2.5

Tato... ㅡ Usłyszałem szept nad uchem. ㅡ Tato, obudź się...

Niepewnie uchyliłem powieki widząc twarz Sung, która miała czapkę lekarki, a na szyi zawieszony zabawkowy stetoskop. Cieszyłem się z jej widoku. W końcu bardzo za nią tęskniłem.

ㅡ Jimin zrobił ci kanapki. Masz zjeść rozkazał. ㅡ Wyjaśniła.

ㅡ Nie chce, skarbie. Później, dobrze.

ㅡ Ale powiedział, że jak nie zjesz teraz to dostaniesz karę.

ㅡ Nie martw się. Nie jestem na razie głodny. Potem zjem.

ㅡ Mogę cię zbadać, tato?

ㅡ W porządku. ㅡ Uśmiechnąłem się lekko kładąc się na plecy. Dziewczynka sięgnęła po zabawkowy zestaw medyczny, który leżał na podłodze zaczynając mnie badać. ㅡ Nadal jesteś chory, tato. Musisz dużo spać.

ㅡ Jesteś bardzo mądra dziewczynką, wiesz?

ㅡ Po tobie tato! ㅡ Zaśmiała się. ㅡ Pójdę po Jimina. Czekaj tutaj. ㅡ Wybiegła zanim zdążyłem ją zatrzymać. Wróciła z chłopkiem, który usiadł na krańcu łóżka, a sama gdzieś uciekła zamykając za sobą drzwi.

ㅡ Wyglądasz trochę lepiej. ㅡ Uśmiechnął się łapiąc moją dłoń. ㅡ Sung, powiedziała, że nie chcesz jeść.

ㅡ Nie mam ochoty. ㅡ Powiedziałem zakrywając się kołdrą.

ㅡ Jungkook, musisz. Będziesz miał siłę, a wraz z tym szybciej wyzdrowiejesz. Gukie... ㅡ Poprosił.

ㅡ No dobrze. ㅡ Lekko podniosłem się, a różowowłosy podał mi talerz. W kilka minut zjadłem połowę wszystkich kanapek. Podziękowałem podając mu puste naczynie. Ten w zamian za to musnął moje usta. ㅡ Jimin... Będziesz chory.

ㅡ No to co, Kookie. ㅡ Uśmiechnął się. ㅡ Chcę byś mnie pocałował. ㅡ Wyznał przybliżając się bliżej. Korzystając z tego, że dziewczynka pewno była w swoim pokoju, chwyciłem starszego za dłoń ciągnąc do siebie tak by się położył obok. Zawisłem nad nim wpijając mu się w usta od razu pogłębiając pieszczotę.

ㅡ Przepraszam, że przeze mnie będziesz chory. ㅡ Odparłem odrywając się ciężko dysząc.

ㅡ Nic się nie stało, króliczku. Nie przerywaj. ㅡ Poprosił zarzucając mi włosy za ucho. Zgodziłem się wznawiając pocałunek kładąc dłoń na jego policzku, bardziej napierając na usta starszego. ㅡ Czekaj, czekaj... ㅡ Zatrzymał.

ㅡ Co? Robię coś źle?

ㅡ Nie, właśnie, że.... Dobrze. Kocham cię, Jungkookie.

ㅡ A ja kocham mojego Jimina.

ㅡ Przepraszam za wcześniej. Gdybym zgodził się wcześniej.... Przepraszam, Kookie.

ㅡ Już wszystko jest dobrze. Damy radę. Na razie idzie wszystko w dobrym kierunku. Musi być tak jak najdłużej. Nie kłóćmy się już, dobrze?
Albo cokolwiek by nie zaszkodzić naszemu związku, hm?

ㅡ Postaramy się. ㅡ Uśmiechnął się co odwzajemniłem, lecz gwałtownie się odsunąłem w bok kaszląc w zagięcie łokcia. ㅡ Kook...

ㅡ Przepraszam. ㅡ Westchnąłem opadając na poduszkę.

ㅡ Nic się nie stało. Przecież to normalne w czasie przeziębienia. Przyniosę Ci leki.

ㅡ Nie. Bo zaraz zwrócę jedzenie przez nie. Nic mi nie przynoś.

ㅡ No dobrze. Niedługo wrócisz do zdrowia. Pójdę zobaczyć co robi Sung. ㅡ Poklepał mnie lekko po głowie, wstając i wychodząc. Przykryłem się kołdrą przymykając oczy.

***

Dwa dni później czułem się już lepiej, lecz nadal miałem kaszel i bolące gardło. Byłem sam w domu, jako iż Jimin zabrał moją córkę na małą wycieczkę, z czego skorzystałem od razu. Zamówiłem taksówkę, która zawiozła mnie do wytwórni.

Gdy tylko przekroczyłem próg budynku, każdy się na mnie dziwnie spojrzał. No tak. Miałem zwolnienie, więc co robię w pracy?
Ukłoniłem się każdemu biegnąc do swojego studia, w którym się zamknąłem. Z radością spojrzałem na swój sprzęt, przy którym zaraz usiadłem biorąc się do pracy.


Nie liczyłem czasu, ale w końcu byłem w swoim żywiole, dopóki do środka wszedł zdenerwowany starszy, który wyrwał mnie z wiru pracy.

ㅡ Jiminnie... ㅡ Powiedziałem wystraszony. ㅡ Wytłumaczę Ci wszystko. Ja tylko....

ㅡ Miałeś odpoczywać w domu, więc co tutaj robisz?

ㅡ Chciałem popracować... Przepraszam. Już wracam.

ㅡ Przede mną. Już.

Niechętnie wstałem i ze spuszczoną głową wyszedłem z pomieszczenia.

ㅡ Ale, Chim... ㅡ Poprosiłem patrząc na niego ze skruszoną mimiką. ㅡ Daj jeszcze chwilę.

ㅡ Guk, teraz się przemęczasz. Nie wyzdrowiejesz, jeżeli nie będziesz odpoczywać. Praca w tym nie pomoże. Idź już. ㅡ Objął mnie ramieniem kierując się w stronę windy.

ㅡ Jimin... ㅡ Szepnąłem. ㅡ Pozwól mi. Proszę cię... ㅡ Zatrzymałem się patrząc na swoje stopy.

ㅡ Ale...

ㅡ Jimin.

ㅡ W porządku. Nie przemęczaj się. ㅡ Wszedł do metalowej puszki. ㅡ Miłej pracy, Guk. Nie wracaj zbyt późno. ㅡ Dodał zanim drzwi się zamknęły. Mogłem się domyślić jak bardzo jest teraz zły i zawiedziony, ale co zrobię? Pasja ponad wszystko.

Wróciłem do swojego studia, lecz zatrzymałem się idąc na salę treningową. Może nie miałem odpowiednich ubrań, ale mogły być. Po kilku minutowym rozciągnięciu się, włączyłem muzykę zaczynając tańczyć.

Po kilku godzinach czując ścisk w płucach przez wysiłek, przerwałem patrząc na swoje odbicie w lustrze. Byłem padnięty, ale nie odeszła chęć dalszego tańczenia. Chciałem włączyć od nowa bieżącą piosenkę, lecz zauważyłem trenera przy odtwarzaczu.

ㅡ Co ty robisz, Jungkook?

ㅡ Trenuje... ㅡ Spuściłem głowę.

ㅡ Jesteś chory i się wykańczasz? Wracaj do domu.

ㅡ Nigdzie nie wracam. ㅡ Mruknąłem stanowczo. ㅡ Muszę ćwiczyć. Nie mogę wyjść z wprawy i żadna choroba mi w tym nie przeszkodzi.

ㅡ Jungkook, wyjaśnię Ci coś. Sam nie masz wystarczająco dużo energii. Zaraz mi tu padniesz. Jesteś słaby. Musisz...

ㅡ Ja nic nie muszę. Czuję się wyśmienicie i będę trenował czy się to komuś podoba czy nie. Proszę dać mi spokój. ㅡ Fuknąłem.

Zrezygnowany mężczyzna wyszedł z sali zostawiając mnie samego. Wróciłem do tańczenia nadając bardziej ostrzejszego wysiłku. Czułem wielki niedosyt tańca.
Po długim pewnym czasie syknąłem, gdy złapał mnie skurcz w nodze. Upadłem na kolana nie mogąc złapać oddechu. Dusiłem się.

Po kilku chwil poczułem niewielki ciężar na sobie.

ㅡ Sung? Co tu kochanie robisz? ㅡ Spytałem córki, która się we mnie tuliła.

ㅡ Wróć do domu. Proszę.... ㅡ Mówiła smutnym głosem.

ㅡ Później skarbie. Tata, nie ma teraz czasu, wiesz?

ㅡ Proszę. ㅡ Powiedziała drżącym głosem. Westchnąłem skinając głową. Wstałem z podłogi łapiąc dłoń dziewczynki. Czułem się odrobinę lepiej, lecz nadal odczuwałem lekkie duszności. Na korytarzu zauważyłem Jimina, który jakby czekał na nas.

ㅡ Chim.. ㅡ Szepnąłem podchodząc do niego.

ㅡ Chcesz się wykończyć? ㅡ Spytał. ㅡ Już tak nie rób. Wracajmy do domu.

ㅡ Przepraszam.. ㅡ Powiedziałem łapiąc jego nadgarstek, gdy ruszył w stronę windy.

ㅡ Już dobrze, Gukie. ㅡ Posłał uśmiech. ㅡ Masz tylko już tak nie robić, gdy jesteś przeziębiony. To, że czujesz się lepiej nie znaczy, że jesteś zdrowy całkowicie.

ㅡ Wiem... Bo... Kłuję mnie w płucach.. ㅡ Przyznałem. ㅡ Przez chwilę nie mogłem oddychać...

ㅡ Jungkook.

ㅡ Przejdzie. To tylko chwilowe...

ㅡ Skąd wiesz?

Wywróciłem oczyma obejmując go ramieniem ruszając w stronę windy, w drugiej ręce trzymając dłoń córki.

ㅡ Bo wiem. ㅡ Zaśmiałem się z samego siebie. ㅡ Bardzo cię kocham, wiesz?

ㅡ Wiem, Gukie.. ㅡ Westchnął opierając głowę o moją klatkę. ㅡ Ja ciebie też kocham. ㅡ Dodał.

ㅡ Tato, a mnie kochasz? ㅡ Usłyszałem z dołu. Spojrzałem na córkę, która zatrzymała się robiąc usta w podkówkę wyglądając jakby miała zaraz się rozpłakać. Ukucnąłem przed nią kładąc dłonie na jej policzkach. ㅡ Kochasz?

ㅡ Oczywiście, skarbie. Bardzo mocno cię kocham. Jesteś przecież moją córeczką. ㅡ Poprawiłem jej grzywkę. ㅡ Dlaczego pomyślałaś, że nie?

ㅡ Bo dziadek mówił, że mnie nie kochasz. Że chcesz mnie oddać do innej rodziny. ㅡ Zaczęła płakać.

ㅡ Słucham? ㅡ Spytałem niedowierzając. ㅡ Sung, nigdy bym Ci tego nie zrobił. Jesteś moją księżniczką. Nikomu cię nie oddam. ㅡ Przytuliłem ją. ㅡ Dlaczego nie powiedziałaś wcześniej, że dziadek takie coś Ci powiedział?

ㅡ Powiedział, że mam być cicho i tak byś kłamał. ㅡ Wyszlochała.

ㅡ Sung. Nigdy cię nie okłamie. Jeśli dziedek powie ci coś podobnego masz zaraz mi powiedzieć, jasne? Bardzo cię kocham, kochanie. ㅡ Mówiłem jej na ucho. ㅡ Wierzysz mi?

ㅡ Tak. Wierzę ci, tato. ㅡ Wyłkała.

Ojciec mnie popamięt. Jak śmie mówić takie rzeczy mojemu dziecku?!

*******************

30.05.21

Jak wam się podoba?
Jak w szkole?

Miłego wieczoru

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top