2.21

ㅡ Smakuje Ci? ㅡ Spytałem niepewnie bacznie obserwując starszego.

ㅡ Tak. Jest bardzo pyszne, ale nie patrz tak na mnie. ㅡ Zaśmiał się zakrywając usta dłonią. Speszyłem się lekko uśmiechając.

ㅡ Przepraszam, ale nie mogę się napatrzeć. ㅡ Stwierdziłem. ㅡ Jesteś piękny.

ㅡ Gukie.. ㅡ Spuścił głowę rumieniąc się. Przybliżyłem się łapiąc jego dłonie. To sprawiło, że uraczył mnie wzrokiem.

ㅡ Naprawdę jesteś piękny. ㅡ Odparłem głaszcząc kciukiem jego skórę. ㅡ Naprawdę cieszę się, że cię poznałem. Mimo że co kilka chwil się kłóciliśmy nie zostawiłeś mnie i nadal jesteś przy mnie.

ㅡ Nie wiem, ale zaczynam się bać, Kookie.

ㅡ Czego? Że dawno ci tak nie mówiłem? Że nie byłem nigdy szczery ze swoimi uczuciami? W sensie nie umiałem o nich rozmawiać, bo zawsze cię będę kochał.

ㅡ Nie, to znaczy... To brzmi jak... Jak pożegnanie.

ㅡ Nieprawda. Kochanie nigdy was nie zostawię. Chcę by było jak kiedyś. Chcę być z wami szczęśliwy. Nie mam zamiaru was opuszczać. A jeśli przyjdzie na to pora wtedy będę wiedział, że wy jesteście szczęśliwi.

ㅡ G-guk.. ㅡ Szepnął mając w oczach łzy. ㅡ My będziemy szczęśliwi tylko przy tobie. Przy nikim innym. Choć mówisz, że nas nie opuścisz ja wiem, że o tym myślisz.

Zamilkłem odsuwając się lekko i opierając o krzesło. Odwróciłem wzrok wzdychając.

ㅡ Ja się nigdzie nie wybieram. ㅡ Powiedziałem. ㅡ Zostawmy trudne tematy na później.

ㅡ Pójdę do toalety. ㅡ Oznajmił wstając i idąc do wspomnianego pomieszczenia. Westchnąłem ciężko opierając głowę o dłoń. Starszy wrócił po kilku minutach. Oczy miał lekko opuchnięte i czerwone. Wiedziałem, że płakałem, ale nie chciałem drążyć tematu. W ciszy dokończyliśmy kolację, a następnie opuściliśmy restaurację.

ㅡ Masz. ㅡ Podałem mu kluczyki. ㅡ Jedź do domu. Przyjdę później.

ㅡ Co? Nie ma mowy.

ㅡ Nie dyskutuj. Jedź. ㅡ Mruknąłem.

ㅡ Nie. ㅡ Rzekł stanowczo.

ㅡ Jimin.

ㅡ Nigdzie nie jadę, rozumiesz? Nie mogę Ci pozwolić abyś coś sobie zrobił. Słyszysz? Nie mogę! ㅡ Krzyknął zalewając się łzami, dlatego szybko go przytuliłem czekając aż się uspokoi.

ㅡ Chciałem tylko się przejść. Ale teraz nie mam wyboru. Muszę to zrobić.

ㅡ Co takiego?

ㅡ Zabrać cię ze sobą. ㅡ Odparłem patrząc mu w oczy. ㅡ Chodź. ㅡ Splotłem nasze dłonie, a drugą położyłem na jego policzku. ㅡ Nie płacz. ㅡ Poprosiłem całując go w czoło i w usta, następnie posyłając lekki uśmiech. ㅡ Wszystko będzie dobrze.

ㅡ Kocham cię. ㅡ Wyszlochał przytulając mnie z powrotem. Oddałem gest nie mając zamiaru go puścić. Staliśmy w tej pozycji na chodniku kilka minut.

ㅡ Idziemy? Czy chcesz wrócić do domu?

ㅡ Chcę twojej bliskości. ㅡ Stwierdził niepewnie, wycierając oczy.

ㅡ Już jest dobrze, Chimmy. ㅡ Zapewniłem poprawiając jego włosy. ㅡ A ja pragnę twojej. ㅡ Zaśmiałem się lekko łapiąc go w pasie. ㅡ W takim razie wracajmy do domu.

**

Gdy weszliśmy do domu, zdjęliśmy buty i kurtki. W tym czasie dostałem wiadomość.

Od Jung-hyung:

Guk. Miałeś zrobić live! Prezes się wścieknie! A fani będą zmartwieni, bo live był ogłoszony dwa dni wcześniej.

ㅡ Zapomniałem. ㅡ Szepnąłem czytając wiadomość od brata.

ㅡ O czym?

ㅡ Miałem zrobić live. ㅡ Odparłem chowając telefon.

ㅡ Jeszcze nie jest za późno. Powiesz, że miałeś coś do zrobienia. ㅡ Mówił przytulając mnie. ㅡ Może to kupią. Nie wyglądasz na zmęczonego, więc nie będą nic wymyślać.

ㅡ Dobrze, ale będziesz tam ze mną.

ㅡ W porządku. Gdzie Jihyung i Sung? ㅡ Zapytał wchodząc w głąb domu. Powiesiłem kurtkę i poszedłem za nim. Znalazłem go w salonie, w którym była nasza opiekunka. Moja córka spała tuż obok chłopaka, który siedział w telefonie będąc znudzonym.

ㅡ Dziękuję, że się nią zająłeś. ㅡ Odparłem, lecz nie dostałem na to odpowiedzi. Wiedziałem, że nadal był na mnie zły o tamtą sytuację.

ㅡ Pójdę już Jimin. ㅡ Odezwał się wstając z kanapy.

ㅡ Poczekaj. ㅡ Poprosił łapiąc go za dłoń. ㅡ Porozmawiajmy.

ㅡ O czym? Nie mam o czym, Chim. Nie będę rozmawiał z kimś, kto prawie uderzył mojego brata i swoją córkę. Niechętnie zgodziłem się na opiekę nad nią, bo nie miałem zamiaru go już widzieć na oczy.

ㅡ Jihyung... ㅡ Zacząłem, lecz przerwał mi.

ㅡ Zamknij się. Ciebie akurat jak najbardziej nie chce słuchać. ㅡ Fuknął.

ㅡ Hyung! ㅡ Uniósł się mąż będąc zdenerwowanym. ㅡ Opanuj się. Gadaliśmy już o tym wcześniej.

ㅡ I co z tego? Jak na niego patrzę aż gotuję się we mnie normalnie. ㅡ Warknął. ㅡ Taki mądry był, a teraz słowem się nie odezwie.

ㅡ Ja.. Ja.. ㅡ Szepnąłem. Czułem suchość w gardle, a w głowie miałem chaos. ㅡ Nie chciałem się tak zachować. Nie byłem sobą. Przepraszam za tamto.

ㅡ Mogłeś coś mu zrobić. I to na moich oczach.

ㅡ Hyung. Mówiłem coś. ㅡ Fuknął mąż szturchając brata. Spuściłem głowę, a do moich oczu powoli napływały łzy. Nie chciałem i nie miałem zamiaru płakać. Chciałem być silny. Dla siebie, dla Jimina i dla córki. Ale bez pomocy nie będę. ㅡ Chodź. ㅡ Dodał i pociągnął chłopaka do kuchni.

ㅡ Nie. Zostaw. ㅡ Poprosiłem. ㅡ To jego decyzja Chim. Zrobiłem błąd, którego bardzo żałuję. Nie panowałem nad sobą i skrzywdziłem was czego też bardzo żałuję. Ma prawo być zły. Ma prawo mi nie wybaczyć. Nie zmuszaj. ㅡ Powiedziałem i podszedłem do córki.

ㅡ Ale Jungkook...

Posłałem mu uśmiech i zabrałem młodszą na ręce idąc na górę. Dopiero, gdy położyłem ją na łóżku i uklęknąłem przed nią rozpłakałem się.

ㅡ Jestem złym ojcem. Przepraszam cię kochanie. ㅡ Szeptałem szlochając.

*

Po jakimś czasie uspokoiłem się, dlatego wyszedłem z pokoju córki chcąc poszukać Jimina, lecz nie zrobiłem kroku, a zauważyłem go śpiącego na podłodze opierającego ścianę.

ㅡ Jiminnie. ㅡ Ukucnąłem przed nim głaszcząc po głowie. ㅡ Skarbie obudź się. ㅡ Poprosiłem. Starszy się ocknął patrząc na mnie ospale. ㅡ Dlaczego tutaj spałeś?

ㅡ Bałem się o ciebie.

ㅡ I czekałeś tutaj tyle czasu?

ㅡ Jak się czujesz? Powiedz prawdę. ㅡ Rzekł unosząc się lekko na kolana. ㅡ Wiem, że to cię zraniło. Słyszałem jak płaczesz. Przepraszam za niego, Guk.

ㅡ Nie musisz przepraszać. Jest wszystko dobrze.

ㅡ Nie jest. Cierpisz, a ja nie umiem pomóc. Tylko dodaje ci kolejnych ran.

ㅡ Chim. Nie martw się. Chodź. Zróbmy ten live i...

ㅡ Nie. Teraz nie jesteś w stanie.

ㅡ Jimin...

ㅡ Mówię, że nie jesteś w stanie. Napiszesz wytłumaczenie, dlaczego cię nie było i po sprawie. Twoi fani to zrozumieją. Jest już późno. Chodźmy spać.

ㅡ Nie chce spać. ㅡ Odparłem.

ㅡ No dobrze. W takim razie ja pójdę, ale w tym czasie poleż ze mną.

ㅡ Dobrze.

Wstaliśmy idąc do sypialni. Przebraliśmy się wskakując do łóżka. Starszy wtulił się we mnie patrząc w oczy.

ㅡ Miłych snów kochanie. ㅡ Szepnąłem głaszcząc go po włosach.

ㅡ A może chcesz się kochać?

ㅡ Nie mam ochoty. ㅡ Pokręciłem przecząco głową.

ㅡ A kiedy? ㅡ Spytał.

ㅡ Nie wiem. Lecz nie myśl teraz, że mi się nie podobasz, bo wiem, że dawno tego nie robiliśmy. Przepraszam cię za to, ale naprawdę...

ㅡ Spokojnie. Rozumiem. ㅡ Westchnął. ㅡ Jeszcze przyjdzie pora.

ㅡ Bardzo cię kocham, Chim. Jesteś bardzo, ale to bardzo atrakcyjny. Na scenie to jesteś prawdziwym Bogiem seksu. I poza nią także. Cały czas cię pragnę, ale po prostu nie mam ochoty.

ㅡ Jungkookie spokojnie. Ja to rozumiem. ㅡ Zaśmiał się. ㅡ Jesteś słodki. ㅡ Uśmiechnął się całując mnie w policzek. Zarumieniłem się także posyłając mu lekki uśmiech.

ㅡ Aish mój Chimmy. ㅡ Oznajmiłem przytulając go do siebie bardziej. ㅡ Dobranoc.

ㅡ Dobranoc kochanie. ㅡ Rzekł.

*********************

28.07.21

Hejka

Jak wam się podoba?

Miłej nocy i miłego dnia!






Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top