2.14
Jungkook POV.
ㅡ Witaj w nowej szkole. ㅡ Powiedziałem odwracając się do dziewczynki, która zaciekawiona obserwowała inne dzieci przez szybę. Następnie spojrzałem na starszego, który siedział tuż obok z szerokim uśmiechem. ㅡ Polubisz to miejsce. Wiem to, bo jest tutaj bardzo miło. Nauczycielki również są miłe. Szybko się tu zadomowisz.
ㅡ A jeśli mnie nie polubią?
ㅡ Polubią.
ㅡ Skąd możesz to wiedzieć? Będą mnie obrażać...
ㅡ Nieprawda skarbie. Nie będą, bo każdy mnie tutaj zna.
ㅡ Dlaczego?
ㅡ Jak ci to wytłumaczyć... Sponsoruje... Nie... Sprawiam, że te dzieci mają cudowne życie. Widzisz jacy są szczęśliwi? Kiedyś ta szkoła wyglądała bardzo brzydko, ale im pomogłem. Jimin także chodził tutaj w twoim wieku. To idealne miejsce dla ciebie moja księżniczko. Idziemy?
ㅡ Możemy. ㅡ Odparła cicho. Wysiedliśmy z auta, a do nas od razu podbiegły wszystkie dzieci jakie były na podwórku.
ㅡ Witajcie kochani. ㅡ Przywitałem się z nimi. ㅡ Poznajcie moją córkę. SungHee. Mam nadzieję, że dobrze się nią zaopiekujecie, ponieważ teraz będzie chodziła z wami do szkoły. ㅡ Wyjaśniłem powoli, popychając lekko wstydliwą dziewczynkę do przodu. ㅡ Dasz radę skarbie. ㅡ Powiedziałem jej do ucha, a następnie całując w skroń i głaszcząc po głowie.
Dzieci przyjęli Sung z szeroko otwartymi ramionami od razu zapraszając do zabawy. Odetchnąłem z ulgą wstając na równe nogi i oglądając odnowioną szkołę. Jeszcze kilka lat temu była to prawie że ruina, a teraz... Jak z bajki. Z pomocą Jimina daliśmy drugie życie tej szkole i było warto.
ㅡ Jedziemy? ㅡ Usłyszałem z boku.
ㅡ Czekaj. ㅡ Poprosiłem. ㅡ Patrz jak tu pięknie. To nasza robota, Chim. ㅡ Objąłem go ramieniem całując w policzek.
ㅡ Dlatego ci dziękuję, Guk.
ㅡ Za co?
ㅡ Za wszystko. ㅡ Stwierdził wtulając się we mnie.
ㅡ Nie musisz, kochanie. Jedźmy już, bo oberwie nam się od wszystkich. ㅡ Westchanąłem wracając do rzeczywistości. Wsiedliśmy do samochodu jadąc do wytwórni.
***
Przez kilka kolejnych dni pracowaliśmy bardzo ciężko od rana do wieczora może i do później nocy. Wszystko musiało być idealne, dlatego gdy tylko wstawaliśmy, jechaliśmy na treningi zaczynając wszystko od nowa. Nie było nawet czasu by umiera z tęsknoty za córką, która nie raz chciała się ze mną zobaczyć, ale nie mogłem.
W końcu nadszedł ten dzień. Dzień, na który tak ciężko pracowaliśmy. Nic nie mogło pójść nie tak. Wszystko musiało być perfekcyjne tak jak na próbach.
Byłem z Jiminem za kulisami. Siedzieliśmy na fotelach, a kobiety ze stuffu nas malowały. Bałem się, ale nie aż tak jak starszy, któremu dłonie drżały.
ㅡ Kochanie. ㅡ Powiedziałem łapiąc go za rękę. ㅡ Wszystko będzie dobrze. ㅡ Dodałem patrząc na niego w odbiciu lustra i posyłając ciepły uśmiech.
ㅡ Wiem, ale... Co jeśli coś pomylę? Ledwie jestem na siłach. W ciągu tygodnia spałem tylko czternaście godzin, a może mniej? Nie wiem... Tak czy siak...
ㅡ Pójdzie dobrze. Wyobraź sobie, że to próba. Tańcz tak jak na niej.
ㅡ Czyli mam upaść?
ㅡ Chim tamto potknięcie było przez brak energii. Na pewno wyjdzie. Jesteśmy teraz wypoczęci.
ㅡ I tak czuje się jak wrak. ㅡ Westchnął przymykając oczy.
ㅡ Damy radę Chimmy. Jeden występ i mamy spokój. Potem do końca roku ostatnie koncerty i trasa i wolność. Damy radę. ㅡ Powtórzyłem zaczynając czuć lekkie obawy. Nie byliśmy wystarczająco wypoczęci tak jak powiedziałem. Jednakże to był tylko jeden występ i cały czas sobie to powtarzałem.
ㅡ Obyś miał rację. Nie chciałbym potknąć się przed tyloma ludzi.
ㅡ Nic się nie stanie. Jeśli to zrobisz tańcz dalej jakby tego błędu nie było.
*
Światła zgasły. Stałem na swoim miejscu mając na sobie czarny garnitur z cekinami. Podobny miał starszy, lecz bardziej jaśniejszy coś pod kolor szarego. Stresowałem się, dlatego robiłem małą rozgrzewkę karku i nadgarstków oraz stawów skokowych, dlatego lekko podskakiwałem. Gdy usłyszałem w słuchawce, że za dziesięć sekund zaczynamy wziąłem głęboki wdech czekając.
Zaczęło się.
Ściana przede mną się rozsunęła pozwalając wejść na scenę. Ruszyłem przed siebie, a już po chwili dołączył do mnie tym razem czarnowłosy. Stwierdzili, że różowy kolor nie pasuje do tego występu, dlatego jak najszybciej go przefarbowali, lecz farba nie do końca się przyjęła jako iż mieliśmy mało czasu, a stuff za późno ocenił tą zmianę. Więc starszy wyglądał jakby miał różowe pasemka.
Zaczął się długo wyczekiwany występ.
Przez kilkanaście minut wszystko szło dobrze i idealnie. Do czasu, gdy starszy przewrócił się. Chciałem mu pomóc, lecz w słuchawce usłyszałem zdenerwowany głos prowadzącego, że mam tańczyć dalej, dlatego wyjąłem ją podchodząc do swojego męża, który nie wyglądał najlepiej. Pomogłem mu wstać, ale nie mógł ustać na prostych nogach.
ㅡ Jimin... ㅡ Powiedziałem odsuwając od siebie mikrofon.
ㅡ Tańcz Kook. Nie przejmuj się mną.
ㅡ Jak mam się nie przejmować? Ledwo co stoisz...
ㅡ Tańcz powiedziałem. Nie przerywaj tego na co tyle trenowaliśmy. Idź. ㅡ Stwierdził popychając mnie na środek. Nie będąc przekonany zrobiłem tak jak kazał. Tym razem bałem się o swojego męża.
Kątem oka obserwowałem go. Próbował nadążyć za naszymi ruchami, ale co chwilę się chwiał. Kiedy nadeszła najtrudniejsza część układu, a taka gdzie Jimin miał zrobić swój solowy pirouette w powietrzu podszedłem do niego powstrzymując go od tego.
ㅡ Nie rób. ㅡ Stwierdziłem trzymając go za ramię.
ㅡ Zrobię to. Puść.
ㅡ Nie masz wystarczająco siły. Zaraz mi tu zemdlejesz. Zrobię to za ciebie. Idź za kulisy.
ㅡ Nie. Skoczę i wtedy pójdę.
ㅡ Nie rozumiesz, że zdrowie ważniejsze?
ㅡ Jakoś przez tydzień o nie nie dbaliśmy. ㅡ Fuknął wyrywając się. Po chwili światła zgasły, a prowadzący w słuchawce kazał Jiminowi natychmiast zejść ze sceny. ㅡ To twoja wina. ㅡ Rzekł robiąc co kazał mu mężczyzna.
Jungkook zrobisz to za niego.
ㅡ Przepraszam Jimin. ㅡ Odparłem.
***
Występ dobiegł końca. Zszedłem ze sceny szukając starszego, który siedział w naszej garderobie. Wyglądał już lepiej.
ㅡ Jimin. ㅡ Zacząłem siadając obok niego.
ㅡ Dałbym radę. ㅡ Warknął. ㅡ Ale wy od razu musieliście mnie zdjąć. Nie daliście mi szansy! ㅡ Krzyknął zdenerwowany.
ㅡ Nie rozumiesz, że byłeś w kiepskim stanie? Jakby ci nie wyszło nie tylko sobie byś coś zrobił, a tancerzom, którzy byli tuż obok.
ㅡ Nie byli zbyt blisko, więc spokojnie mogłem skoczyć.
ㅡ Według mnie i tak dobrze, że tak się skończyło. ㅡ Rzekłem wstając i podchodząc do umywalki.
ㅡ Ważny koncert, a nie miałem szansy się wykazać. Tylko ty się liczyłeś wtedy. Cieszyłeś się? Każdy teraz będzie o tobie mówił. Zwróciłeś na siebie uwagę. Proszę bardzo. Masz co chciałeś. ㅡ Warknął.
ㅡ Jimin. ㅡ Zacząłem, lecz wyszedł z pomieszczenia. Westchnąłem idąc za nim. ㅡ Poczekaj. ㅡ Zawołałem łapiąc go za nadgarstek. ㅡ Nie chodziło mi o to. Bałem się o ciebie, nie rozumiesz?
ㅡ Jakoś na próbach nie obchodził cię mój stan. ㅡ Fuknął wyrywając się.
ㅡ To nieprawda. Byłem bardzo przejęty.
ㅡ Akurat. Bo uwierzę. ㅡ Prychnął. ㅡ Nie mówiłeś, że mam usiąść i odpocząć. Nie mówiłeś, że mam zwolnić. Nic. Tylko dałeś głupią butelkę wody. W czym ona miała mi pomóc?!
ㅡ Tak. To mój błąd. Przepraszam cię
ㅡ Teraz to już nie ważne. Na próbach nic, a na występie od razu, że mam schodzić. Chciałeś scenę tylko dla siebie?
ㅡ Nie, Jimin.. Kuźwa mać bałem się o ciebie. Teraz też się boję. Nie chciałem by była wzywana karetka. Jimin zrozum..
ㅡ Ja chciałem mieć tylko jedną szansę. ㅡ Szepnął zaczynając płakać. ㅡ I odebrałeś mi ją. ㅡ Dodał spuszczając głowę. ㅡ I to przy wszystkich.
ㅡ Kochanie posłuchaj.
ㅡ Nie chce już.
ㅡ To główny prowadzący kazał ci zejść. Ja też, ale mnie mogłeś nie posłuchać, ale jego już tak. Skarbie, dlaczego nie możesz zrozumieć, że jakbyś tam zemdlał wytwórnia miała by problem?
ㅡ Dlaczego?
ㅡ Jak to wytłumaczyć... Fanki by ją zjadły, a potem media. By oskarżały ją o to, że mdlejemy i tak dalej. Że mamy niestosowne warunki bla bla... Rozumiesz? Przepraszam, że wcześniej ci tego nie powiedziałem i za to, że mało się tobą interesowałem podczas treningów. Przepraszam. Chcesz się przytulić? ㅡ Spytałem, a gdy starszy milczał po prostu to zrobiłem.
ㅡ Przepraszam. ㅡ Wyszlochał.
ㅡ Jest już dobrze. Od teraz bardziej będę miał na uwadze nasze, a zwłaszcza twoje zdrowie.
***************
27.06.21
Hejka
Jak wam się podoba?
Miłego dnia
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top