-64-

Rano byłem cały obolały, a gardło rwało niemiłosiernie jak tyłek. Każdy ruch powodował pracę mięśni co prowadziło do także bólu.
Spojrzałem na śpiącego chłopaka obok.

ㅡ Aish, ty durniu. ㅡ Uderzyłem go poduszką w głowę. ㅡ Po co mnie biłeś? Pośladki mnie bolą teraz, że ledwo siedzę.

ㅡ Trzeba było jakoś cię ukarać. ㅡ Podniósł głowę z lekkim uśmiechem.
ㅡ Ale jak zaprzeczysz, że ci się nie podobało obrażę się.

ㅡ A co? Wolałbyś powtórkę?

ㅡ Oczywiście! ㅡ Podniósł się gwałtownie. ㅡ Teraz? Kiedy?

ㅡ Aigoo żartowałem. ㅡ Powidziałem. ㅡ A co? Tae-won cię nie szuka? ㅡ Mruknąłem krzyżując ręce na piersi.

ㅡ Dlaczego o niej wspominasz? Mam ją gdzieś. Ty jesteś moim narzeczonym, skarbie. ㅡ Rzekł przytulając mnie.

ㅡ Po prostu... Muszę się do tego wszystkiego jeszcze przyzwyczaić. ㅡ Odsunąłem się lekko. ㅡ A może wprowadzisz się tutaj? Do mnie?
Jest jeden pokój wolny. Tam możesz przenieść swoje studio. Będę miał cię bliżej... ㅡ Spuściłem głowę.

ㅡ Wiesz co? ㅡ Spytał prychając.

ㅡ N-nie zmuszam! ㅡ Dodałem szybko.

ㅡ Kochanie, czekałem na to pytanie od początku. Jeśli takie jest twoje życzenie... Zgodzę się. Aigoo, nie mogłeś wcześniej?

ㅡ Nie wiedziałem czy chcesz.

Zaśmiał się całując mnie w usta co oddałem natychmiast po czym zawisł nade mną i zakrył nas kołdrą zaczynając kolejny raz złe igraszki w łóżku.

***

Dwa dni później.....

Guk wprowadził się już do mnie zostawiając całe mieszkanie tej Tae-won. Nie było sensu jej wyrzucać. Zresztą, Jungkook także miał dosyć betonu i miasta. Wolał naturę, gdzie nie ma tutaj gapiów, paparazzi i innych ludzi. Tylko my.

ㅡ Gukie~~ ㅡ Usiadłem na jego kolanach, gdy siedział przy swoim komputerze, na którym były nuty.
ㅡ Chodź na dwór. Pogramy piłką.

ㅡ Zajęty jestem, Jimin. Muszę to skończyć. Później.

ㅡ Nawet na obiad nie przyszedłeś. ㅡ Mruknąłem. ㅡ Na pewno jesteś głodny.

ㅡ Nie jestem. Kochanie później, dobrze?

Mruknąłem coś niezadowolony wstając i wychodząc z pomieszczenia wychodząc z domku. Usiadłem na moście mocząc nogi we wodzie.
Wtedy na dnie zauważyłem muszelkę. Bym to zignorował, ale przecież tutaj nie ma muszli. Położyłem się na brzuchu próbując ją dosięgnąć, lecz była za daleko.
Westchnąłem i powoli wszedłem do wody i trzymiąc się pomostu zanurkowałem łapiąc muszle w dłoń.
Uśmiechnąłem się lekko chcąc się wynurzyć, lecz tuż przede mną pojawiła się duża ryba, która mnie wystraszyła, dlatego krzyknąłem, a po chwili zostałem wyłowiony.

ㅡ Oszalałeś?! ㅡ Krzyknął chłopak. ㅡ Mogłeś się utopić!

ㅡ Chciałem tylko tą muszle. ㅡ Pokazałem mu. Była bardzo piękna. Różowo biała z lekkim brokatem. Pewno ktoś ją zgubił.

ㅡ Ona jest ważniejsza niż twoje życie?

ㅡ Chciałem ci ją dać... ㅡ Spojrzałem na niego. ㅡ Chociaż coś dać. Ty robisz tak samo. Poświęcasz swoje życie, zdrowie, aby inni cię kochali. Za to żyjesz. Więc dlaczego ja nie mogę tego doświadczyć?  Proszę. ㅡ Podałem mu swoją zdobycz. ㅡ Dla ciebie. ㅡ Poszedłem do domu.

ㅡ Poczekaj! ㅡ Podbiegł do mnie łapiąc za nadgarstek. ㅡ Dobrze, może i masz rację, ale pomyśl. Co by było gdybym nie przyszedł i cię nie wyciągnął? Co by było gdybym przyszedł za późno? To też nie ma dla ciebie znacznia?  Mogłem cię stracić..

Spuściłem głowę po czym znowu spojrzałem mu w oczy.

ㅡ Masz rację. Przepraszam. ㅡ Odparłem cicho. ㅡ Pójdę się przebrać. 

Jungkook POV.

Po tym jak Chim poszedł na górę zaczął dzwonić mój telefon.
Wywróciłem oczyma widząc numer ojca. Odebrałem.

ㅡ Halo?

Jak śmiałeś wyprowadzić się i zostawić Tae samą?

ㅡ Po pierwsze. Mogłem i nic wam do tego. Po drugie Jimin to mój narzeczony i mam prawo z nim mieszkać. Po trzecie nigdy nie będę z nią, bo wszystko już skończone. Po czwarte... Nie chcę was znać, jasne?

Nie wiesz co właśnie robisz.
Nie możesz nas opuścić.

ㅡ Już dawno powinienem.
Już za długo dawałem wam pieniądze.
Przyzwyczailiście się do tego i obróciliście przeciwko mnie. Nienawidzę was oprócz Jung-hyunga, bo tylko on był po mojej stronie.
Od dzisiaj się nie znamy.

ㅡ Jungkook, nie gadaj głupot.
Wróć tutaj i pogadaj z nami. Pewnie Jimin ci tam nagadał, a ty go słuchasz.
Parszywy dzieciak.

ㅡ Nie mów tak o nim, jasne?!
Tutaj kończę tą rozmowę. Do widzenia.

Rozłączyłem się, a z góry zszedł młodszy.

ㅡ Słyszałeś? ㅡ Spytałem, a gdy skinął głową westchnąłem. ㅡ Nie powinieneś był słuchać. Mogłeś się zamknąć w jakimś pokoju czy coś.

ㅡ Mogłeś wyjść na dwór.

ㅡ Pyskujesz? Taki jesteś mądry?! ㅡ Warknąłem, a gdy zauważyłem wystraszony wzrok starszego uspokoiłem się. ㅡ Przepraszam. To... To z nerwów. ㅡ Podszedłem, lecz blondyn cofnął się uciekając na górę. Byłem zły na siebie. Cholernie. To moja wina. Kopnąłem w szafkę wychodząc z domu. Chodziłem po działce odkrywając nowe atrakcje, których jeszcze tu nie znalazłem.

Wtedy dotarłem pod naszą sypialnie. Schowałem się widząc na tarasie chłopaka, który płakał. Moje serce ściskało. Wystraszyłem go niepotrzebnie.

Poszedłem do samochodu wsiadając w niego i ruszając jadąc do wytwórni, do której dotarłem po kilkunastu minutach. Wszedłem na salę treningową włączając muzykę. Taniec był jednym sposobem na odreagowanie niż krzyczenie na mojego skarba. Po policzkach spływały łzy. W połowie nie wytrzymałem i padłem na kolana wybuchając płaczem.

Siedziałem tak nie mam pojęcia ile, ale piosenka już dawno się skończyła.
A na zewnątrz zrobiło się odrobinę ciemno. Wstałem z podłogi idąc na siłownię w innej sali.
Wszedłem na bieżnie włączając idealną prędkość.

***

Było już późno, a emocje ochłonęły.
Wsiadłem do samochodu wracając do domu chcąc jeszcze raz przeprosić Jimina po drodze kupując bukiet kwiatów.

Wszedłem do środka i po zdjęciu butów wszedłem do salonu zastając go na kanapie.

ㅡ Chim.. Przepraszam. ㅡ Powiedziałem podając mu kwiaty, lecz nie spojrzał na mnie. ㅡ Naprawdę nie chciałem wyżyć się na tobie. Dzwonił ojciec i... Zdenerwowałem się. Jimin.. ㅡ Chciałem podejść, lecz lekko się odsunął, dlatego się cofnąłem. ㅡ Proszę. ㅡ Położyłem bukiet na stole. ㅡ Dla ciebie. ㅡ Dodałem idąc do swojego studia, w którym się zamknąłem.

Następnego dnia starszy się nadal nie odzywał, dlatego pojechałem do wytwórni dowiadując się tam, że za tydzień mam trasę do Japonii, dlatego teraz rzadko będę widywać chłopaka z powodu treningów i brak czasu.
Akurat teraz?

Próbowałem z nim porozmawiać, lecz olewał mnie robiąc coś w ogrodzie.

ㅡ Jimin, pogadaj ze mną. ㅡ Powiedziałem załamany odwracając go w swoją stronę.

ㅡ Dlaczego? Jeszcze będę pyskować. Przecież jestem za mądry. ㅡ Prychnął odchodząc.

ㅡ Kochanie. ㅡ Złapałem go za rękę, lecz wyrwał się. ㅡ Lecę w trasę. ㅡ Powiedziałem zatrzymując go tym samym. ㅡ Do Japonii. Na dwa tygodnie. Potem do Chin również na dwa tygodnie. Czyli... Nie będzie mnie miesiąc.

ㅡ Taka twoja praca. Ale nie będę się wymądrzać. Co to miesiąc, kiedy nie widzieliśmy się trzy miesiące.

ㅡ Nie pamiętasz jak wtedy tęskniłeś.

ㅡ Pamiętam. ㅡ Spojrzał na mnie chłodnym lodem, przez który przeszedł mnie dreszcz.

ㅡ Teraz też będziesz?

ㅡ I tak wrócisz.

ㅡ A co jeśli nie? ㅡ Spytałem krzyżując ręce na piersi, chcąc zobaczyć jego reakcję. ㅡ Co jeśli poznam kogoś nowego?

ㅡ To znaczy, że nigdy nie byliśmy sobie pisani. ㅡ Rzekł poważnie lekko z łamliwym głosem, a mnie wryło w ziemię. Myślałem, że powie 'tylko spróbuj' czy inne.

ㅡ O czym ty mówisz?

ㅡ A jedź sobie w tą trasę. Znajdź sobie kogoś na kogo będziesz krzyczał, poniżał. Jedź! ㅡ Rozpłakał się. ㅡ Nawet zabierz ten pierścionek.. ㅡ Zdjął biżuterię. ㅡ I podaruj go komuś i innemu. Proszę bardzo! ㅡ Rzucił go we mnie. Odnalazłem go w trawie podchodząc do starszego i przytulając. Jego zachowanie to była moja wina. Zraniłem go i muszę to naprawić.

ㅡ Przepraszam, Jimin. ㅡ Powiedziałem, gdy płakał w moje ramię. ㅡ Kocham cię bardzo mocno. Wiem, nie powinienem był na ciebie krzyczeć. Jestem winny, tak. Cholernie cię przepraszam, skarbie. Wybacz mi.
Zrobię wszystko byś wybaczył. Bolą mnie twoje łzy, które są przeze mnie. Cierpisz przeze mnie. Nie płacz już, błagam. Obiecuję, że nikogo nowego sobie nie znajdę, bo kocham tylko ciebie.  Założysz z powrotem? ㅡ Spytałem pokazując na pierścionek. Odsunął się lekko wystawiając dłoń. Wsunąłem na jego palec pierścionek znowu go przytulając z całych sił.
ㅡ Przepraszam.

*************

29.08.20

Hejkaaa
Przepraszam za ten rozdział.
I wiecie co? Ja chyba mam jakąś wadę wzroku. Przymierzyłam okulary koleżanki i wszystko wyraźnie widziałam. Znaczy bez nich też widzę, ale z jej okularami tak bardziej. Wow nie sądziłam, że kiedykolwiek będę nosić okulary.

Podoba się?

Miłego dnia kochani 💖💖

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top