-27-
Obudziłem się następnego dnia wtulony w nagi tors bruneta, który smacznie pochrapywał.
Podniosłem się lekko nad nim i palcami zatkałem mu nos. Po chwili zaczął się dusić aż w końcu się obudził patrząc na mnie.
ㅡ Dzień dobry, Kookie. ㅡ Powiedziałem opierając brodę na jego klatce piersiowej.
ㅡ Dzień dobry, Chim. Wyspany?
ㅡ Jak nigdy. ㅡ Uśmiechnąłem się szeroko. ㅡ Coś nie tak?
ㅡ Dusiłeś mnie? Bo coś przez chwilę nie mogłem oddychać.
ㅡ Może coś ci się śniło? Nie mam pojęcia... Przed chwilą wstałem.
ㅡ Nie pamiętam. No nic.. Śniadanko?
ㅡ Nie masz do pracy?
ㅡ Drugi raz tak nie zrobię. Prościej mówiąc nie ucieknę. Zjemy raz śniadanie. Chodź..
Wstał z łóżka zakładając na siebie bokserki, a potem spodnie. Zagryzłem wargę widząc jego umięśniony tors.
ㅡ Nie chcę mi się. ㅡ Mruknąłem zakopując się w pościeli.
ㅡ Z tego co wiem dzisiaj jest poniedziałek. Idziesz do pracy.
ㅡ Ale na popołudnie!
ㅡ Oj, kochanie.. ㅡ Odkrył mnie wyrzucając kołdrę na bok. ㅡ Pięknie wyglądasz. ㅡ Rzekł uderzając mnie w nagi pośladek. ㅡ Ubierz się i przyjdź, bo inaczej dostaniesz zimną wodą.
Wyszedł z pokoju, więc niechętnie wstałem również się ubierając tym razem zakładając koszulkę młodszego, która na mnie odrobinę wisiała.
Kiedy zrobiłem krok poczułem ból w dolnych partiach ciała. Syknąłem uginając się.
ㅡ Jungkook! ㅡ Krzyknąłem. ㅡ Jungkook chodź na chwilę, proszę!
Po paru chwilach chłopak przyszedł.
Kazałem mu się przybliżyć, a gdy był blisko wskoczyłem na niego oplatając nogami w pasie.
ㅡ Teraz możesz iść.
ㅡ Czy ja wyglądam na jakiegoś konia? ㅡ Mruknął trzymając mnie za pośladki bym nie spadł.
ㅡ No cóż... ㅡ Zarumieniłem się mając w głowie nieodpowiednie rzeczy.
ㅡ O czym pomyślałeś? ㅡ Spytał z chytrym uśmiechem.
Prychnąłem chowając twarz w jego zagłębieniu szyi. Zaśmiał się wychodząc z pokoju do kuchni.
ㅡ Co chcesz na śniadanie mój mały zboczuszku? ㅡ Zapytał odstawiając mnie na blacie.
ㅡ To moja kuchnia... A właściwie mojej mamy. ㅡ Przypomniałem. ㅡ Ja robię śniadanie. ㅡ Oznajmiłem zeskakując z blatu, a następnie podchodząc do lodówki. ㅡ Weź te łapska. ㅡ Powiedziałem, gdy złapał moje biodra.
ㅡ Do twarzy ci w mojej koszuli.
ㅡ Dlatego ci jej już nie oddam.
ㅡ Co masz mojego? Bluzę, teraz koszulę...
ㅡ Jak będę u ciebie zabiorę całą twoją garderobę. ㅡ Odwróciłem się do niego trzymając w dłoni pomidora.
ㅡ W takim razie się nie wypłacisz.
ㅡ Sprzedam je. ㅡ Uśmiechnąłem się lekko. Zaśmiał się zabierając z mojej ręki warzywo odkładając je na bok, a następnie podniósł mnie opierając o lodówkę. ㅡ Śniadanie, Guk.
ㅡ Zaraz ty będziesz moim śniadaniem.
ㅡ Kookie, nadal mnie boli. Daj spokój...
Zrobił uroczą mimikę wpijając mi się w usta wkładając mi dłoń pod bluzkę jeżdżąc po moim brzuchu.
ㅡ Jestem młodszy od ciebie, więc... Moje hormony wariują.
ㅡ Chyba podwyższony testosteron. ㅡ Wybuchłem śmiechem, ale zaraz pisnąłem, kiedy złapał moją męskość ściskając ją. ㅡ No o tym mówię. Niewyżyty królik.
ㅡ Zaraz będę musiał iść.
ㅡ Ale zmiana tematu. Dlaczego?
ㅡ Wiesz, że chcę zostać, ale muszę, Chim. Przyjdę wieczorem.
ㅡ No dobrze. ㅡ Westchnąłem przytulając go co oddał.
ㅡ Jimin, nie smuć się, skarbie. Przyjdę.
ㅡ Wiem. Jestem głodny. Zjedzmy w końcu to śniadanie.
***
Praca dłużyła mi się jak nigdy przedtem. Marzyłem by wybiła w końcu odpowiednia godzina, lecz jak na złość czas jakby stanął w miejscu.
Kiedy tylko dzieliła mnie minuta do wyjścia, rzuciłem wszystko lecąc na zaplecze zdejmując z siebie fartuch.
ㅡ A tobie co, Jimin? ㅡ Spytał Tae, który pojawił się chwilę później.
ㅡ Później pogadamy, okay? Śpieszę się.
ㅡ Do swojego księcia?
ㅡ Ya, Tae... Przestań. ㅡ Mruknąłem, a moje policzki zabarwiły się na czerwono.
Przebrałem się, a gdy pożegnałem się z przyjacielem wybiegłem z budynku biegnąc do domu.
Wparowałem do środka na oślep zdejmując buty.
Następnie pobiegłem do sypialni, gdzie założyłem ładniejsze ubrania, by potem zahaczyć o łazienkę.
Wiedziałem, że nie muszę się stroić, ale ten jeden raz nie zaszkodzi.
Gotowy poszedłem do salonu siadając na kanapę czekając. Przy okazji włączyłem telewizor, aby się nie nudzić.
Wybiła pierwsza w nocy, za nią druga...
Przecież mówił, że przyjedzie wieczorem.
Zawiedziony poszedłem na górę, gdzie zmyłem cały swój makijaż, zabrałem prysznic, a później poszedłem spać. Nie było sensu czekać dalej.
Kiedy powoli przysypiałem usłyszałem uderzenie o szybę, lecz nie zwróciłem na to uwagi myśląc, że to tylko sen.
Jednakże to się powtórzyło, a potem zaczął dzwonić mój telefon.
Podniosłem się widząc na wyświetlaczu numer Guka.
ㅡ Co?
Wybierz.
Okno, albo drzwi
ㅡ Człowieku, o co ci chodzi?
Daj mi spać, dobra? Nie mam ochoty grać w jakieś wybieranki. Zagraj sobie z kimś kto nie śpi.
Czyli mam wejść do
ciebie przez okno?
ㅡ Co ty znowu pieprzysz?
Chłopak westchnął.
Jimin. Pobudka.
Jestem pod twoim domem i do cholery jasnej czekam aż mój chłopak otworzy mi drzwi bądź okno. Zależy od sytuacji.
ㅡ Chyba się pomyliłeś.
Mój chłopak nie dotarł na miejsce. Nie wiem dlaczego. Może go jelenie zjadły.. Albo się z nimi zaprzyjaźnił, bo sam zachowuje się jak taki jeleń!
Skarbie, przepraszam noo..
Nie wypuścili mnie wcześniej.
Nie mogłem przyjść.
Ale jestem teraz! Wpuść mnie, proszę.
Bo wejdę oknem, a jest uchylone.
Wywróciłem oczyma rozłączając się.
Wyszedłem z pokoju na parter, żeby otworzyć drzwi. Przed nimi spotkałem uśmiechniętego chłopaka z małym bukietem kwiatów.
ㅡ Proszę.
ㅡ Jelenie są roślinożerne. Smacznego.
ㅡ No, Chimmy.. ㅡ Wszedł do środka zamykając za sobą drzwi. ㅡ Przyszedłem, a chyba to jest najważniejsze, prawda?
Patrzyłem na niego, a po chwili westchnąłem opierając głowie o jego bark.
ㅡ Tak. Masz racje. ㅡ Szepnąłem. ㅡ Dziękuję. ㅡ Dodałem zabierając bukiecik i odsuwając się, ale młodszy przyciągnął mnie do siebie zamykając w szczelnym uścisku. Uśmiechnąłem się pod nosem czując znajome mi perfumy, którymi się zaciągnąłem.
ㅡ A teraz spać. ㅡ Powiedział podnosząc mnie pod udami kierując się w stronę sypialni.
ㅡ Pogniotłeś kwiaty! ㅡ Oburzyłem się pokazując mu złamane łodygi.
ㅡ To tylko rośliny, kochanie. Mogę ci załatwić taki bukiet jak twój dom.
ㅡ Ale ten mi się podobał. ㅡ Mruknąłem głaszcząc listek z wysuniętą wargą.
Chłopak położył moją osobę na łóżku sam kładąc się obok.
ㅡ Już. Zostaw to. ㅡ Wyrwał mi rośliny rzucając je na szafkę. Przykrył nas przyciągając moje ciało do siebie. ㅡ Zamknij oczka i śpij, Chim.
ㅡ Ale Guk..
ㅡ Ćś. Śpij. Jestem strasznie zmęczony.
********************
23.06.20
Hejkaaa
Jak tam?
Podoba się?
Miłej nocki, kochani!!
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top