-5-

Brunet poszedł zaraz po filmie, który na swój sposób poprawił mi humor.
Cieszyłem się również z tego, że zakopaliśmy topór i mamy wszystko sobie wyjaśnione.

Następnego dnia spotkałem się z Tae, a właściwie to on przyszedł do mnie z dobrą wiadomością.

ㅡ Znalazłem nam pracę. Znaczy... Chciałem sobie, ale tak sobie pomyślałem o tobie i no...

ㅡ Jaką?

ㅡ Kelner. Tyle jest kawiarni, więc innego wyboru nie ma zbytnio.

ㅡ Kto powiedział, że chcę być kelnerem? Już wole być bibliotekarzem.

ㅡ To nudny zawód. No chodź ze mną. Nie chcę iść tam sam. No błagam cię..

ㅡ No nie wiem. Z tobą w jednym miejscu? To się źle skończy.

ㅡ Przeżywasz. No zgódź się.

ㅡ Nie mam wyboru. ㅡ Westchnąłem. ㅡ Kiedy mam przyjść na rozmowę kwalifikacyjną?

ㅡ Jutro o dziesiątej.

ㅡ Jakoś ujdzie. ㅡ Wywróciłem oczyma. ㅡ Może mi się spodoba.

ㅡ Na pewno. A jak z Jungkookiem?

ㅡ A właśnie. ㅡ Powiedziałem i uderzyłem go w głowę, a potem w ramię. ㅡ Za to, że dałeś mu mój adres. Głupi jesteś?

ㅡ No, ale... Byście się nie pogodzili i nadal byś był smutny.

ㅡ Oj Tae... ㅡ Zaśmiałem się. ㅡ Z jednej strony to się cieszę, ale teraz wie gdzie mieszkam. Ugh... Po co szedłeś do jego wytwórni.

ㅡ Bo mieliście się pogodzić. A co kupił zły smak lodów?

ㅡ Nie, dobry.

ㅡ No to widzisz. Kiedy się spotykacie? Chcę go poznać, ale tak noramlnie, a nie jak wczoraj.

ㅡ Czyli?

ㅡ Błagam sekretarkę by go zawołała. W końcu przyszedł i na szybko mu powiedziałem o co chodzi. Od razu pobiegł do ciebie, kiedy dałem mu adres.

ㅡ Jesteś głupi. I nie mam pojęcia. Na razie nie pisze ani nie dzwoni. Jest zajęty.

Po chwili dostałem wiadomość. O wilku mowa.

ㅡ To on? To on? ㅡ Pytał wręcz kładąc się na mnie. ㅡ Co napisał?

ㅡ To zejdź ze mnie.

Chłopak posłuchał, więc mogłem spokojnie przeczytać wiadomość.

Od Jungkook :

Za pół godziny przyjadę po ciebie. Bądź gotowy.

Rozszerzyłem oczy zdziwiony. Jak poparzony wstałem otwierając swoją szafę.
Z pomocą przyjaciela wybrałem ciuchy, lekko się umalowałem i inne rzeczy. Byłem gotowy.

ㅡ Randka. ㅡ Rzucił, kiedy mi się przyglądał.

ㅡ Zamknij się. Nie prawda.

ㅡ Yhm... Idź już pewnie czeka na ciebie.

Wywróciłem oczyma wychodząc z pokoju, następnie z domu, ówcześnie zakładając buty.
Przed domem ujrzałem czarne auto. Wyglądało na sportowe.
Wsiadłem do środka widząc za kierownicą młodszego.

ㅡ Cześć.

ㅡ Hej. Ładnie wyglądasz.

ㅡ Dziękuję. ㅡ Uśmiechnąłem się lekko czerwieniąc się. ㅡ Ty również.

Zaśmiał się skinając głową.

ㅡ Gdzie jedziemy?

ㅡ Do mnie.

ㅡ Co? Dlaczego do ciebie?

ㅡ Pokaże ci mój pokój. ㅡ Ponownie się zaśmiał, lecz ja się przestraszyłem, dlatego wysiadłem z samochodu. ㅡ Ej. No, Chimmy! ㅡ Krzyknął, wychodząc za mną. ㅡ Poczekaj. ㅡ Złapał mój nadgarstek odwracając w swoją stronę. ㅡ Co się stało? Chodzi o ten pokój? Wiem, źle zabrzmiało. To żarty. Przepraszam.

ㅡ Chcesz mnie wykorzystać? Przyznaj to..

ㅡ O czym ty mówisz? Nie prawda.
Ja chcę ci tylko coś pokazać i spędzić czas. Nie smuć się. Jesteś brzydki bez uśmiechu.

Zaskoczony uderzyłem go w ramię.

ㅡ Wsiądziesz czy sam mam cię wepchnąć do samochodu? ㅡ Spytał. Westchnąłem cicho robiąc o co prosił chłopak, a ten usiadł za kierownicą. Ruszyliśmy tylko w jemu dobrze znanym kierunku.
Do celu dojechaliśmy po kilkudziesięciu minutach, kiedy to młodszy zaparkował przed wielkim wieżowcem.
Patrzyłem na to z rozszerzonymi oczami.

ㅡ K-które piętro? ㅡ Spytałem niepewnie.

ㅡ Przed ostatnie. Coś nie tak?

ㅡ Wysoko. ㅡ Szepnąłem ze spuszczoną głową mocniej zaciskając dłoń na spodniach.

ㅡ Masz lęk wysokości? ㅡ Spytał zaskoczony odpinając pasy. Spojrzałem na niego skinając lekko głową. Ten uśmiechnął się ciepło.
ㅡ Nie musisz się bać. Stamtąd jest taki piękny widok, że nawet zapomnisz, że jesteś tak wysoko. Będę też z tobą. Hm? Idziemy?

ㅡ No, spróbuję, ale nie podejdę do okna.

ㅡ Nie ma sprawy. ㅡ Odparł wychodząc z samochodu, a ja za nim.

Weszliśmy do budynku, a następnie do windy, która zabrała nas na górę. Trzymałem się mocno poręczy zaczynając się stresować.

ㅡ Spokojnie. ㅡ Powiedział kładąc dłoń na mym ramieniu, a po chwili metalowe drzwi się otworzyły. ㅡ Chodź. Jak się boisz to złap moją rękę. ㅡ Rzekł wyciągając przede mną dłoń, za którą złapałem i razem opuściliśmy windę podchodząc do jednych drzwi. Młodszy otworzył drewnianą powłokę zapraszając do środka co zrobiłem zdejmując swoje buty.
ㅡ Czuj się jak u siebie, Jimin. Nie musisz się tak spinać. ㅡ Zaśmiał się prowadząc do salonu, gdzie zamknąłem oczy widząc wielkie okno na całej wręcz ścianie. ㅡ Chim, nie bój się.  Powoli otwórz oczy i nie patrz w dół tylko w dal.

ㅡ Nie mogę. ㅡ Poręciłem głową. ㅡ Za wysoko.

ㅡ Spójrz na mnie.. ㅡ Poprosił biorąc moje dłonie z twarzy zmuszając bym spojrzał mu w oczy. ㅡ Nic się nie dzieje. To piękny widok. Nie myśl o wysokości, a o widoku. Spróbuj.

Wziąłem głęboki oddech ze strachem przenosząc swój wzrok na miasto. Było piękne. Wszystko wydawało się być takie małe.

ㅡ I jak? Podoba ci się?

ㅡ Tak. Jest cudownie. ㅡ Uśmiechnąłem się. ㅡ Ale moglibyśmy zasłonić?

ㅡ Nie ma problemu. ㅡ Zgodził się podchodząc do okna i pociągając za sznurek, gdzie automatycznie się zasłoniło, a następnie zaświecił światło.

ㅡ Dziękuję.

ㅡ Chcesz coś do picia?

ㅡ Woda może być. ㅡ Odparłem siadając na kanapie, a młodszy poszedł zapewnie do kuchni. Rozglądnąłem się po pomieszczeniu. Całkiem nowocześnie i przytulnie. Nic dziwnego, że są drogie takie apartamentowce.
Po paru chwilach wrócił podając mi szklankę z przezroczystą cieczą.

ㅡ Mówiłeś, że chciałeś coś mi pokazać. Co takiego?

ㅡ A, no tak. Chodź za mną. ㅡ Rzucił i poszedł w głąb mieszkania.

Westchnąłem ciężko. Czy ten człowiek ani na chwilę nie usiądzie na miejscu?
Odłożyłem szklankę na stół idąc za nim.

ㅡ Kookie? ㅡ Zawołałem cicho, ponieważ zgubiłem go. Po chwili z jakiegoś pokoju wyszedł młodszy i zaprosił ruchem dłoni.

ㅡ Podoba się? ㅡ Zapytał, gdy wszedłem do środka.

ㅡ To...

ㅡ To pokoj, gdzie tworzę muzykę.

ㅡ Aż tak mi ufasz?

ㅡ Co?

ㅡ Po prostu nie zrozum mnie źle tylko...

ㅡ Tak. Ufam ci. ㅡ Wtrącił się mi w zdanie. ㅡ Bo czuję, że nie jesteś taką osobą, której nie można ufać.

ㅡ A co jeśli ja tylko udaje?

ㅡ Nie udajesz, hyung. Siadaj. ㅡ Wskazał na krzesło przy pianinie.

ㅡ Ale ja nie umiem grać. ㅡ Przyznałem robiąc co kazał.

ㅡ Nauczę cię. ㅡ Uśmiechnął się promiennie siadając obok mnie. ㅡ Powtarzaj za mną. ㅡ Nacisnął kilka klawiszy. ㅡ Twoja kolej.

Z grymasem na twarzy próbowałem powtórzyć, lecz myliłem klawisze.

ㅡ Nie masz pracy?

ㅡ Dzisiaj mam wolne. Spróbuj tak.
Nie, źle. ㅡ Złapał moje dłonie poruszając moimi palcami. Odwróciłem głowę w jego stronę, w tym samym czasie co on w moją.

ㅡ Um.. ㅡ Zarumieniłem się zabierając swoje ręce i spuszczając głowę tym samym przerywając nasz kontakt wzrokowy, który robił się z każdą chwilą niebezpieczny.

ㅡ Może.. Teraz mi coś zaśpiewasz? Proszę. To zostanie pomiędzy nami.

ㅡ Nie zgadzam się.

ㅡ Jimin, zrób to dla mnie. ㅡ Przekręcił głowę w bok robiąc maślane oczy. Westchnąłem zrezygnowany zgadzając się. Chłopak się ucieszył wskazując na mikrofon.
Podszedłem do niego zakładając jeszcze jakieś słuchawki. ㅡ Gotowy?

ㅡ Chyba tak.

Uśmiechnął się podchodząc do jakiegoś urządzenia. Nie znałem się na tym wszystkim.
Po kilku chwilach usłyszałem muzykę. Znałem to, dlatego uśmiechnąłem się lekko.
Nadal zestresowany powoli zacząłem śpiewać, a z każdym kolejnym słowem jakbym odpływał do innego świata. Kochałem śpiewać, dlatego czułem się odprężony. Zmieszałem się słysząc jak młodszy dołącza tworząc razem duet.
Posłał lekki zachęcający uśmiech stając obok mnie.
Po kilku minutach piosenka skończyła się, więc mogłem zdjąć słuchawki.

ㅡ Pięknie śpiewasz. Dlaczego to marnujesz? Chociaż będę miał niezłą konkurencję. ㅡ Parsknął śmiechem.

ㅡ Nie chcę. Śpiewam dla siebie. Nie potrzebna mi sława. Moją jedyną widownią jest czasami mama, lub Tae. ㅡ Uśmiechnąłem się.

ㅡ Ja myślę, że twój głos powinien usłyszeć każdy, ale jeśli tak twierdzisz to nie zmuszam. ㅡ Odparł podchodząc do urządzenia wyłączając je. ㅡ Masz cudowny głos. Mógłbym go słuchać cały czas.

ㅡ D-dziękuję. ㅡ Speszyłem się znowu tego dnia rumieniąc się. Po chwili zaczął dzwonić telefon młodszego, który odebrał zaczynając z kimś rozmawiać. Po kilku minutach skończył będąc niezadowolony. ㅡ Coś się stało?

ㅡ Muszę iść do wytwórni. Są jakieś problemy nie wiem... A od jutra zaczynamy próby. W końcu za dwa tygodnie koncert, więc... Za długo się nie zobaczymy.

ㅡ Nic się nie stało. Za dwa tygodnie?

ㅡ Tak, będziesz?

ㅡ Niestety. ㅡ Posmutniałem. ㅡ Jadę z rodzicami na urodziny ciotki w Busan.

ㅡ Oh... Rozumiem.

ㅡ Pójdę już. Nie będę dłużej ci przeszkadzać. ㅡ Podszedłem do drzwi wychodząc z pokoju.

ㅡ Odprowadzę cię. Zamówię ci taksówkę.

ㅡ Nie musisz. Przejdę się. ㅡ Rzekłem.

ㅡ Na pewno?

ㅡ Tak. ㅡ Przytaknąłem. ㅡ Do zobaczenia i powodzenia.

ㅡ Dziękuję.

Wyszedłem z apartamentu, a potem z budynku. Mogłem stwierdzić, że nigdy nie byłem w tej części miasta.
Nie wiedziałem, w którą stronę iść.

ㅡ To co? Zamówić ci taksówkę? ㅡ Spytał niespodziewanie chłopak opierając się na moim barku.

ㅡ Sam to zrobię. Jedź do wytwórni.

ㅡ Pojadę, jak ty pojedziesz. Niech sobie poczekają.

ㅡ Żartujesz? W tej chwili masz jechać. Co jeśli to coś ważnego?

Wywrocił oczyma wyjmując telefon i wybierając numer.

ㅡ Miałeś nie zamawiać! ㅡ Uderzyłem go w ramię, lecz po chwili zostałem zakryty bluzą wyższego. ㅡ Co ty wyprawiasz?

ㅡ Załóż ją i kaptur też. Nie rozglądaj się. Robią nam zdjęcia.

ㅡ Gdzie? ㅡ Chciałem się odwrócić, lecz młodszy mi na to nie pozwolił.

ㅡ Mówię coś. ㅡ Posłał zły wzrok. ㅡ Nareszcie. ㅡ Powiedział, gdy koło nas zaparkował samochód. ㅡ Zakryj buzię i jedź do domu. ㅡ Wepchnął mnie do samochodu. ㅡ Później mi oddasz, albo sobie zostaw. Jedź. Pa. ㅡ Zamknął drzwi machając dłonią.
Podałem adres kierowcy cały czas nie odkrywając swojej twarzy dopóki nie wróciłem do swoich rejonów.

***************

29.05.20

Witam i tu dzisiaj xD
Jak wam się podoba?
Miłej nocki!

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top