2.16

ㅡ Bardzo boli to pociągnięcie za ucho? ㅡ Spytał młodszy, gdy to szykowaliśmy łóżko do spania.

ㅡ A chcesz się przekonać? ㅡ Uniosłem brew z lekkim uśmiechem. ㅡ Jak byłem mały i niegrzeczny miałem to na co dzień. ㅡ Odparłem skończywszy zakładając świeżą pościel.

ㅡ Czyli boli. Okay mogłeś tak od razu. ㅡ Zaśmiał się poprawiając poduszki. ㅡ Gdzie moja mała księżniczka? ㅡ Spytał rozglądając się.

ㅡ To łóżko jest zbyt małe by pomieściło aż trzy osoby, dlatego będzie spać z Jihyungiem. ㅡ Oznajmiłem. ㅡ Chyba to ci nie przeszkadza?

ㅡ Nie, ale... Długo jej nie widziałem i myślałem... Nie ważne. Niech z nim śpi. My też położmy się. ㅡ Westchnął rozbierając się i kładąc na łóżko.

ㅡ Pójdę jeszcze do toalety. ㅡ Rzekłem wychodząc z pokoju i wchodząc do tego brata. ㅡ Hyung? ㅡ Szepnąłem widząc brata jak czyta książkę dziewczynce.

ㅡ Coś się stało?

ㅡ Nie, ale... Sung idź do taty spać. ㅡ Odparłem patrząc na młodszą. Ta uradowana wybiegła z pokoju.

ㅡ Nie rozumiem. ㅡ Mruknął odkładając książkę.

ㅡ Po prostu śpię dzisiaj z tobą. Zrozumiałem, że Kook tęskni za Sung więc niech z nią śpi. A teraz posuń się. ㅡ Rozkazałem z uśmiechem kładąc się obok chłopaka. ㅡ Tylko nie kop mnie, bo oddam mocniej.

ㅡ Spróbuję. ㅡ Zaśmiał się. I już mieliśmy gasić światło, gdy do środka wszedł mój mąż.

ㅡ Co tu robisz? ㅡ Spytałem zaskoczony. ㅡ Idź do Sung.

ㅡ Dlaczego? Przecież... ㅡ Urwał.

ㅡ To tylko jedna noc, Jungkookie. ㅡ Stwierdziłem wstając i łapiąc jego dłonie. ㅡ Chcesz porozmawiać? ㅡ Spytałem mając takie wrażenie, że tego właśnie chce.

ㅡ Dobranoc, Chimmy. ㅡ Powiedział całując mnie w czoło i wychodząc. Patrzyłem zaskoczony na drzwi nie wiedząc co się stało.

ㅡ Ji? ㅡ Spojrzałem na brata.

ㅡ Według mnie on potrzebuje rozmowy. Tylko teraz jest za późno, Jimin. Chodź spać. Wszystko jutro się wyjaśni. ㅡ Poklepał miejsce obok. Westchnąłem i położyłem się na materacu.

ㅡ Boję się, że wszystko wróci.

ㅡ Co takiego?

ㅡ To, że Kook znowu zacznie się ciąć, zadręczać. Już teraz nie mówi mi wszystkiego. Ukrywa pewne sprawy.

ㅡ W takim razie powinniście pogadać. Na spokojnie i bez osób trzecich.

ㅡ Czyli bez Sung. Lecz teraz Guk pewnie nie będzie chciał jej opuścić na krok. W ogóle przestał mówić do mnie zdrobniale. Rzadko to robi. Wszystkie czułe słowa zaklepała Sunghee.

ㅡ Jimin nie mów, że jesteś o to zazdrosny.

ㅡ Po części tak, a z drugiej strony to wkurzony. Nie jestem już jego skarbem, kruszynką, księżniczką... Tylko Chimem lub Jiminem. ㅡ Szepnąłem mając w oczach łzy.

ㅡ Jesteś dla niego strasznie ważny, Jimin. Nie wlewaj sobie, że nie. To, że cię tak nie przezywa nie znaczy, że przestał kochać.

ㅡ Nie wiem. Na początku nie zwracałem na to dużej uwagi, ale z czasem zauważyłem, że bardziej czule traktuje Sung niż mnie. To głupie. Wiem, bo ona jest jego córką, dzieckiem. A ja.. ㅡ Urawałem zaczynając płakać. Natychmiast przytuliłem brata.

ㅡ Nie mów i nie myśl w ten sposób. Jak pogadacie, wszystko sobie wyjaśnicie zmieni się

Milczałem. Miałem nadzieję, że tak będzie.

***

Rano obudziłem się z bólem głowy spowodowany wczorajszym płaczem. Brata już nie było obok, dlatego wstałem i wyszedłem z pokoju wchodząc do tego obok, w którym spał Jungkook i Sung, lecz nie było ich, dlatego zszedłem na doł, jednakże tam też ich nie było.

ㅡ Gdzie Jungkook? ㅡ Spytałem kobiety, która robiła śniadanie. Była jakaś niemrawa. ㅡ Mamo?

ㅡ Wyjechali z samego rana.

ㅡ Co? Gdzie? I czemu?

ㅡ Nie wiem, ale... Jungkook wyglądał strasznie. Był blady, miał wory pod oczami jakby nie spał oraz jakby wyprany z emocji. Nie wiem kochanie co się dzieje, ale musisz jechać z nim pogadać. Weź mój samochód. Boję się, że coś się stanie. Nie tylko jemu, a i Sung. Wyglądał jakby nie kontaktował.

ㅡ Ale... Nie zatrzymałaś go?

ㅡ Chciałam, wręcz próbowałam, ale nie słuchał. Ubrał Sung i wyszli.

ㅡ Pojadę do niego. ㅡ Powiedziałem idąc na górę ubierając swoje wczorajsze ubrania. Gotowy zszedłem na dół i opuściłem dom wsiadając do samochodu kobiety. Jak najszybciej pojechałem do domku.

Po kilku minutach dotarłem na miejsce. Widząc znajome auto odetchnąłem z ulgą, więc wysiadłem wchodząc do środka. Pusto. Swoje kroki skierowałem na górę do pokoju młodszej.

ㅡ Sung? Jesteś? ㅡ Spytałem wchodząc do środka. Siedziała na łóżku płacząc. ㅡ Co się stało? ㅡ Podszedłem bliżej kładąc dłonie na jej policzkach.

ㅡ Tata jest bardzo zły. Nic nie zrobiłam. ㅡ Wyszlochała. ㅡ Krzyczał, uderzał w ścianę. Tak bardzo się bałam.

ㅡ Ćśś.. Spokojnie. Gdzie jest teraz?

ㅡ W pokoju. ㅡ Oznajmiła.

ㅡ Siedź tutaj i nie wychodź, jasne? ㅡ Poprosiłem zmierzając w tamtym kierunku. Niepewnie i ze strachem wszedłem do naszej sypialni. Siedział na podłodze oparty o łóżko i płakał. ㅡ Jungkook?

ㅡ Idź stąd.

ㅡ Nie mogę. Co się dzieje? Czemu płaczesz? ㅡ Pytałem, lecz milczał. ㅡ Kookie proszę cię. Chcę Ci pomóc. ㅡ Odważyłem się ukucnąć przed nim kładąc dłonie na jego kolanach. ㅡ Możesz mi przecież zaufać. Co się dzieje?

ㅡ Słyszałem waszą rozmowę.

ㅡ Jaką?

ㅡ Twoją i Jihyunga wczoraj wieczorem. Miałeś całkowitą rację. ㅡ Pociągnął nosem. ㅡ Przepraszam cię Jimin. Za wszystko. Powinienem bardziej był też zwracać uwagę na ciebie. Za mało poświęcałem Ci czasu.

ㅡ Nie jestem zły o to, Gukie.

ㅡ Ale czujesz się zraniony. ㅡ Szepnął. Zamilkłem, ponieważ po części była to prawda. ㅡ Może Sung jest moją córką, ale ty jesteś moim mężem.

ㅡ I co z tego? Wiesz... Teraz wiem, że była to moja kara za te wszystkie lata.

ㅡ Nie, Jimin...

ㅡ Tak. ㅡ Wtrąciłem mu się w zdanie. ㅡ Teraz wiem jak ty się czułeś. Nie musisz mnie tak nazywać. To tylko głupie, ale i czułe słowa. ㅡ Uciekłem wzrokiem.

ㅡ Ale znaczą o wiele więcej, a ja ci ich nie ofiarowałem. Przepraszam cię. ㅡ Wybuchł płaczem. ㅡ Jestem do niczego.

ㅡ Nawet tak nie mów. Jesteś super facetem. Każdy cię kocha. Zaszedłeś tak daleko, bo się nie poddałeś. Guk zrozum, że dla innych jesteś bardzo ważny.

ㅡ A-ale... ㅡ Spuścił głowę. ㅡ Ja się rozpadam, Chim... od środka. Po co poszedłem do tej wiedźmy? Po co... ㅡ Pytał płacząc jeszcze bardziej. ㅡ Było tak dobrze. Nie myślałem źle..

ㅡ Teraz myślisz?

ㅡ Wszystko wróciło. Ona mi odbierze córkę. Nie mogę na to pozwolić! ㅡ Krzyknął, a ja nie wiedziałem już o czym mówi choć domyślałem się. ㅡ Zabierze mi ją. Zabierze... ㅡ Powtarzał, powoli tracąc siły aż zemdlał.

ㅡ Guk? Kookie ocknij się.. ㅡ Mówiłem szturchając nim, lecz nic. Westchnąłem i z całej mojej siły podniosłem go kładąc na łóżku. ㅡ Oby sen trochę pomógł.

*************************

06.07.21

Trochę spóźniony, bo miał być dwa dni temu ale nie miałam czasu.

Jak wam się podoba?

Miłego wtorku

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top