2.8

Następnego dnia pojechałem wraz z Sung do jej szkoły. Miałem zamiar porozmawiać z wychowawczynią córki. Nie zamierzam tego tak zostawić. Jimin pojechał w tym czasie do wytwórni ćwiczyć. Dołączę do niego później.

Dotarwszy na miejsce, wysiadłem z dziewczynką z auta kierując się w stronę placówki. Przez całą drogę trzymałem dłoń młodszej dodając jej otuchy. Widziałem te wszystkie pary oczu dzieci skierowanych na nas.

ㅡ Sung, wstydzisz się mnie? ㅡ Spytałem, gdy chciała bym ją puścił.

ㅡ Patrzą się na nas.

ㅡ No to co. Zaprowadź mnie do pokoju nauczycielskiego. ㅡ Poprosiłem.

Dziewczynka skinęła głową, a po kilku minutach zatrzymaliśmy się przed szklanymi drzwiami. Bez zastanowienia zapukałem wchodząc ze swoją córką do środka od razu podchodząc do nauczycielki.

ㅡ O Pan Jeon. Co Pana tu sprowadza?ㅡ Spytała kobieta, wstając z fotela zaskoczona.

ㅡ Chciałbym rozwiązać jedną sprawę. ㅡ Rzekłem spoglądając na młodszą zaraz wracając wzrokiem na kobietę. ㅡ Doszły mnie słuchy oraz byłem świadkiem jak dokuczają mojej Sung. Może pani to mi wyjaśnić?

ㅡ No... Ja... Nie wiedziałam nic. Naprawdę. Obiecuje rozwiązać ten problem.

ㅡ Mam nadzieję, ponieważ nie mam zamiaru przychodzić tu po raz drugi. Jeśli sytuacja się powtórzy złożę na Panią skargę.

ㅡ Dobrze. ㅡ Spuściła głowę. ㅡ Przepraszam za niedopatrzenie.

ㅡ Chodź Sung. Zaprowadzę cię na lekcje.

ㅡ A-ale... Oni znowu będą się ze mnie śmiać...

ㅡ Nie będą. ㅡ Posłałem jej uśmiech. Opuściliśmy pomieszczenie kierując się pod odpowiednią klasę, gdzie dotarliśmy po kilku chwilach. ㅡ Kochanie. ㅡ Ukucnąłem przed córką. ㅡ Pamiętasz tą bajkę co oglądaliśmy kilka dni temu? O tych jaskiniowcach... Jaki to był tytuł?

ㅡ Krudowie! ㅡ Zaśmiała się lekko.

ㅡ Tak. Właśnie. Krudowie. Więc na końcu bajki tata jaskiniowiec powiedział coś swojej córce. Pamiętasz co? ㅡ Spytałem, lecz dziewczynka pokręciła przecząco głową. ㅡ Otóż powiedział: "Nigdy się nie bój". Dlatego, skarbie, nie bój się co mówią inni. Im to minie, znudzi się, ale tobie zostanie w pamięci, więc lepiej teraz ich olać niż ciągle cierpieć, prawda? Niedługo to się skończy. Zobaczysz.

ㅡ Dziękuję, tato. ㅡ Przytuliła mnie. ㅡ Kocham cię. ㅡ Usłyszałem. Zaskoczony otworzyłem szeroko oczy, lecz szok odszedł, a pojawiła się radość. Oddałem gest całując ją w czoło.

ㅡ Też cię bardzo kocham, Sung. Leć na lekcje. ㅡ Uśmiechnąłem się. Podskoczyła wchodząc do klasy. Westchnąłem wstając na równe nogi i wychodząc ze szkoły.

Pojechałem do wytwórni, gdzie był już Jimin, który ćwiczył na sali.

ㅡ O, już jesteś. ㅡ Posłał uśmiech. ㅡ Jak było?

ㅡ Nawet dobrze. Mam nadzieję, że dadzą jej spokój. ㅡ Westchnąłem idąc do szatni, a starszy był tuż za mną. ㅡ Ktoś coś mówił, gdy mnie nie było?

ㅡ Nie. Tylko twój brat cię szukał.

ㅡ Po co?

ㅡ Nie mam pojęcia. ㅡ Westchnął.

Usiadłem na ławce zdejmując bluzkę, a z torby wyjąłem inną, którą zaraz założyłem. Raz dwa zmieniłem jensy na dresy będąc gotowy.

ㅡ Idziemy?

ㅡ Tak. Musimy zacząć nowy układ. ㅡ Uśmiechnął się lekko, lecz coś mi nie pasowało.

ㅡ Jimin coś nie tak?

ㅡ Wszystko w porządku. Chodź. ㅡ Poprosił i wyszedłem z szatni. Zaskoczony poszedłem za nim. Akurat na salę wszedł trener.
Zaczęliśmy się uczyć nowej choreografii.

Zmęczony padłem na kolana po trzech godzinach treningu. Nie miałem już tych lat co kiedyś, a nie wspomnę o Jiminie.

ㅡ Kookie, dobrze się czujesz? ㅡ Spytał kucając przede mną. Korzystając z tego, że byliśmy sami wpiłem mu się w usta kładąc dłonie na jego szyi.

ㅡ Teraz już o wiele lepiej. Jimin? Kiedy ten czas tak szybko minął?

ㅡ Nie mam pojęcia, Gukie. Aish... Czuję się taki stary.

ㅡ Nie jesteś, skarbie. ㅡ  Szepnąłem przytulając go i zmuszając by usiadł na moich nogach okrakiem. ㅡ Zawsze będziesz moim dawnym Chimem.

ㅡ Wiesz... Trzydzieści lat to bardzo dużo. Mam zmarszczki! ㅡ Pisnął ukrywając swoją twarz. ㅡ Teraz... Zdałem sobie sprawę, że to już ten wiek... Nie będę już młody, piękny... ㅡ Mówił, a z każdym słowem głos mu się łamał.

ㅡ Kochanie, nie płacz mi tu. Dla mnie zawsze jesteś przepiękny i młody. A to czy masz jedną czy dwie zmarszczki nie znaczy, że jesteś stary i brzydki. Jesteś taki sam, Jiminnie. Jesteś moim słoneczkiem.

ㅡ Ale Guk...

ㅡ Jesteś śliczny w każdym calu. Pod każdym względem. Czy to rano, wieczorem, z makijażem czy bez niego. Zawsze jesteś śliczny.

Rozpłakał się chowając swoją twarz w moim zagłębieniu szyi. Przytuliłem go głaszcząc po głowie z lekkim uśmiechem.

ㅡ Dziękuję, Kookie. ㅡ Szepnął cicho.

ㅡ Nigdy nie mów, że jesteś brzydki.

ㅡ Ja... Chciałbym choć raz wrócić do tamtych czasów. Mogłem lepiej korzystać z młodości.

ㅡ Jimin, uspokój się. Co cię wzięło? Jesteś cudowny... ㅡ Powtarzałem, lecz tak jakby mnie nie słuchał. Wpadł w lekką histerię wiercąc się w moich ramionach. Mocno go przytrzymałem mówiąc czułe słowa. Rozumiałem teraz Jimina. Lata lecą. Każdy chciałby być młody i bawić się. Ale czas leci cały czas. Niedługo sam osiągnę wiek starszego, ale ja jestem na szczęście z tym pogodzony.

ㅡ Chcę do domu. ㅡ Wyszlochał.

ㅡ Kochanie, wytrzymaj jeszcze trochę. Musimy trenować. Może się oderwiesz? Wytrzymasz?

ㅡ Dam chyba radę.

Z powrotem go przytuliłem całując kilka razy w czubek głowy. W czasie, gdy trener wrócił z dwoma butelkami wody, Chim się uspokoił.

ㅡ Napijcie się. Coś się stało? ㅡ Spytał.

ㅡ Wszystko jest w porządku, trenerze.

ㅡ Jak coś to mówić. Jutro będziemy ćwiczyć już cały układ z innymi tancerzami. Potańczycie jeszcze godzinę i...

ㅡ Muszę jechać po córkę. ㅡ Przypomniałem. ㅡ A Jimin jedzie razem ze mną.

ㅡ Jungkook nie możesz ciągle uciekać z treningów. Niech ktoś inny ją odbierze i...

ㅡ I tak jak wrócę z wojska nie będę już piosenkarzem. To mój ostatni rok kariery. Już dosyć w życiu miałem treningów i występów.

ㅡ Rozumiem, ale to ważny występ. Dobrze, jedź po Sung, ale następnym razem nie pozwolę Ci i wszystko mówię prezesowi.

Prychnąłem wstając wraz ze starszym z podłogi. Bez słowa opuściliśmy sale wchodząc do szatni.

ㅡ Gukie? ㅡ Spytał. Bez uprzedzenia przybiłem go do ściany wpiajając w usta. Dłońmi zdjąłem lekko jego dresy ściskając nagie pośladki drażniąc jego wejście. ㅡ Jungkook... ㅡ Sapnął, gdy włożyłem w niego dwa palce. Odsunąłem się podchodząc do swojej torby wyjmując z niej tubkę. ㅡ Chcesz to robić tutaj?

ㅡ Robiliśmy to nie raz nie dwa... Co za różnica? Zdejmij dresy. ㅡ Poprosiłem co chłopak wykonał. Odwróciłem go tyłem do siebie klepiąc w pośladek. Rozlałem żel na palce, które włożyłem w niego od razu. Pisnął wypinając się w moją stronę. Po chwilowym rozciąganiu wszedłem w niego powoli. Stłumił krzyk zakrywając usta dłonią, lecz złapałem za nią i za drugą trzymając nad jego głową. Zrobiłem pierwsze pchnięcie.

***

Zaparkowałem przed szkołą córki szukając ją wzrokiem, lecz nie wychodziła z budynku jak to zawsze robiła.

ㅡ Pójdę po nią. ㅡ Westchnąłem odpinając pas i wysiadając z samochodu. Wszedłem do placówki szukając dziewczynki. ㅡ Przepraszam. ㅡ Zaczepiłem jedną nauczycielkę. ㅡ Szukam mojej córki. Widziała ją pani?

ㅡ Sung? Hm... Nie mam pojęcia. Przykro mi. 

ㅡ Dziękuję. ㅡ Powiedziałem lekko się kłaniąc i odchodząc. Chodziłem po całej szkole szukając mojej księżniczki, lecz ani śladu po niej. W końcu podszedłem do innych dziewczynek, które napotkałem na drodze pytając czy wiedzą, gdzie jest.

ㅡ Jest tam Proszę Pana. ㅡ Wskazały  palcem na jakieś drzwi i poszły. Zaskoczony chwyciłem za klamkę, lecz drzwi były zamknięte.

ㅡ Sung? ㅡ Spytałem pukając.

Tato, wypuść mnie stąd. Jest tu ciemno... ㅡ Słyszałem płacz młodszej.

ㅡ Za chwilkę cię wypuszczę. Poczekaj.

Pobiegłem do pokoju nauczucielskiego wchodząc do niego bez pukania. Na szczęście było jeszcze paru nauczycieli.

ㅡ Pan Jeon. Coś się stało? ㅡ Spytała kobieta.

ㅡ Kto ma klucze od tamtych drzwi koło łazienek?

ㅡ Jedynie Pan Woźny, a dlaczego?

ㅡ Ktoś zamknął tam moją córkę. Dałem Pani już ostrzeżenie. ㅡ Warknąłem zdenerwowany. ㅡ Proszę mnie zaprowadzić do Woźnego.

*

Odetchnąłem z ulgą, gdy mężczyzna otworzył schowek, a z niego wybiegła zapłakana dziewczynka, którą od razu przytuliłem.

ㅡ Nic ci nie jest? ㅡ Szepnąłem zarzucając jej włosy za ucho. ㅡ Jak długo tam byłaś?

ㅡ Zamknęli mnie na długiej przerwie.

ㅡ To przecież szmat czasu. Nikt cię nie słyszał?

ㅡ Ponieważ nikt mnie tutaj nie lubi. Nawet nauczyciele. ㅡ Rozpłakała się jeszcze bardziej, wtulając się we mnie. Oddałem gest podnosząc ją na ręce.

ㅡ Nie martw się. Już tutaj nie wrócisz.

ㅡ Jak to?

ㅡ Przeniosę cię. ㅡ Odparłem wiedząc, że to najlepsze rozwiązanie. ㅡ I chyba już wiem gdzie. ㅡ Uśmiechnąłem się.

*

*************************

18.06.21

Hejka

Jak wam się podoba?

Miłego dnia

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top