2.39
Dojechałem na miejsce. Przez kilka chwil siedziałem w aucie bojąc się z niego wyjść. Lecz po paru minutach wziąłem kilka głębokich wdechów wysiadając i niepewnym krokiem wchodząc do domu.
Starszego zastałem przy pianinie. Jak zawsze od kilku dni.
ㅡ Jimin?
ㅡ Sung śpi. Lekcje odrobiła. Na stole w kuchni masz kolację. Jeśli chcesz odgrzej sobie. ㅡ Powiedział tym samym tonem nawet na mnie nie patrząc.
Z drżącą wargą podszedłem do niego podając mu kwiaty. Spojrzał na nie kątem oka, lecz nie przyjął ich. Powrócił do swojej czynności, a mianowicie pisanie nut na pięciolinii, a następnie granie ich na pianinie.
ㅡ Nie unikaj mnie. Porozmawiajmy. ㅡ Chwyciłem jego dłonie, lecz wyrwał się.
ㅡ Nie mamy o czym.
ㅡ Mamy. Na początek. Przyjmij te kwiaty. ㅡ Podałem ponownie mu bukiet, lecz wyrwał je rzucając w kąt. ㅡ Jimin.
ㅡ Kwiaty niczego nie rozwiążą. ㅡ Warknął.
ㅡ Wiem. Zjebałem. Przepraszam, że cię ignorowałem. Za wszystko przepraszam Jimin.
ㅡ I żeby zrozumieć pojechałeś do Jung-hyunga?
ㅡ Skąd wiesz? ㅡ Zdziwiłem się.
ㅡ Można się domyślić Jungkook. Nie jestem głupi.
ㅡ Tak czy inaczej przepraszam Jimin. Nie chciałem cię skrzywdzić.
ㅡ Skoro pojechałeś po radę do brata wiesz, że nie tylko o ignorowanie chodzi.
ㅡ Ale co poradzę, że nie mam zwyczajnie ochoty? Nie muszę mieć cały czas. Nie jesteśmy już tacy młodzi jak kiedyś.
ㅡ To może jakiś tabletki libido co? ㅡ Fuknął.
ㅡ Jeszcze będę się truł tabletkami...super. ㅡ Westchnąłem siadając na kanapie.
ㅡ Kiedy przestałeś mnie kochać? ㅡ Zapytał nagle. Spojrzałem na niego zszokowany. ㅡ Kiedyś zawsze byłeś chętny by się kochać. Od jakiegoś czasu przestałeś. Nawet jak będę bez spodni to cię to nie ruszy. Ja...ja potrzebuję kogoś dla kogo będę zawsze piękny, seksowny... Bo dla ciebie przestałem. ㅡ Szepnął płacząc i idąc na górę. Natychmiast pobiegłem za nim łapiąc w pasie. Zaczął się wyrywać, lecz nie poddałem się wzmacniając uścisk. ㅡ Puść mnie.
ㅡ Jimin. Ja bardzo mocno cię kocham. Nigdy nikogo tak bardzo nie kochałem. Nadal jesteś dla mnie piękny i seksowny, Chim. Nie chcę cię stracić. Jesteś dla mnie wszystkim. Jeśli odejdziesz jak sobie poradzę? Koniec końców zabiorą mi Sung, bo sam nie będę dawał rady. Skarbie.. ㅡ Upadłem na kolana przytulając się do jego nóg. ㅡ Umiem dać mocno w kość. Wiem. Przepraszam cię za to. Przepraszam za wszystko. Przepraszam cię za to jaki jestem i co robię ci codziennie. Błagam cię wybacz mi. Za późno zrozumiałem co robię źle. Jak idiota cię olałem. Nie chciałem cię tak potraktować. Przepraszam z całego serca. Po prostu trudno jest mi być głową rodziny... ㅡ Odsunąłem się spuszczając głowę. ㅡ Nie umiem was podzielić. Pomóż mi Chim.
ㅡ Co się stanie jeśli ci wybaczę? ㅡ Spytał klękając przede mną ze łzami w oczach. ㅡ Coś się zmieni? Zaczniesz nagle się mną interesować? Teraz?
Rozpłakałem się unikając jego wzroku.
ㅡ Więc chcesz się.... Rozwieść? Taki masz plan?
ㅡ Zamiast się rozstawać.... Wolę iść na terapię małżeńską.
ㅡ Wybaczysz mi? ㅡ Spytałem w końcu patrząc mu w oczy. Zamilkł na moment, lecz po chwili westchnął.
ㅡ Nie jestem gotowy. ㅡ Rzekł wstając z kolan. ㅡ Dajmy czas.
ㅡ Jimin zmienię się. ㅡ Wyszlochałem idąc w jego ślady. ㅡ Kocham cię.
ㅡ Też cię Kook kocham, ale... Jest jeszcze za wcześnie by wybaczać cokolwiek. Idę spać. A ty rób co chcesz. ㅡ Odparł podchodząc do łóżka kładąc się na nim. Po kilku chwilach zrobiłem to samo przytulając go od tyłu. Czując, że się nie wyrywa wzmocniłem uścisk całując go delikatnie kilka razy w szyję.
ㅡ Nie zostawiaj mnie. ㅡ Poprosiłem mu do ucha. Starszy odwrócił się w moją stronę wtulając się we mnie.
ㅡ Nie zamierzam. Tylko... Niech będzie już dobrze między nami.
ㅡ Będzie. Zobaczysz. ㅡ Pocałowałem go w czoło głaszcząc po głowie.
Następnego dnia obudziłem się pierwszy i w dodatku bardzo wcześnie. Zegarek, który był na komodzie wskazywał godzinę piątą rano. Po cichu i powoli opuściłem łóżko, a następnie pokój schodząc na parter do kuchni.
Zacząłem przygotowywać śniadanie dla nas wszystkich. Gdy wszystko było gotowe do środka wszedł starszy siadając przy blacie.
ㅡ Wyspałeś się? ㅡ Zagadałem niepewnie.
ㅡ Może być. Nie jedziesz dzisiaj nigdzie?
ㅡ Nie mam planów, a dlaczego pytasz? ㅡ Spytałem podając mu kanapki. ㅡ Dzisiaj bez kawy. ㅡ Odparłem siadając na przeciwko niego.
ㅡ Właśnie dlatego. Pojadę do sklepu i kupię nowy czajnik. Tym razem plastikowy jakiś. Nie szklany.
ㅡ W porządku. ㅡ Przytaknąłem i bez wahania złapałem go za dłoń głaszcząc jego skórę kciukiem tym samym patrząc mu w oczy. ㅡ Jedz. Śmiało. Pójdę obudzić Sung.
Wstałem z miejsca idąc na górę do pokoju córki. Wszedłem do środka zaraz podchodząc do łóżka młodszej.
ㅡ Sung? Pobudka. ㅡ Mówiłem. ㅡ Sung. ㅡ Szturchnąłem ją, lecz nic. Wystraszyłem się. Odsunąłem zasłony, a do środka wpadły promienie słońca. ㅡ Kochanie obudź się. ㅡ Powiedziałem dotykając jej policzka. Był bardzo gorący. Natychmiast okryłem ją kocem biegnąc na dół. ㅡ Jimin! ㅡ Krzyknąłem.
ㅡ Co się stało? ㅡ Spytał widząc nieprzytomną dziewczynkę. Dotknął jej czoła. ㅡ Jest rozpalona. Musimy jechać do szpitala Guk. Tak wysoka temperatura zagraża jej życiu. Szybko.
***
Lekarze przyjęli dziewczynkę od razu podłączając jej kroplówkę, która miała zbić temperaturę, lecz mijały minuty, a temperatura nadal była wysoka. Bałem się, dlatego siedziałem pod ścianą i płakałem.
ㅡ Guk, wyjdzie z tego.
ㅡ Nie zauważyłem, że coś jej jest. To moja wina. Jak mogłem nie widzieć?
ㅡ To nie twoja wina. ㅡ Zapewniał. Spojrzałem w bok widząc jak pielęgniarki i inni biegną co chwilę do sali córki z wiaderkami z lodem. ㅡ Chodź ze mną po kawę. Lekarze ją wyleczą. Zobaczysz.
Niechętnie wstałem idąc ze starszym do baru szpitalnego.
**********************
02.11.21
Hejka
Jak wam się podoba?
Wybaczcie miał być rano, ale nie mogłam. Przepraszam was.
Miłego dnia kochani 💖
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top