2.45

ㅡ Musisz jechać? ㅡ Spytała smutno dziewczynka. ㅡ Zostań tato...

ㅡ Kochanie muszę. Obiecaj, że będziesz trzymać się Jimina, hm?

ㅡ Dobrze. ㅡ Spuściła głowę. Westchnąłem przytulając młodszą gładząc po głowie.

ㅡ Wrócę, kochanie. Kocham cię. ㅡ Powiedziałem całując ją w czoło, następnie wstałem na równe nogi patrząc na męża. ㅡ Uważajcie, dobrze? Jak coś dzwoń. ㅡ Objąłem go w pasie.

ㅡ Jak długo to potrwa?

ㅡ Jimin...nie wiem. Ale nie mogę pozwolić byście byli w jej zasięgu wzroku. Musicie być ukryci.

ㅡ Wiesz, że to dużo nie pomoże. Jeśli dowie się, że nie ma jej z tobą zacznie szukać. ㅡ Przytulił mnie co oddałem od razu.

ㅡ Wiem. Dlatego muszę szybko zakończyć tą bitwę. Trzymaj się skarbie. Kocham cię. ㅡ Szepnąłem mu na ucho całując w usta.

ㅡ Też cię kocham Jungkookie. Bądź ostrożny.

ㅡ Będę. ㅡ Uśmiechnąłem się wychodząc z domu i wsiadając do samochodu odjeżdżając.

*

ㅡ Hyung jestem! ㅡ Zawołałem wchodząc do domu, lecz nikt mi nie odpowiedział. ㅡ Jung-hyung? Jesteś? ㅡ Krzyknąłem, ale odpowiedziała mi głucha cisza. Skoro nie ma brata to dlaczego drzwi były otwarte? Wszedłem w głąb domku czując niepokój.

ㅡ W końcu się zjawiłeś. ㅡ Usłyszałem głos, dlatego spojrzałem w stronę schodów.

ㅡ Co ty tu robisz?

ㅡ Chciałam zobaczyć swoją córkę, ale jej nie ma. Gdzie ją wywiozłeś? ㅡ Spytała schodząc na dół i zatrzymując się tuż przede mną.

ㅡ W bezpieczne miejsce. Z dala od ciebie. Jesteś dla niej zagrożeniem.

ㅡ Ty także. Więc dlaczego to tobie należą się prawa? ㅡ Warknęła.

ㅡ Bo ją kocham. Jest moja. Chciałaś ją zranić. Dlatego chronię ją przed takim potworem jak ty. ㅡ Powiedziałem, a po chwili poczułem ból na policzku, który zaczął piec. Odwróciłem głowę w bok dotykając go dłonią czując lepką maź. Była to krew.

ㅡ Nie masz prawa tak do mnie mówić. Nie masz nic. Pieniędzy, fanów, sławy. Jesteś zwykłym dupkiem, który nie ma już nic. Straciłeś wszystko za pstryknięciem palca i Sung także stracisz. Nieważne w jaki sposób. Jeśli nie wygram sama ją odbiorę, a ty nie będziesz miał na to wpływu. Jasne?! ㅡ Krzyknęła. ㅡ Jesteś taki słaby.

Patrzyłem w jeden punkt nie mogąc zrobić nic. Zupełnie nic. Każdy mój ruch może wykorzystać w Sądzie. Nie mogę jej nawet uderzyć nie chodzi o to, że jest kobietą. Po prostu to także może użyć przeciw mnie.

ㅡ Wyjdź z mojego domu. ㅡ Warknąłem.

ㅡ Pamiętaj, że to nie koniec. ㅡ Fuknęła wychodząc z pomieszczenia. Natychmiast zamknąłem drzwi na klucz siadając pod nimi. Czując jak rany szczypią wstałem idąc do łazienki. Spojrzałem na swoje odbicie w lustrze widząc ślady po udrpnięciu paznokciami.

ㅡ Suka. ㅡ Szepnąłem sięgając po apteczkę. Po odkażeniu ran i nałożeniu plastra poszedłem do pokoju córki sprawdzając czy wszystko było na swoim miejscu. Nie było. Brakowało dwóch lalek Sung, które zostawiła bym o niej nie zapomniał. ㅡ Tae-won! ㅡ Warknąłem. Ta kobieta denerwowała mnie strasznie. Tylko Sąd mógł ją powstrzymać.

***

Obudziło mnie głośne pukanie w drzwi. Niechętnie wstałem idąc otworzyć. Zdziwiłem się widząc w progu policję.

ㅡ Jeon Jungkook?

ㅡ Tak? O co chodzi? ㅡ Spytałem.

ㅡ Dostaliśmy zawiadomienie od matki pańskiego dziecka, że zabrania Pan spotkania.

ㅡ Ona nie ma prawa widzieć Sung. ㅡ Fuknąłem.

ㅡ Z tego co wiadomo ma zakaz opiekowania się dziewczynką. Nie ma nigdzie napisane, że ma też zakaz zbliżania. Także proszę przyprowadzić córkę.

ㅡ Nie ma jej. Jest u moich rodziców. ㅡ Powiedziałem pewnie patrząc na kobietę, która stała kilka metrów dalej z szerokim uśmiechem.

ㅡ W takim razie proszę ją przywieźć. Nie chcemy przecież pana zatrzymać za przetrzymywanie dziecka. I nie chcielibyśmy przyjeżdżać drugi raz.

ㅡ Ja... Dobrze. ㅡ Spuściłem głowę. Policjanci odjechali, a do mnie podeszła kobieta. ㅡ Jesteś z siebie zadowolona?

ㅡ Bardzo. Do końca dnia chcę zobaczyc Sung. Inaczej widzimy się na komisariacie. Jasne?

Już miałem coś odpowiedzieć, lecz również odeszła tak szybko jak się pojawiła. Nie czekając ubrałem się wsiadając do samochodu, ówcześnie zamykając dom na klucz, ruszając do Państwa Park.

***

ㅡ Jimin! ㅡ Krzyknąłem wbiegając do mieszkania szukając męża.

ㅡ Guk? Coś się stało? ㅡ Spytał wychodząc z kuchni wycierając ręce ręcznikiem.

ㅡ Gdzie Sung?

ㅡ No w szkole. Dopiero dziesiąta. Co się dzieje Jungkook? Powiedz mi.

ㅡ Tae-won chcę zobaczyć ją do końca dnia. Inaczej wezwie policję, że ją przetrzymuje.

ㅡ Ale Guk... To niebezpieczne. Pojadę z tobą. ㅡ Powiedział poważnie rzucając ścierkę na komodę.

ㅡ Nie. Zostań tutaj.

ㅡ To nie było pytanie. Ta baba zadarła z nie właściwą osobą. ㅡ Fuknął idąc na górę. Uderzyłem się w czoło wzdychając ciężko wiedząc, że go nie przekonam. Poszedłem za nim od pokoju przytulając go od tyłu. ㅡ Nie chce zostawiać cię z tym samego.

ㅡ Wiem i doceniam twoją pomoc, ale kochanie boję się o ciebie. Zrozum. Boję się też pokazać jej Sung.

ㅡ Gukie razem jesteśmy silni. ㅡ Odwrócił się do mnie przodem zarzucając ręce za mój kark. ㅡ Dlatego jadę z tobą.

ㅡ No dobrze. ㅡ Mruknąłem niezadowolony.

ㅡ Jadłeś coś? ㅡ Spytał głaszcząc mnie po głowie.

ㅡ Tak. Nie martw się. ㅡ Skłamałem. I tak bym nic nie przełknął z powodu strachu i stresu sytuacji, która niedługo wystąpi.

ㅡ Na pewno? ㅡ Uniósł brew.

ㅡ Tak. Nie ufasz mi? ㅡ Zaśmiałem się całując go w czoło.

ㅡ Ufam. Po prostu chce się upewnić. ㅡ Uśmiechał się przytulając moją osobę. Oddałem gest muskając jego policzek kilka razy. ㅡ Ubiorę się i pojedziemy po Sung. ㅡ Odsunął się. Skinąłem głową siadając na łóżku i obserwując męża. ㅡ Wiesz co?

ㅡ Hm?

ㅡ Dzwoniłem do Jihyunga. ㅡ Ściszył głos przerywając swoją czynność, gdzie szukał ubrań.

ㅡ Naprawdę? I jak poszła rozmowa?

ㅡ Ni jak. Nie mogłem nic z siebie wydusić. Słysząc jego głos zdałem sobie sprawę jak bardzo za nim tęsknię, a on za mną.

ㅡ A on coś mówił? ㅡ Spytałem wstając i z powrotem przytulając starszego.

ㅡ Mówił, że chcę się spotkać. Że żałuję tego co zrobił. A ja nie mogłem mu odpowiedzieć tylko... Tylko się rozłączyłem. ㅡ Rozpłakał się.

ㅡ Skarbie.... A chcesz się z nim spotkać?

Sam nie wiem. ㅡ Wyszlochał milcząc. Westchnąłem cicho głaszcząc go po włosach. Po kilku minutach uspokoił się, lecz wciąż był w moich ramionach. ㅡ Bardzo chcę, tylko się boję.

ㅡ Kochanie jesteś silny. To twój brat, a nie jakiś zabójca. Jeśli za nim tak bardzo tęsknisz to spotkaj się z nim i tak po prostu przytul. Dobrze?

ㅡ To nie jest takie łatwe. Ale... Spróbuję. ㅡ Szepnął chowając twarz w moim zagłębieniu szyi. Uśmiechnąłem się lekko mocniej go przytulając. ㅡ Jedźmy już. ㅡ Dodał odsuwając się.

************************

06.12.21

Hejka

Jak wam się podoba?

Miłej nocy kochani 💖🥰🥰 Dobranoc ❤️❤️❤️

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top