-56-
Pierwsza noc odkąd Chim się do mnie wprowadził. Ale właśnie. Miał na nocną zmianę, dlatego leżałem sam w pustym łóżku patrząc na nocne miasto, które nigdy nie zasypiało.
Jęknąłem bezradnie wstając z materaca idąc do kuchni do apteczki.
Wyjąłem tabletki na senne, lecz zatrzymałem się. Aż tak nie mogę spać bez Jimina, że muszę brać te świństwa? Obiecałem, że już z tym skończyłem... Dlaczego do tego wracam?
ㅡ Kurwa. ㅡ Warknąłem rzucając pustą szklankę na podłogę, która roztrzaskała się na kawałki. Chciałem tylko spać. Nie chcę się truć. Już nie.
Usiadłem na podłodze opierając się o szafki i podkurczając nogi pod brodę pomiędzy, którymi schowałem głowę.
Zmęczenie samo mnie dopadło po jakiś dziesięciu minutach.
Nawet nie mam pojęcia, kiedy zasnąłem.
*
ㅡ Jungkook.. Guk, obudź się. Nie możesz spać na ziemi. ㅡ Słyszałem przez co się przebudziłem. Uniosłem głowę widząc zmartwioną twarz chłopaka. ㅡ Zabrałeś je? ㅡ Spytał pokazując opakowanie po tabletkach.
Zapomniałem je schować.
ㅡ Nie. ㅡ Powiedziałem cicho uciekając wzrokiem.
ㅡ Jungkook... Zabrałeś?
ㅡ Mówię, że nie. ㅡ Fuknąłem będąc trochę poirytowany. ㅡ Chciałem, ale nie zabrałem, dobra? ㅡ Spojrzałem mu w oczy. ㅡ Nie mogłem zasnąć... Ale też nie chcę przez to niszczyć sobie wątroby.
ㅡ Przepraszam. Gdybym nie miał na nocną zmianę...
ㅡ Przestań. To nie twoja wina, Chim. Ty chociaż masz normalną pracę, życie.. Ja jestem w pracy cały czas. Nawet jak śpię tworzę muzykę. ㅡ Zaśmiałem się, a starszy razem ze mną.
ㅡ Chodź już spać. Zabiorę szybki prysznic i wracam do ciebie, dobrze?
ㅡ Mogę cię podglądać? ㅡ Spytałem rozbawiony przez co dostałem w ramię. Pociągnąłem go na ziemię zwisając nad nim. ㅡ Mnie bijesz?
ㅡ Jesteś młodszy. ㅡ Pokazał mi język, dlatego wpiłem mu się w usta, a potem z pocałunkami zjechałem na szyję blondyna łapiąc przy okazji jego nadgarstki trzymając obok jego głowy.
Zacząłem się o niego ocierać składając całusy na szyi, raz po raz gryząc i liżąc. ㅡ Ah! ㅡ Jęknął głośno, kiedy przyspieszyłem.
Odwróciłem nas, że teraz to ja leżałem plackiem na podłodze, a starszy na mnie. Teraz to on przejął inicjatywę kończąc małą zabawę. Przyciągnąłem go do pocałunku kładąc dłonie na jego pośladkach ściskając je. Czułem już powoli spełnienie, kiedy to niespodziewanie chłopak wyrwał się wstając na równe nogi.
ㅡ Ya!
Wysłał całusa chcąc pójść sobie, lecz w porę go złapałem za kostkę, przez do upadł na kolana. Popchnąłem no na plecy z powrotem zwisając nad nim.
ㅡ Co chciałeś zrobić? Uciec? Zostawić mnie z problemem? ㅡ Pytałem siadając mu na biodrach. Złapałem jego dłoń kładąc ją na moim kroczu przez co sapnąłem.
ㅡ Chcę się wykąpać.
ㅡ Później pójdziemy razem. ㅡ Powiedziałem zdejmując swoje bokserki, bo tylko w nich byłem, a starszemu odpiąłem spodnie ciągnąc w dół do kostek.
ㅡ A-a lubrykant?
ㅡ Żebyś mi znowu uciekł? Nie puszczę cię. ㅡ Szepnąłem całując go w ucho chcąc w niego powoli wejść, lecz powstrzymał mnie.
ㅡ Obiecuję, że nie ucieknę. Proszę idź po lubrykant. ㅡ Poprosił błagalnie. ㅡ Będzie boleć. Strasznie.
ㅡ No dobrze. Ale jak uciekniesz... To cię złapie, a wtedy lubrykant wyrzucę do kosza.
Wstałem idąc do sypialni skąd zabrałem swoją rzecz. Wróciłem do kuchni, gdzie nadal był blondyn. Uśmiechnąłem się szeroko znajdując się pomiędzy jego nogami.
ㅡ Poczekaj. ㅡ Powiedziałem jeszcze raz biegnąc do pokoju i po zabraniu czegoś wróciłeś do niego. ㅡ Mam.
ㅡ Po co... Ci to?
ㅡ Żebyś mnie nie dotykał. ㅡ Rzekłem zakładając mu kajdanki z czerwonym futerkiem. ㅡ Resztę później wykorzystamy. Będziesz błagał o więcej. ㅡ Mówiłem rozciągając go, a potem wchodząc w niego do samego końca. Krzyknął na cały głos, a po jego policzku spływały łzy, które zaraz scałowałem.
***
ㅡ Jakieś plany na jutro? Właściwie to dzisiaj. ㅡ Spytałem, kiedy to wykąpani leżeliśmy w łóżku całkiem nadzy, po co spać w ubraniach skoro i tak nie raz to robiliśmy.
ㅡ Mam zamiar iść do Tae. Tęsknię za nim. Niby ma dużo pracy, ale nie wierzę mu. ㅡ Wyznał wtulając się we mnie.
ㅡ Może się z kimś spotyka? ㅡ Spytałem.
ㅡ Nie mam pojęcia, ale to by było super. W końcu nie byłby sam, bo ja go zaniedbuje.
ㅡ Ej.. Nie prawda. Prawdziwi przyjaciele są na zawsze, ale to, że się nie spotkacie to wyłącznie wina czasu. Obaj macie własne życie, ale nadal jesteście przyjaciółmi. Niech Tae przyjdzie tu. Chyba, że chcecie iść na miasto.
ㅡ Po tej wiadomości trochę się boję. Albo tu, albo u niego. Dziękuję, Guk.
ㅡ Kupić wam asortyment?
ㅡ Nie chcemy pić. To zwykłe spotkanie.
ㅡ Dobrze, dobrze. ㅡ Złapałem go w pasie całując w czoło. ㅡ Dobranoc, Chim.
ㅡ Dobranoc, króliczku.
ㅡ Jak to cudownie brzmi w twoich ustach. ㅡ Uśmiechnąłem się szeroko czego nie mógł zobaczyć.
Zaśmiał się cicho przytulając mnie.
***
Kilka dni przeleciało w mgnieniu oka nim zauważyłem, a już dzisiaj był casting. Modliłem się, by wygrał jakiś miły chłopak, a nie arogancki i wpatrzony w siebie dupek.
Obserwowałem każdego. Z niektórymi rozumiałem i byli w porządku, ale czy na pewno?
Stałem koło lustra słuchając jak rekruci pokazują swoje umiejętności.
Było ich sporo, ale tylko jeden mógł wygrać.
Wszyscy byli świetni. Gdybym był jurorem miałbym problem, żeby wybrać.
ㅡ Przerwa. ㅡ Powiedział prezes, który wstał i podszedł do mnie.
ㅡ Jak oceniasz?
ㅡ Mają szansę. ㅡ Uśmiechnąłem się. ㅡ Masz już kogoś na oku?
ㅡ Mam. Ten chłopak w białej koszuli, widzisz?
ㅡ Tak.
ㅡ Spodobał mi się jego głos. Jest taki żywy, miękki... Zapomniałem jak się nazywa.
ㅡ Dobra. Ja lecę, prezesie.
ㅡ Po castingu przyjdź do mnie do biura. ㅡ Powiedział. Skinąłem niepewnie głową i żegnając się ze wszystkimi opuściłem pomieszczenie idąc do swojego studia, gdzie był starszy.
ㅡ Jimin? Co ty tu robisz? Miałeś tu nie przychodzić. ㅡ Powiedziałem zły.
ㅡ Wiem, ale chciałem. Bez problemu mnie wpuścili. Chciałem si z tobą zobaczyć. Nie odbierałeś telefonu..
ㅡ Byłem na sali. Dzisiaj casting, Chim. ㅡ Podszedłem do niego. ㅡ Coś się stało?
ㅡ Co miało być? ㅡ Spytał, lecz po chwili spuścił głowę.
ㅡ Hej, możesz mi powiedzieć.
ㅡ Pokłóciłem się Tae. Ostatnio się z nim nie spotkałem, bo to on nie miał czasu. Dzisiaj chciałem znowu.. Lecz ten sam problem. Zacząłem się go wypytywać, ale nie chciał mi powiedzieć.. Wyszła z tego powodu kłótnia. ㅡ Głos mu się łamał. ㅡ I... Powiedział mi, że się zmieniłem odkąd jestem z tobą. Nie wiem co w niego wstąpiło. A jak poszedłem do niego..wyrzucił mnie z domu. Ja przepraszam, że zawracam ci głowę. ㅡ Szepnął zaczynając płakać. Podszedłem do niego przytulając go. To spowodowało kolejną falę płaczu chłopaka.
ㅡ Jimin. Spokojnie. Jak mu przejdzie to przyjdzie. Ty nic nie zrobiłeś. Daj mu czas. Jak zatęskni to przyjdzie.
ㅡ Zobaczymy. Co jeśli zakończył naszą przyjaźń?
ㅡ Masz jeszcze mnie, skarbie.
ㅡ Dziękuję, Kookie.
***************
Hejkaaa
Jak u was?
Jak się podoba??
Miłego dnia kochani! 💖💖💖
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top