2.48
Dwa dni później pojechałem na posterunek policji w sprawie informacji na temat Tae-won. Musiałem być pewny, że nie wyjdzie zbyt szybko z więzienia.
ㅡ Dzień dobry detektywie. ㅡ Powiedziałem machając mężczyźnie by mnie dostrzegł.
ㅡ O dzień dobry panie Jeon. Potrzebuje czegoś Pan?
ㅡ Informacji o Tae-won. Czy dowody są na tyle silne, że nie wyjdzie z więzienia?
ㅡ Właściwie to... Panna Tae opuściła celę.
ㅡ Jak to?
ㅡ Przyjechali jej rodzice z prawnikami. Rządali jej wypuszczenia. Niestety nie mogę podać więcej informacji.
ㅡ Jak mogliście ją wypuścić?! ㅡ Krzyknąłem. ㅡ Ta kobieta jest nieobliczalna. Chciała wywieźć moje dziecko za granicę, chciała ją porwać.
ㅡ Panie Jeon również chcę zamknąć tą kobietę. Ale nie wiem jak to się dzieje, że nie mogę. Będę robił wszystko by trafiła za kratki.
ㅡ W takim razie żądam ochrony dla mojej rodziny. Nie pozwolę by stała jej się krzywda.
ㅡ Zrobię co w mojej mocy, ale to mogę Panu zapewnić.
ㅡ Dziękuję bardzo detektywie. ㅡ Ukłoniłem się opuszczając budynek i wracając do domu. ㅡ Jimin? ㅡ Spytałem widząc go wraz z córką na dworze z otwartymi drzwiami.
ㅡ Nie wchodź. ㅡ Powiedział zatrzymując mnie, gdy chciałem wejść do środka.
ㅡ Dlaczego?
ㅡ Myłem podłogi. Czekamy aż wyschną. Ino mi nie właź, bo zatłukę.
ㅡ Dobrze dobrze. Nie będę.
ㅡ Jak na posterunku?
ㅡ Wypuścili ją. ㅡ Fuknąłem siadając na schodkach.
ㅡ Jak to wypuścili ją? Przecież to były mocne zarzuty. ㅡ Usiadł obok mnie.
ㅡ Też się zdziwiłem. Podobno przyszli jej rodzice z prawnikami i zabrali ją. Nie wiem co tu się dzieje, ale nie podoba mi się to. Na szczęście załatwiłem nam ochronę policyjną. Będziecie bezpieczni.
ㅡ Myślisz, że to pomoże? ㅡ Spytał. Spojrzałem na córkę, która skakała na skakance kilka metrów od nas.
ㅡ Musi. Jeśli nie, zrobię wszystko by ją zamknęli. ㅡ Mruknąłem obejmując męża ramieniem.
ㅡ Tato patrz! ㅡ Zawołała dziewczynka wskazując na coś palcem. Spojrzeliśmy w tamtą stronę zauważając wiewiórkę.
ㅡ Mówiłeś, że rzadko przychodzi. ㅡ Spojrzałem na starszego kątem oka z lekkim uśmiechem.
ㅡ No, bo rzadko. ㅡ Zaśmiał się wstając i podchodząc do zwierzaka biorąc je na ręce. ㅡ Podejdź Sung. ㅡ Poprosił. ㅡ To jest wiewiórka, która ugryzła twojego tatę. ㅡ Parsknął śmiechem. Prychnąłem krzyżując ręce na piersi.
ㅡ Użarła. Nie ugryzła. ㅡ Poprawiłem. Także wstałem podchodząc do pozostałej dwójki. ㅡ Podoba ci się, kochanie?
ㅡ Tak. Zatrzymamy ją tato? ㅡ Spytała z szerokim uśmiechem.
ㅡ Przykro mi skarbie. Prawdziwy dom wiewiórki jest w lesie, nie w klatce czy w domu.
ㅡ Dlaczego? ㅡ Posmutniała głaszcząc zwierzątko. ㅡ Tato chcę jakieś zwierzątko.
ㅡ Nie ma mowy. ㅡ Zaprzeczyłem. ㅡ Jimin wypuść już ją, bo znowu mnie ugryzie. ㅡ Dodałem. Starszy skinął głową zanosząc ją za dom.
ㅡ Dlaczego nie? Chcę pieska, albo kotka.
ㅡ Zwierzątko w domu to duża odpowiedzialność, Sung. Musisz o nie dbać, karmić, a jak pies to i wychodzić na spacery, kąpać... ㅡ Wymieniałem.
ㅡ No to co? Zajmę się wszystkim tato. Daj mi szansę. ㅡ Przytuliła mnie patrząc na mnie maślanymi oczkami.
ㅡ Sung nie zgadzam się. ㅡ Podkręciłem przecząco głową. Dziewczynka odsunęła się i obrażona poszła do domu. Westchnąłem ciężko. Jeszcze na głowie mam mieć jakieś zwierzę.
ㅡ Niech zgadnę.... Odmówiłeś jej. ㅡ Usłyszałem za sobą.
ㅡ A miałem się zgodzić? Mało mamy problemów? ㅡ Oburzyłem się podchodząc do starszego.
ㅡ Ale skoro Sung mówi, że da radę to da. Nie wierzysz jej? Jest na tyle duża, że może mieć psa lub kota.
ㅡ Jesteś po jej stronie? Jimin nie mam zamiaru potem niańczyć jej zwierzaka, bo jej się znudzi.
ㅡ Wątpisz w nią? Wierzę, że da radę. Zresztą dzieci lepiej się wychowują, gdy mają zwierzę.
ㅡ Chim, też w nią wierzę. Ale pies to za dużo. ㅡ Odparłem idąc w stronę mostka. Usiadłem na nim patrząc w jezioro.
ㅡ Co ci szkodzi spróbować? ㅡ Spytał siadając obok mnie i łapiąc moją dłoń. ㅡ Jeśli nie da rady oddamy. Dobrze?
ㅡ Jimin.... ㅡ Schowałem twarz w dłoniach.
ㅡ Proszę cię. Zbliżają się jej urodziny.
ㅡ To dopiero za miesiąc. ㅡ Zauważyłem.
ㅡ No to co. Proszę....ㅡ Usiadł na mych udach uśmiechając się lekko.
ㅡ Yh... No dobrze. Ale na twoją odpowiedzialność. ㅡ Rzekłem przytulając go.
ㅡ Jasna sprawa. ㅡ Powiedział szczęśliwy.
ㅡ Jest na mnie zła? ㅡ Zapytałem głaszcząc go po plecach.
ㅡ Przejdzie jej. Daj jej czas. Niech ochłonie. ㅡ Stwierdził. Skinąłem głową zjeżdżając dłońmi na jego pośladki ściskając je lekko.
ㅡ Wiesz... Mam na ciebie ochotę teraz. ㅡ Szepnąłem mu do ucha.
ㅡ Nie jesteśmy sami, Guk.
ㅡ Wiem wiem...ㅡ Wywróciłem oczyma klepiąc go w pośladki i ponownie ściskając. ㅡ Ale naprawdę chcę. ㅡ Wydnąłem dolną wargę.
ㅡ Wyglądasz jak dziecko. ㅡ Zaśmiał się przez co zmieniłem nasze pozycję kładąc go na podłodze i zwisając nad nim. ㅡ I co teraz hm?
ㅡ Ugryzę cię. ㅡ Odparłem dobierając się do jego szyi zaczynając ssać i gryźć powodując czerwone plamy.
ㅡ Aigoo przestań. ㅡ Zaśmiał się chcąc mnie odsunąć.
ㅡ Chyba wam nie przeszkadzam? ㅡ Usłyszeliśmy znajomy głos. Uniosłem głowę widząc swojego brata.
ㅡ Skąd. ㅡ Zaprzeczyłem podnosząc się z męża, a ten zaraz po mnie.
ㅡ Właśnie widzę. ㅡ Odparł. ㅡ Słuchaj dzwonił do mnie prezes.
ㅡ Co chciał?
ㅡ Chcę byście wystąpili na koncercie na cele charytatywne za tydzień.
ㅡ Ten to ma tupet. ㅡ Prychnąłem przez co dostałem w żebra od męża.
ㅡ Zgadzamy się. ㅡ Oznajmił. Westchnąłem i tak nie mając swojego zdania. ㅡ Prawda Guk?
ㅡ Eh... W porządku. ㅡ Mruknąłem obejmując starszego od tyłu. ㅡ Hej Hyung... ㅡ Zagadałem z uśmiechem.
ㅡ Znam to spojrzenie. Co chcesz?
ㅡ Zajmij się Sung na dwie godziny. Musimy gdzieś pojechać.
ㅡ Po co?
ㅡ Mamy... Mamy jedną sprawę do załatwienia. Zgadzasz się?
ㅡ I tak nie mam innego wyjścia. Mogę zostać.
ㅡ Świetnie. Mówiłem ci, że cię kocham?
ㅡ Tak. Gdy tylko czegoś chciałeś. ㅡ Wywrócił oczyma. ㅡ Jedźcie już.
ㅡ Dobrze. Tylko uważaj na małą. Jest nie w sosie. ㅡ Rzuciłem łapiąc męża za dłoń i szybkim tempie kierując się do samochodu.
***********************
17.01.22
Hejka
Jak wam się podoba?
Wybaczcie, że tak długo nie było rozdziałów, ale nie mam pojęcia co ze mną się dzieje, że po prostu nie chce mi się pisać. Może to już ten wiek haha
Miłego wieczoru kochani 💖💖
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top