2.22
Uchyliłem powieki patrząc na śpiącą twarz starszego, który był wtulony we mnie. Nadal panowała noc, a ja nie mogłem spać. Powoli, aby nie zbudzić męża wyswobodziłem się z jego uścisku wstając z łóżka, a następnie wychodząc po cichu z pokoju.
Swe kroki skierowałem na dół, a potem na zewnątrz. Od razu w moją twarz buchnęło zimne powietrze, a na skórze pojawiła się gęsią skórka. Westchnąłem podchodząc do samochodu i otwierając go za pomocą kluczyków, które zabrałem wcześniej z haczyka. Wszedłem do środka odpalając silnik i ruszając mając nadzieję, że nikogo nie obudziłem. Miałem gdzieś, że byłem w piżamie. Zresztą kto to wie? Zwykła bluzka i dresy. Nie wygląda jak piżama.
***
Zajechałem na jedno wzgórze. Wyłączyłem silnik patrząc na światła miasta, które wyglądało jak pełne niebo gwiazd. Oparłem się o kierownice obserwując piękny widok. Nie miałem zamiaru nic sobie robić... Choć z drugiej strony chętnie bym to zrobił, jednakże miałem dla kogo walczyć, a teraz chciałem jedynie pobyć samemu.
*
Obudziło mnie głośne pukanie. Ocknąłem się wystraszony widząc za szybą policjanta.
ㅡ Tak? ㅡ Spytałem, gdy osunąłem szybę na dół.
ㅡ Nie wolno tutaj parkować. Jest zakaz.
ㅡ Przepraszam. Nie zauważyłem znaku. ㅡ Odparłem posyłając lekki uśmiech.
ㅡ To nie znaczy, że złamał Pan prawo. Dokumenty i prawo jazdy.
Westchnąłem otwierając schowek i poddając mężczyźnie papiery, o które prosił.
ㅡ Jeon Jungkook? Ten sławny piosenkarz?
ㅡ Niestety. ㅡ Westchnąłem.
ㅡ Zrobimy tak. Mój syn Pana uwielbia. Zapomnimy o tym w zamian za autograf. ㅡ Zaśmiał się.
ㅡ Nie ma problemu. ㅡ Odparłem z uśmiechem. ㅡ Dziękuję Panu.
*
W dobrym humorze wróciłem do domu. Czekała mnie teraz rozmowa z Jiminem, dlatego nie cieszyłem się na zapas. Wszedłem do środka, a już po chwili poczułem jak córka mnie przytula.
ㅡ Gdzie byłeś?
ㅡ Musiałem gdzieś pojechać. Przepraszam kruszyno. Jadłaś śniadanie?
ㅡ Tak. Jimin mi je zrobił. Chodź. ㅡ Rzekła łapiąc mnie za dłoń i prowadząc do kuchni, gdzie był starszy, który zmywał.
ㅡ Hej. ㅡ Powiedziałem podchodząc niepewnie do niego i przytulając od tyłu.
ㅡ Gdzie byłeś?
ㅡ Musiałem pobyć sam. Przepraszam. ㅡ Odparłem opierając brodę na jego barku obserwując jak płucze naczynia. ㅡ Nie bądź zły.
ㅡ Nie jestem.
ㅡ A właśnie, że jesteś. Chim, przepraszam.
ㅡ Tato. ㅡ Usłyszałem głos córki, lecz jak na ten moment zignorowałem ją.
ㅡ Mam być zły o to, że chciałeś chwilę samotności? ㅡ Spytał zakręcając wodę i odwracając się do mnie przodem. ㅡ Nie mogę być o to zły.
ㅡ Ale jesteś smutny.
ㅡ Bo... Bo zniknąłeś tak nagle. Szukałem cię po całym domu i na dworze. Dzwoniłem też do twojego brata, lecz nic nie wiedział. Bałem się, że coś Ci się stało. ㅡ Mówił patrząc mi prosto w oczy.
ㅡ Przepraszam. Mogłem zostawić jakąś wiadomość.
ㅡ Możesz przebywać w swoim towarzystwie, kiedy chcesz, ale na drugi raz poinformuj mnie. ㅡ Rzekł. Wyminął mnie i poszedł do salonu, a po kilku chwilach usłyszałem melodie z pianina.
ㅡ Tato... ㅡ Powiedziała córka już zniecierpliwiona.
ㅡ Co?
ㅡ Do szkoły się spóźnię. ㅡ Oznajmiła cicho.
ㅡ Masz wszystko? Książki?
ㅡ Tak.
ㅡ Śniadanie?
ㅡ Jimin mi zrobił.
ㅡ To jedziemy. ㅡ Westchnąłem.
*
Gdy już zostawiłem córkę w szkole, wróciłem do domu. Rozebrałem się na korytarzu szukając starszego, który zapisywał nuty przy pianinie.
ㅡ Jimin.
ㅡ Tak? ㅡ Spytał nie spojrzawszy na mnie.
ㅡ Nie bądź zły, ani smutny. Jestem cały. Nic mi się nie stało. ㅡ Przytuliłem się do jego pleców całując w głowę. ㅡ Przepraszam cię.
ㅡ Już jest wszystko dobrze, Jungkookie. Nie zapomniaj, że jutro masz psychologa.
ㅡ Dzisiaj. ㅡ Poprawiłem.
ㅡ Dziś? O której?
ㅡ Popołudniu. ㅡ Odparłem wtulając się w niego.
ㅡ Pomyliło mi się. Więc nie będzie cię na próbach?
ㅡ Niestety. ㅡ Westchnąłem. ㅡ Jedźmy już do wytwórni. Muszę dostać kazanie od prezesa za nie zrobienie liva. ㅡ Mruknąłem odsuwając się.
ㅡ Będę z tobą. Nie martw się..
Posłałem mu uśmiech idąc na korytarz.
***
Podskoczyłem, gdy mężczyzna uderzył mocno w stół. Był bardzo zdenerwowany i nic w tej chwili go nie przekonywało.
ㅡ Ale prezesie...Zrobię go dzisiaj.
ㅡ Dzisiaj? Czy ty wiesz co się teraz dzieje w internecie? Fani piszą czy z tobą wszystko w porządku czy dobrze cię traktujemy. Jak powiesz, że zapomniałeś to tak jakbyś zapomniał o swoich fanach, a to obniży twoją reputację. ㅡ Stwierdził. Miał rację.
ㅡ Byłem z Jiminem na kolacji. ㅡ Odparłem. ㅡ Każdemu zdarza się coś zapomnieć. Nie jesteśmy robotami. Nie muszę o wszystkim pamiętać. Mam prawo do spędzenia dnia z ukochaną osobą.
ㅡ Im bliżej wojska tym coraz bardziej robisz się nieposłuszny dla firmy. Masz gdzieś już swoją karierę?
ㅡ Nie. Kocham śpiewać i nie wyobrażam sobie bez tego życia. Ale... Mam prawo...
ㅡ Przestań zasłaniać się prawem! ㅡ Krzyknął. ㅡ Pracujesz dla mnie i robisz co do ciebie należy, a od kilku dni masz gdzieś swoją pracę i obowiązki jako piosenkarz i wciągasz w to Jimina.
ㅡ W takim razie nie będę pracował dla kogoś, kto nie docenia mojej wolności, bo to dla niej wielki problem. Nie będę harował jak wół dla kogoś, kto ma w dupie moje zdrowie i liczy się dla niego kasa! ㅡ Uniosłem głos patrząc przy tym prosto w oczy prezesowi. ㅡ Możesz mi zabrać wszystko mam to w dupie! ㅡ Krzyknąłem i wyszedłem z gabinetu trzaskając drzwiami. Pobiegłem do swojego studio, w którym się zamknąłem. Tam w końcu dałem upust swoim łzom. Wybuchłem płaczem siadając na kanapie.
Jimin POV.
Zestresowany patrzyłem jak młodszy zniknął za drzwiami. Już chciałem za nim pobiec, lecz prezes mnie przed tym powstrzymał.
ㅡ Zostań. Nie idź za nim.
ㅡ Nie widział Pan w jakim jest stanie?
ㅡ Tak, ale powinien pobyć sam.
ㅡ Jak może Pan go tak traktować? ㅡ Spytałem z wyrzutami.
ㅡ Ja go tak traktuje? Jimin odkąd był nastolatkiem wiedział na co się pisze. Nigdy nie miał problemu, pracował ciężko. Ale odkąd ciebie poznał coś zaczęło się psuć, a nie wspomnę o tym, kiedy Sung się urodziła.
ㅡ Nie widzi Pan tego? Od początku Jungkook ciężko pracował. Teraz powinien Pan trochę spuścić lejce i dać mu więcej swobody. Guk ma rodzinę. Nie ukrywajmy tego, że jesteśmy rodziną. Każdy chciałby znaleźć choć odrobinę czasu dla niej. Plus nie jesteśmy tacy młodzi jak kiedyś. Kook od kilku lat pracował tylko dla Pana. Bez żadnej porządnej przerwy. Proszę mu zaufać i przemyśleć te sprawy na nowo.
ㅡ Bez tego firma upada. Jak tak będzie wytwórnia zbankrutuje i zostaniemy na lodzie. Nie tylko my, ale i wy. Idź już.
ㅡ Do widzenia.
******************
08.08.21
Hejka
Jak wam się podoba?
Miłego dnia!
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top