2.69

ㅡ Dobrze ci? ㅡ Szepnąłem robiąc powolne pchnięcia by nie skrzywdzić a jakikolwiek sposób starszego. Leżeliśmy,  na szczęście w obszernej wannie, dlatego Chim mógł spokojnie się położyć.

ㅡ Tak. ㅡ Odpowiedział mając zakryte usta by nie wydawać z siebie za głośnych jęków. ㅡ Możesz przyspieszyć?

ㅡ Nie. Niech będzie jak jest. Tak jest bardziej... intensywnie. ㅡ Dodałem całując go w usta trzymając go za biodra. ㅡ W dodatku za drzwiami śpi Sung. Nie chcemy chyba by się obudziła.

ㅡ No nie. ㅡ Odparł cicho przytulając mnie. Zaprzestałem ruchów bioder patrząc mu w oczy.

ㅡ Co się dzieje? ㅡ Spytałem zatroskany.

ㅡ A co ma się dziać?

ㅡ Zrobiłeś się jakoś bardziej przybity. Zrobiłem coś źle? Nie podoba ci się seks?

ㅡ Nie o to chodzi. Ale to nieważne.

ㅡ Ważne. Proszę powiedz. ㅡ Położyłem dłoń na jego policzku. ㅡ Mam przestać?

ㅡ Tak, bo jeszcze Sung usłyszy. ㅡ Mruknął smutno. Już rozumiałem. Westchnąłem ciężko chcąc coś powiedzieć, lecz uprzedził mnie. ㅡ Zachowuje się jak idiota. Wiem, Kook. Nie musisz tego mówić. Muszę ją zaakceptować. Nie mam innego wyboru.

ㅡ Jest, ale nie pozwolę ci na to.

ㅡ Masz na myśli rozwód? ㅡ Spojrzał mi w oczy. Skinąłem lekko głową, którą spuściłem. ㅡ Nie mam zamiaru cię zostawiać, Gukie. Ale moim obowiązkiem jest cię wspierać i akceptować wszystko co z tobą związane, czyli właśnie Sung. Lecz tak bardzo było nam miło, gdy byliśmy tylko my sami....

ㅡ Przestań już do tego wracać. ㅡ Odezwałem się. ㅡ W końcu będę mógł ją odzyskać. A my nadal możemy przecież spędzać czas razem. Tylko nasza dwójka. Sung, w każdej chwili można podrzucić twojej mamie, lub zatrudnić opiekunkę. Wszystko da się załatwić. Nie mam zamiaru kolejny raz stracić mojej córki.

ㅡ Znowu się powtarzasz. ㅡ Zaśmiał się smutno. ㅡ Znowu powiedziałeś, że to twoja córka, a nie nasza. Cóż... Nie będę już na to zwracał uwagi. W dupie to mam. ㅡ Warknął. ㅡ Niech już będzie twoją córeczką. Oczywiście Jimin zawsze musi być na końcu. ㅡ Dodał chcąc się podnieść, lecz nie mógł. ㅡ Wyjdź stąd.

ㅡ Z miłą chęcią. ㅡ Fuknąłem wychodząc z wanny i ubierając się, następnie wyszedłem z pomieszczenia. Zauważyłem, że dziewczynka już nie śpi grając w gry na moim telefonie. ㅡ Sung oddaj. ㅡ Powiedziałem wyciągając rękę w jej kierunku. Młodsza niechętnie oddała urządzenie. ㅡ Ubierz się. Pójdziemy na miasto.

ㅡ Jimin też? ㅡ Zapytała.

ㅡ Chyba nie ma humoru. Jak będzie chciał to nas znajdzie. ㅡ Mruknąłem zmieniając bluzkę. Uszykowany spojrzałem na córkę. ㅡ Już?

ㅡ Tak.

ㅡ To chodźmy. ㅡ Rzuciłem, ówcześnie zaglądając do łazienki. Starszy siedział we wannie co chwilę pociągając nosem. Westchnąłem wchodząc do środka i zamykając za sobą drzwi. ㅡ Jimin...

ㅡ Wyjdź stąd.

ㅡ Przestań. Dlaczego nie możemy normalnie żyć jak inni? Dlaczego nie możemy wychowywać Sung tak jak prawdziwi rodzice? Dlaczego zawsze kłócimy się tylko z jej powodu? Ona jest nadal dzieckiem, Jimin i kocha cię. Chcę tylko jej i naszego szczęścia, a że ty nie umiesz się pogodzić z tym, że w naszym życiu jest osoba trzecia to trudno się mówi. Kiedyś by musiało to nastąpić. Miałeś już czas by się z tym pogodzić. ㅡ Mruknąłem sprawiając, że chłopak rozpłakał się jeszcze bardziej. ㅡ Idziemy na miasto. Idziesz czy chcesz zostać? ㅡ Spytałem. Nie odpowiedział. ㅡ Pójdę już. ㅡ Rzuciłem łapiąc za klamkę, lecz zatrzymałem się słysząc słowa męża.

ㅡ Szkoda, że Tae mnie nie zabiła. Byłby święty spokój, prawda? Byłby!

ㅡ Co ty mówisz?

ㅡ Do siebie. Wyjdź już stąd. Już! ㅡ Krzyknął. Niechętnie zrobiłem co kazał łapiąc dłoń dziewczynki, która czekała przy drzwiach.

ㅡ Chodźmy. ㅡ Szepnąłem opuszczając pokój.

***

Do hotelu wróciliśmy późnym popołudniem. Gdy weszliśmy do pokoju, zauważyłem, że starszy nadal jest w łazience.

ㅡ Spakuj się. Zaraz przyjadą dziadkowie i cię zabiorą. ㅡ Rzekłem wchodząc do pomieszczenia, zastając męża w takiej samej pozycji w jakiej go zostawiałem. ㅡ Jimin... ㅡ Szturchnąłem go przez co się ocknął.

ㅡ Zostaw mnie. ㅡ Poprosił. Westchnąłem ciężko biorąc go na ręce, ówcześnie ubierając, a następnie zaniosłem do sypialni kładąc na łóżku. ㅡ Miałeś mnie zostawić.

ㅡ Nie wymyślaj już. ㅡ Warknąłem zdenerwowany.

ㅡ Tato jestem gotowa. ㅡ Odezwała się dziewczynka pokazując różową torbę. Skinąłem głową pomagając jej nieść bagaż.

ㅡ Chodźmy do holu. Zaraz przyjdziemy. ㅡ Rzuciłem ponownie opuszczając pomieszczenie zjeżdżając windą na sam dół. Już koło recepty zauważyłem swoich rodziców. ㅡ Cześć. ㅡ Westchnąłem do starszych. ㅡ Dziękuję, że po nią przylecieliście.

ㅡ To nie problem. To coś dla nas nowego. Paryż jest takim pięknym krajem. No nic. Musimy już iść. Do zobaczenia synku. ㅡ Rzekła i szybko uciekli. Warknąłem z powrotem wracając do góry. Niechętnie wszedłem do pokoju podchodząc zaraz do okna. Żaden z nas się nie odzywał. Nawet nie wiedziałem co powiedzieć choć tak dużo mi się cisnęło na język.

ㅡ No dawaj. Obraź mnie. Nakrzycz jeszcze raz. No dawaj. Odreguj. ㅡ Mówił, a moje ciśnienie coraz bardziej się podwyższało.

ㅡ Wiesz co? Ucisz się Jimin. Mam dosyć twojego gadania. ㅡ Fuknąłem patrząc na męża widząc jego zaskoczenie. Sam nie wiedziałem co ze mną dzisiaj było. Nigdy się tak do niego nie zwracałem.

ㅡ Świetnie.

Wywróciłem oczyma z powrotem patrząc na kraj obraz za oknem. Miałem nadzieję, że szybko się pogodzimy. Nie wyobrażam sobie całej trasy w kłótniach.

**********

04.05.22

Hejka
Jak wam się podoba?

Miłej nocy kochani 💖 Dobranoc 💖

Powodzenia na matmie

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top