachunki z tym fałszywym prezesem. Nikt nie będzie krzywdził mojego młodszego brata.

ㅡ Oszalałeś?! Po co tam pojechałeś? Co mu zrobiłeś?

ㅡ Um... Trochę go poturbowaliśmy, a potem zanieśliśmy na policję. Musisz jechać złożyć zeznania.

ㅡ Później. Teraz muszę zostać tutaj.

ㅡ Jimin. Musisz odpocząć.

ㅡ Przestań. Nie mogę. ㅡ Odsunąłem się siadając na krześle i chowając twarz w dłoniach. ㅡ Co jeśli coś pójdzie nie tak?

ㅡ Wyzdrowieje. Zobaczysz.

Kilka godzin później drzwi się otworzyły, a przez nie wyszli lekarze ciągnąć łóżko, na którym leżał młodszy będąc nieprzytomnym.

ㅡ Guk... ㅡ Podszedłem łapiąc jego dłoń. ㅡ Doktorze co z nim?

ㅡ Operacja przeszła pomyślnie. Teraz czekać aż pacjent się wybudzi, a potem czeka go reachabilitacja i dużo odpoczynku. Chłopak miał dużo szczęścia. Jakby ciągle przekładał wizytę u lekarza byłoby za późno. W dodatku jest piosenkarzem. Dużo stresu, wysiłku... To pogarszało jego stan. Dobrze. Musimy już jechać. ㅡ Powiedział i zabrali chłopaka na salę.

Odwróciłem się widząc jak brat młodszego biegnie w moją stronę.

ㅡ Jung-hyung! ㅡ Zawołałem.

ㅡ Co z Jungkookiem?

ㅡ Wszystko poszło dobrze.  ㅡ Uśmiechnąłem się, a po policzku spływały łzy szczęścia. ㅡ Już mu nic nie zagraża.

Odetchnął z ulgą również zaczynając płakać z szerokim uśmiechem na twarzy. 

***

ㅡ Skarbie, możesz mi poprawić poduszkę? Strasznie nie wygodnie. ㅡ Powiedział brunet, który wybudził się kilka dni temu. Wywróciłem oczyma robiąc to o co prosił. ㅡ I mógłbyś podać szklankę wody?

ㅡ Jungkook no... ㅡ Westchnąłem podając mu szkło z cieczą.

ㅡ Dziękuję.

ㅡ Jesteś nieznośny.

ㅡ Tylko dla ciebie. Byłeś już na policji?

ㅡ Tak. Z Jihyungiem. ㅡ Spuściłem głowę. ㅡ Widziałem go... Siedział na przeciwko. ㅡ Mówiłem cicho.

ㅡ Jimin, zapomnij o nim. Daj mi dłoń. ㅡ Poprosił.

ㅡ Przepraszam. ㅡ Powiedziałem wstając i wychodząc z pomieszczenia.
Oparłem się o ścianę zsuwając się na podłogę. Znowu przypomniałem sobie tamten okropny czas. Jego dłonie na mym ciele, ogromny ból... Wybuchłem płaczem chowając twarz pomiędzy nogami. ㅡ Zostaw mnie! ㅡ Krzyknąłem, gdy poczułem dłoń na ramieniu. Podniosłem głowę do góry widząc twarz piosenkarza.

ㅡ Skarbie.. ㅡ Szepnął przytulając mnie. ㅡ Spokojnie..

ㅡ Powinienieś leżeć. Co tu robisz? Wracaj na salę.

ㅡ Nie bez ciebie. ㅡ Rzekł ścierając kciukami moje łzy z policzków. ㅡ Chodź.

Powoli wstałem i razem weszliśmy do sali. Młodszy zmusił bym się położył, a on sam położył się obok.
Złożył całusa na mym czole przykrywając kołdrą.

ㅡ Śpij, Chim. Będę tuż obok.

Skinąłem głową i z urwanym oddechem przymknąłem powieki i dzięki dotykowi młodszego, który mnie głaskał zdołałem zasnąć.

Obudziłem się zalany potem. Kolejny raz w tym tygodniu. Miałem już dosyć tych samych koszmarów. Oddychałem głęboko i szybko. Było bardzo ciemno w dodatku księżyc był zasłonięty. Podskoczyłem czując dotyk na dłoni. Spojrzałem w bok widząc czyjeś kontury.

ㅡ To ja, Jimin. ㅡ Szepnął i na oślep odszukał moich policzków.
Przytuliłem go chowając twarz w jego zagłębieniu szyi cicho szlochając.
ㅡ Ćśś.. Wszystko jest dobrze. ㅡ Powiedział, a po chwili usłyszałem nucenie. Śpiewał piosenkę głaszcząc mnie po włosach. To pozwoliło mi się uspokoić.

ㅡ Dziękuję.

ㅡ Po to jestem, kochanie. Spróbuj zasnąć. Nie puszczę cię, obiecuję. ㅡ Pocałował moje czoło.
Przymknąłem oczy zasypiając po kilku minutach wtulony w chłopaka.

***

Po kolejnych dniach, młodszy został wypisany. Przez ten czas kazano mu odpoczywać zwawszy na świeże szwy.

ㅡ I co ja będę robił? Nie mogę potańczyć, poćwiczyć na siłowni... ㅡ Mruczał niezadowolony, gdy przekroczyliśmy próg domu..

ㅡ Możesz pisać piosenki. Na pewno nie zaszkodzą jakieś na zapas.

ㅡ Nie mam weny.  ㅡ Westchnął siadając na kanapie. ㅡ Co ja będę robił... ㅡ Jęknął desperacko.

ㅡ Zachowujesz się jakbyś nie miał już co robić z życiem. Weź się w garść.

ㅡ Ale Chim... Ty nie rozumiesz. Jestem piosenkarzem. Co to za piosenkarz, który nie może nic zrobić?

ㅡ Może poświęć mi trochę czasu? ㅡ Zaproponowałem krzyżując ręce na piersi.

ㅡ Cały czas to robię. ㅡ Spojrzał na mnie z uśmiechem. ㅡ A co? Mało ci było w szpitalu? ㅡ Zaśmiał się. ㅡ Zrobisz mi herbaty, skarbie?

ㅡ Jesteś na tyle sprawny, że sam możesz sobie zrobić. ㅡ Mruknąłem. ㅡ A co do spędzania czasu razem. Co, masz wyznaczony limit? To co było w szpitalu i starczy na kilka dni?

ㅡ Źle mnie zrozumiałeś. ㅡ Wywrócił oczyma.

ㅡ Wiesz dlaczego nie chcę od razu wychodzić za mąż? ㅡ Spytałem. ㅡ Bo właśnie po ślubie największa miłość blaknie. Przed nim, dwójka bardzo się kocha, troszczy się, a po nim.. Jakby to uczucie wyparowało. Jesteśmy już zaręczeni. Jest to bliski status do tego co mówiłem wcześniej.

ㅡ Jimin, co ty mówisz znowu... ㅡ Westchnął wstając z mebla. ㅡ Dziubuś, nigdy tak się nie stanie. Zawsze będę cię bardzo mocno kochał. Za dużo dram oglądasz.

ㅡ Ja już... Po prostu nie daje rady. Z każdym dniem jest mi coraz trudniej... ㅡ Szeptałem przytulajając go. ㅡ Chce być szczęśliwy. A taki jestem tylko przy tobie, Jungkook. Naprawdę... Dziękuję ci, że pojawiłeś się w moim życiu i...i...i go zmieniłeś.

ㅡ Chcesz iść do psychologa? ㅡ Spytał kładąc dłoń na mym policzku.

Zamilkłem. Co jeśli ktoś by się o tym dowiedział? Wtedy fani, a także i rodzice Guka będą mieli przewagę, aby zniszczyć naszą miłość.

ㅡ Nie. Jak będę potrzebował pomocy. Sam do niego pójdę.

ㅡ Kochanie, na pewno?

ㅡ Tak, jestem pewien. Kocham cię.

ㅡ Ja ciebie mocniej. ㅡ Przytulił moją osobę po chwili całując w usta.

*****************

02.09.20

Hejkaaa
Taki mały prezencik na urodziny Gukaa 
Sto lat!

Jak tam w szkole?

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top