-34-
ㅡ Idealnie! ㅡ Krzyknął mężczyzna przy sprzęcie. ㅡ Zaśpiewaliście perfekcyjnie. Teraz jeszcze kilka spraw i już jutro można opublikować.
Uśmiechnąłem się szeroko na wieść, że to koniec nagrań i będę mógł spokojnie przygotować się do rozmowy z Jiminem.
Gdy tylko wyszliśmy z pomieszczenia nagraniowego mężczyzna nas uściskał gratulując.
ㅡ Jimin, dziwnie chodzisz...
ㅡ Skurcz mnie złapał. ㅡ Uśmiechnął się nieśmiało patrząc na mnie. ㅡ Mogę już iść?
ㅡ Tak, ale przyjdź rano.
ㅡ Mam pracę. Szef tym razem mi nie odpuści. Nie wyrwę się, przepraszam.
ㅡ To rzuć tą pracę. ㅡ Rzekłem łapiąc jego dłoń. ㅡ Pomogę Ci.
ㅡ Co takiego? ㅡ Spytał zaskoczony. ㅡ Nie rzucę jej, Kook. Podoba mi się tam.
Westchnąłem i mocno trzymając jego dłoń wyszliśmy z pomieszczenia wchodząc do kantorka obok.
ㅡ Dlaczego nie? Przez tą piosenkę zarobisz więcej niż jako kelner. Zresztą ja mogę..
ㅡ Nie chcę od ciebie pieniędzy, Jungkook. Pamiętaj, że tej piosenki nie śpiewam z własnej woli.
ㅡ Kochanie, wiem.. ㅡ Objąłem go w pasie. ㅡ Ale...
ㅡ Już znasz moje zdanie, Kook. ㅡ Odsunął się podchodząc do drzwi. ㅡ Pójdę już.
ㅡ Wprowadź się do mnie. ㅡ Rzuciłem szybko zanim wyszedł. Już od jakiegoś czasu chciałem zacząć z nim ten temat, ale nie było okazji, a nie chciałem psuć chwil.
ㅡ Co? ㅡ Spojrzał na mnie. ㅡ Jakie wprowadzić?
ㅡ Wiem.. To... To za wcześnie. Przepraszam. Ale tylko przy tobie zawsze się wysypiam, gdy zostajesz na noc... Jestem szczęśliwy, że w końcu nie budzę się sam i nie ma samotnego śniadania jak zawsze. Spędzasz u mnie dużo czasu, dlaczego nie zamieszkasz ze mną? ㅡ Spytałem. Cholernie chciałem by się zgodził. Kiedy jeszcze się nie znaliśmy brałem leki na sen, bo miałem trudności, dlatego nie zwracam uwagi na godzinę, kiedy jestem w swoim studiu nagrań, ale teraz, gdy mam Chima zasypiam niemalże natychmiast bez tego świństwa. Nie mówiłem mu o tym, bo po co skoro już ich nie biorę i to dzięki niemu.
ㅡ Ja... Nie jestem jeszcze na to gotowy. Przepraszam. Zobaczymy, kiedy indziej.
I właśnie wtedy poczułem małe ukłucie, ale nie mogę go za to winić.
Spuściłem głowę wzdychając.
ㅡ Jungkookie... ㅡ Szepnął kładąc dłoń na mym policzku. ㅡ Nie bądź smutny. Naprawdę cię kocham, ale nie chce jeszcze się przeprowadzać i żyć na twoim rachunku.
ㅡ Nie będziesz nic musiał robić wystarczy, że będziesz. Ze mną. ㅡ Powiedziałem cicho.
ㅡ Kiedy indziej, Jungkook-ah. Jest jeszcze coś o czym chcesz porozmawiać?
ㅡ Za dwa dni jadę w trasę, a ty razem ze mną. Rozumiem, że nie chcesz, ale to nie tylko ja o tym decyduje. Dzisiaj wypuszczą tą piosenkę, a za dwa dni ją zaśpiewamy. Na scenie.
ㅡ Nie zgadzam się. ㅡ Mruknął. ㅡ Nigdzie nie jadę. ㅡ Cofnął się krok do tyłu.
ㅡ Jimin...
ㅡ Nie. Przestań robić wszystko za moimi plecami. Nie decyduj za mnie czego nie chce. Powiedziałem nie i tak ma być.
ㅡ Ale to... ㅡ Wyszedł trzaskając drzwiami. ㅡ Może ci zaszkodzić. ㅡ Dokończyłem. Westchnąłem ciężko i z urwanym oddechem. Usiadłem na podłodze opierając się o szafki, a po policzku spływały łzy. Sam nie wiem dlaczego.
Może dlatego, że Chim przeze mnie jest zły? Nie wiem.
Po kilku minutach ktoś wszedł do środka. Spojrzałem w tamtą stronę widząc brata?
ㅡ Kookie? Wszystko w porządku? ㅡ Spytał zamykając za sobą drzwi i kucając przede mną. ㅡ Spotkałem Jimina po drodze i mi powiedział, gdzie jesteś. Pokłóciliście się?
Wzruszyłem ramionami na znak niezrozumienia. Sam nie wiedziałem, ale.. Mogłem się domyślać, że tak.
ㅡ O co?
ㅡ Nie chcę gadać. ㅡ Szepnąłem chowając twarz pomiędzy nogami.
ㅡ Rozumiem. ㅡ Usiadł obok obejmując ramieniem. ㅡ Przyszedłem powiedzieć, że u ciebie w mieszkaniu czekają rodzice, ale jak chcesz mogę powiedzieć, że dzisiaj naprawdę nie masz czasu i...
ㅡ Nie. Nic nie mów im. Zaraz tam pójdziemy. ㅡ Powiedziałem.
ㅡ Powiesz o co poszło?
ㅡ Na początku gadaliśmy o jego pracy. Mówiłem, że niech ją rzuci, bo zarobi więcej dzięki tej piosence. Potem powiedziałem, że ma się wprowadzić do mnie, ale się nie zgodził, a później, że musi ze mną jechać w trasę. Po tym zdenerwował się mówiąc bym nie decydował za niego i za jego plecami, ale to nie ja decyduje. Tylko prezes. On kazał, by Chim jechał, a ja nie mam nic do gadania.
ㅡ Kookie, wytłumacz mu to wszystko. Powiedz jak jest.
ㅡ Teraz jest zły na mnie. Później teraz chodźmy do domu. Rodzice czekają.
ㅡ Jesteś pewny?
ㅡ Grałem już dwie dramy. Jestem niezłym aktorem. Chodźmy. ㅡ Wstałem z podłogi wycierając jeszcze oczy rękawem po czym wyszedłem z bratem z kantorka, a następnie z budynku wsiadając do mojego auta.
ㅡ Jesteś pewny, że możesz kierować?
ㅡ Tak. Nie martw się. To i tak niedaleko.
Jimin POV.
Wszedłem do domu zamykając drzwi, że aż cały dom się zadrżał. Byłem wkurzony. Jak mógł decydować za mnie?
ㅡ Jimin? ㅡ Spytał brat pojawiając się w korytarzu. ㅡ Co jest?
ㅡ Wiesz co się dowiedziałem? Że za dwa dni jadę w trasę. Super, prawda? ㅡ Spytałem sarkastycznie. ㅡ Tylko szkoda, że ja o niczym nie decydowałem.
ㅡ Chociaż zwiedzisz kawałek świata. ㅡ Rzekł. ㅡ Dlaczego tak się burzysz? To nic takiego. Zresztą nie jedziesz tam na zawsze, a z brzuchem raczej nie wrócisz.
ㅡ Hyung! ㅡ Krzyknąłem wytrącony z równowagi.
ㅡ Jiminnie! ㅡ Usłyszałem głos rodzicielki, który stanęła obok brata. ㅡ Jak jedziesz w trasę to zabierz ten karton i...
ㅡ Nie. Nigdzie nie jadę.
ㅡ Ya, Chim.. Przecież to nic złego.
ㅡ Nie chcę występować przed tysiącami ludźmi. Zawsze w takich sytuacjach zapomnę czegoś, albo co gorsza ucieknę przez strach.
ㅡ Będziesz tam z Jungkookiem, Jimin.
ㅡ Jihyun ma rację. Nie będziesz tam sam, skarbie. To twoja szansa, Jiminnie. Pomyśl nad tym.
ㅡ Zobaczę. ㅡ Westchnąłem cicho.
ㅡ Sądząc po tym... Pokłóciliście się?
ㅡ Niestety. ㅡ Wywróciłem oczyma. ㅡ I... Chyba przeze mnie. Ja się zdenerwowałem.
ㅡ Lepiej z nim pogadaj, bo jak macie jechać wspólnie w trasę to lepiej być pogodzonym.
ㅡ Tak. Masz rację. Jutro do niego pójdę.
ㅡ Nie. Idź teraz. ㅡ Powiedział. ㅡ Nie przepuszczę cię do pokoju.
ㅡ Hyung...
ㅡ Idź, kochanie. ㅡ Poparła matka.
Mruknąłem pod nosem wychodząc niechętnie z domu kierując się wolnym krokiem w stronę centrum.
*****************
07.07.20
Hejka!
Jak wam mija dzień?
Podoba się?
Miłego dnia, nocy!!
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top