-65-
Jimin POV.
Tydzień minął strasznie szybko.
Dlatego Guk wyjechał w trasę.
W ten sposób minął kolejny tydzień, gdzie uczyłem się grania na pianinie z różnych stron przy okazji tworząc nowe utwory, które nawet szybko mi szły. Wtedy przypomniałem sobie słowa Jungkooka, dlatego zabrałem kilka piosenek i na następny dzień idąc do jednej wytwórni, lecz nie do tej, w której pracuję Kook.
Niepewnie wszedłem do środka budynku z wielkim logiem BH.
Podszedłem do kobiety siedzącej za biurkiem.
ㅡ Um... Przepraszam. ㅡ Zagadnąłem, a pracownica spojrzała na mnie z uśmiechem.
ㅡ O. Park Jimin. Nie spodziewałam się tutaj pana.
ㅡ Z-zna mnie pani?
ㅡ A kto nie zna? Jest pan przecież narzeczonym Jeon Jungkooka. W czym mogę pomóc?
ㅡ Ja... Ja chciałbym spotkać się z prezesem tej wytwórni. Można? Jeśli nie ma czasu to przyjdę kiedy indziej.
ㅡ Proszę poczekać. ㅡ Rzekła sięgając po słuchawkę telefonu rozmawiając przez kilka chwil. ㅡ Może pan iść do jego gabinetu. Drugie piętro trzecie drzwi. Tam będzie tabliczka, więc się pan nie zgubi. ㅡ Powiedziała z uśmiechem.
Podziękowałem idąc do windy.
Po kilku minutach byłem na odpowiednim piętrze, a potem pod drzwiami z tabliczką.
Prezes Kang Woo Shi.
Wziąłem głęboki oddech pukając, a gdy usłyszałem pozwolenie wszedłem do środka zauważając mężczyznę w czarnych włosach i okalarami.
ㅡ Dzień dobry. Przepraszam, że tak bez zapowiedzi, ale..
ㅡ O co chodzi, panie Park?
ㅡ Um.. Ja... Piszę piosenki i mam kilka swoich ze sobą. Chciałbym, żeby spojrzał pan na nie i sam ocenił.
Podałem mu teczkę, a ten otworzył ją czytając tekst.
ㅡ Umie pan śpiewać?
ㅡ Znaczy...
ㅡ Zobaczymy. Proszę za mną. ㅡ Wstał i wychodząc z pomieszczenia. Nie czekając poszedłem za nim w ten sposób dotarliśmy do studia nagrań. Przywitałem się z innym mężczyzną.
ㅡ Stań tam. ㅡ Wskazał.
Wszedłem do drugiego pokoju zakładając słuchawki. Wtedy usłyszałem melodię. Znałem tą piosenkę, lecz za bardzo się stresowałem. Nie mogłem wydobyć z siebie żadnego słowa. Było mi słabo, dlatego chyba to zauważyli zatrzymując muzykę, a do mnie wszedł prezes.
ㅡ Musisz się uspokoić. Nie chcę wzywać tutaj karetki. Chcesz chwilę odpoczynku?
ㅡ Proszę dać mi chwilę.
ㅡ Nie ma problemu.
Wziąłem kilka wdechów wyobrażając sobie, że za nimi stoi Jungkook wspierając i dopingując.
Uspokoiłem się dając im znak.
*
ㅡ Byłeś gdzieś wcześniej? ㅡ Spytał, gdy skończyłem.
ㅡ Próbowałem w wytwórni, gdzie pracuje Jungkook. Lecz powiedzieli mi, że się nie nadaje. ㅡ Spuściłem głowę.
ㅡ Co dokładnie mówili?
ㅡ Że niektóre momenty były wymuszane, że nie było uczucia...
ㅡ To ja ci chłopcze powiem, że masz ogromny talent. Jungkook chyba ci to mówił, prawda?
ㅡ Nie raz proszę pana.
ㅡ I ma rację. Jego szef nie zna się i nie wie co stracił. Świat na pewno cię pokocha. Chciałbyś może zaśpiewać jedną ze swoich?
ㅡ Mógłbym?
ㅡ Oczywiście.
Szybko wybrałem mu jedną z wielu podając ją mężczyznie. Ponownie stanąłem za mikrofonem uśmiechając się słysząc swoje nuty.
ㅡ Pięknie! ㅡ Klasnął. ㅡ Chce podpisać z tobą kontrakt. Oczywiście nie mam nic przeciwko, że jesteś z Jeonem, więc ten podpunkt można skreślić z kontraktu.
ㅡ Ale tak już?
ㅡ Mogę dać ci kilka dni. Jeśli nie będziesz chciał zrozumiem, a jak się zdecydujesz zadzwoń tutaj. ㅡ Podał mi swoją wizytówkę.
Podziękowałem kłaniając się.
Pożegnałem się opuszczając budynek od razu wyjmują telefon i dzwoniąc do młodszego. Westchnąłem, gdy kolejny raz nie odebrał, lecz po chwili oddzwonił.
ㅡ Guk?
Cześć, skarbie.
Co się dzieje?
ㅡ Czy musi coś się stać, żeby dzwonić? Nie mogę od tak zadzwonić do ciebie?
Możesz, Chim.
Ale nie mogę teraz.
Mam trening.
Odezwę się wieczorem, dobrze?
No pa. Kocham cię.
ㅡ Ale ja...
Rozłączył się.
ㅡ Byłem u kogoś. ㅡ Westchnąłem chowając telefon do kieszeni. Wszedłem do samochodu, które zostawił mi Jungkook wracając do domu.
Tam zastałem swojego brata przed drzwiami.
ㅡ Mogłeś zadzwonić. ㅡ Rzekłem. ㅡ Przez to czekałeś długo.
ㅡ Zablokowali mi konto. ㅡ Zaśmiał się. ㅡ Słyszałem, że pogodziłeś się z ojcem. ㅡ Powiedział, gdy otwierałem drzwi zapraszając go do środka.
ㅡ Tak..
ㅡ To super.
ㅡ Hyung? ㅡ Spytałem patrząc na niego. ㅡ Byłem w wytwórni.
ㅡ Jungkooka? ㅡ Zapytał, lecz zaprzeczyłem. ㅡ W innej?
ㅡ Tak. Pokazałem im moje piosenki. Spodobały im się. Chcąc podpisać ze mną kontrakt. ㅡ Bawiłem się bluzą.
ㅡ Mówiłeś, że nie chcesz być sławny. ㅡ Usiadł na kanapie.
ㅡ Bo nie chcę, znaczy... I tak już jestem rozpoznawalny... Po prostu... Guk mówi, że mam talent, dlatego tam poszedłem. Powiedzieli to samo.
ㅡ Bo masz, braciszku. Ale jesteś za bardzo wrażliwy na świat show biznesu. Boję się, że nie wytrzymasz tej presji. Jimin, to nie tylko pisanie i śpiewanie piosenek. Wiążą się z tym jeszcze źli ludzie, którzy będą chcieli cię po cichu zniszczyć.
ㅡ A-ale... Ja dam radę. ㅡ Powiedziałem, lecz to nie przekonało brata. ㅡ Mam Jungkooka. Mam ciebie, rodziców...
ㅡ Ale nie zawsze będziemy blisko ciebie. Jungkook ma swoją karierę, ty będziesz miał swoją.
ㅡ Hyung, przestań już. ㅡ Tupnąłem nogą mając w oczach łzy. ㅡ Chcę spróbować, a ty mi odradzasz ten pomysł.
ㅡ Ja tylko się o ciebie martwię.
ㅡ Zdaje sobie z tego sprawę, ale... To by było coś nowego. Podpisze z nimi kontrakt..
ㅡ Pomyśl nad tym.
ㅡ Wiem czego chcę. ㅡ Przerwałem mu. ㅡ I to zrobię.
***
ㅡ Nasza współpraca będzie kwitnąca. ㅡ Uśmiechnął się mężczyzna widząc mój podpis na dokumencie. ㅡ Pokaże ci wszystko co i jak. Jak wszystko pójdzie dobrze wtedy zadebiutujesz.
ㅡ R-rozumiem. ㅡ Skinąłem głową, a po chwili zaczął dzwonić mój telefon.
ㅡ Mógłbym...
ㅡ Oczywiście.
Wstałem wychodząc z biura odbierając połączenie.
ㅡ Cześć, Guk. Co...
Podpisałeś ten kontrakt?
ㅡ Dlaczego...
Podpisałeś czy nie?!
ㅡ Podpisałem. Guk, dlaczego jesteś zły? W ogóle skąd wiesz...
Twój brat do mnie zadzwonił.
Ta wytwórnia BH jest fałszywa.
Miałeś poczekać na mnie!
Kochanie... ㅡ Usłyszałem jego szloch.
Zerwij z nimi kontrakt.
Prawdziwy prezes tej firmy to
Bang Shi Hyuk
To fałszywa wytwórnia, a prezes, z którym podpisałeś papiery to oszust.
Zadzwonię do twojego brata niech przyjdzie po ciebie.
ㅡ D-dobrze.. ㅡ Szepnąłem. Rozłączyłem się. Musiałem się uspokoić co udało mi się po kilku minutach. Wróciłem do gabinetu siadając na krześle. ㅡ Wie Pan co.. Ja.. Chyba nie jestem jeszcze gotowy na karierę.
ㅡ Ale już podpisałeś kontrakt ze mną.
ㅡ Przepraszam. Rozmyśliłem się. Można jakoś go...
ㅡ Nie można. Trzeba najpierw opracować siedem lat.
ㅡ Proszę. Chcę naprawdę zerwać kontrakt. Co mogę zrobić by go zakończyć?
ㅡ Hm.. ㅡ Wstał okrążając stół i stojąc za mną. ㅡ A co pan myśli? ㅡ Spytał kładąc dłoń na mojej klatce piersiowej. Natychmiast wstałem odpychając go.
ㅡ Co pan wyprawia?!
ㅡ Chcesz robić te siedem lat czy szybki numerek i kontrakt zdjęty?
ㅡ Jest pan obleśny! ㅡ Krzyknąłem chcąc wyjść, lecz złapał mój nadgarstek rzucając na kanapę zwisając nade mną. Próbowałem go odepchnąć, ale złapał moje dłonie trzymając nad moją głową zaczynając całować moją szyję, a drugą dłonią odpinając mi spodnie. ㅡ Błagam niech Pan tego nie robi! ㅡ Krzyknąłem zalewając się łzami.
Puścił mnie, dlatego wstałem szarpiąc za drzwi, które były zamknięte. Zacząłem w nie uderzać i krzyczeć.
Nagle moje spodnie agresywnie zostały pociągnięte w dół, a po chwili krzyknąłem na całe gardło, kiedy wszedł we mnie do końca. Płakałem, nie miałem siły, lecz nadal walczyłem, gdy zaczął robić pchnięcia.
Po kilku minutach doszedł we mnie, a ja czułem się jak śmieć. Wyszedł ze mnie zapinając spodnie.
ㅡ Dziękuję za współpracę, kochanie. Dotrzymuję obietnicy i kontrakt zostaje zerwany. ㅡ Powiedział mi na ucho po czym wyszedł z biura. Padłem na podłogę wybuchając płaczem. Szybko się ubrałem i uciekłem z tego budynku prosto w ramiona brata.
ㅡ Jimin? Co się stało?
ㅡ Do domu. Błagam.. ㅡ Szlochałem. Skinął głową prowadząc do auta.
***************
30.08.20
Witajcie.
Trochę taki sad.
Ale jak wam się podoba?
Miłej i spokojnej niedzieli kochani 💖💖💖
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top