2.56
Chodziłem po korytarzu z jednego końca do drugiego czekając aż Jungkook skończy rozmawiać z prawnikiem. Wolałem zostawić ich samych. Kook lepiej się na tym wszystkim zna. I tak bym nic nie rozumiał. Po kilkunastu minutach mężczyzna w garniturze wyszedł z sali kierując się w stronę wyjścia. Odprowadziłem go wzrokiem wchodząc do pomieszczenia.
ㅡ I jak? Jakiś pomysł?
ㅡ Zgodził się mnie reprezentować. Wyjaśniłem mu o co chodzi. Spiszę wszystkie zarzuty na Tae. Mam nadzieję, że to pomoże.
ㅡ Oczywiście, że pomoże. Jest najlepszy w Seulu. ㅡ Usiadłem obok niego łapiąc jego dłoń.
ㅡ Powiedziałem mu też, że gdyby chcieli podbić moją stawkę, zapłacę jeszcze więcej. Nie mogę stracić najlepszego prawnika, który może pomóc mi wygrać prawa o Sung, którą mogę stracić.
ㅡ Rozumiem Guk. Postąpiłeś bardzo dobrze.
ㅡ Przytul mnie. ㅡ Poprosił błagalnie. Uśmiechnąłem się lekko kładąc się obok niego i robiąc to o co poprosił. ㅡ Nie mogę stracić jej i ciebie, rozumiesz?
ㅡ A my ciebie Guk. Jak Tae powiedziała, gdzie jesteś myślałem...
ㅡ Tae powiedziała komu? ㅡ Spytał odsuwając się. ㅡ Spotkałeś się z nią? Normalny jesteś? Mogła ci coś zrobić!
ㅡ Sama przyszła! Gdy cię szukałem, sama do mnie podeszła. Gdy spytałem się jej o ciebie, zapytała mnie z czym kojarzy mi się krew. Od razu wiedziałem, że coś ci zrobiła. Powiedziała też, że nie pójdzie do więzienia dopóki ty żyjesz. Myślisz, że miałbym to tak zostawić?! Ona chce mi cię odebrać! ㅡ Krzyczałem zalewając się łzami.
ㅡ Ćśś... Jiminnie już cichutko. ㅡ Zgarnął mnie w swoje ramiona głaszcząc po głowie. ㅡ Nie płacz. Już rozumiem, że pragnie mojej śmierci.
ㅡ Nie pozwolę jej na to słyszysz? Nie mogę.
ㅡ Co masz na myśli? Nie rób nic głupiego.
ㅡ To ona poniesie klęskę. Popamięta mnie. Zadarła nie z tym Parkiem.
ㅡ Kochanie mówisz jak szaleniec. Uspokój się, albo wezwę lekarza. ㅡ Warknął. ㅡ Ja rozumiem, że Tae powinna być ukarana, ale ty masz się nie wtrącać.
ㅡ Co? Dlaczego?
ㅡ Bo nie wiem co ci do tej głowy przyszło, ale masz tego nie robić jasne? Jimin opanuj się. Nie zniżaj się do jej poziomu. ㅡ Mruknął przez co zamilkłem.
ㅡ Może to właśnie się rozwiązaniem? Powiedziała, że policja jej nic nie zrobi. Może trzeba by być jak ona?
ㅡ Jimin co ty mówisz?
ㅡ Skoro ona nam robi krzywdę ...
ㅡ Dosyć. W co w ciebie wstąpiło?
ㅡ Przepraszam. ㅡ Wtulił się we mnie szlochając.
ㅡ Nie mów już tak. Nie mów. ㅡ Powtarzał wzmacniając uścisk. ㅡ Kocham cię i nie chcę oglądać ciebie za kratkami.
ㅡ Dobrze. Przepraszam Jungkook. Ja chcę tylko sprawiedliwości. ㅡ Szepnąłem pociągając nosem.
ㅡ Wiem. Ja też tego chcę. Ale są inne rozwiązania. Nie tylko takie. Skarbie obiecaj, że nic nie zrobisz.
ㅡ W porządku. Obiecuję.
ㅡ Cieszę się. ㅡ Powiedział całując mnie w czoło. ㅡ Nie płacz już, proszę. Wszystko jeszcze się ułoży. Mam też dobre wieści. Nie pójdę do wojska. ㅡ Uśmiechnął się. ㅡ Nie mogę, ponieważ dzięki temu wypadkowi jestem niezdolny do służby.
ㅡ Naprawdę? Dlaczego teraz mi o tym mówisz? To wspaniale.
ㅡ Chciałem to zachować na odpowiedni moment. Lekarz już o tym mnie poinformował. Będę z wami. ㅡ Zaśmiał się całując mnie w usta. Oddałem gest głaszcząc go po policzku.
***
Po kilku dniach młodszy został wypisany ze szpitala, którego odebrałem wraz z Sung i razem pojechaliśmy do domu.
ㅡ W końcu wolny. Teraz nie mogę bezczynnie siedzieć. ㅡ Powiedział, gdy zaparkowałem przed domem.
ㅡ Tak. Nareszcie. ㅡ Uśmiechałem się odpinając pasy.
ㅡ Sung poczekaj. Chcę z tobą porozmawiać. Możemy? ㅡ Spytał odwracając się do córki, która skinęła głową. Wysiedliśmy z auta. Kook i dziewczynka poszli na molo, a ja poszedłem do domu nie chcąc im przeszkadzać.
Jungkook POV.
ㅡ Skarbie to ważna sprawa. ㅡ Zacząłem. ㅡ Chodzi o twoją mamę. Jesteś już dużą dziewczynką, więc musisz zrozumieć.
ㅡ Ale co? ㅡ Spytała. Ukucnąłem przed nią łapiąc jej dłonie.
ㅡ Słuchaj za jakiś czas będziemy musieli iść do Sądu. To miejsce, gdzie Pan karze złodziei, ale nie tylko. Tam będziemy walczyć o ciebie.
ㅡ Będzie wojna?
ㅡ W pewnym sensie. Jeśli przegram, będziesz musiała zamieszkać z mamą. Jeśli wygram będziesz mieszkać ze mną. Rozumiesz?
ㅡ Ale ja nie chcę z mamą. Ona jest zła. ㅡ Zaczęła płakać. Przytuliłem ją głaszcząc po głowie.
ㅡ Skarbie nie martw się. Nie pozwolę na to. Będę robił wszystko byśmy wygrali, dobrze? ㅡ Zapewniłem, a dziewczynka skinęła głową. ㅡ Wróćmy do domu. ㅡ Dodałem i wraz z młodszą wróciliśmy do domku. ㅡ Jimin?
ㅡ O co chodzi? ㅡ Usłyszałem głos starszego dochodzącego z salonu. Zdjęliśmy obuwie krocząc w tamtym kierunku. Akurat rozpalał w kominku.
ㅡ Zimno ci? ㅡ Spytałem.
ㅡ Jest chłodno. Nie możecie się przeziębić. ㅡ Uśmiechnął się zapalając zapałkę i rozpalając ogień. Następnie zamknął kominek szybą wstając na równe nogi.
ㅡ Tato pobawimy się? ㅡ Spytała córka łapiąc moją dłoń.
ㅡ W co chciałabyś?
ㅡ Pograć w coś. ㅡ Westchnęła.
ㅡ A odrobiłaś lekcje? ㅡ Spytałem poważne, a widząc niezadowolenie na twarzy dziewczynki plus zmęczenie złagodniała.
ㅡ Dobrze. Pójdę odrobić. ㅡ Mruknęła kierując się ku schodów.
ㅡ Kochanie poczekaj, żartowałem. Chodź. ㅡ Uśmiechnął się podchodząc do szafy. Wyjąłem planszówkę kładąc ją na stole. ㅡ Jimin grasz?
ㅡ Oczywiście. ㅡ Zaśmiał się siadając na kanapie, a dziewczynka obok niego. Sam zająłem miejsce za przeciwko ich na podłodze po drugiej stronie stolika.
ㅡ Dobrze. ㅡ Powiedziałem rozkładając planszę i układając pionki na starcie. ㅡ Jestem czerwonym.
ㅡ Ja jestem zielonym. ㅡ Powiedziała Sung.
ㅡ No dobrze. Będę już tym niebieskim. ㅡ Mruknął.
ㅡ Chcesz się zamienić? ㅡ Spytałem rozbawiony. Kolor tego pionka dla Jimina był pechowy, jako iż zawsze przegrywał.
ㅡ Nie. Tym razem cię ogram. Zobaczysz kochanie. ㅡ Puścił do mnie oczko rzucając kostką.
ㅡ Mam taką nadzieję blondyneczko.
ㅡ Ya. Jaka znów blondyna? Odrosty mam. Muszę się pofarbować.
ㅡ W porządku. Ale to potem. Jedź. Masz szóstkę.
*****************************
16.02.22
Hejka
Jak wam się podoba?
Miłego dnia kochani 🥰🥰🥰
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top