2.3
Firmowy hydraulik skończył swoją pracę godzinę później. Nawet poszło mu to sprawnie i szybko. Nie pozostało mi nic innego jak posprzątać łazienkę z tego całego bałaganu.
ㅡ Pomogę.. ㅡ Usłyszałem za sobą.
ㅡ Idź się połóż. ㅡ Poprosiłem by po kilku chwilach kichnąć.
ㅡ Przeziębisz się, Jungkook. To zimna woda....
ㅡ Powiedziałem, że masz iść do pokoju. Poczekaj na mnie tam.
ㅡ Nie ma mowy. ㅡ Fuknął.
ㅡ Jimin, cholera jasna. Nie chcę byś ty był chory. Idź.
ㅡ Nie. ㅡ Powiedział uparcie. Ominął tamę z ubrań pomagając mi pozbyć się wody. Westchnąłem podchodząc do niego. ㅡ Zostaw mnie. Jungkook! ㅡ Krzyknął, gdy przerzuciłem go przez ramię i poszedłem z nim do sypialni.
ㅡ Siedź tu i się nie ruszaj, błagam. ㅡ Mruknąłem zamykając drzwi.
ㅡ Jungkook! Otwórz natychmiast te przeklęte drzwi! ㅡ Krzyczał uderzając w drewnianą powłokę.
Wywróciłem oczyma wracając do pracy. Pół godziny później wszystko skończyłem. Zmarznięty wróciłem do starszego.
ㅡ Guk... Masz w tej chwili się przebrać i położyć. Zrobię Ci herbaty.
ㅡ Jiminnie, nie trzeba. ㅡ Westchnąłem zdejmując spodnie. Wręcz nie czułem opuszków palców. Taka lodowata była woda. Przebrałem się w cieplejsze ubrania chcąc wyjść z pokoju, lecz starszy wszedł w tym samym czasie nie pozwalając mi.
ㅡ Kładź się. ㅡ Rozkazał trzymiąc w dłoni herbatę. ㅡ Natychmiast.
ㅡ Ale muszę...
ㅡ Nic nie musisz. Dobrze wiemy, że możesz zachorować przez lekki wiatr, a ty...
ㅡ A miałem tobie zostawić tą pracę? Nie, nie. Ale w porządku. Położę się. ㅡ Powiedziałem kładąc się na materacu.
ㅡ Cieszy mnie ta odpowiedź. W ogóle... Gdzie Sung?
ㅡ U moich rodziców. Zostanie u nich na parę dni...
ㅡ Dlaczego?
ㅡ Ojciec mi jej nie odda, dopóki.... Nie poprawi się nasza relacja.
ㅡ Guk... Mi naprawdę na tobie zależy. ㅡ Westchnął odkładając kubek na szafkę nocną i siadając obok mnie.
ㅡ Szkoda, że nie pokazałeś tego wcześniej. ㅡ Szepnąłem do siebie.
ㅡ Przepraszam. ㅡ Usłyszałem. Nie sądziłem, że usłyszał.
ㅡ Jim... ㅡ Urwałem, gdy starszy wstał i wyszedł. Mogłem tego nie mówić. ㅡ Kurwa. ㅡ Warknąłem uderzając w materac. Położyłem się patrząc w sufit, lecz nie mogłem uleżeć w miejscu, dlatego wstałem idąc poszukać starszego, którego znalazłem na moście. Westchnąłem zakładając swoją bluzę oraz biorąc jego i idąc do niego. ㅡ Zimno jest. ㅡ Powiedziałem zarzucając odzienie na jego barki czując chłodny wiatr, który przyspieszał bieg wody.
ㅡ Dziękuję. ㅡ Szepnął wcale na mnie nie patrząc.
ㅡ Jimin... Nie chciałem by to tak zabrzmiało. ㅡ Odwróciłem go w swoją stronę. Zauważyłem łzy w jego oczach. ㅡ Przepraszam.
ㅡ Nie. Masz rację. Zepsułem naszą relacje. Naprawdę chciałbym cofnąć czas, Jungkook. Bardzo. Lecz widząc skutki mojej głupoty... Nie zasługuje na ciebie. Kocham cię, Kook. Najbardziej na świecie, ale... Że miałeś rację od początku. Ten związek nie ma już szans na przetrwanie.
ㅡ O czym ty mówisz? Jimin, dajmy sobie jeszcze jedną szansę. Zgodziłeś się, a teraz chcesz się wycofać?
ㅡ To siedem lat, Guk. Kupe czasu. I mamy nas ratować? Zerwę kontrakt z wytwórnią. Wyjadę stąd.... Zapomnijmy o sobie.
ㅡ Nie pleć głupstw! Nie rób niczego.
ㅡ Guk, błagam cię.
ㅡ Nie. Poczekaj tu. ㅡ Poprosiłem. Pobiegłem do domu szukając odpowiedniego dokumentu, który znalazłem po kilku minutach. Natychmiast podpisałem wracając do starszego. ㅡ Nie pozwolę Ci, bo od dzisiaj jesteśmy małżeństwem. ㅡ Rzekłem pokazując mu świstek. ㅡ A teraz pojadę do stanu cywilnego i im to podam. Nie chcesz być ze mną? Przecież tak bardzo chciałeś bym został ilekroć chciałem z tobą zerwać.
ㅡ Dobrze. ㅡ Powiedział i wyrwał mi kartkę, którą rzucił do jeziora.
ㅡ Co ty zrobiłeś?! ㅡ Krzyknąłem. ㅡ Tak bardzo chcesz się mnie pozbyć? Tak bardzo nie chcesz ze mną być? Jimin w tym momencie cię nie rozumiem.
ㅡ Po prostu zauważyłem, że to nie ma sensu. ㅡ Spuścił głowę. ㅡ Twoi rodzice przyjechali. ㅡ Szepnął.
ㅡ Nie obchodzi mnie to. Teraz ważna jest nasza rozmowa. Mówiłeś, że mnie kochasz, więc o co chodzi?
ㅡ Mówiłem Ci.
ㅡ Tak od razu ci się odwidziało? Bawisz się moimi uczuciami, wiesz o tym?
ㅡ Nie bawię się. Nigdy tego nie robiłem.
ㅡ Nie robiłeś? Bo uwierzę... ㅡ Prychnąłem.
ㅡ Tato! ㅡ Usłyszałem za sobą głos radosnej córki.
ㅡ Sung, nie teraz. Wracaj do dziadków. ㅡ Odwróciłem się do niej.
ㅡ Ale.... ㅡ Zatrzymała się.
ㅡ Wracaj! ㅡ Krzyknąłem nie panując nad emocjami. Dziewczynka wystraszona i z płaczem pobiegła do mojej mamy. ㅡ A ty, rób co chcesz. Droga wolna. Widocznie od jakiegoś czasu zawsze miałeś mnie gdzieś.
ㅡ Nie, ja...
ㅡ Nie chcę cię już nigdy więcej widzieć. ㅡ Wyszlochałem idąc w stronę samochodu.
ㅡ Pewno jesteś zadowolony! ㅡ Krzyknął. ㅡ Przecież... W końcu zerwaliśmy. ㅡ Dodał płacząc.
ㅡ Nie wiesz jak bardzo. ㅡ Odparłem odchodząc od niego. Podszedłem do auta chcąc wsiąść do niego, lecz zatrzymał mnie mężczyzna.
ㅡ Jungkook. Nigdzie nie pojedziesz w takim stanie.
Wybuchłem płaczem opierając głowę na dachu.
ㅡ Chodź. Wiesz, że musisz porozmawiać z Sung. Nakrzyczałeś na nią.
Przytuliłem starszego, a następnie spojrzałem przez szybę na córkę. Otworzyłem drzwi przytulając ją.
ㅡ Przepraszam, kochanie. Tata, ma gorszy dzień, wiesz? Przepraszam. ㅡ Mówiłem próbując się uspokoić. ㅡ Poczekaj tu z babcią, dobrze? Niedługo wrócę.
Wstałem i razem z ojcem weszliśmy do domu pakując moje i córki rzeczy. Jak na dwa auta zmieści się wszystko.
Spakowani i gotowi odjechaliśmy. Nawet nie spojrzałem na swojego byłego. Nie chciałem. Tak po prostu bawił się moimi uczuciami. Prosił, wręcz błagał bym został, a teraz role się odwróciły.
Siedziałem z tyłu wraz z córką. Ojciec prowadził, a rodzicielka jechała tuż za nami moim autem. Obejmowałem dziewczynkę ramieniem, a głowę miałem opartą o szybę. Niedługo potem zasnąłem.
Obudziłem się zalany potem, z mokrymi policzkami, a serce waliło mi jak opętane.
ㅡ Jungkook... ㅡ Usłyszałem z boku. Spojrzałem w tamtą stronę.
ㅡ J-Jimin? ㅡ Szepnąłem. ㅡ To był... Tylko sen? To był sen? ㅡ Pytałem samego siebie. Wybuchłem płaczem przytulając go z całych sił. ㅡ Naprawdę tutaj jesteś... ㅡ Wyszlochałem.
ㅡ Guk, co się dzieje? Co ci się śniło? Już wszystko jest dobrze. Spokojnie..
ㅡ Był tak bardzo realny... Błagam cię. Naprawmy naszą relacje. Nie opuszczaj mnie, Chim.
ㅡ Kookie, naprawdę to ci się śniło?
ㅡ Tak. Tak bardzo bolało, Jiminnie.... Do teraz boli. ㅡ Płakałem nie mogą się uspokoić. Śniłem na jawie. Jakby to wszystko było rzeczywistością.
ㅡ Spokojnie. Jestem przecież. Nie opuszczę. Obiecuję, że będzie jak dawniej. Kookie, nie płacz już.
ㅡ Chim... Kocham cię.
ㅡ Ja także bardzo cie kocham, Jungkookie. ㅡ Uśmiechnął się całując mnie w czoło. Pocałunek ten był jak talizman, uchronienie przed złem. Dzięki temu uspokoiłem się, wreszcie uświadamiając sobie, że w końcu obudziłem się z tego koszmaru. Mam drugą szansę. Tym razem będę uważać na słowa, bo koszmar może się spełnić.
*************************
19.05.21
Hejka
Jak wam się podoba?
Miłego dnia!
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top